Выбрать главу

— Czy twój statek może uniknąć spotkania z Seanchanami? — spytała Nynaeve.

— Fortuno, okalecz mnie, gdybym mógł opuścić port tak, żeby jakaś damane nie rozłupała „Spray” na drzazgi, to wypłynę. Jeśli nie pozwolę, by jakiś statek z damane na pokładzie dopłynął zbyt blisko na morzu. Wzdłuż całego wybrzeża ciągną się płycizny, a „Spray” ma niskie zanurzenie. Mogę ją wprowadzić na takie wody, że te zwaliste kadłuby Seanchanów nie zaryzykują. Muszą się strzec wiatrów, które o tej porze roku docierają blisko brzegu, a jak już... Nynaeve przerwała mu.

— To w takim razie wyruszymy w podróż razem z tobą, kapitanie. Będą nas cztery i spodziewam się, że będziesz gotów odpłynąć, jak tylko znajdziemy się na pokładzie.

Domon poskrobał się w górną wargę i wbił wzrok w wino.

— No cóż, jednak nadal pozostaje szkopuł, jak wypłynąć z portu, rozumiecie. Te damane...

— A jeśli ci powiem, że popłyniesz z kimś lepszym od damane? — spytała cicho Nynaeve.

Min wytrzeszczyła oczy, gdy zrozumiała, co zamierza Nynaeve.

Elayne mruknęła ledwie słyszalnie:

— A ty mi każesz być ostrożna.

Domon patrzył tylko na Nynaeve, czujnymi oczyma.

— Co chcesz przez to powiedzieć? — wyszeptał.

Nynaeve rozchyliła płaszcz, by sięgnąć dłonią do swego karku, po czym wyciągnęła spod sukni skórzany rzemień. Na rzemieniu wisiały dwa pierścienie. Min głośno zaparło dech na widok jednego z nich — to był ten sam ciężki, męski pierścień, który widziała wtedy na ulicy, gdy czytała w Nynaeve — wiedziała, że Domon wybałuszył oczy na widok tego drugiego, lżejszego, dostosowanego do szczupłego kobiecego palca. Wąż pożerający własny ogon.

— Wiesz, co to jest — powiedziała Nynaeve i już miała schować pierścień z wężem z powrotem, ale Domon zamknął na nim swą dłoń.

— Ukryjże go gdzieś.

Niespokojnym wzrokiem omiótł wnętrze gospody, Min nie zauważyła, by ktoś na nich patrzył, ale Domon tak się zachowywał, jakby wszyscy się gapili.

— Niebezpieczny to pierścień. Gdyby go zobaczono...

— Trzeba najpierw wiedzieć, co on oznacza — powiedziała Nynaeve ze spokojem, którego Min jej zazdrościła. Wyjęła rzemień z dłoni Domona i zawiązała go wokół swej szyi.

— Ja wiem — odparł ochryple. — Ja wiem, co on oznacza. Może jest szansa, gdybyś... Cztery, powiadasz? Jak rozumiem, będzie wśród nich ta dziewczyna, która lubi słuchać mojego mielenia ozorem. Oprócz niej ty i... — Spojrzał krzywo na Elayne. — To dziecko chyba nie jest... nie jest tym, co ty.

Elayne wyprostowała się ze złością, ale Nynaeve położyła dłoń na jej ramieniu i uśmiechnęła się uspokajająco do Domom.

— Ona towarzyszy mi w podróży, kapitanie. Byłbyś zdziwiony tym, co takie jak my potrafią robić, jeszcze zanim zasłużą sobie na prawo do noszenia pierścienia. Gdy będziemy wypływać, będziesz miał na statku trzy kobiety, które w razie potrzeby będą umiały walczyć z damane.

— Trzy — powiedział bez tchu. — Trzy to jest jakaś szansa. Może... — Twarz pojaśniała mu na chwilę, ale gdy znowu na nie spojrzał, była już poważna. — Powinienem od razu zabrać was na „Spray” i odcumować, ale, okalecz mnie Fortuno, jeśli was pierwej nie uprzedzę, co was czeka, jak tu zostaniecie, a może nawet wtedy, gdy was przyjmę na pokład. Posłuchajcie mnie i rozważcie moje słowa. — Jeszcze raz ostrożnie rozejrzał się dokoła, jeszcze bardziej zniżył głos i zaczął mówić, starannie dobierając słowa. — Widziałem jedną... jedną kobietę, która nosiła taki sam pierścień, pojmaną przez Seanchan. Piękna, szczupła kobietka z wielkim straż... wielkim mężczyzną, który wyglądał na takiego, co to umie posługiwać się mieczem. Jedno z nich musiało być pewnie nieostrożne, bo Seanchanie złapali ich w zasadzce. Ten wielki mężczyzna zabił sześciu, siedmiu żołnierzy, zanim sam poległ. A ta... kobieta... Otoczyli ją sześcioma damane, które znienacka wyłoniły się z zaułków. Mnie się wydawało, że ona mogła... coś zrobić, wiecie, o czym mówię, ale... ja się na tym nie wyznaję. Wyglądała tak, jakby mogła zniszczyć je wszystkie, aż tu nagle na jej twarzy pojawiło się śmiertelne przerażenie i zaczęła strasznie krzyczeć.

