Выбрать главу

„Bądź tylko miła i pogodna, a wszyscy będą cię lubili” – powtarza zwykle mama na pociechę, ale to przecież kłamstwo. Jaka dziewczyna chciałaby być lubiana za to, że jest godna zaufania i sympatyczna, natomiast nie budzi żadnego zainteresowania chłopców. Kto chciałby mieć takie włosy…

Mimo woli Elena przeczesała palcami swoją gęstą, kędzierzawą grzywę. Podziwiała ciemne, falujące włosy Berengarii i bardzo chciała mieć takie same. Ale ona nosiła na głowie trudny do rozczesania gąszcz, który spływał na plecy i sięgał niemal do talii, a z przodu przesłaniał znaczną część twarzy. „Obetnij to” – powtarzała mama. „Obetnij to” – mówiła Taran i wielu innych, którzy sądzili, że wiedzą lepiej, Elena jednak nie chciała ostrzyc włosów. Ona chciała wyglądać tak jak Berengaria.

Spoglądała teraz na swoją piękną wyjściową sukienkę z delikatnego materiału w zielony, niebieski i złoty wzór, długą do kolan. Bardzo piękna sukienka, wszyscy to mówili, ale tak naprawdę to zachwycali się ogniście czerwoną sukienką Berengarii. Tego dnia Elena umalowała wargi. Zrobiła to bardzo dyskretnie i delikatnie, prawdopodobnie teraz nic już z tego nie zostało, a ona ma twarz czerwoną i wszystkie wypryski na brodzie i policzkach wyraźnie widoczne, zaś ufne oczy spoglądają dokładnie tak jak zawsze, bez cienia wdzięku czy uwodzicielskiej kokieterii.

Solidna Elena, pospolita Elena. Gdyby stanęła na jakimś neutralnym tle, po prostu nie byłoby jej widać, niczym by się nie wyróżniała. Wygląd decyduje o wszystkim. O wszystkim, myślała rozżalona.

Chłopcy w grupie… podkochiwała się w nich po kolei, żadnemu, oczywiście, o tym nie wspominając ani słowem. Byłaby głupia, gdyby coś takiego zrobiła. W szkole jej kuzyni mieli wielkie powodzenie u dziewcząt, zresztą w ogóle byli bardzo popularni i tylko przy takich okazjach jak dzisiejsza, kiedy zbierała się cała rodzina, młodzi mogli być znowu razem.

Dlaczego dzieciństwo musi się kończyć? Za kilka lat rozejdą się w różne strony.

Kuzyni nie mieli pojęcia o tym, że Elena tak źle myśli o sobie samej. W ogóle nie przychodziło im do głowy nic na temat talii pod pachami ani kanciastych bioder. To byty jej wymysły, na dodatek mocno przesadzone. Jeśli w ogóle o niej myśleli, to na ogól coś w rodzaju, że to znakomita dziewczyna, powinna się tylko ostrzyc.

Tej nocy jednak Elena szła i rozmyślała o swoich czterech kuzynach i przyjaciołach. Wspominała, co było dawniej. Jori… Mogli mieć wtedy po piętnaście lat. Podczas jakiegoś przyjęcia znaleźli się sami w pustym pokoju. Wtedy Jori zaczął mówić o sprawach związanych z miłością, o tym co dorośli robią ze sobą po ślubie i w ogóle. Elena była kompletnie nieprzygotowana na coś takiego, więc przeważnie milczała. W końcu Jori położył się na kanapie z rękami pod głową i skrzyżowanymi nogami, leżał tak, patrzył w sufit i mówił głośno: „Wiesz, Eleno, jestem okropnie ciekawy, jak się to wszystko odbywa, co się wtedy mówi i jak to jest mieć dziewczynę?” Elena nie była w stanie odpowiedzieć. Wtedy on usiadł i objął ją. „Czy mógłbym spróbować, Eleno? Mógłbym poczuć, jaka jest w dotyku skóra dziewczyny?”

Ona ze zdumienia przestała oddychać, zerwała się z miejsca i uciekła. Potem żałowała okropnie i długo o nim myślała. Robiła wszystko, żeby znowu znaleźć się z Jorim sam na sam, ale nigdy jej się to nie udało. Teraz była rada, że tamta sprawa tak się skończyła. Nigdy nie wiadomo, do czego to mogło doprowadzić. Może grupa przyjaciół by się rozpadła albo… nie, o tym nie miała odwagi myśleć.

