Do Lyonu przybywali także inni poszukiwacze. Trafiali do gospody u zachodniego podnóża gór, obecnie zwanej „L’Auberge du Portail”, gdzie witała ich pani Guderian we własnej osobie.
W tym wczesnym okresie, ciągle jeszcze uważając bramę czasową za przedsięwzięcie handlowe Madame ustaliła proste kryteria doboru klienteli. Kandydaci na podróżników w czasie musieli spędzić z nią przynajmniej dwa dni w gospodzie, podczas których ona i jej komputer ustalali ich stan prawny i profil psychospołeczny. Nie pozwalała przejść przez bramę żadnemu zbiegłemu przestępcy, człowiekowi z poważnymi zaburzeniami psychicznymi lub takiemu, który nie osiągnął dwudziestego ósmego roku życia (gdyż taki krok wymagał pełnej dojrzałości). Nikomu nie pozwalała też zabrać do pliocenu współczesnej broni ani narzędzi przemocy. Można było wziąć ze sobą tylko najprostsze maszyny napędzane energią słoneczną lub nierozbieralnymi zasilaczami. Osoby wyraźnie nie przygotowane do przeżycia w pierwotnej puszczy były odsyłane z informacją, by wracały dopiero po nabyciu potrzebnych umiejętności.
Przemyślawszy sprawę do głębi Madame wprowadziła jeszcze jeden warunek dla kandydatów płci żeńskiej. Kobiety musiały się wyrzec płodności.
— Attendez! — mówiła ostrym tonem i autentyczną francuszczyzną do osłupiałych kandydatek.
Proszę wziąć pod uwagę nieuchronny los kobiety w prymitywnym otoczeniu. Tam jej przeznaczeniem jest rodzić dzieci jedno po drugim, dopóki jej ciało nie zużyje się całkowicie i przez cały czas podlegać kaprysom swego męskiego władcy. To prawda, że my, współczesne kobiety, kontrolujemy nasze ciała i jesteśmy zdolne obronić się przed gwałtem. Ale co z córkami, które możesz urodzić w tamtych dawnych czasach? Nie będziesz dysponować techniką umożliwiającą przekazanie im twojej wolności rozmnażania. A wraz z powrotem starych układów biologicznych powróci także stara skłonność do podporządkowywania się. Gdy twe córki dojrzeją, na pewno staną się niewolnicami. Czy takiego losu chciałabyś dla kochanego dziecka?
Była także sprawa paradoksu.
Myśl, że podróżnicy w czasie mogliby zniszczyć współczesny świat przez wtrącenie się do przeszłości, wiele tygodni poważnie niepokoiła Madame Guderian. a zwłaszcza po wyruszeniu w pliocen Karla Josefa Richtera. Wreszcie Madame doszła do wniosku, że taki paradoks jest niemożliwy, ponieważ przeszłość już objawia się przez teraźniejszość, kontynuację zaś podtrzymuje kochającymi dłońmi Le Son Dieu.
Z drugiej jednak strony nie należało ryzykować.
Istoty ludzkie, nawet odmładzane i mające wysoki stopień wykształcenia istot z Ery Sprzężenia Galaktycznego, mogły wywrzeć niewielki tylko wpływ na pliocen czy jakikolwiek następujący po nim okres, jeśli uniemożliwiło im się rozród. Biorąc pod uwagę korzyści społeczne dla podróżniczek, decyzja, by wymagać wyrzeczenia się macierzyństwa, zyskała potwierdzenie w umyśle Madame.
Protestującym mawiała:
— Zdaję sobie sprawę, że jest to niesprawiedliwe i że jest poświęceniem części twojej kobiecej natury. Czyż tego nie rozumiem? Ja, której dwoje ukochanych dzieci zmarło, nim osiągnęły dojrzałość? Ale musisz się zgodzić, że ten świat, do którego chcesz wejść, nie jest światem życia. Jest schronieniem dla niedostosowanych, surogatem śmierci, wyrzeczeniem się normalnego losu ludzkiego. Ainsi, jeśli pójdziesz na to Wygnanie, konsekwencje musisz ponosić sama. A jeśli wola życia jest jeszcze w tobie dość silna, powinnaś zostać tutaj. Tylko ci, którzy zostali odarci z wszelkiej radości w obecnym świecie, mogą szukać ucieczki w cieniach przeszłości.
