— Ach Siostro, co pani robi?
Odwróciła się, ale jej palce wskazujące uwięzły w pierścieniach piły linowej. Tully i krzepki strażnik stali w otwartych drzwiach. Tunikę małego ankietera pokrywały ciemne plamy.
— Proszę zejść, Siostro! Jakiż okropnie nierozważny pomysł! I to wszystko zupełnie niepotrzebnie. Proszę mi wierzyć, nic pani nie grozi.
Amerie spojrzała mu prosto w oczy, po czym zrezygnowana zeszła z ławki. Olbrzymi strażnik wyciągnął dłoń po piłę, którą oddała bez słowa. Wsadził ją do jednej z kieszeni jej plecaka i powiedział:
— Poniosę to dla pani, Siostro.
— Musieliśmy przyśpieszyć nasz normalny program wywiadów z powodu godnego pożałowania wypadku — odezwał się znowu Tully. — Więc jeśli zechce pani towarzyszyć Shubashowi i mnie…
— Słyszałam odgłosy walki — odrzekła. — Kto został ranny? Czy to była Felicja? — Podeszła do otwartych drzwi i wyjrzała na korytarz. — Boże miłosierny!
Strażnicy usunęli martwych i rannych, a sprzątacze zmywali ściany i podłogę polewając je wodą z wielkich kubłów. Ale ohydne ślady krwawej rozprawy były jeszcze dobrze widoczne. m Coście zrobili? — krzyknęła Amerie.
— To krew tylko naszych ludzi. — Tully był ponury. — Rozlał ją pani towarzysz, Stein. On zaś, nawiasem mówiąc, nie poniósł żadnych szkód, poza siniakami. Ale pięciu naszych ludzi jest martwych, a siedmiu ciężko rannych.
— O Boże! Jak to się stało?
— Z przykrością muszę stwierdzić, że Steina ogarnęło szaleństwo. Musiała to być opóźniona reakcja na translację temporalną. Przejście przez bramę czasu niekiedy wyzwala głęboko ukryte środki psycho– wybuchowe. Staramy się chronić zarówno podróżnych, jak i nas samych, ograniczając swobodę poruszania się nowo przybyłym na krótki okres powrotu do pełni władz… Dlatego drzwi pani pokoju gościnnego były zamknięte.
— Tak mi żal waszych ludzi! — rzekła ze szczerym ubolewaniem — Steinie jest… dziwny. Ale to bardzo porządny człowiek; trzeba go tylko bliżej poznać. Co z nim teraz będzie?
Tully dotknął swej srebrnej obręczy.
— My, którzy pełnimy straż nad wejściem tutaj, mamy swe obowiązki, niekiedy ciężkie. Pani przyjaciel został poddany kuracji wykluczającej następny atak. Nie będzie karany bardziej, niż chory jest karany za swą chorobę… Ale teraz, Siostro, musimy pośpieszyć do następnego etapu wywiadu z panią. Lady Epone domaga się pani pomocy.
Przeszli makabrycznym korytarzem i w dół po schodach do małego biura po drugiej stronie barbakanu. Czekała tam samotnie Felicja Landry; siedziała na zwykłym wyściełanym krześle koło stołu, na którym stała metalowa rzeźba z mnóstwem drogich kamieni. Dwaj mężczyźni wprowadzili Amerie, wycofali się i zamknęli drzwi.
— Felicjo! Stein…
— Wiem — przerwała jej szeptem. Położyła palec na ustach, po czym dalej siedziała w milczeniu, przytrzymując skromnie na kolanach swój hełm ze szmaragdowymi piórami. Ze zwichrzonymi włosami i szeroko otwartymi wielkimi brązowymi oczami wyglądała jak ładne dziecko czekające, aż się je wypchnie na scenę, by grało w jakimś ponurym przedstawieniu.
— Otworzyły się drzwi i wpłynęła Epone. Amerie patrzyła w zdumieniu na niezwykle wysoką postać.
— Jeszcze jeden rozumny gatunek? — wypaliła. — Tutaj?
Epone skłoniła majestatycznie głowę.
— Wytłumaczę ci to pokrótce, Siostro. Wszystko wyjaśni się we właściwym czasie. Teraz jednak wezwałam cię do pomocy, żeby zdobyć tyle zaufania twej młodej towarzyszki, by się poddała prostemu badaniu zdolności umysłowych. — Wzięła ze stołu srebrny diadem i podeszła z nim do Felicji.
— Nie! Nie! — zapiszczała dziewczyna. — Powiedziałam pani, że na to nie pozwolę! A jeśli mnie pani zmusi, nic z tego nie wyjdzie! Wiem wszystko o tych nędznych trikach mentalnych!
