Выбрать главу

Na zawsze, BRY.

18

Gdy wreszcie skończyła się Ostatnia Wieczerza z jej zwariowanym smórgdsbordem zamawianych potraw, ośmioro członków Grupy Zielonej zabrało kieliszki na taras zewnętrzny, gdzie instynktownie się skupili, lecz osobno od reszty gości gospody. Choć była tylko dwudziesta trzydzieści, niebo nad Lyonem poczerniało od planowanej cotygodniowej ulewy. Różowe błyskawice wydobywały kontury nadciągających chmur burzowych.

— Czujecie, jak narasta elektryczność statyczna? — zapytała Elżbieta. — Nawet z wyłączonymi metafunkcjami, zawsze odczuwam jonizację przed naprawdę wielką burzą. Zaostrzają się wszystkie zmysły. Zaczynam się czuć tak inteligentnie, że ledwo mogę się powstrzymać! Ładuje się kondensator Ziemia i ja także, więc za chwilę będę mogła góry przenosić.

Odwróciła twarz pod wzmagający się wiatr. Jej długie włosy powiewały, czerwony drelichowy kombinezon przykleił się do ciała dziewczyny. Pierwsze poddźwiękowe drgania dalekiego pioruna wstrząsnęły powietrzem.

— Czy byłaś już zdolna przenosić góry? — Felicja przybrała sztuczny ton.

— Niezupełnie. Znaczne siły psychokinetyczne rzadko się trafiają wśród mętów, niemal tak rzadko, jak prawdziwa zdolność psychokreacji. Moja siła PK wystarczyła ledwie na parę trików salonowych. Moją właściwą specjalizacją była telepatia, sławetna funkcja zdalnej mowy. W rzeczywistości powinno się to nazywać zdalnym czuciem, bo obejmuje także coś w rodzaju widzenia i słyszenia. Działałam też w zakresie korekcji, czyli zdolności terapeutycznej i analitycznej, przez większość ludzi nazywanej zmienianiem umysłu. Mój mąż miał podobne zdolności. Pracowaliśmy razem jako trenerzy małych dzieci podczas ich pierwszych bardzo trudnych kroków w kierunku Jedności metapsychicznej.

— Chcieli, żebym poszła do zmieniacza — oznajmiła Felicja drżącym z nienawiści głosem. — Powiedziałam im, że wolę umrzeć. Nie rozumiem, jak wy, metaludzie, możecie zdobywać się na szperanie w cudzych mózgach. Albo zawsze mieć koło siebie innego metę zdolnego czytać wasze tajemne myśli. Przecież to okropne nigdy nie być samym. Nigdy nie móc się ukryć. Zwariowałabym.

Elżbieta odpowiedziała łagodnie:

— Przecież to jest zupełnie inaczej. Jeśli idzie o mętów czytających nawzajem swoje myśli… istnieje wiele różnych poziomów działania umysłu. Nazywamy je modłami. Można nadawać telepatycznie do wielu osób na modłę deklamacyjną albo na krótki dystans do grupy na modłę konwersacyjną. Dalej, modła intymna, którą może od ciebie odebrać tylko jedna osoba. Poniżej zaś leży wiele świadomych i nieświadomych warstw, które można ekranować za pomocą techniki mentalnej; uczy się jej każdy metapsychik we wczesnej młodości. Mamy nasze prywatne myśli tak samo jak wy. Lwia część naszej komunikacji telepatycznej to tylko rodzaj bezgłośnej mowy i projekcji obrazów. Można to uważać za elektroniczny przekaz audiowizualny, bez promieniowania elektromagnetycznego.

Felicja powiedziała:

— Wielcy zmieniacze potrafią przenikać do najgłębszych ludzkich myśli.

— Prawda. Ale to się odbywa w ramach stosunków lekarz-pacjent. Pacjent świadomie udziela zgody na badanie. Lecz nawet wtedy dysfunkcja może być tak głęboko zaprogramowana, że uzdrawiacz nie ma dość siły. by przez nią przeniknąć, bez względu na to, jak bardzo pacjent pragnąłby z nim współpracować.

— Taaak — rzekł Stein. Przechylił do ust wielki dzban piwa.

Felicja upierała się:.

— Ale ja wiem, że metowie potrafią czytać ukryte myśli. Czasami nasz trener przyprowadzał uzdrawiaczy, by popracowali nad naszymi chłopakami, gdy się załamywali. Metowie zawsze potrafili wskazać tych, których opuściła odwaga. Nie powiesz mi, że te biedne sukinsyny świadomie pozwalały konowałom wykrywać to, co pociągało za sobą wyrzucenie z pracy!

