Выбрать главу

14

Tak nas, jak i diamenty rozcina własny proch

Webster[97]
Będziesz mówić czy nie?

Kreteńczycy nie muszą mieć oczu dokoła głowy; wystarczy, że mistrzowie rozrywki nie są żołnierzami. Kaby zakołysała się i energicznie machnęła ręką. Maud poleciała tam, dokąd chciała posłać Kaby. Zrobiło mi się niedobrze, gdy patrzyłam, jak siła ciążenia obala ją i miażdży.

Mogłabym się zerwać i przeprowadzić kolejny zamach na Kaby, ale kiedy stawką jest moje życie, opuszcza mnie odwaga.

Lili próbowała się podnieść, cokolwiek oszołomiona. Kaby lekko pchnęła ją z powrotem i zapytała spokojnie:

— Gdzieś go schowała? — Wzięła szeroki zamach i trzasnęła ją w twarz.

Z niesmakiem obserwowałam jej zimne wyrachowanie. Owszem, rozumiem, że czasem wleje się komuś, jeśli ten ktoś cię wkurzy albo rozmyślnie doprowadzi do szału… lecz ten automatyzm przyprawiał mnie o mdłości.

Lili wyglądała tak, jakby jej twarz miała zalać się krwią, jednak otrząsnęła się z odrętwienia i zacisnęła zęby. Kaby capnęła jej perłowy naszyjnik i zerwała go jednym szarpnięciem, aż perły zatańczyły na ziemi jak piłeczki pingpongowe. Następ nie zsunęła jej na szyję jedwabną apaszkę i silnie ją ściągnęła. Lili zaczęła rzęzić. Erich, Marek i Illy stanęli w pobliżu. Podobały im się metody działania Kaby.

— Słuchaj no, zdziro — warknęła — czas ucieka! Macie tu lecznicę, więc może się zrobić dla ciebie nieciekawie.

No to się zaczyna, pomyślałam, marząc o zemdleniu. Na domiar wszystkiego, jakby sama śmierć nie wystarczała, musieli przywołać koszmar specjalnie skrojony na moją osobę, horror nazwany od mojego imienia. Nie dane mi było spokojnie spłonąć. Ci, dla których bomba atomowa to za mało, umieścili w scenariuszu moje własne piekło.

— Jest taka rzecz, która się nazywa inwerter — mówiła Kaby dokładnie tak, jak tego oczekiwałam, mimo że właściwie mało co słyszałam (za moment wyjaśnię tę pozorną sprzeczność). — To aparat chirurgiczny, który otwiera ciało bez przecinania skóry i bez powodowania krwawienia. Wyciąga ze środka wszystkie organy, ale nie naczynia krwionośne. Cała skóra: oczy, uszy, nos, palce, dosłownie wszystko, staje się podszewką przewleczoną przez maleńki otworek, który można zatkać dwoma włoskami. Tymczasem lekarz ma swobodny dostęp do wewnętrznych organów. Powietrze przechodzące przez dziurkę wystarcza tylko na chwilę, dlatego lekarz podaje specjalny środek nasenny. Inaczej w ciągu pięćdziesięciu uderzeń serca człowiek postrada zmysły. Zobaczymy, jak się poczujesz po dziesięciu uderzeniach serca bez środka nasennego. A więc będziesz mówić czy nie?

No więc starałam się puszczać te słowa mimo uszu, inaczej zwariowałabym i sama potrzebowała kuracji. Swego czasu Doktorek mówił o wątrobie, że jest bardziej tajemnicza i oddalona aniżeli gwiazdy, bo nawet jeśli przez całe życie ma się ją blisko siebie, nie można jej zobaczyć, nikt też nie umie odruchowo wskazać jej położenia. Dlatego tak odrażająca jest myśl, że ktoś miałby ingerować w tę zagadkową, lecz jakże osobistą część ciała.

Wiedziałam, że muszę szybko coś zrobić. Do diabła, gdy tylko pojawiła się możliwość inwersji, zanim jeszcze Kaby o niej wspomniała, Illy wzdrygnął się tak, że wszystkie jego ramiona zbiegły się niczym tłuste, puchate parówki. Erich popatrzył na niego pytająco, a wtedy ten baran z Księżyca zaskrzeczał antypatycznie:

— Mną się nie przejmujcie, po prostu jestem wrażliwy. Bierzmy się za nią, ma gadać.

