Выбрать главу

Uścisnęłam dłoń Sida i coś mu powiedziałam, ale nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi. Z otwartymi ustami i zachwytem w oczach słuchał fragmentu wiersza Tennysona, jakby w wyobraźni dokładał do niego nowe wersy. Och, Siddy!

Wtem zauważyłam, że w ten sam sposób patrzą na nią inni. Ilhilihis widział pierzaste lasy, o niebo piękniejsze od tych, jakie sadzili dawno zmarli Lunanie. Maud ap-Ares Davies, dziecko szklarni, szybowała statkiem kosmicznym do innej galaktyki lub zastanawiała się, jakie mogłaby wieść życie, jakie dzieci mieć, gdyby osiedliła się na którejś planecie, z dala od Świata Zmian. Nawet Erich stał z taką miną, jakby w marzeniach dokonywał błyskawicznej napaści na nowe wszechświaty, zajmowane następnie przez wojska okupacyjne Marka, a wszystko dla ośmionożnego Führera-imperatora. Beau udawał się w rejs przeogromnym bocznokołowcem po szeroko rozlanej Missisipi.

Nawet ja… Nie, nie, bynajmniej nie śniłam o Wielkim Chicago. Nie ma co się emocjonować, rzekłam do siebie. Spojrzałam wszakże na pustkę i przeszedł mnie dreszcz, bo wyobraziłam sobie, że się oddala, zostawia przestrzeń dla Miejsca.

— Mówiłam poważnie o tym ziarnie — wolno podjęła wątek Lili. — Wszyscy wiemy, że w Świecie Zmian nie ma dzieci i być ich nie może, że tutaj natychmiast stajemy się niepłodni, że zdjęta jest z nas, kobiet, tak zwana klątwa i nie jesteśmy już niewolnicami księżyca.

O tak, miała całkowitą rację. Można by podać milion przykładów na potwierdzenie jej słów.

— Ale nie jesteśmy już w Świecie Zmian — dodała spokojnie. — Wszelkie ograniczenia, łącznie z tym wspomnianym, nie powinny nas już dotyczyć. Jestem o tym głęboko przeświadczona, tym niemniej… — Potoczyła wzrokiem wokoło. — Spośród czterech obecnych tu kobiet jedna mogłaby chyba przedstawić niezbity dowód.

Jak wszyscy, tak i ja rozejrzałam się szybko. W istocie rzeczy, każdy okazywał ciekawość oprócz Maud. Na jej twarzy pojawił się wyraz krańcowego zaskoczenia. W końcu ostrożnie zsunęła się ze stołka przy barze, trzymając w ręku dziergany materiał. Spojrzała na niedokończony różowy biustonosz, przebity długimi, srebrzystymi drutami. Wytrzeszczyła oczy jeszcze bardziej, jakby się spodziewała, że lada moment przeobrazi się toto w sweterek dla dzidziusia. Przeszła na drugi koniec Miejsca i stanęła przy Lili. Idąc, przywołała na usta nieśmiały uśmiech. Wyprostowała się, poza tym nie uczyniła żadnego gestu.

Ukłuła mnie zazdrość. Wszelako, biorąc pod uwagę jej wiek, dokonał się cud naprawdę niebywały, toteż moja zawiść była nie na miejscu. Szczerze mówiąc, byłam również trochę wystraszona. Nawet gdy miałam Davea u boku, bałam się tych wszystkich czynności, związanych z opieką nad dzieckiem.

Wstałam wraz z Siddym — czułam wewnętrzny przymus, chyba tak samo jak on — i trzymając go za rękę, podeszłam do sofy sterowniczej. Oczywiście, Beau i SiedemCe stanęli tam obok Brucea. Zaraz też, wielkie nieba, od baru oderwali się nasi zapaleni wojownicy, Kaby i Marek. Nie dostrzegłam w ich oczach ani śladu wiecznej chwały Rzymu czy Krety, za to mieli na twarzy wypisane coś o sobie nawzajem. Po chwili wolnym ruchem Illy odsunął się od fortepianu i poszedł w ich ślady, wlokąc po ziemi swe ramiona.

Nie łudziłam się, że pojawią się kiedyś w naszej kompanii małe illątka, chyba że w niektórych dowcipach o Lunanach tkwiło ziarnko prawdy. Cóż, Illy mógł okazywać szczery brak zainteresowania… albo też nieszczery. Całkiem możliwe, że postanowił opowiedzieć się po stronie dysponującej najcięższymi dywizjami.

Z tyłu doleciało szuranie butów. Z galerii wynurzył się Doktorek, przyciskając do piersi abstrakcyjną rzeźbę wielkości noworodka. Był to zlepek szarych, połyskliwych kulek, idealnie okrągłych, dużych jak piłeczka golfowa, zespolonych na kształt ludzkiego mózgu, aczkolwiek tu i ówdzie widniały otwory. Rozprostował ramiona, jakby nam przedstawiał prześliczne dzieciątko. Zarazem poruszał wargami i językiem; pragnął nam coś oznajmić, lecz nie padło z jego ust ani jedno zrozumiałe słowo.

