– Siska! – zawołał Jaskari cicho, gdy tylko znalazł się po drugiej stronie, w Królestwie Ciemności.
Jakie to okropne uczucie. Tam na zewnątrz światło było wyraźnie przytłumione i człowiek zaczynał tęsknić za pełnym blaskiem. Ale jasny blask wpadał jedynie przez „drzwi”, a one były przecież niewielkie.
Oko Nocy powiedział coś, o czym nikt nie myślał:
– Pamiętajcie!… Ona jest księżniczką!
– I będziemy ją traktować jak księżniczkę – odpowiedział Armas z powagą. – Berengario, idź i przyprowadź ją do nas.
Najmłodsza w grupie skinęła głową i pobiegła na brzeg. Bez chwili wahania zdjęła z siebie sukienkę i podała dziewczynce, która niepewnie szła jej na spotkanie.
– Weź to, ja mogę zostać w samych majtkach.
Siska przyjęła ubranie z wdzięcznością, okryła się chętnie przed spotkaniem z tak licznym gronem nie znanych sobie ludzi.
– Wejdź do Królestwa Światła i bądź pozdrowiona – rzekła Berengaria swoim najłagodniejszym głosem, starając się nie przestraszyć małej dziewczynki.
Z bardzo uroczystą miną Siska przekroczyła granicę.
Przyglądali jej się wszyscy uważnie i witali ją z szacunkiem, każdy na swój sposób, tak jak się wita nadchodzącą osobistość, księżniczkę, a może nawet boginię.
Z bliska nie była już tak bardzo podobna do Berengarii. Miała o wiele ładniejsze oczy, ogromne, odrobinę skośne i lodowato szare. To, co w niej najbardziej zwracało uwagę oprócz tej nieprawdopodobnej bladości, to pełne, czerwone wargi i bardzo długie, wspaniałe czarne włosy. Gładkie i jedwabiste, żadne z nich nie sądziło, że włosy mogą być aż tak piękne.
Była to śliczna dziewczyna, ale chociaż Berengaria również odznaczała się urodą, różniły się od siebie bardzo.
– Ty chyba pochodzisz z jakiegoś wschodniego plemienia – stwierdził Jori rzeczowo.
– W każdym razie jestem spokrewniona z ludami scytyjskimi ze wschodu. Moi przodkowie pochodzą z wielkich stepów.
– Aha, teraz rozumiem. Musieli jednak opuścić stepy wiele stuleci temu.
– Tak – potwierdziła Siska, która dostała aparacik Madragów, gdy tylko przekroczyła mur. – Potem jednak bardzo długo mieszkaliśmy w Ciemnościach.
Patrzyła uważnie na wszystkich po kolei. Biali ludzie zdawali się nie budzić w niej żadnych szczególniejszych uczuć, natomiast w wielkim skupieniu przyglądała się Oku Nocy. Bardzo jej się spodobało jego powitanie, pełne szacunku, a przy rym młody Indianin ani na sekundę nie stracił nic ze swojej godności. To król, pomyślała.
I tak bardzo się nie pomyliła. Oko Nocy miał przecież zostać wodzem Indian.
Tsi-Tsunggi w ogóle nie pojmowała. Starała się do niego nie zbliżać, mógł się okazać wrogiem. Poza tym trzymał w objęciach zwierzę. To niedobry znak, należało się wystrzegać zniżania do poziomu zwierzęcia, tak mówi prawo.
– Musisz coś zjeść – oznajmił ten, o którym mówiono Jori i który śmiał się często, na wszelkie sposoby starał się okazywać jej życzliwość, nawet trochę z tym przesadzał. Siska przywykła do tłumaczenia sobie zachowań ludzi i wiedziała mimo wszystko, że ów Jori życzy jej jak najlepiej.
Cała gromadka życzy jej wyłącznie dobrze.
– Rzeczywiście, jestem głodna – przyznała. – Przygotujcie mi tacę z owocami!
Dały więc o sobie znać nawyki księżniczki, która przyzwyczaiła się do pełnej obsługi…
Młodzi ludzi spoglądali po sobie odrobinę skrępowani, nie znali takich manier.
W lesie zaległa cisza.
Dopiero teraz Siska uwierzyła naprawdę, że znalazła się na terenie objętym wytęsknionym Światłem, które sączyło się przez korony drzew zabarwiając na złoto srebrzyste liście.
I wtedy się załamała.
