Выбрать главу

Tak zresztą chyba powinno być. Żaden z nich nie posiadał takiej tajemnej siły jak tamci.

Po krótkiej chwili przystanęli zdezorientowani.

– Zgubiłem trop – powiedział Nataniel marszcząc brwi. – Nagle doznałem uczucia, że już nie idziemy właściwą drogą.

– Wola Tengela Złego spycha cię na błędne ścieżki – szepnęła Tova. – Możesz być pewien, że on wie, gdzie jesteśmy.

– Do diabła! – mruknął Nataniel.

Marco kręcił się niespokojnie po zboczu:

– Nataniel! – zawołał półgłosem. – Chodź, zobacz to!

Podeszli wszyscy do pochylającego się nad ziemią Marca.

– Ktoś tutaj był przed nami – potwierdziła Tova, gdy dostrzegła ślady ledwo widoczne na cienkiej warstwie śniegu.

– Ktoś jeden lub wielu – dodał Ian. – Ślady są tak mało widoczne, że właściwie wcale nie wiadomo, czy to rzeczywiście ślady stóp.

– Są, naprawdę – rzekł Nataniel przeciągle, gdy tymczasem Marco uważnie badał jeden z tropów. – Są. Układają się tak, że nietrudno stwierdzić, iż to ślady kogoś, kto szedł w tamtym kierunku. Ale czy to był człowiek, czy może zwierzę… Nikt nam chyba na to nie odpowie.

– W każdym razie ślady są dosyć stare – powiedziała Tova. – Już później spadło trochę śniegu.

– Masz rację – zgodził się Marco. – Ale jest ich wiele. Ja myślę… Uważam, że wygląda to tak, jakby… no, może niekoniecznie wydeptana ścieżka, ale też nie sądzę, żeby jakieś stworzenie przeszło tu tylko raz.

– To samo stworzenie mogło tędy przechodzić wielokrotnie – wtrącił Nataniel.

– Tak. Ale mogło też wiele stworzeń przejść tylko raz. Cóż, najważniejsze jest to, że wszystkie wiodą w tym samym kierunku.

Podnieśli oczy. Chociaż ścieżynka była ledwie widoczna, nie ulegało wątpliwości, że prowadzi ku górskiej ścianie.

– Przyjrzyjmy się temu uważniej – zaproponował Marco przygnębiony.

Mrok był teraz gęsty, lecz ich oczy zdążyły się już do tego przyzwyczaić. Kulili się natomiast od nocnego chłodu, który stawał się coraz bardziej przejmujący. Ponura pustka tego miejsca też wywierała na nich przygniatające wrażenie. Tova szepnęła do Gabriela, że cieszy się, iż nie jest tutaj sama, a on zgadzał się z nią całym sercem.

Starali się jak mogli nie stracić śladów z oczu. Od czasu do czasu całkowicie znikały, ale potem znowu je odnajdywali. Coraz bliżej stromej ściany.

W końcu Tova powiedziała zaskoczona:

– One prowadzą jakby wprost do wnętrza góry!

Zatrzymali się bezradni.

– Masz rację, tak rzeczywiście jest – potwierdził Nataniel.

– No to świetnie – mruknęła dziewczyna. – I co teraz zrobimy? Nie mamy takiej mocy jak Shira, która dzięki pochodni Mara otworzyła skalną ścianę.

Wrażliwe dłonie Nataniela ostrożnie badały chropowatą skałę.

– Sprawia bardzo solidne wrażenie. Niestety, nie wygląda na to, by miały się tu gdzieś znajdować ukryte drzwi.

Marco skinął głową.

– Masz rację. Żadne „Sezamie, otwórz się” nic tu nie pomoże.

– Śnieg – szepnął Gabriel nieśmiało.

Wszyscy patrzyli teraz na niego. Chłopiec czuł się zakłopotany.

– No, bo padał śnieg – starał się wyjaśnić. – Całkiem niedawno. Może warstwa śniegu coś ukryła?

– Świetna myśl, Gabrielu – pochwalił go Marco.

Nataniel przykucnął i zaczął odgarniać śnieg z ziemi tuż przy ścianie.

