Выбрать главу

Wydaje mi się, że to ja mam rację, że w naszym miasteczku jest jeszcze jeden, nieznany innym wilk. Może Jaguar zrezygnował wtedy z pogoni za nami i przypadkiem wpadł na niego. A on się przestraszył i go zagryzł. No dobra, policjanci mówili, że rany, jakie odniósł, wyglądają, jakby zadał je niedźwiedź, ale może on tylko tak to upozorował, bo nie chciał, żeby policja zaczęła polowanie na wilki. W końcu mogliby wtedy przypadkiem trafić właśnie w niego.

Muszę o tym powiedzieć Maksowi!

Tylko że Maksa zobaczyłam dopiero po lekcjach. Zanim wsiedliśmy na motocykl, szybko opowiedziałam mu o swoich przypuszczeniach.

Cóż, jeśli oczekiwałam okrzyków zachwytu i pełnego zdumienia podziwu dla mego intelektu, grubo się myliłam.

– To niemożliwe – mruknął tylko Max.

– Dlaczego? – spytałam zbita z tropu.

– Zostawiłby po sobie w lesie jakiś ślad. Złamaną gałązkę, strzęp futra, nieznany zapach, a nigdy nie trafiliśmy na coś takiego. Wszystkie ślady, które są w lesie, należą do naszego stada.

– Aha – moja euforia już wyraźnie się ulotniła.

– Ważne, że miałaś jakiś pomysł – mruknął Max, usiłując mnie pocieszyć i trochę niezgrabnie poklepał moją ręką.

Jest naprawdę kochany!

Następnie podrzucił mnie motorem do domu. Uwielbiam te przejażdżki. Mogę się bez skrępowania do niego przytulić…

Wieczorem, po bardzo wyczerpującym treningu (Pijawka przeszła dzisiaj samą siebie – znęcanie się nad słabszymi powinno być zakazane!) miałam ochotę tylko na to, by położyć się i włączyć na cały regulator nową płytę The Calling. Kto by się uczył w taki wieczór? Pal licho szkołę!

Właśnie słuchałam bardzo romantycznej piosenki Anything, gdy mój bezcenny spokój został zmącony przez uporczywy dzwonek komórki. To znaczy melodia (Our Lives The Calling) nie była męcząca, ale sama myśl, że ktoś czegoś chce ode mnie w takim momencie, wkurzało mnie. Na serio, czasami człowiek żałuje, że kiedykolwiek wymyślono takie urządzenie, jak komórka. Ona strasznie utrudnia życie! Wynalazł ją chyba jakiś rodzic po to, żeby móc kontrolować swoje dzieci.

Ze złością ściszyłam pilotem wieżę (przydatna rzecz, bo nie trzeba się podnosić).

– Czego?! – warknęłam wściekła do słuchawki i w tym samym momencie ucieszyłam się, że to nie był Max. Mógłby się przecież obrazić!

– Cześć, mówi Iv – usłyszałam (aaa, ona pewnie mi kiedyś wybaczy…). – Co jesteś w takim złym humorze?

– Pijawka – rzuciłam jedno słowo, które wystarczyło za wyjaśnienie.

Parę dni temu Pijawka uznała, że codzienny trening bardzo dobrze mi zrobi, skoro pod koniec czerwca mam wziąć udział w jakichś durnych zawodach. A moje zwolnienie od lekarza nie zrobiło na niej żadnego wrażenia. Dlatego byłam zmęczona i zła na cały świat.

– Aha – mruknęła, od razu mnie rozumiejąc (jak to dobrze mieć przyjaciółkę od serca!). – Muszę ci powiedzieć, czego się dowiedziałam od Akiego.

Hm, od Akiego? Coś podobnego…

– A mówiłaś, że po tym jak go widziałaś w hm… niekompletnym ubraniu, więcej się do niego nie zbliżysz – powiedziałam.

– W ogóle nie miał na sobie ubrania – mruknęła i mogę się założyć o wszystko, że w tym momencie się zaczerwieniła.

– No dobra. To co on ci powiedział? – spytałam.

– Powiedział, że wszystkie wilki, to znaczy ludzie z ich grupy – w jej głosie słychać było wyraźną ulgę, gdy zeszłam z trudnego osobistego tematu – są w tym samym wieku. Wszyscy, co do jednego, mają po siedemnaście lat. Nie sądzisz, że to dziwne?

– Może trochę – mruknęłam (kurczę, zaczynam tak jak Max mruczeć pod nosem). – Naprawdę dziwne by było, gdyby się okazało, że wszyscy urodzili się tego samego dnia.

