– Niemal jak… jakby płynęła w rurze – rzekł Jaskari zdumiony. – Albo jakby to był kanał.
– Możliwe, że to kanał – zgodził się Oko Nocy.
– Zaczekajcie chwileczkę – poprosiła Elena. – Coś mi wpadło do buta.
Usiedli na sporym kamieniu i pomogli jej doprowadzić but do porządku.
Nagle wszyscy troje spojrzeli po sobie.
– Co to było? – zapytał Jaskari cicho.
– Szept? – zdziwiła się Elena. – Może to strumyk…?
– Nie – odparł Oko Nocy. – To nie strumyk. Słuchajcie! Znowu!
Trudno było rozróżnić słowa, ale ktoś szeptał gdzieś w pobliżu.
Spojrzeli ku gęstym liściom, spod których wypływał strumyk.
Po chwili wstali i poszli w górę rzeczki. Musieli odsuwać zwisające gałęzie, żeby przejść.
Nagle ich ręce natrafiły na opór.
Wyraźnie wyczuwali dłońmi przeszkodę, ale jej nie widzieli.
– To mur – szepnął Jaskari. – Niesłychane. Doszliśmy aż do samego muru!
Byli już kiedyś pod murem, w pobliżu Wschodniej Rzeki. Poszli tam z Ramem, który chciał im go pokazać, ale to było coś zupełnie innego. Zdawali sobie sprawę, że znajdują się na zakazanym terenie. Nie wolno im samodzielnie odwiedzać okolic muru, tak przykazał wtedy Ram, i to samo słyszeli wielokrotnie od najwcześniejszego dzieciństwa. Mur, Srebrzysty Las, północna część kraju i stara osada w pobliżu twierdzy to były cztery surowo zakazane rejony.
Okazuje się, że trzy z tych zakazów zdążyli już złamać, nie zakradli się jeszcze tylko do północnej części kraju.
Odkryli, że woda strumienia wyprowadzana jest na drugą stronę muru poprzez mnóstwo wąskich rur, tak aby nikt niepowołany nie mógł przedostać się wodą. Rury były tak wąskie, że nikt by się przez nie nie przecisnął.
Badali rękami mur. Był gładki i prawdopodobnie bardzo gruby, tak to przynajmniej wyglądało przy samym strumieniu.
– Nie wolno nam o tym wspomnieć nikomu z dorosłych – powiedział Jaskari lekko drżącym głosem. Wiedział bowiem dobrze, że złamali jedną z głównych obietnic, jakie kiedyś musieli złożyć.
– Tylko naszym przyjaciołom – potwierdziła Elena.
– To oczywiste. Chodźcie, wiejemy stąd jak najprędzej. Odwrócili się już gotowi do ucieczki, gdy znowu usłyszeli szept. Teraz wyraźniejszy i jakby desperacki.
Oglądali wprawdzie uważnie mur ponad strumieniem, ale nie rozglądali się na boki. Kiedy teraz ponownie odwrócili się ku niemu, zobaczyli coś, co zaparło im dech w piersiach.
Po tamtej stronie stała jakaś istota, przyciśnięta do grubej, przypominającej szkło tafli. Rozpostarła szeroko ramiona, jakby chciała przecisnąć się przez mur.
Czułe serce Jaskariego skurczyło się boleśnie, a w oczach chłopca pojawiły się łzy. Po tamtej stronie stała mała dziewczynka, mniej więcej taka duża jak Berengaria, kompletnie naga, o długich, czarnych włosach, i nawet przez ten gruby mur można było zobaczyć, że jej oczy płoną przerażeniem i błagalną prośbą o ratunek.
Teraz zaczynali rozumieć również jej szept. W jakimś bardzo obcym języku błagała: Pomóżcie mi! Pomóżcie! Oni przyjdą i mnie złapią. Zostanę złożona na ofiarnym stosie! Albo rozszarpią mnie na kawałki i pożrą! Ratunku! Zlitujcie się, pomóżcie mi!
I rzeczywiście, docierały do nich podniecone, okropne, dzikie wrzaski. Słychać je było na wielkiej przestrzeni. Wciąż jeszcze dalekie, nie ulegało jednak wątpliwości, że przybliżają się coraz bardziej.
18
– Jak można słyszeć szept – zastanawiał się Jaskari, – przez taki gruby mur?
Wkrótce jednak to zrozumiał. Niektóre rury umieszczone zostały ponad powierzchnią wody. To one przerodziły dźwięk. Pochylił się więc i zawołał tak głośno, że aż metal zadźwięczał:
– Przyjdziemy, pomożemy ci!
