Tymczasem przyspieszony film nadal wyświetlał się w mojej głowie. Nieco później Lili zrozumiała, że jej kochany nie zdoła nakłonić nas do buntu, chyba że widownia oniemieje z wrażenia. Może już wtedy kombinowała, jak stworzyć gniazdko dla przychówku Brucea, i myślała o tych wszystkich rzeczach, w które i my uwierzyliśmy przez chwilę. Dlatego zabrała większego serwisanta, przypomniała sobie o rękawicy i chwilę potem postawiła na półce w galerii przedmiot, który nie wzbudziłby niczyich podejrzeń… chyba że kogoś, kto znał galerię na pamięć…
Przyglądałam się abstrakcyjnej bryle z szarych kulek wielkości piłeczki golfowej. Wiedziałam, że w środku serwisanta mają znajdować się niezwykle twarde olbrzymie cząsteczki, ale nie przypuszczałam, że okażą się takie wielkie.
Greto, powiedziałam do siebie, będzie to dla ciebie traumatyczne przeżycie, lecz musisz to zrobić, bo nikt nie wysłucha cierpliwie twoich argumentów, tym bardziej że wszystkim pali się grunt pod nogami.
Podniosłam się cichutko, jakbym wstawała z łóżka, w którym nie powinno mnie być; w pewnych sprawach mistrzowie rozrywki są niezrównani. Akurat Kaby mówiła:
— Za pięćdziesiąt uderzeń serca zwariujesz.
Kto tylko stał, ten patrzył na Lili. Sid chyba się poruszył, ale chwilowo nic mnie nie obchodził, bylebym przez jego zachowanie nie znalazła się w centrum uwagi.
Zdjęłam buty i szybko podreptałam do sekcji szpitalnej. Jedną z zalet tej supertwardej podłogi jest to, że nigdy nie skrzypi. Zatrzymałam się przed ekranem, wyglądającym jak mętny obłok bezwonnego dymu papierosowego, i spróbowałam sobie przypomnieć swój chałturniczy kurs pielęgniarski. Chyżo, żeby nie wpaść w panikę, położyłam rzeźbę na lśniącej płycie inwertera.
Na moment znieruchomiałam, sięgając do przełącznika. Rozmyślałam o pełnym grozy widoku mózgu wywróconego na lewą stronę, pozbawionego oczu, powiększonego, aż wreszcie przegnałam ów koszmar na cztery wiatry lub — też możliwe — zamknęłam się na głos rozsądku, bo gwałtownym ruchem przekręciłam przełącznik do samego końca. I proszę, większy serwisant w pełnej krasie mrugał niebieskim światłem trzy razy na sekundę.
Musiał działać jak cacuś przez cały czas, odkąd poddano go inwersji, tyle że wprowadzał w błąd urządzenia namiarowe.
15
Pająków czarne nogi, piekielna czerwień ich serc
— Chryste! — Odwróciłam się i ujrzałam twarz Sida, wyłaniającą się z ekranu niczym barwny relief, zawieszony na szarej ścianie. Wyobraziłam sobie, że znienacka zajrzał przez dziurę w arrasie do sypialni królowej Elżbiety.
Nie miał czasu nacieszyć się wrażeniami, nawet gdyby chciał, bo oto przez ekran przebiło się ramię z miedzianą bransoletą. Kaby dała Sidowi sójkę pod żebra i wprowadziła Liii, którą trzymała za kark. Tuż za nią wkroczyli Erich, Mark i Illy. Zauważyli niebieskie światełko i osłupieli, gapiąc się na obiekt swoich długich poszukiwań. Erich zaszczycił mnie krótkim spojrzeniem, mówiącym: A więc to ty; cóż, to już nieistotne. Postąpił krok do przodu, chwycił serwisanta, przycisnął go do lewego boku i z miną człowieka, który otwiera butelkę whisky, sięgnął do przełącznika introwersji.
Niebieskie światełko zgasło. Wiatr zmian uderzył we mnie niczym kieliszek wódki, na który czekałam wieki, albo jazgotliwy grzmot trąbek nie wiadomo skąd.
Czułam, jak przewiewa mnie na wylot zmieniająca się przeszłość, jak z gwizdem odlatuje nawał niepewności, jak topnie je zmrożona na kość rzeczywistość wraz z bagażem obowiązków i powinności, jak posiekane wspomnienia tańczą na podobieństwo jesiennych liści, nie zostawiając za sobą być może nawet duchów. Ogarniały mnie zwariowane nastroje jak w tłusty wtorek wieczorem, gdy tancerze wylegną na ulice. Jakaś cząstka mojej natury odważyła się powiedzieć, że nieważne, czy wiatr niesie śmierć Grety Forzane, i tak jest wspaniale.
