Выбрать главу

Maud i Beau rzucili się, żeby go wyłowić, co mogło się okazać skomplikowanym zadaniem. W zachowaniu chudego hazardzisty znowu uwidoczniła się uprzejmość i pracowitość. Z daleka akcję nadzorował Sid.

— Co mu dolega? — zapytałam Ericha.

Wzruszył ramionami.

— Szok po zmianie. I był najbliżej pistoletów ogłuszających. Mało co nie spadł z konia. Mein Gott, Liebchen[17], powinnaś zobaczyć Sankt Petersburg. Newski Prospekt, kanały przelatujące wokół jak ceremonialne dywany w kolorze nieba, oddział kawalerzystów w błękitnych i złotych barwach, którzy nieudolnie próbowali odciąć nam drogę ucieczki, wytworne kobiety w futrach i strusich piórach, zakonnik z wielkim trójnogiem i głową w kapturze… Ciarki mi przechodziły po skórze, gdym patrzył w przelocie na umrzyków, którzy gapili się na mnie tępym, nieprzytomnym wzrokiem. W dodatku wiedziałem, że niektórzy, choćby i ten fotograf, są Wężami.

W wojnie zmian trzymamy stronę Pająków, zwalczamy zaś Węże, aczkolwiek wszyscy, Węże i Pająki, są też sobowtórami i demonami, bo wycięto nas z kosmicznej linii życia. Waszą linią życia jest droga od narodzin do śmierci. My jesteśmy sobowtórami, ponieważ działamy zarówno w kosmosie, jak i poza nim, a demonami dlatego, że zachowaliśmy sporo funkcji życiowych — w odróżnieniu od duchów. Żołnierze i mistrzowie rozrywki zawsze są demonami i sobowtórami, niezależnie od tego, po której walczą stronie, choć mówi się, że miejsca Węży wyglądają upiornie. Umrzyki to nieżywi ludzie, których linie życiowe leżą w tak zwanej przeszłości.

— Co robiłeś w Sankt Petersburgu przed zasadzką? — zapytałam Ericha. — Jeśli wolno ci o tym mówić.

— A czemuż by nie? Porywaliśmy maleńkiego Einsteina z łap Węży w 1883 roku. O tak, Liebchen, kilka snów temu dorwały go Węże, przez co zwycięstwo Zachodu nad Rosją wisiało na włosku…

— … dzięki czemu drogi Hitler dostał świat na tacy i rządził nim pięćdziesiąt lat, a podczas wyzwolenia Chicago twoje bitne wojsko pokochało mnie na zabój…

— … i dzięki czemu w końcowej rozgrywce Zachód z Pająkami odniósł zwycięstwo nad komunizmem z Wężami, Liebchen. Nie zapominaj o tym. Tak czy owak, nasze kontrporwanie spaliło na panewce. Jakimś trafem Węże rozstawiły straże, o czym nikt nas nie poinformował. Zrobił się straszny bałagan. Nie dziwota, że Bruce stracił głowę… co go wcale nie usprawiedliwia.

— Ten nowy? — zapytałam.

Sid jeszcze się nim nie zajął, stał więc dalej ze spuszczonym wzrokiem tam, gdzie go Erich zostawił, posągowe ucieleśnienie wstydu i wściekłości.

— Ja, porucznik z pierwszej wojny światowej. Anglik.

— Zdążyłam się domyślić. Naprawdę jest zniewieściały?

— Weiblicher? — Uśmiechnął się. — Jakoś musiałem mu dogryźć, kiedy nazwał mnie tchórzem. To dobry materiał na żołnierza, tyle że potrzebuje szlifu.

— Wy, faceci, jesteście tacy oryginalni, kiedy sobie dogryzacie. — Zniżyłam głos. — Ale nie powinieneś był nazywać go Wężem, mój Erichu.

— Schlange? — Wykrzywił wargi. — Kto wie? Nikomu nie można ufać. W Sankt Petersburgu dotarło do mnie, że szpiedzy Węży zaczynają przechytrzać naszych. — W niebieskich oczach nie było już słodyczy. — A ty, Liebchen, jesteś tylko i wyłącznie uczciwym, lojalnym Pająkiem?

— Wypraszam sobie!

— W porządku, poniosło mnie… w twoim przypadku i w przypadku Bruce’a. Wszyscy dziś żyjemy w napięciu, na granicy załamania.

Maud i Beau przyciągnęli na kanapę Rzymianina (przy czym większość jego ciężaru wzięła na siebie Maud). Sid przyglądał się czujnym wzrokiem, a nowy nadal dąsał się w samotności. Oczywiście, dotrzymywać mu kompanii powinna nowa, ale gdzieś się zawieruszyła. Pomyślałam sobie, że kretynka pewnie przechodzi załamanie nerwowe w sekcji odświeżacza.