Aleksiej Maksimowicz[84] zalał się w pestkę i w głowie dziur mu nie brakowało, ale miał wrażliwe rosyjskie serduszko, więc odzywały się w nim ludzkie odruchy.

Tłoczyliśmy się nad sofą sterowniczą niby drużyna piłkarska wokół swego trenera. Wymyśliłam sobie nazwę: Peace Packers[85]. SiedemCe byłby blokującym biegaczem lub środkowym, Illy zaś lewym końcowym (ten to by szalał na skrzydle!). Mieliśmy nawet komplet graczy. Erich stał sam przy barze, i on jednak — nie do wiary! — zbliżył się do nas. Zauważyłam, że jego twarz wykrzywiają najstraszniejsze grymasy. Zreflektował się, siląc się na uśmiech, lecz skutek był żałosny. Oto mój mały komendant, pomyślałam. Nie czuje ducha zespołu.

— A zatem Lili i Bruce, ba, również Grofimutterchen[86] Maud, uwiją tu swoje gniazdka — powiedział i, doprawdy, nie musiałby dużo bardziej natężać strun głosowych, żeby zaskrzeczeć. — W takim razie, kim będą pozostali? Kukułkami? — Skrzywił głowę i załopotał rękami, piszcząc: — Ku-ku! Ku-ku!

Podejrzewałam, chłopcze, żeś stuknięty, teraz mam pewność.

— Teufelsdreck! Tak, czarcie łajno! Wszyscyście zarażeni tymi snami o dzieciach! Nie rozumiecie, że Świat Zmian jest właściwym i naturalnym końcem ewolucji, okresem szczęścia i próby, ostatecznym rozczłonkowaniem świata, które kobiety zwą zagładą (Pomocy, gwałcą! Dzieci ratujcie, dzieci!), a które mężczyźni nazywają spełnieniem. Dali wam porządne role w Götterdämmerung[87], a wy nachodzicie autora i klepiecie go po ramieniu: Przepraszamy, panie Wagner, ale „Zmierzch bogów” jakiś taki ponury. Nie lepiej pisać opery o kochanych maleństwach, kruszynkach z niebieskimi oczkami i słodkimi kędziorkami? Fabuła? O jeju, chłopak spotyka dziewczynę, mieszkają razem i chcą mieć dzidziusia. Coś w tym guście… Czarcie łajno, po stokroć gówniane! Pomyślcie, jak to będzie bez wrót, bez możliwości wyjścia po wolność i przygodę, bez ćwiczenia odwagi i zaradności! Chcecie, żeby wam wyrosły siwe brody, gdy będziecie zataczać się w kółko po tej asteroidzie wywróconej na lewą stronę? Snuć się tu po wiek wieków i dumać o maleńkich, słodkich kosmosikach? Nawiasem mówiąc, z uzbrojoną bombą pod nosem. Grota, łono, domek w gniazdku; oto wasze marzenie? I to ma rosnąć? No tak, niczym miasto, które wypiera dziką puszczę. Kinder, Kirche, Küche[88] do potęgi ntej! Po moim trupie! Kobiety! Jak ja nienawidzę tych roziskrzonych oczu, kiedy patrzą na mnie spod kominka, zgarbione, kiwające się, zadowolone ze starości, gderające: Z każdym dniem słabszy, już nie ten co kiedyś, wnet trzeba będzie kłaść go do łóżka i robić koło niego. A ta twoja zafajdana potrójna bogini, Kaby: rodzicielka, uwodzicielka i grabarka mężczyzny. Kobieta: mistrzyni osłabiania, pętania i okulawiania! Kobieta i te milusieńkie nowotworki, na których jej tak zależy! — Zerwał się do przodu i wskazał palcem Lili. — Nie znam takiej, która by nie chciała zgnębić mężczyzny przy pierwszej sposobności. Zgnębić, zdławić, podciąć skrzydła i zmielić, żeby z tej mielonki ulepić innego mężczyznę, udomowionego, bezwolnego jak kukła. Ukryłaś serwisanta, kwoko, żeby mieć swoje gniazdko i swojego Brusika!

вернуться

84

Aleksiej Maksimowicz Pieszkow — właściwe nazwisko pisarza rosyjskiego Maksyma Gorkiego.

вернуться

85

Peace Packers (ang.) — z połączenia „peace” (pokój), i „packers” (jak w drużynie futbolu amerykańskiego Green Bay Packers).

вернуться

86

Grofimutterchen (niem.) — babunia.

вернуться

87

Götterdämmerung — upadek świata, bogów i ich siedzib na końcu czasu. Też opera Richarda Wagnera z 1876 r.

вернуться

88

Kinder, Kirche, Küche (niem.) — dzieci, kościół, kuchnia.