Po wysłuchaniu tego ponurego przemówienia, kandydatki zastanawiały się głęboko i albo wreszcie zgadzały się na warunki Madame, albo opuszczały gospodę, by nigdy tu nie wrócić. Mężczyźni podróżujący w czasie przewyższali liczebnie kobiety w stosunku czterech do jednej. Madame to specjalnie nie dziwiło.
Mniej więcej w trzy lata po tym, jak „Auberge du Portair rozpoczęła działalność, wieść o istnieniu bramy czasowej doszła do wiadomości władz miejscowych. Wydarzył się nieszczęśliwy wypadek z kandydatem, któremu odmówiono przejścia. Ale przebojowi liońscy adwokaci Madame potrafili udowodnić, że interes pani Guderian nie narusza praw lokalnych ani galaktycznych: jest zarejestrowany jako przedsiębiorstwo hotelowe, przewoźnik publiczny, serwis doradztwa psychologicznego oraz agencja podróży. W późniejszym okresie pewne miejscowe organa administracyjne próbowały je zamknąć lub sobie podporządkować. Zawsze ponosiły porażkę, ponieważ nie było precedensów… a poza tym brama czasowa była pożyteczna.
— Prowadzę działalność charytatywną — oświadczyła Madame Guderian jednej z komisji śledczych. — Jest to praca, która byłaby nie do pojęcia sto lat temu, ale teraz, w naszej Erze Galaktycznej, jest błogosławieństwem. Wystarczy przestudiować dossiers tych nieszczęśników, by pojąć, jak nie mogą znaleźć miejsca w tym błyskawicznie rozwjającym się współczesnym świecie. Takie osoby istniały zawsze jako anachronizmy psychospołeczne nie dostosowane do epoki, w której się urodziły. Zanim nie powstała brama czasowa, nie było nadziei na zmianę ich losu.
— I jest pani taka pewna, Madame — spytał jeden z członków komisji — że ta brama wiedzie do lepszego świata?
— W każdym razie do innego i prostszego świata, Obywatelu Komisarzu — odpaliła. — To, jak się zdaje, wystarcza moim klientom.
Gospoda prowadziła dokładne zapisy o tych, którzy przeszli do pliocenu; później stały się one fascynującym żerem dla statystyków. Na przykład podróżnicy byli przeważnie wysoko wykształceni, inteligentni, społecznie niekonwencjonalni i wyrafinowani estetycznie. A przede wszystkim byli romantykami. W większości byli obywatelami Starej Planety, a nie jej kolonii. Wielu z nich było przedstawicielami wolnych zawodów, nauki, techniki i innych dyscyplin wymagających wysokich kwalifikacji. Analiza etniczna wykazała znaczną liczbę Anglosasów, Celtów. Germanów. Słowian, ludów romańskich, Indian amerykańskich, Arabów, Turków i innych mieszkańców Bliskiego Wschodu oraz Japończyków. Mało było czarnych Afrykanów, natomiast bardzo liczni Afroamerykanie. Świat pliocenu pociągał Eskimosów i Polinezyjczyków, natomiast w ogóle nie Chińczyków i IndoDrawidów. Na porzucenie współczesności decydowało się mniej agnostyków niż wierzących, ale zapaleni podróżnicy w czasie bywali często fanatykami lub konserwatystami, rozczarowanymi do współczesnych kierunków życia, a w szczególności do etyktów Środowiska, zakazujących rewolucyjnego socjalizmu, świętych wojen oraz wszelkiego rodzaju teokracji. Wielu nie praktykujących, lecz bardzo niewielu ortodoksyjnych żydów ulegało pokusie ucieczki w przeszłość. Nieproporcjonalnie wysoki był procent muzułmanów i katolików kandydujących do podróży.
Psychoprofile podróżnych ukazywały, że znaczny procent ze zgłaszających się należał do typów wysoce agresywnych. Pospolitymi klientami byli ekswięźniowie po krótkich wyrokach, ale bardziej niebezpieczni, zwolnieni złoczyńcy preferowali, jak się okazało, współczesne otoczenie. Małym, lecz nieprzerwanym strumyczkiem płynęli kochankowie ze złamanymi sercami, zarówno homo, jak i heteroseksualni. Wielu kandydatów odznaczało się narcyzmem i nałogowym marzycielstwem. Ludzie tego typu byli skłonni pojawiać się w gospodzie w przebraniu Tarzana lub Robinsona Crusoe czy Pocahontasa lub Rimy albo też w kostiumach ze wszystkich możliwych dawnych epok i kultur Starej Planety.