Tymczasem Bruce wrócił do nas i odezwał się śmiertelnie poważnym tonem:
— Dobrze wiecie, demony zatracone, że nie chodzi li tylko o wszawą rękawicę!
— A o co, szlachetny rycerzu? — spytał Sid. Jego złocista, siwiejąca broda wzmacniała efekt dobrodusznej otwartości.
— Chodzi o zasadę — rzekł z naciskiem Bruce i rozejrzał się, lecz nikt z nas nie zareagował nawet półuśmieszkiem. — Chodzi o przeklętą niewydolność kosmosu, o jego umieranie (tylko mi nie mówcie, że to wykluczone!), dla niepoznaki nazywane planem jakiegoś dobrotliwego, wszechwiedzącego monarchy. A takie Pająki: nie mamy pojęcia, kim w zasadzie są. Znamy tylko puste słowo, a widzimy jedynie ich gwardię, czyli nas samych. Pająki wywlekają ludzi z cichych grobowców, w których się schodzą ich linie życia…
— Zali to źle, chłopcze? — mruknął Sid, siląc się na powagę.
— … i próbują nas wskrzeszać. Wmawia się nam, że musimy walczyć z drugim mocarstwem: Wężami, które także umieją podróżować w czasie. I znowu puste słowo. Z Wężami, które pragną zdeprawować i zniewolić cały kosmos, jego przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.
— Zali tak nie jest, chłopcze?
— Nim się otrząśniemy po przebudzeniu, wcielają nas do wojska i zapędzają do tych jam i tuneli poza czasoprzestrzenią, do tych nędznych ciupek, szarych worków, pęcherzy ropnych (nie zarzucam nic Miejscu), które Pająki stworzyły za sprawą, być może, gigantycznych implozji; nikt tego nie wie na pewno. A później na ich rozkaz przeprowadzamy operacje w przeszłości i przyszłości, żeby zmienić bieg historii i pokrzyżować szyki Wężom.
— Racja, chłopcze.
— Szaleńcze tempo ciągle rośnie, co rusz to wstrząs, huśtawka emocji, bezpardonowe pranie mózgu na wszystkich możliwych poziomach, nić wiary w realność tego świata zasupłana tak, że nie da się jej rozplatać.
— Wszyscyśmy przechodzili przez to samo — rzekł poważnie Sid.
Beau pokiwał swoją gładką czachą.
— Trzeba było mnie zobaczyć pięćdziesiąt snów temu, Kamerad — dorzucił Erich.
— Albo nas, dziewczyny — dodałam.
— Wiem, wiem, że się przyzwyczaję, nie miejcie mnie za mazgaja — powiedział oschle Bruce. — Nie w tym rzecz. Jakoś bym się pogodził z wewnętrznym zagubieniem, z gwałtem na moim duchu, nie miałbym nic przeciw poprawianiu historii i niszczeniu bezcennych arcydzieł, nazywanych dawniej wspólnym dobrem ludzkości… gdybym czuł, że tak będzie lepiej. Pająki twierdzą, że jeśli mamy pokonać Węże, ostateczne zwycięstwo Zachodu nad Wschodem jest sprawą najwyższej wagi. Ale żeby je odnieść, co robią? Dam wam świetne przykłady. W celu zrównoważenia sił w obszarze śródziemnomorskim podratowali Kretę kosztem Greków, na skutek czego Ateny stały się wymarłym miastem, Platon został drugorzędnym bajkopisarzem, kultura grecka została doprowadzona do upadku.
— Masz czas badać kulturę? — zapytałam i zaraz ze skruchą zakryłam usta.
— Ty jednak pamiętasz Dialogi, chłopcze — zauważył Sid. — I nie pomstuj na Kretę; mam wśród Kreteńczyków oddanego przyjaciela.
— Jak długo będę pamiętał Dialogi Platona? — ripostował Bruce. — A kto po mnie? I drugi przykład. Pająki chcą, żeby Rzym był potęgą, lecz jak dotąd ich pomoc przyniosła ten skutek, że kilka lat po śmierci Juliusza Cezara krwawe najazdy Germanów i Partów położyły kres imperium rzymskiemu.
Prawie każdy w Miejscu emocjonuje się tymi zażartymi dysputami. Tym razem wtrącił się Beau:
— Zapomniałeś wspomnieć, mój panie, że swój ostatni upadek Rzym zawdzięcza Haniebnemu Trójprzymierzu, które za sprawą knowań Węży podpisał Wschodni Świat Klasyczny, Mahometańskie Chrześcijaństwo i Marksistowski Komunizm. Węże próbują dać władzę Bizancjum i kościołom wschodnim, żeby Pajęczy Zachód na zawsze pozostał w cieniu. Oto, mój panie, trzytysiącletni plan Węży, który nie może się powieść, jeśli chcemy przywrócić chwałę Rzymu.
