Выбрать главу

Hm, fajnie wygląda, kiedy jest taki niewyspany i na dodatek ma na sobie tylko bokserki…

Ma zupełnie gołą klatę! A mój tata jest owłosiony jak goryl. Co prawda widziałam Maksa już wcześniej bez koszulki, ale nigdy wcześniej nie miałam okazji przyjrzeć mu się tak dokładnie. Na basenie jestem zbyt zajęta pływaniem (zresztą przez okulary prawie nic nie widać), a wtedy u mnie w domu zakrywał się obrusem. Muszę nauczyć się pływać bez okularów. Taki widok co tydzień jest tego wart. Nawet jeśli miałabym mieć oczy czerwone od chloru.

– Nie obraź się, że to powiem, ale możesz mi wyjaśnić, co mi do tego? – spytał, brutalnie przerywając moje rozmyślania na temat jego torsu.

Max wyraźnie był nie w humorze…

– Widzisz, Ivette dowiedziała się czegoś o was i była bardzo przestraszona, jak mi o tym mówiła. Potem nie przyszła tam, gdzie się umówiłyśmy, jej komórka nie odpowiada i nikogo nie ma u niej w domu. Boję się, że coś się jej stało – powiedziałam.

– Dlaczego miało jej się coś stać? – spytał i westchnął ciężko.

– Jaguara spotkał przykry wypadek, kiedy usiłował was zastrzelić, a Iv z uporem maniaka chciała się dowiedzieć, dlaczego. Poza tym powiedziała, że to jacyś oni go zabili i miała na to dowody. Nie powiedziała mi tylko, o kogo chodzi – wyjaśniłam. – Boję się o nią. Pomyślałam, że może jest u Akiego, ale nie mam jego numeru telefonu ani nie znam adresu.

– Zadzwonię do niego – mruknął Max i podszedł do telefonu, wiszącego na ścianie za jego fotelem.

Hej!!! Gdy Max odwrócił się do mnie tyłem, zauważyłam, że ma na łopatce tatuaż. Mój chłopak ma tatuaż! Nie wiedziałam o tym!

Zaraz, dlaczego ja tego nie wiem?!

Tatuaż przedstawiał chińskiego smoka, okręconego wokół płomieni. Super! Wygląda zabójczo!!!

Rany! człowiek przez całe życie dowiaduje się czegoś nowego. Gdzie ja mam oczy na tym basenie???

Max chwilę rozmawiał z Akim, a gdy skończył, powiedział:

– Aki nie widział się z Iv od piątku. Idę się ubrać. Poczekaj chwilę, pojedziemy razem jej poszukać.

Po chwili wrócił ubrany jak zwykle: czarny podkoszulek i dżinsy. Mówię wam, wyglądał ekstra. Chociaż sama nie wiem, kiedy podobał mi się bardziej…

– Nie wiedziałam, że masz na ramieniu tatuaż – powiedziałam.

– Aa, mam go od niedawna – mruknął wymijająco. – Jak się pokłóciliśmy, to… wtedy go zrobiłem.

To wyjaśnia, dlaczego nie widziałam go na basenie.

– Fajny – stwierdziłam i uśmiechnęłam się.

To rozładowało sytuację. Max chyba myślał, że ten smok mi się nie spodoba. Też coś! Jest wspaniały! Gdybym nie miała tak zacofanych rodziców, to już dawno miałabym słońce dookoła pępka. Ale oczywiście w mojej sytuacji będę mogła sobie je wytatuować dopiero po osiemnastce, a do tego czasu pewnie przejdzie mi już na to ochota.

Zaprowadził mnie do garażu, wyprowadził motor, a mój rower zamknął w środku.

– Tak będzie szybciej – mruknął.

– Gdzie jedziemy? – spytałam, siadając za nim na siodełku i obejmując go w pasie.

– Wpadniemy po Akiego. Pomoże nam szukać.

Po paru minutach dość widowiskowej, ale niezbyt bezpiecznej jazdy (wymijanie samochodów, ostre branie zakrętów) dojechaliśmy pod dom Akiego.

Aki już czekał na nas przy swoim srebrno-czarnym motorze.

Zaczęliśmy się zastanawiać, gdzie najpierw ruszymy w poszukiwaniu Iv.

Nagle usłyszałam dzwonek mojej komórki. Szybko wyjęłam ją z kieszeni i odebrałam. To była moja mama.

– O co chodzi? – spytałam.

– Margo, właśnie dzwoniła mama Ivette. Posłuchaj, Iv miała wypadek, potrącił ją samochód.

– Wypadek?! Ale co z nią?

– Jest w szpitalu…

– Już tam jadę – przerwałam jej.

– Dobrze, tylko jedź ostrożnie, bo pewnie jesteś zdenerwowana. Zdenerwowana to mało powiedziane. Byłam wstrząśnięta.

