Выбрать главу

– Nie – odrzekł. – To jest znacznie lepsze, bardziej żywe, zachęcające do badań.

– No właśnie, jesteśmy nadal żywi. Znajdujemy się w jakimś cudownym świecie albo… A może my jesteśmy na jakiejś gwieździe? Dostaliśmy się tam w czasie tej dziwnej drzemki…

Lia pochyliła głowę, żeby ukryć uśmiech.

– Znajdujecie się bliżej Ziemi, niż można przypuszczać.

Taran westchnęła zrezygnowana.

Szli dalej. Reszta domu również była wspaniała. Wszędzie komfort, wszystko urządzone z wyszukanym smakiem i tak niepodobne do domów, jakie dotychczas oglądali, że Uriel mruknął:

– Można sądzić, iż znaleźliśmy się w przyszłości odległej o tysiące lat od naszego czasu.

Wtedy Lia uśmiechnęła się tajemniczo.

– Wszystko jest takie perfekcyjne – poskarżyła się Taran na koniec. – Zbyt perfekcyjne, jak na nas. Brak mi tutaj wielu rzeczy, do których przywykłam.

– Wiemy o tym – rzekła Lia łagodnie. – Dlatego mamy dla was małą niespodziankę.

Mięśnie Taran mimo woli się napięły.

– Bardzo radosną niespodziankę – dodała Lia. – Chodźcie ze mną.

Otworzyła jakieś drzwi i poprowadziła ich do innego skrzydła czy też przybudówki głównego domu. Trzy znajdujące się tam pokoje stały kompletnie puste.

– Och! – zawołała Taran zachwycona. – Skąd wiedzieliście, że tego mi właśnie brakuje?

– Każdy człowiek, który urządza sobie mieszkanie, chce to uczynić zgodnie z własnym smakiem. Musicie nam wybaczyć, że główny dom został już umeblowany. Tutaj jednak możecie robić, co się wam podoba.

– Fantastycznie – szepnęła Taran niemal bezgłośnie. – Ale skąd weźmiemy meble? Kto utka materiały, których będziemy potrzebować?

– Rzemieślnicy mieszkają na dole w centrum osady. Zamówicie, co będzie wam potrzebne, a oni już to załatwią. Poza tym można kupić różne gotowe rzeczy. A pieniądze nie stanowią problemu. Mamy tutaj własny system.

Uriel nadal był sceptyczny.

– Wszystko wygląda tak strasznie… wygodnie. Tam, skąd przychodzimy, człowiek musi się bardzo natrudzić, żeby zdobyć niezbędne rzeczy.

Lia spoważniała.

– Tutaj także nic nie spada z nieba. Każdy bez wyjątku ma swoje zadania do spełnienia. Nikt nie chodzi bezczynnie, bo w przeciwnym razie dopiero by powstawały problemy.

– Powiedz to Rafaelowi – mruknęła Taran. – Ale znakomicie. Co my będziemy robić?

– Wkrótce się dowiecie – uśmiechnęła się kobieta.

Uriel rzekł pospiesznie:

– Chociaż nie widzieliśmy jeszcze zbyt wielu mieszkańców osady, wygląda na to, że panuje tu bardzo spokojna i przyjazna atmosfera.

– Takie wrażenie zawdzięczamy Światłu – wyjaśniła Lia.

– Czy zdarzają się przestępstwa kryminalne?

Przewodniczka wahała się przez chwilę.

– Nie. Nie… w obrębie.

– W obrębie czego? – zapytała Taran ostro.

– W obrębie Światła.

– Więc istnieje także Ciemność?

– Daleko stąd – odparła Lia. – Teraz jednak muszę was opuścić. Wykorzystajcie ten dzień na zapoznanie się z otoczeniem. I zachowajcie spokój, nie martwcie się niczym. Nic nie zakłóci wam życia, dopóki sami nie będziecie tego chcieli. A jestem przekonana, że tak nie będzie. Tego typu myśli tutaj znikają.

– Całkowicie?

Lia znowu się zawahała.

– Niemal całkowicie. Niedaleko stąd jest osada dla takich, którzy nie potrafili przeżyć okresu przejściowego. Nie umieli się dostosować do wszelkich nowości. Są niezadowoleni, ale ponieważ drogi powrotnej nie ma, muszą pozostać. Wasza osada jednak przypomina zwyczajną osadę z dawnego świata. Ludzie również.

Chciałabym odwiedzić tę wioskę, o której ona mówi, pomyślała Taran. Gdybym tutaj czuła się źle, to zawsze mogłabym się tam przeprowadzić, jeśli oczywiście Uriel zechce mi towarzyszyć.