— Jakoś z tego chcenia nic nie wynika — prychnął Bruce. — A oto kolejny przykład. Żeby pokonać Rosję, Pająki nie dopuściły Ameryki i Anglii do udziału w I wojnie światowej, co umożliwiło Niemcom zdobycie Nowego Świata. Skutek? Faszystowski reżim rozciąga się od syberyjskich kopalni soli po farmy w Iowa, od Niżnego Nowogrodu po Kansas City!
Zamilkł, a mnie się włosy zjeżyły. Za mną ktoś sobie nucił dziwnym, bezdusznym głosem. Brzmiało to jak kroki w zmrożonym śniegu:
— Salz, Salz, bringe Salz. Kein’ Peitsch’, gnädige Herren. Salz, Salz, Salz.
Odwróciłam się. Walcowym kroczkiem zbliżał się do nas Doktorek, pochylony tak bardzo, że zamiatał ziemię końcami szala. Idąc tak z przekrzywioną głową, patrzył w naszą stronę niewidzącym wzrokiem.
Wiedziałam, o co mu chodzi, lecz Erich przetłumaczył:
— „Sól, sól, przynoszę sól. Schowajcie bat, miłościwi ludzie. Sól, sól, sól…”. Mówi do moich rodaków w ich ojczystym języku.
Swoje ostatnie miesiące Doktorek spędził w przejętej przez nazistów kopalni soli.
Spostrzegł nas i starannie poprawił cylinder. Nachmurzył czoło, a mnie serce z dziesięć razy uderzyło młotem. Potem jednak się rozpogodził, wzruszył ramionami i mruknął:
— Nicziewo…
— „Mniejsza z tym”, mój panie — przetłumaczył Beau, zwracając się do Bruce’a. — To prawda, że w wyniku wojny zmian wielkie cywilizacje przeżywają swój zmierzch i giną, wszelako inne, uprzednio duszone w zarodku, nagle rozkwitają. W latach siedemdziesiątych XVII wieku podróżowałem po Missisipi, po której nigdy nie pływały kanonierki Granta[27]. Studiowałem grę na pianinie, języki obce i teorię prawdopodobieństwa u największych europejskich mistrzów na uniwersytecie w Vicksburgu.
— Uważasz więc, że świat zapchlonych parowców rekompensuje… — zaczął Bruce.
— Wolnego, chłopcze — wciął się inteligentnie Sid. — Państwa są równe sobie jak łby szaleńców lub pijaków; gotów jestem spić na umór tego, kto się ze mną nie zgodzi! Słuchaj, co ci rzeknę: państwo to nie karzeł, który zachoruje i zemrze, gdy raz pomajstrować z przeszłością, ba, nawet gdyby dziesięć razy majstrowano. Państwa to potwory, chłopcze, mają kościec z żelbetu i nerwy ze stali. Nie ma co się nad nimi użalać.
— Zaprawdę, mój panie — przytaknął Beau, ożywiony i zmobilizowany atakiem na jego Wielkie Południe. — Prawie każdy przybywa do Świata Zmian z błędnym przeświadczeniem, że najdrobniejsza ingerencja w przeszłość, choćby i przesunięcie ziarnka piasku, odmieni całą przyszłość. Ludzki rozum nie od razu oswaja się z prawem zachowania rzeczywistości. Kiedy coś w przeszłości się zmienia, przyszłość zmienia się tylko o tyle, żeby się dostosować, zaakceptować nową informację. Wiatr zmian zawsze napotyka maksymalny opór. W przeciwnym razie pierwsza misja w Babilonii wykreśliłaby z mapy świata Nowy Orlean, Sheffield, Stuttgart i miejsce urodzin Maud Davies na Ganimedesie! Zauważ, że lukę, jaka powstała w wyniku upadku Rzymian, natychmiast wypełniły imperialistyczne Schrystianizowane Niemcy. Jedynie demon, będący biegłym historykiem, wymieni różnice między niegdysiejszym Kościołem rzymskokatolickim a obecnym gotyckokatolickim. Jeśli chodzi o Grecję, o której wspomniałeś, starą melodię zagrano w nieco innej tonacji. W rezultacie wielkiej zmiany zarówno jednostki, jak i całe kultury, ulegają przekwalifikowaniu, to prawda, najczęściej jednak zachowują swoją tożsamość, jeśli nie liczyć statystycznie nieistotnej garstki nieszczęśliwych wypadków.
27
Kanonierki Granta — użyte podczas wojny secesyjnej w kampanii na Missisipi przez generała Ulyssesa Granta. Kampania zakończyła się zajęciem Vicksburga przez wojska Unii.