Szybko wrzuciłam komórkę do kieszeni i powiedziałam do chłopaków:

– Iv jest w szpitalu, potrącił ją samochód. – Spojrzeli na mnie zaskoczeni. – Jedziemy tam – dodałam, a następnie włożyłam kask na głowę i już nas nie było.

Mknęliśmy teraz ulicami jeszcze szybciej, a samochody dosłownie uskakiwały nam z drogi. Zresztą każdy by się chyba przestraszył dwóch wielkich motorów pędzących o wiele szybciej, niż na to pozwalają przepisy.

Jechaliście kiedyś motocyklem na tylnej oponie, żeby przyspieszyć? Nie? Musicie więc spróbować, to niezapomniane uczucie. Oczywiście dopiero po tym, kiedy człowiek zrozumie, że motor się nie przewraca, tylko przyspiesza.

Ten pęd powietrza, szum wiatru w uszach… to niesamowite!

W parę minut dotarliśmy pod szpital, gdzie chłopcy z piskiem opon zahamowali, rysując na betonie czarne linie gumy. Szybko postawili motory pod ścianą i wbiegliśmy do środka.

Nie zdążyłam nawet podejść do dyżurnej pielęgniarki i spytać ją, gdzie leży Iv, bo gdy tylko weszliśmy do poczekalni, podeszła do nas mama Ivette. Musiała zobaczyć, jak podjeżdżamy pod budynek.

– Pani Reno, co się stało? – spytałam szybko. Zapłakana kobieta przytuliła mnie i powiedziała:

– Rano samochód potrącił Ivette. Jest w ciężkim stanie, ma poważne obrażenia wewnętrzne. Za godzinę zabierają ją śmigłowcem do szpitala w Nowym Jorku. O Boże… – biedną mamą Ivette wstrząsnął kolejny spazm.

– Możemy się z nią zobaczyć? – spytał cicho Aki.

– Tak, jest w sali siedemdziesiąt dziewięć.

Weszliśmy do windy i wjechaliśmy na drugie piętro. Wpadliśmy do jej sali jak burza.

Iv wyglądała strasznie. Twarz miała w bandażach, wszędzie dookoła niej stała jakaś aparatura, otaczały ją przewody i rurki. Podeszłam do niej i szepnęłam, delikatnie dotykając jej ręki:

– Ivette, to ja, Margo. Słyszysz mnie? – w odpowiedzi mruknęła coś niezrozumiałego i otworzyła oczy.

– Margo. To byli oni – szepnęła, łapiąc mnie za dłoń. – To oni mnie potrącili. Nie chcieli, żebym ci powiedziała to, czego się o nich dowiedziałam.

– Jak się czujesz? – spytał Aki, podchodząc do Iv z drugiej strony łóżka i biorąc ją za drugą rękę.

Chyba strasznie przejął się jej stanem, bo jego przerażony wzrok cały czas błąkał się po specjalistycznej aparaturze, wypełniającej prawie cały pokój.

– Nie za dobrze – odpowiedziała. – Ale to teraz nieważne. Posłuchajcie, to oni są wszystkiemu winni. To oni to wam zrobili. Wcale nie jesteście wilkami od urodzenia! Oni to zrobili! Zabili Jaguara i was zamienili!

– Co zrobili? – spytałam.

– Nie wiem jak, nie zdążyłam. Włamałam się do nich przez Internet, ale mnie wykryli – szeptała gorączkowo. – To byli oni!

– Ivette, ale kto? – spytał Aki.

Nagle do pokoju weszła pielęgniarka, spojrzała na nas wrogo i powiedziała:

– Musicie już iść. Zaraz przenosimy ją do śmigłowca – następnie podeszła do Iv, która wyglądała, jakby zobaczyła ducha.

– Nie – szepnęła. – Zostaw mnie! Jesteś jedną z nich!

– Bredzisz, dziecko – mruknęła pielęgniarka i zrobiła jej szybko jakiś zastrzyk, po którym Ivette momentalnie zasnęła.

– Zaraz – wtrąciłam się zaniepokojona zachowaniem przyjaciółki. – Co pani jej dała?

– Środek uspokajający, a teraz proszę stąd wyjść. Natychmiast! Albo wezwę ochronę! – krzyknęła pielęgniarka.

Wyszliśmy na zewnątrz i w milczeniu patrzyliśmy, jak po paru minutach czerwony, szpitalny śmigłowiec wznosi się w powietrze i odlatuje. Razem z Ivette poleciała jej mama, a także tamta tajemnicza pielęgniarka.

Ciekawe tylko, czy to była prawdziwa pielęgniarka… Ivette bardzo dziwnie na nią zareagowała. Mam złe przeczucia…

15.