Epone zwróciła się do Amerie:
— Jej lęki są irracjonalne. Wszyscy nowo przybywający chrononauci wyrażają zgodę, by poddać się testom na utajone metafunkcje. Gdy wykryjemy, że je posiadają, doprowadzamy ich do aktywności, za pomocą pewnej techniki, aby oni i cała wspólnota mogli korzystać z ich dobrodziejstw.
— Chcecie mnie sondować — parsknęła Felicja.
— Na pewno nie. To zwykły test ilościowy.
Amerie zaproponowała:
— Może pani zbada mnie pierwszą. Jestem zupełnie przekonana, że moje uśpione MP są minimalne. Ale to zapewne uspokoi Felicję, jeśli będzie mogła zobaczyć, jak wygląda testowanie.
— Świetny pomysł — odpowiedziała Epone z uśmiechem.
Amerie wzięła Felicję za rękę i pomogła jej wstać. Nawet przez skórzaną rękawicę dziewczyny wyczuwała drżenie jej palców. Ale emocja skryta w nieprzeniknionych oczach Felicji była czymś dalekim od strachu. Zakonnica powiedziała uspokajająco:
— Stań tutaj, Felicjo. Możesz mnie obserwować przez cały czas, a wtedy, jeśli to nadal będzie cię przerażać, jestem pewna, że pani uszanuje twoje osobiste przekonania. — Zwróciła się do Epone:
— Prawda?
— Zapewniam cię, że nie zamierzam nic złego — odparła kobieta Tanu. — I jak powiedziała Felicja, test nie da prawdziwych wyników bez współpracy badanego. Proszę zająć miejsce, Siostro.
Amerie odpięła swój czarny welon i zsunęła miękki barbet, który przykrywał jej włosy. Epone włożyła diadem na brązowe loki mniszki.
— Najpierw zbadamy funkcję telepatyczną. Proszę zechcieć, Siostro, powiedzieć do mnie bez słów „witam”.
Amerie zacisnęła powieki. Na jednym z ostrzy diademu wykwitła słabiutka fioletowa iskra.
— Minus siedem. Bardzo słaba. A teraz zdolność zniewalania. Siostro, proszę skoncentrować na mnie całą siłę woli. Zmuś mnie do zamknięcia oczu.
Skupiona Amerie rzuciła jej groźne spojrzenie. Na innym ostrzu diademu wyrosła nieco silniejsza niebieskawa iskra.
— Minus trzy. Mocniejsza, ale znacznie poniżej poziomu potencjalnej użyteczności. Teraz zbadamy psychokinezę. Staraj się usilnie, Siostro. Lewituj wraz z krzesłem tylko o jeden centymetr nad podłogą.
Różowozłota iskra była ledwie widoczna, krzesło zaś stało na posadzce nieruchomo.
— Jaka szkoda. Minus osiem. Odpręż się teraz, Siostro. Kiedy będziemy badali funkcję kreacyjną, poprosimy cię o stworzenie dla nas iluzji. Zamknij oczy i wyobraź sobie żywo jakiś pospolity przedmiot, może twój pantofel zawieszony przed tobą w powietrzu. Chciej, aby ten przedmiot pojawił się przed nami. Staraj się z całej siły!
Zielonkawa iskra jak miniaturowa gwiazda. I — czy rzeczywiście? — pojawił się słabiutki fantazmat buta turystycznego.
— Widzisz, Felicjo? — rzekła Tanu. — Plus trzy i pół!
Amerie otworzyła nagle oczy, a iluzja znikła.
— Chce pani powiedzieć, że ja to zrobiłam?
— Diadem sztucznie wzmacnia twoją naturalną zdolność kreacji i przekształcają z uśpionej w aktywną. Niestety, twój potencjał psychiczny w tym zakresie jest tak niski, że praktycznie nieużyteczny, nawet przy maksymalnym wzmocnieniu.
— Zgadza się — odparła mniszka. — Veni Creator Spiritus. Nie wzywaj mnie, ja wezwę ciebie.
— Jeszcze jeden test, na MP-funkcje najważniejsze dla nas. — Epone manipulowała przy pełnym kryształów urządzeniu na stole, które zaczęło migotać. Gdy blask żarzących się klejnotów ustabilizował się, powiedziała: — Spójrz mi w oczy, Siostro. Popatrz głębiej niż one, w głąb mego umysłu, jeśli możesz. Czy dostrzegasz, co tam jest ukryte? Czy możesz to zanalizować? Zebrać rozpierzchłe fragmenty w spójną całość? Uleczyć jego rany, blizny i kawerny bólu? Staraj się. Staraj!