— Rzymianin wygląda dość kiepsko, Erich — powiedziałam.

— Marek to twarda sztuka. Człek wielkiego męstwa, jak mawiają w jego stronach. Ta mała kosmitka na pewno przywróci go do życia, jeśli…

— … można to nazwać życiem — dokończyłam usłużnie.

Miał rację. Maud mogła się pochwalić ponad pięćdziesięcioletnim doświadczeniem psychomedycznym, i to zdobytym w XXIII wieku. Niby przejmowała obowiązki Doktorka, ale ten po pięćdziesięciu popijawach był do niczego…

— Maud i Marek, byłby to ciekawy eksperyment — powiedział Erich. — Przypominają mi się doświadczenia Goeringa z zamrażaniem ludzi i nagimi Cygankami[18].

— Jesteś podłym nazistą. Jeśli się nie mylę, Maud posłuży się elektroforezą i techniką głębokiej sugestii.

— Nawet się nie dowiesz, Liebchen, czy się mylisz. Dziewczyna włączy ekrany na kanapie, właśnie do tego się przymierza.

— Jesteś podłym nazistą, bez dwóch zdań!

— Faktycznie. — Trzasnął obcasami i skinął głową w ukłonie. — Erich Friedrich von Hohenwald, oberlejtnant sił zbrojnych Trzeciej Rzeszy. Poległy pod Narwikiem i tam zwerbowany przez Pająki. Po pierwszej śmierci linia życia wydłużona dzięki wielkiej zmianie. Według najnowszych doniesień, jestem komendantem Toronto, a jeśli wierzyć ulotkom działających w podziemiu tropicieli, prowadzę tam rozległą hodowlę dzieci z przeznaczeniem na ubój. Do usług.

— Erich, wstręciuchu! — Ujęłam jego dłoń, przypomniawszy sobie, że jest jednym z pechowców wskrzeszonych na długo przed śmiercią. W jego przypadku powodem było to, że po zmartwychwstaniu wielka zmiana oddaliła datę. Każdy demon, który nie potrafi sobie tego wyobrazić, zdziwi się, jak wielką męczarnią jest pamiętanie przyszłości. Im krótszy odstęp między wskrzeszeniem a śmiercią w kosmosie, tym lepiej. Moja przyszłość, chwała niech będzie Bab ed-Dinowi![19] — rozstrzygnęła się w dziesięciu pełnych wrażeń minutach na North Clark Street[20].

Erich delikatnie objął mnie drugą ręką.

— Na wojnie, jak to na wojnie, Liebchen. Przynajmniej jestem żołnierzem i czasem wysyłają mnie z misją w przyszłość… chociaż nie wiem, czemu każdy jest taki przewrażliwiony na punkcie osobowości, którą ma tam w przyszłości. Ja funkcjonuję jako durny Oberst, cienki bolek wkurzony jak diabli na tropicieli. Ale jakoś mi lżej, kiedy patrzę na siebie z perspektywy i mam okazję regularnie odwiedzać kosmos. Gott sei Dank, jestem w lepszej sytuacji niż wy, mistrzowie rozrywki.

Nie powiedziałam na głos, że nie rajcuje mnie zmieniający się kosmos, lecz w myślach wyraziłam wdzięczność Bonny Dew za to, że mój ojciec spoczywa w pokoju, że wiatr zmian nie mąci linii życia Antona A. Forzane’a, profesora fizjologii urodzonego w Norwegii i pochowanego w Chicago. Woodlawn Cemetery to taki miły, szary zakątek.

— Nie przejmuj się, Erich — odparłam. — Mistrzowie rozrywki też mają mitenki[21].

Zmierzył mnie podejrzliwym wzrokiem, jakby się zastanawiał, czy mam po kolei w głowie.

— Mitenki? O co ci się rozchodzi? Nie noszę żadnych mitenek. Masz coś do rękawic Bruce’a? Które, notabene, z jakiegoś powodu go drażnią. Teraz poważnie, Greto: do czego mistrzom rozrywki potrzebne mitenki?

вернуться

17

Mein Gott, Liebchen (niem.) — Mój Boże, kochana.

вернуться

18

Eksperymenty polegające na doprowadzaniu ludzi do utraty przytomności w lodowatej wodzie i próbach ich ratowania poprzez ogrzanie ciałem nagiej kobiety. Przeprowadzane w celu opracowania skuteczniejszych metod niesienia pomocy żołnierzom wyłowionym z morza, np. zestrzelonym lotnikom.

вернуться

19

Bab ed-Din — przydomek Alego Muhammada z Szirazu, założyciela babizmu.

вернуться

20

North Clark Street — ulica w Chicago.

вернуться

21

Mitenki — damskie rękawiczki, nie zasłaniające całych palców.