Elżbieta odparła:

— Osoba niewyszkolona, niemeta, ujawnia wiele informacji nieświadomie i bezsłownie. Można to traktować jak mentalne mamrotanie. Czy stałaś kiedyś koło osoby mówiącej do siebie, bezgłośnie pomrukującej? W stanie strachu, złości, koncentracji na rozwiązywaniu problemu, a nawet przy podnieceniu seksualnym, myśli się… głośno. Nawet niemetowie mogą niekiedy odebrać wibracje: obrazy mentalne, bezgłośną mowę lub wybuchy emocjonalne. Im lepszy uzdrawiacz, tym lepiej chwyta sens wariackiej kakofonii, którą nadaje ludzki mózg. Bryan spytał:

— Czy istnieje sposób, by zwykły człowiek osłonił się przed czytaniem myśli?

— Oczywiście. Powierzchowne podsłuchiwanie bardzo łatwo zablokować. Wystarczy ostro wziąć w karby własne nadawanie mentalne. A jeśli sądzisz, że ktoś chce cię głęboko badać, wywołaj w myśli jakiś neutralny obraz, na przykład duży czarny kwadrat. Albo, jeżeli nie mówisz głośno, rób proste ćwiczenia. Licz od jednego do czterech i znowu od początku, i znowu. Albo śpiewaj w myśli jakąś durną piosenkę. Zablokujesz tym każdego, z wyjątkiem najlepszych korektorów.

— Cieszę się, kochanie, że nie możesz odczytać teraz moich myśli — wtrącił się Aiken Drum. — Wpadłabyś w odmęt panicznego strachu. Jestem tak przerażony myślą o przejściu bramy czasu, że moje czerwone ciałka krwi stały się rude! Próbowałem się wycofać. Nawet powiedziałem doradcom, że się poprawię, jeśli pozwolą mi tu zostać! Ale nikt mi nie chciał uwierzyć.

— Nie rozumiem dlaczego — powiedział Bryan.

Czerwonawa błyskawica przeskoczyła z chmury na chmurę nad górami, ale dźwięk, który usłyszeli, był stłumiony i tępy jak głos dziurawego bębna.

— Jak idzie baloniarstwo, maleńka? — zapytał Aiken Elżbietę.

— Wykułam teorię budowania balonów z miejscowych materiałów: wyprawianie skór rybich na powłokę, wyplatanie koszy na gondolę i skręcanie powrozów z łyka. Ale praktykę odbyłam na tym.

— Wyjęła z torby turystycznej paczkę wielkości podwójnej cegły. — Po nadmuchaniu ma wysokość pięciu pięter, podwójne ścianki i jest półsterowny. Jaskrawoczerwony. jak moje ubranie. Dysponuję baterią do nadmuchu gorącego powietrza. Oczywiście, nie wystarczy na dłużej niż na parę tygodni lotów, więc z biegiem czasu będę musiała przejść na węgiel drzewny. A wypalanie to brudna robota. Ale węgiel drzewny jest jedynym z dawnych paliw, jakie się do tego nadaje. Chyba, że znalazłabym węgiel kamienny.

— Beżu trudu, laleczko — powiedział Aiken.

— Trzymaj się mnie i moich map mineralogicznych.

Stein zaśmiał się pogardliwie.

— A jak go sobie wykopiesz? — zwrócił się do Elżbiety. — Zaangażujesz Królewnę Śnieżkę i Siedmiu Krasnoludków? Najbliższy węgiel będzie o jakieś sto kilomów na północ, koło Le Creusot albo Montceau, u diabła w zębach i pod ziemią. Nawet jeśli się do niego dostaniesz bez strzelań górniczych, jak go zatachasz tam, gdzie ci będzie potrzebny?

— No, to będę jeszcze potrzebował tygodnia lub dwu na rozpracowanie pieprzonych detali! — odpalił Akien.

— Znacznie bliżej znajdziecie pokłady węgla — wtrącił Klaudiusz Majewski. — Te twoje współczesne mapy są zwodnicze. Aikenie. Ukazują warstwy i złoża w stanie dzisiejszym, w XXII wieku, a nie tak, jak wyglądały sześć milionów lat temu. Były wtedy małe, limnalne baseny węglowe w całym Masywie Centralnym i wielkie złoża w SaintEtienne. ale wszystkie wyeksploatowano pod koniec XX wieku. W pliocenie zapewne znajdziesz łatwą zdobycz o parę kilomów na południe stąd. A jeśli szczęście dopisze i znajdziesz ją blisko wulkanu, może ci się trafić naturalny koks!