Wiedziałam, że muszę szybko coś zrobić, lecz tutaj, na ringu, należało maksymalnie wytężyć umysł, przełączyć go na najwyższe obroty. Cudaczne dzieło sztuki, które Erich próbował roztrzaskać, leżało na wyciągnięcie ręki. Zauważyłam nikły, biały ślad, jaki toto zostawiło, gdy ślizgało się po ziemi. Namacałam delikatny proszek, coś jakby zmielone szkło. Przewróciłam rzeźbę i co się okazało? Spodnia część była nienaruszona, nawet nie zmatowiona; szare kulki jak zawsze błyszczały. Doszłam do wniosku, że ślad w istocie jest pyłem wytartym z diamentów w podłodze przez jeszcze twardszy materiał.

Skoro tak, była to szczególna rzeźba. Kto wie, czy w zamroczonym mózgu Doktorka nie narodził się świetny pomysł. Dlatego nam ją wręczył, próbując coś wyjaśnić. Nie udało mu się nic powiedzieć, ale przecież zabierał głos wcześniej, kiedy usiłował podsunąć nam rozwiązanie problemu z bombą. Może był jakiś związek.

Pogrzebałam w pamięci, aż coś we mnie zaskoczyło. „Inwersz… krzy…” „Krzy” jak krzywe ryje tych wszystkich pijusów, ruskich i nie ruskich!

Znowu pośpiesznie przekopałam pamięć i odnalazłam „renkawsz”. Zgarnęłam odrobinę diamentowego proszku i omal nie kichnęłam, patrząc, jak cała układanka uzupełnia się z szybkością filmu puszczonego z przyspieszonego projektora.

Wszystko sprowadzało się do tej czarnej, prawej huzarskiej rękawicy, którą Lili przyniosła Brucebwi. Z pewnością nie znalazła jej w magazynie, bo gdy później zaglądaliśmy do każdej mysiej dziury, nie zauważyliśmy żadnych rękawic, nawet lewej do pary, która powinna tam być. Na początku Bruce posiadał właśnie dwie lewe rękawice. Nie uszłaby naszej uwagi żadna niteczka czy ździebełko, więc w grę wchodziły tylko i wyłącznie te rękawice, które Bruce strącił z baru: lewa, przyniesiona z zewnątrz, i prawa, znaleziona przez Lili.

W takim razie zniknęła lewa rękawica. Lili położyła ją na tacy i już jej nie widziałam. Za to pojawiła się prawa. Wniosek sam się narzucał: Lili zamieniła lewą w jej prawy odpowiednik. Nie mogła tego dokonać zwykłym sposobem, wywracając ją na drugą stronę, ponieważ podszewka różniła się od wierzchu.

Wiedziałam wszakże — mdliło mnie od tej wiedzy! — że istnieje pewna nieszablonowa metoda wywracania rzeczy na drugą stronę… nawet takich jak ludzie. Wystarczy umieścić je w inwerterze i ustawić program na pełną inwersję.

Można by zaprogramować częściową inwersję i zamienić przedmiot w jego trójwymiarowe lustrzane odbicie, takie jakim prawa rękawica jest dla lewej. Rotacja w czwartym wymiarze, mówią koledzy naukowcy. Słyszałam, że stosuje się tę metodę podczas operowania silnie asymetrycznych Marsjan, a nawet żeby przyszyć człowiekowi nowiusieńką prawą dłoń w miejsce utraconej poprzez amputowanie i poddanie inwersji lewej dłoni.

Zazwyczaj w szpitalu poddajemy inwersji żywą tkankę i nikomu nie przychodzi do głowy robić tego z przedmiotami martwymi, zwłaszcza tu, w Miejscu, gdzie Doktorek zalewa się w trupa, a ze szpitala nie korzystano od setek snów.

A jednak ten, kto się zakocha bez pamięci, potrafi realizować zadziwiające, zwariowane pomysły. Pijana miłością, Lili zabrała do szpitala niepotrzebną lewą rękawicę Brucea i w celu uzyskania prawej poddała ją częściowej inwersji.

Kiedy Doktorek bełkotał: „inwersz… krzy…”, chodziło mu o to, żeby poddać inwersji skrzynię! Gdybyśmy ją poddali pełnej inwersji, bomba znalazłaby się na wierzchu, łatwiejsza do rozbrojenia. A zatem i Doktorka nauczyła czegoś sztuczka Lili z rękawicą. Nie miałam zielonego pojęcia, jak wygląda wybebeszona taktyczna bomba atomowa, i nie bardzo chciałam na nią patrzeć. Choć zdawałam sobie sprawę, że być może mnie to nie ominie.

вернуться

97

Z dramatu Księżna D’Amalfi Johna Webstera.