Zauważyłam, że inni reagują w podobny sposób. Nawet poobijana, zacięta w sobie Lili zdawała się mówić: Zmuszasz mnie, bym to piła! Nienawidzę cię, choć to takie dobre… Chyba wszyscy obawialiśmy się, że nawet jeśli znajdziemy i ekstrawertujemy serwisanta, nie połączymy się już z kosmosem i nie poczujemy tego wiatru, który tak kochamy i nienawidzimy.
Wtem, gdyśmy tak stali rozanieleni, coś nas brutalnie otrzeźwiło. Nie był to wcale strach przed bombą (który i tak dopadłby nas już niedługo), lecz głos Sida.
Odwróciwszy się w ekranie w ten sposób, że widzieliśmy jedynie tył jego szarego kaftana, zakrzyknął:
— Jezu! — co zabrzmiało tak wyraźnie, jakby wrzeszczał nam do uszu. — Miłościwy panie… — Na początku nie wiedziałam, do kogo się zwraca, choć słowo daję, nigdy nie słyszałam w jego głosie tyle dworskiej uniżoności: niezwykle silnej, a jednak połączonej z bojaźnią, ba, nawet nutą śmiertelnej trwogi. — Wielcem skonsternowany, żeś zaszczycił wizytą moje niskie progi. Gdzieżby tam moje! Służbę tu pełniąc wytrwale, nawet nie marzyłem, że pewnego dnia raczysz… Wiedząc wszelako, że zawsze mnie wzrokiem dosięgniesz… Chociem proch marny, rzucon między gwiazdy… Czoło chylę… Co rzekniesz, panie, rad uczynię. Jak najgodniej zwracać się do ciebie? Miłościwy panie? Królu? Jaśnie oświecony cesarzu Pająku?
Czułam się coraz mniejsza, chociaż wolałabym się całkiem zapaść pod ziemię. Co prawda wiatr zmian dodawał mi sił, pomyślałam jednak, że to już naprawdę przesada, że za dużo tych przygód. Należało nam się trochę spokoju. Równocześnie doszłam do wniosku, iż nie ma nic dziwnego w tym, że odkąd przeprowadziliśmy introwersję, generalicja bacznie nam się przygląda swoimi czarnymi, paciorkowatymi ślepiami, chcąc nam się dobrać do skóry przy najbliższej okazji. Wyobrażałam sobie, co znajduje się po drugiej stronie ekranu, i wcale a wcale mi się to nie podobało.
Mimo że paraliżował mnie strach, to jednak z trudem hamowałam się od śmiechu — niczym wesołek na egzaminie maturalnym — widząc, jak pozostali radzą sobie z nową sytuacją. A ściślej żołnierze. Każdy z nich stał sztywno, jakby połknął wycior armatni. Z napuszoną miną, nie pochylając głowy, patrzyli na ziemię i na siebie wzajemnie, jak gdyby sprawdzali, gdzie mogą stawiać kroki, i obmyślali strategię poruszania się. Erich i Kaby, trzymający z namaszczeniem większego i mniejszego serwisanta, spoglądali na przywoływacze i kiwali uspokajająco głowami, aż wydawało się, że przekazują sobie wiedzę tajemną. Nawet Illy wyglądał jak na paradzie.
Aż raptem zza ekranu doleciał nas, jakby z wielkiej dali, najstraszniejszy odgłos — biorąc pod uwagę okoliczności — jaki kiedykolwiek słyszałam, płaczliwe wycie z pozoru pozbawione sensu. Dźwięczała w nim wszakże groźba, od której ciarki szły po plecach, mimo że dało się wychwycić dziwną, ohydnie znajomą nutę.
Rozległy się słowa Sida: głośne, prędkie, pełne strachu:
— Racz wybaczyć, panie, nie myślałem… Z pewnością grawitacja… Zajmę się tym niezwłocznie… — Nie odwracając się do nas, przebił ekran dłonią i połową głowy, pstryknął palcami, na co Kaby migiem wcisnęła mu w dłoń mniejszego serwisanta.
Sid zniknął z naszych oczu i wycie ustało. Przyszło mi do głowy, że jeśli w ten sposób lord Pająk wyraża swoje zdenerwowanie niewłaściwą siłą ciążenia, to nie chcę, by szefostwo ucięło sobie ze mną pogawędkę.
Erich wydął usta, skinął głową na pozostałych żołnierzy i cała czwórka przeszła przez ekran, jakby długie lata ćwiczyła ten manewr. Pomyślałam naiwnie, że Erich poda mi ramię, ale minął mnie, jakbym była… mistrzynią rozrywki.