— Odcięły ją od Prawdziwego Źródła. — Elayne zbielała twarz.

— Nieważne — odparła spokojnie Nynaeve. — Nie pozwolimy, by nam zrobiono coś takiego.

— A jakże, oby tak się stało, jak mówisz. Ale do śmierci tego nie zapomnę. „Ryma, dopomóżcie mi”. Tak właśnie krzyczała. Jedna damane upadła na ziemię z płaczem, ale inne nałożyły obręcz na szyję tej... kobiety, a ja wtedy... uciekłem. — Wzruszył ramionami i potarł nos, wbił wzrok w wino. — Widziałem już, jak chwytano trzy kobiety, ale mam do tego za słaby żołądek. Żeby stąd odpłynąć, pozostawiłbym na przystani własną babkę staruszkę, ale musiałem wam o tym opowiedzieć.

— Egwene powiedziała, że oni wzięli do niewoli dwie takie kobiety — wolno powiedziała Min. — Rymę z Żółtych, imienia tej drugiej nie znała.

Nynaeve skarciła ją wzrokiem i Min umilkła, czerwieniąc się. Sądząc po wyrazie twarzy Domona, mówienie mu, że Seanchanie trzymają nie tylko jedną ale dwie Aes Sedai, bynajmniej nie pomogło ich sprawie.

Nagle kapitan spojrzał na Nynaeve i pociągnął spory łyk wina.

— Czy po to tutaj jesteś? Żeby uwolnić... te dwie? Mówiłaś, że będą was trzy.

— Wiesz to, co musisz wiedzieć — oznajmiła mu Nynaeve. — Za dwa albo trzy dni musisz być gotów w każdej chwili odpłynąć. Zrobisz to, czy zostaniesz, by sprawdzić, czy jednak obetną ci głowę? Są jeszcze inne statki, kapitanie, a ja zamierzam załatwić sobie podróż na jednym z nich jeszcze dzisiaj.

Min wstrzymała oddech, silnie splatała palce ukryte pod blatem stołu.

Gdy wyszły na ulicę i zamknęły za sobą drzwi, Min ze zdziwieniem zobaczyła, że Nynaeve osuwa się ciężko na mur gospody.

— Czy jesteś chora, Nynaeve? — spytała z niepokojem.

Nynaeve odetchnęła głęboko i wyprostowała się, wygładzając kaftan.

— W przypadku niektórych ludzie — powiedziała — trzeba być bardzo pewnym siebie. Jeśli zdradzisz się choć odrobiną wahania, popchną cię w kierunku, w którym wcale nie chcesz iść. Światłości, jak ja się bałam, że on odmówi. Chodźcie, musimy jeszcze dopracować nasz plan. Nadal został nam jeden albo dwa niewielkie problemy do rozwiązania.

— Mam nadzieję, że ryby nie będą ci przeszkadzały, Min — powiedziała Elayne.

„Jeden albo dwa niewielkie problemy?” — zastanawiała się Min, idąc za nimi. Miała wielką nadzieję, że Nynaeve jest nie tylko pewna siebie.

44

Pojedzie pięciu

Perrin zerkał czujnie na wieśniaków, z zakłopotaniem obciągając przykrótki płaszcz, haftowany na piersi, pełen nie załatanych dziur, nikt jednak nie spojrzał na niego drugi raz, mimo tej dziwacznej kombinacji ubrań i topora przy biodrze. Hurin miał pod płaszczem kaftan z niebieskimi spiralami na piersi, a Mat włożył obszerne spodnie, których nogawki wydymały się ponad cholewami wysokich butów. Tylko to nadawało się do ubrania z rzeczy, które znaleźli w tamtej opuszczonej wiosce. Perrin podejrzewał, że ta też niebawem opustoszeje. W połowie kamiennych domów nikt już nie mieszkał, a przed gospodą, nieco dalej przy ulicy, stały trzy wozy zaprzężone w woły, obciążone ponad miarę przywiązanymi do nich płóciennymi powrozami stosami rzeczy. Otaczały je całe rodziny.