Ona oczywiście nie rozumiała, co powiedział, ale skuliła się rozpaczliwie po tamtej stronie i podjęła swoje błagalne prośby. Jaskari, który dzięki aparatowi Madragów mógł ją rozumieć, posłużył się tymi kilkoma słowami z jej języka, które dziewczynka wypowiadała:
– Przyjdziemy! Pomoc przyjdzie.
Potem odwrócił się do przyjaciół.
– Oko Nocy, ty jesteś najszybszy, sprowadź innych, wyjaśnij im, o co chodzi. Może Armas będzie wiedział jak ją uratować.
Oko Nocy bez słowa pomknął wzdłuż brzegu strumienia.
– Co robić? – pytała Elena gorączkowo.
Jaskari pochylił się i zaczął szarpać metalowe rury w strumieniu, które jednak trwały nieporuszone. Cały układ był jak zamurowany. Trzeba by chyba wielkiej siły, żeby usunąć choć jedną z nich.
Rzucił się na ziemię i zaczął rękami kopać tuż przy murze, po chwili zobaczył, że dziewczynka po tamtej stronie robi dokładnie to samo. Przerwali też oboje równocześnie. Było oczywiste, że mur wchodzi zbyt głęboko w ziemię.
Zrozpaczeni patrzyli na siebie nawzajem przez szklaną taflę.
– Schowaj się! – zawołała Elena. – Schowaj się przed swoimi prześladowcami, a my postaramy się cię uratować.
Dziewczynka nie rozumiała jednak ich języka.
W miejscu gdzie zostawiono łódź, na brzegu siedział Armas i rozmyślał.
Bardzo mu się nie podobała ta cała wyprawa. To prawda, że przebywanie w towarzystwie piątki kuzynów było niezwykle podniecające, oni zawsze potrafili wymyślić coś ekstra, ale teraz wszedł w konflikt z surowymi zakazami ojca. Sprawiało mu to ból, ponieważ chciał być lojalny wobec obu stron.
Armas wiedział, że nie jest podobny do swoich rówieśników. Nie przypominał też wcale Obcych i sam zwykł mówić o sobie, że jest bastardem. Jego najlepszym sojusznikiem i przyjacielem był Uriel, ojciec Joriego. Często ze sobą rozmawiali i rozumieli się nawzajem znakomicie. Obaj pochodzili z takich samych związków, ich ojcami byli Obcy, a matkami ziemskie kobiety, to znaczy Uriel przyszedł na świat przed tysiącami lat i jego dusza wędrowała już od jednego ludzkiego ciała do drugiego, nigdy jednak nie wyzbył się cech odziedziczonych po Obcych. Bardzo wysoki i szlachetny, o włosach blond, piękny i utalentowany.
Armas nie miał pewności, czy i on posiada te wszystkie cechy. Mówiono mu często, że tak. Powtarzali to i jego przyjaciele, i dorośli, on jednak nie całkiem w to wierzył. Czuł się kimś pospolitym, obarczonym wszystkimi słabościami i grzechami świata. Wiedział tylko, że jego kodeks moralny jest dużo bardziej surowy niż innych.
Ojciec miał w stosunku do syna wielkie plany, ale mu ich nie wyjawiał. „Skończ najpierw szkołę” – odpowiadał, kiedy chłopiec pytał. – „Później zobaczysz”.
Wspominano też czasami, że Armas powinien ożenić się z dziewczyną pochodzącą z Obcych. Dla zachowania wysokiej inteligencji. I to mówił ojciec, ten, który wziął sobie za żonę małą Fionellę! Armas wiedział, że wzajemna miłość jego rodziców jest obecnie tak samo silna jak w czasach, kiedy on był jeszcze dzieckiem. Dlaczego więc on sam nie miałby sobie wybrać dziewczyny z rodu ludzkiego?
Ale co tam, na razie nie ma to znaczenia, ponieważ Armas nie dojrzał jeszcze do małżeństwa. Czuł się tylko niepewnie wśród zwykłych dziewcząt, ponieważ pochodził z Obcych, a także wśród kobiet Obcych, ponieważ w połowie był zwyczajnym śmiertelnikiem.
Bardzo wiele rozmawiał o tych sprawach z Urielem. Ten bowiem, zanim zjawił się na Ziemi jako prawie anioł, przeżywał podobne kłopoty. „To się jakoś ułoży” – zwykł mawiać Uriel uspokajająco. – „Zobaczysz, że się ułoży, kiedy czas nadejdzie, wszystko rozwiąże się samo z siebie”.
Armas miał co do tego poważne wątpliwości.
Krajobraz tonął w złocistym blasku. Rodzice mówili, że na zewnątrz ponad Ziemią znajduje się niebieskie niebo. To musi być piękne. Na Ziemi istnieją też podobno pory roku. Cudowna wiosna. Jesień. Theresa tak ładnie opowiada o złotej jesieni. Wszystkie barwy…