Jaskari. W okresie dojrzewania był trochę niezdarny, teraz jednak bardzo wyprzystojniał. Jaskari był niezwykle silny, kiedy raz przenosił ją przez kamienny murek, poczuła przyjemne mrowienie pod skórą w miejscu, którego dotykały twarde mięśnie jego ramienia, i od tamtej pory śniła o nim po nocach. To znaczy właściwie to nigdy nie był on, zawsze widziała jakieś obce twarze, kiedy się jednak budziła, myślała właśnie o Jaskarim. Romantyczne, piękne sny, że na przykład on przytula ją do siebie i całuje. Czy raczej zamierza pocałować, bo nigdy w żadnym śnie do tego nie doszło, zawsze coś ją gwałtownie budziło w ostatniej chwili. Po jakimś czasie również zauroczenie Jaskarim minęło.

Kolejnym, który zaprzątał jej myśli, był Armas. Taki niebywale urodziwy z tymi rysami Obcych i jakiż przystojny! Elena zaczęła snuć długie historie, że na przykład Armas ratuje ją z jakiejś okropnie niebezpiecznej sytuacji albo jeszcze lepiej na odwrót – że to ona ratuje go w ostatniej chwili od śmierci, wtedy on zarzuca jej ramiona na szyję, patrzy na nią i szepcze coś niebywale tajemniczego, co dotyczy tylko ich dwojga.

Po jakimś czasie te fantazje, które snuła za dnia, zaczęły jej się śnić po nocach, że na przykład znajduje się w domu zawładniętym przez duchy i Armas przychodzi, by ją uratować. Biegnie z nią przez pokoje, jak najdalej od strasznej, budzącej grozę bestii, której nigdy nie widzieli. Uciekają z domu do lasu, nagle znajdują się na ziemi, a wtedy on…

Elena zarumieniła się na samo wspomnienie tego, co tam miało zajść. On dotknął jej dłonią, a ona natychmiast poczuła, że…

Nie, nie chciała o tym nawet myśleć. Obudziła się wtedy, to było okropnie nieprzyjemne i zawstydzające przeżycie, chciała je wymazać z pamięci.

Jedynym, który nigdy nie wzbudzał w niej żadnych romantycznych ani erotycznych emocji, był Oko Nocy. Po pierwsze, to najlepszy przyjaciel Berengarii, a poza tym Elena uważała, że chyba nie jest stworzony do takich spraw. Głupio byłoby zakochać się w kimś, kto został wybrany do zupełnie innego życia, no i Oko Nocy nigdy nie patrzył na nią w ten sposób. Zresztą chyba w ogóle na nią nie patrzył.

Inni chłopcy w grupie też na ogół spoglądali na nią z rzadka.

To bardzo przykra myśl!

O przyszłości dziewczyny decyduje jej wygląd, myślała Elena z goryczą.

Ale Oko Nocy też jest niebywale przystojny i jakiż to wspaniały człowiek! Szczęśliwa ta indiańska dziewczyna, która go dostanie!

Jeszcze jedna bardzo przykra myśl.

Patrzyła na swoich czterech przyjaciół. Fakt, że znali się z dzieciństwa, miał swoje niedobre strony, wiele się przy tym traci, nie ma tej ciekawości wobec nieznanego.

Ale inni chłopcy w szkole? Nie! Nie, nie, żaden z nich nie mógł się nawet mierzyć z jej najbliższymi przyjaciółmi.

Znajdowali się teraz naprawdę daleko od domu. Zaczął padać drobny, nocny deszcz, więc wszyscy schronili się w gondoli Joriego i zaciągnęli dach. Zrobiło się bardzo przytulnie, a nawet intymnie, i w tym nastroju kontynuowali wycieczkę. Nikt nie chciał jeszcze wracać do domu, mieli zresztą gondolę, która przecież bardzo szybko w każdej chwili może ich odstawić na miejsce.

Powóz mknął więc w górę rzeki, a oni śmiali się, śpiewali i tryskali humorem. Nowe okolice położone z dala od domu. Ostatnie osady minęli już bardzo dawno temu, wciąż jednak przebywali w dzielnicy wschodniej. Życie było takie podniecające, noc cudownie piękna, a oni młodzi. Wyprawa wydłużała się niebezpiecznie. Od czasu do czasu na brzegu widzieli tablice ostrzegawcze, ale nic sobie z tego nie robili.

Gondola przepłynęła rozległe zakole i wtedy…

– Oj! – zawołał Armas. – Srebrzysty Las! Rzeka wypływa ze Srebrzystego Lasu! Ale czy płynie również przez jego teren?

17

JASKARI