Dni bólu, głodu i bezgranicznego strachu miała za sobą. Została uratowana, znajduje się wśród życzliwych ludzi i chyba naprawdę nie będzie musiała wracać do wszystkiego, co w jej życiu było złe.
Jaskari, ów wysoki i silny, objął ją, przytulał mocno do siebie i szeptał uspokajające słowa. Początkowo stała przy nim sztywna, mężczyźni przecież nie mieli prawa jej dotykać, później jednak się poddała. Oni przygotują jej posiłek z owoców, znajdą dla niej dom, w którym będzie mogła spać i nie będzie się musiała niczego bać. Trzeba tylko zaczekać jeszcze trochę, a wszystko się ułoży…
Nagle Jaskari popatrzył przerażony na swoich towarzyszy. Oni, również przestraszeni, odwrócili głowy i zrozumieli, co tak niepokoi Jaskariego.
Stoją oto w lesie z dwojgiem swoich nowych podopiecznych przy ogromnym wycięciu w murze, do którego obiecali się nigdy nawet nie zbliżać.
A gdzieś za murem znajduje się horda przerażających dzikusów, która tylko czeka, by przejść na drugą stronę, zniszczyć wszystko i zawładnąć Królestwem Światła. Młodzi „bohaterowie” zaś nie mają najmniejszego pojęcia, co zrobić, by załatać dziurę. Zadanie niewykonalne choćby dlatego, że „drzwi” leżą po drugiej stronie. Gdyby chcieli wstawić je na miejsce, jedno z nich powinno tam przejść i je podnieść, a potem wepchnąć w otwór. I co dalej? Czy ta osoba musiałaby już tam zostać? Jak naprawić szkodę i zatrzeć ślady, nie mówiąc nic Obcym?
Na co oni się ważyli w swoje pierwsze dorosłe urodziny?
Uratowali życie, to prawda. I inną istotę uratowali od strasznej samotności.
Ale cena, cena…
Nie unikną odpowiedzialności za swoje lekkomyślne przestępstwo! Odpowiedzialności i kary.
Sytuacja wyglądała naprawdę ponuro.
CZĘŚĆ PIĄTA
22
Na Ziemi od owego fatalnego dnia, w którym Móri i Dolg zostali zatrzymani przez ostatnich rycerzy zakonnych i nie zdołali przejść przez Wrota, minęło ponad dwieście lat.
Theresa nie miała pojęcia o upadku habsburskiego tronu ani o rewolucji francuskiej, która zmiotła jeden z najsolidniejszych domów panujących w Europie. Nie wiedziała nic o Napoleonie, władcy, który pojawił się właściwie znikąd, zatrząsł w posadach europejskim porządkiem i skończył jako samotny, opuszczony przez wszystkich więzień. Nie wiedziała nic na temat wielkich odkryć i wynalazków, wiek dziewiętnasty był dla niej czymś kompletnie nie znanym, podobnie jak wiek dwudziesty, stulecie gwałtownych wstrząsów z wielkim rozwojem cywilizacyjnym, wojnami światowymi i przemianami ludzkiej świadomości, rozpadem rodziny oraz swobodą obyczajową. Królestwo, „w którym słońce nigdy nie zachodzi”, czyli Imperium Brytyjskie, skurczyło się do rozmiarów zwyczajnego państwa, a w krajach skandynawskich pojawiały się tymczasem i przemijały wielkie nazwiska takie, jak Ibsen, Grieg, Strindberg, Sibelius i Carl Nielsen.
Szczęśliwie nie dotarły do niej wiadomości o katastrofach takich, jak zatonięcie Titanica czy trzęsienie ziemi w San Francisco. Oko Nocy uniknął informacji na temat prześladowania Indian. Po drugiej wojnie światowej zaczęto wiele mówić o UFO i innych niezwykłych zjawiskach. Władza Kościoła zmalała, pojawiły się natomiast inne parareligijne ruchy alternatywne, a wszystkich którzy znaleźli schronienie w czeluściach Ziemi, ominęły też informacje o wielkich przemeblowaniach politycznych, dokonujących się na całym świecie.
Kiedy w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku zapanowała chwila względnego spokoju, choć świat wcale nie stał się bardziej rozsądny, pewne młode szwedzkie małżeństwo, Jenny i Peter Johanssonowie, zakupili działkę na terenie budującego się nowego osiedla mieszkaniowego. Bardzo pięknie położoną działkę, trzeba dodać. Na wzniesieniu, skąd rozciągał się widok na rozległe równiny Västergötland.