Lia pożegnała się uprzejmie i odeszła.

Małżonkowie spoglądali po sobie. Taran zbliżyła się do Uriela, jakby szukając u niego bezpieczeństwa, on objął ją i mocno przytulił. Stali tak przez dłuższą chwilę z uczuciem bezradności i opuszczenia.

– Obszar pogrążony w ciemności znajduje się daleko stąd – szepnęła Taran.

– Tak, zastanawiam się tylko, czy to ta sama ciemność, przez którą musieliśmy przechodzić tam, gdzie znajdowały się te okropne niewidzialne stworzenia. Villemann mówił, że mężczyzna, który zaatakował Danielle, miał ciało o bardzo dziwnej konsystencji, to znaczy jego skóra była dziwna.

– Tylko że my chyba szliśmy przez zwyczajne, nocne ciemności – zaprotestowała Taran. – Mrok, o którym mówiła Lia, jest inny, to coś jakby odmienny świat, nie taki jak ten, w którym my się znajdujemy.

– Chyba tak. Od początku wiedziałem, że to wszystko jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe.

Taran niepokoiły inne sprawy. Jesteśmy zwyczajnymi ludźmi, myślała. Nie mamy żadnych nadprzyrodzonych zdolności takich jak ojciec i Dolg, a mimo wszystko odczuwam, że tutaj kryje się coś więcej. Dziwne określenie „odczuwam”, ale nie umiem tego inaczej wyrazić.

Wszystko jest po prostu wielką, niepojętą dla nas zagadką.

8

Tego samego dnia po południu rodzina siedziała w domu Taran i Uriela. To znaczy nie było Rafaela i Danielle ani ich towarzyszy życia: Amalie i Leonarda. Brakowało też Heinricha Reussa von Gera. Oni wszyscy otrzymali mieszkania w zachodniej części kraju. Theresa zapytała, dlaczego tak się stało. „Dlatego, że ani Rafael, ani Danielle, ani Reuss nie są tacy silni jak wy. Będzie dla nich bezpieczniej mieszkać tam dalej”. Tak odpowiedział jej przewodnik. „A zatem wschodnia część jest niebezpieczna?” – zapytała ostro. „Nie, nie, tylko że tutaj znajdujemy się bliżej Ciemności. Pani, księżno, a także pani mąż, Erling, mogą również przeprowadzić się do zachodniej części, gdyby sobie państwo tego życzyli”.

Dla Theresy i Erlinga był to trudny wybór. Bardzo nie lubili, kiedy rodzina się dzieliła.

„Zaczekajmy z tym do rana, kiedy wrócą Móri i Dolg" – zdecydował Erling.

Tiril była spokojna i pełna ufności. Wiedzieli już, że Móri i Dolg zostali zatrzymani u Wrót. Była tam potrzebna ich pomoc, chodziło o jakieś sprawy związane z magią. Mieli wrócić „jutro”. Ani Uriel, ani Villemann nie pamiętali już, że obaj czarnoksiężnicy, ojciec i syn, zostali napadnięci przez czterech ostatnich rycerzy złego Zakonu. Strażnik Słońca wymazał ten straszny moment z ich mózgów.

Tego popołudnia podano im przepyszne ciastka oraz kawę i herbatę, napoje, które w ich starym świecie były zupełną nowością. Wyglądało na to, że tutaj używane są od dawna.

Po raz nie wiadomo który ktoś stwierdził: „To wszystko jest zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe”, na co ktoś inny przypomniał, że Cień obiecywał przecież, iż czeka ich wspaniałe życie, niech no tylko przekroczą Wrota.

– A widzieliście wygódki? – zawołała Taran z entuzjazmem.

– Oczywiście, że widzieliśmy – odparł Villemann ze śmiechem. – Są fantastyczne. Człowiek nie musi wychodzić na dwór i wszystko znika, gdy tylko…

– Dobrze już, dobrze – przerwał mu Erling. – Nie musisz się wdawać w szczegóły. Ale rzeczywiście urządzenie jest genialne, muszę to przyznać. Jonas, już ani jednego ciastka więcej dla Nera – dokończył cicho.

Mały synek Mariatty, zawstydzony, spuścił wzrok. Nero siedział pomiędzy nim i jego siostrą Gretą, ponieważ w tym miejscu spadało ze stołu najwięcej okruchów.

– Jaka szkoda, że Rafaela i Danielle nie ma z nami – westchnęła Theresa.

– Wszyscy inni otrzymali te same informacje co wy – zapewnił Strażnik Słońca, który towarzyszył im wraz ze Strażnikiem z plemienia Lemurów o imieniu Ram.