Выбрать главу

– To nie żaden upiór, który prosi, by go pochować w poświęconej ziemi. To żywy człowiek. Nie umarł, pogrzebano go żywcem.

– Och, nie – jęknęła Ellen, pamiętająca potworne spotkania przodków Ludzi Lodu z takimi, którzy nie mogli umrzeć. Heike… Jego makabryczne przeżycia w Transylwanii, spotkanie z tą o imieniu Skrzydła Kruka. Eskil z Eldafjordu. I wielu innych.

– Nie, nie – rzekł Nataniel z tą osobliwą niecierpliwością, która charakteryzowała jego zachowanie, kiedy miał do czynienia ze sprawami ponadnaturalnymi. – Nie, Ellen, tutaj nie ma zła. Czary, to tak, a poza tym jedynie niepojęta tragedia.

– Kto to w takim razie jest? – dopytywał się Gabriel.

Nataniel popatrzył na zebranych.

– W czasie, kiedy nasi zmarli przodkowie uczestniczyli w walce z Tengelem Złym, odbyłem kiedyś rozmowę z Sol. Wspomniała mi ona o czymś, czym się specjalnie wtedy nie przejąłem, ale teraz przypominam sobie wyraźnie. Powiedziała mi mianowicie, że dopiero co pomogli jakiejś niezwykłej rodzinie. Rodzinie austriackiej księżnej, której zięć i wnuk należą do islandzkich czarnoksiężników. Tak, brzmi to dziwacznie, ale Sol tak właśnie powiedziała. Podobno walczyli oni ze strasznym potworem, istotą podobną do wielkiego jaszczura, i Sol się wmieszała w tę sprawę. Ci ludzie mieli też porachunki ze złym zakonem rycerskim. Zwyciężyli, ale Sol powiedziała: „Czarnoksiężnik zniknął! I to bardzo dziwne, był bowiem nieśmiertelny”.

– Oj – jęknęła Miranda. – I ty myślisz, że to może być on…?

– Miejsce mogłoby na to wskazywać, on miał zaginąć w pobliżu Tiveden.

Nataniel wpatrywał się w usypisko kamieni, po chwili podniósł wzrok.

– Tu jednak chodzi o taką magię, z którą sam sobie nie poradzę. Będę potrzebował pomocy.

– Czyjej? – zawołała Ellen.

– Znam tylko jednego, który może mi pomóc. Zdarzało mi się nawiązywać z nim kontakt psychiczny… zastanawiam się więc, czy… On sam też jest przecież nieśmiertelny i chociaż akurat teraz nie ma go w naszym świecie, to…

– O kim ty myślisz?

– O Marcu. Marcu z Ludzi Lodu.

– Oczywiście – szepnęła Ellen z wyraźną ulgą. – To jedyna istota, która może tutaj pomóc. Spróbuj nawiązać z nim kontakt!

– Już dawno nie odbierałem od niego żadnych sygnałów. Naprawdę nie wiem, czy można dotrzeć do kogoś, kogo nie ma na świecie…

Robotnicy i Peter spoglądali na siebie, sprawa zaczynała przekraczać granice ludzkiego pojmowania.

Skulili się pod wpływem podmuchu zimnego wiatru, który nagle zerwał się w lesie.

Margit Sandemo

***