– No… nie całkiem tego samego – dodała Iv. – Ale wszyscy urodzili się w tym samym miesiącu.

– Bujasz – aż usiadłam w tym momencie.

– Nie, mówię prawdę. Wszyscy, cała piętnastka, bo tyle ich jest, urodziła się w tym samym miesiącu.

– Niesamowite…

– Raczej nienormalne. Postaram się dowiedzieć czegoś więcej na ten temat. Uwierzysz? Od siedemnastu lat żyją ze świadomością, że umieją zamieniać się w wilki, a w ogóle nie próbowali dowiedzieć się, dlaczego. Po prostu uwierzyli w jakąś tam legendę! Przecież to nie jest żadne wytłumaczenie! Paranoja… W każdym razie ja ustalę, o co w tym wszystkim chodzi. Mam zamiar jutro poszukać jakichś informacji w Internecie. Może wtedy wydarzyło się coś wyjątkowego? Muszę się koniecznie dowiedzieć – zdecydowała, kończąc swój monolog.

– Powodzenia – mruknęłam. – A mogłabyś mi wyjaśnić jeszcze jedną rzecz?

– Oczywiście, o co chodzi?

– Co jest między tobą a Akim?

Wcale nie jestem aż tak wredna. Jestem po prostu ciekawa.

– Eee, nic – zaskoczona, powiedziała wymijająco. Taak, bo uwierzę…

– Nie przeszkadza ci już, że… no wiesz…?

Domyśliła się, że znowu wspominam tamtą scenę w kuchni, bo wyraźnie się zdenerwowała.

– Och, Margo musisz mnie wypytywać?! – zawołała. – Przecież dobrze wiesz, że Aki mi się podoba. Poza tym chciałabym mieć chłopaka.

No, nie… Wzbudziła we mnie poczucie winy tym swoim łamiącym się głosem.

– Iv, według mnie to Aki też musi cię w jakiś sposób lubić. Podejrzewam, że gdyby się na ciebie obraził po tamtym… incydencie ubraniowym (znowu nie mogłam się powstrzymać), to by się do ciebie w ogóle nie odzywał – pocieszyłam ją.

– Tak sądzisz? – spytała z nadzieją.

– Tak. Mówię ci, nie masz się o co martwić. No dobra, wiesz, muszę kończyć, padam z nóg. Dosłownie zaraz się przewrócę – powiedziałam, ziewając.

No, co? Ivette nie wie przecież, że ja już leżałam na łóżku.

– Cześć – odpowiedziała w znacznie lepszym nastroju i rozłączyła się.

Szczerze mówiąc, to zawsze mnie dziwiło, że Iv nie ma chłopaka. No bo ona wygląda tak, jak powinna wyglądać każda nastolatka – normalnie. Nie to, co ja.

Mama ciągle mnie męczy:

– Spójrz, jaki Ivette ma śliczny, różowy sweterek! Też powinnaś sobie taki kupić!

Ha, ha! Niedoczekanie!

Ale bardzo podobają mi się jej włosy: naturalny blond, lekko falujące końcówki. Poza tym ma bardzo ładną twarz: duże niebieskie oczy, mały, lekko zadarty nos i łagodny uśmiech. To naprawdę dziwne, że ona nie ma chłopaka. Może przez ten samochód? Ale już go przemalowała, więc… No cóż, pożyjemy zobaczymy, jak mawiał mój dziadek.

A to jej odkrycie dotyczące wilków rzeczywiście ciekawe… Ale nie miałam siły, by się dłużej nad tym zastanowić. Byłam zbyty zmęczona. Jutro będą w końcu moje urodziny i podczas uroczystej randki z Maksem nie chcę mieć podkrążonych oczu.

Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam płytę The Calling na przenośnym odtwarzaczu (rodzice i to ich „chcemy spać w ciszy”! W ogóle ich nie rozumiem).

Tak, w tym momencie miałam ochotę tylko na sen.

Jeszcze tylko pomyślałam, że za dużo kasy wydaję na baterie do odtwarzacza, i zasnęłam…

14.

W sobotę pojechałam na basen razem z Maksem. Rodziców nie było już w domu, więc nie musiałam im się tłumaczyć.

Potem mieliśmy iść na uroczyste śniadanie z okazji moich urodzin. Super! Nie mogłam się już doczekać.

Zajęcia na basenie okropnie mi się dłużyły. Dwie godziny to jednak zdecydowanie za dużo. A Pijawka jeszcze je przedłużyła, dziesięć minut! To nie fair!!!