– Nie – powiedział po chwili. – Niczego tu nie ma.

Tova ożywiła się.

– Czy naprawdę nie widzisz, co zrobiłeś, Natanielu? Odsłoniłeś tam jakiś nowy trop. Trop, który prowadzi dalej!

Przyglądali się niewyraźnym śladom wzdłuż skały.

– Tutaj się urywają – oświadczył po chwili Ian.

Nataniel natychmiast upadł na kolana i ostrożnie usuwał cienką białą warstewkę.

– Cofnijcie się! – krzyknął, uskakując gwałtownie w tył.

– Co to jest? – dopytywał się Marco, który nie mógł niczego dostrzec.

– Nadepnąłem na coś, co mi się ugina pod stopami. Jakaś kamienna płyta czy coś takiego. Nie możemy ryzykować, że…

– Myślisz, że to krypta grobowa? – zapytał Gabriel drżącym głosem.

– Zaraz się przekonamy.

Wszyscy pomagali odgarniać śnieg. Powoli ukazywała się spora płyta.

– To jest zejście do krypty – szepnęła Tova.

– Cicho bądź – burknął Nataniel, który obawiał się o nerwy Gabriela. – Ale jakim sposobem on zdołał to zrobić? Tutaj, tak wysoko i na tym dzikim pustkowiu?

– Nie zapominajmy, że on wtedy przebywał w górach przez cały miesiąc – wtrącił Marco. – Trzydzieści dni i trzydzieści nocy, prawda? I wtedy ukrył swoje naczynie z wodą.

– To prawda. Ten… Kamień został tu przyniesiony.

Wszyscy stali i wpatrywali się w kamienną płytę. Był to płaski głaz, najwyraźniej pochodził skądś z niedaleka. Tego typu gładkich odłamków skalnych było tu w górach bardzo dużo.

Podstawowe pytanie, które teraz zajmowało wszystkich, zostało sformułowane przez Gabriela:

– Jak my to podniesiemy?

Trzej mężczyźni próbowali wspólnymi siłami poruszyć kamień, ale na próżno. Płyta nie tylko była ciężka, ale też mocno wciśnięta pomiędzy otaczające ją skały i wyglądało na to, że nawet nie drgnie.

Wszyscy wstali, zastanawiali się, co zrobić.

Nataniel spoglądał ukradkiem na boki.

– Nie podoba mi się tu – mruknął. – Źle się tu czuję.

– Ja też nie najlepiej – przyznał Marco cicho.

Tova szepnęła:

– Przez cały czas nie opuszcza mnie uczucie, że ktoś idzie za mną i powtarza: „Uciekaj, uciekaj! Ratuj życie!”

– No właśnie, ja też wciąż mam podobne wrażenie – zgodził się Marco.

– I ja – przyłączył się Ian. – Ale nie miałem odwagi wam o tym powiedzieć. Myślałem, że to tylko moje tchórzostwo…

Nataniel uśmiechnął się ledwie dostrzegalnie.

– Chyba nie! Cokolwiek byś o sobie myślał, Ianie, to jedno nie ulega wątpliwości: tchórzem nie jesteś w żadnym razie!

– Tego nie możesz wiedzieć.

– Zawsze można się trochę bać. Zresztą zupełnie nie boi się tylko człowiek głupi. Pozbawiony wyobraźni. A jak tam z tobą, Gabrielu?

Chłopiec drgnął.

– Ze mną? Omal nie narobiłem w spodnie. Okropnie się boję od chwili, kiedy wyszliśmy na tę polankę.

– A zatem wszyscy odczuwamy to samo: strach bliski szaleństwa.

– I chyba nie ma się czemu dziwić – westchnął Marco. – To przecież najwyraźniej jest to „drugie miejsce” Tengela Złego. To, które opisała nam Sunniva Starsza. Ale co on tu ukrył? Co schował pod tym kamiennym blokiem?

Tova nie odpowiadała. Zdawało jej się, że wie, co jest ukryte pod kamienną płytą, i ta myśl całkowicie ją paraliżowała.

Płyta do tego stopnia przypominała kamień nagrobny, że…

Po twarzach swoich towarzyszy poznawała, że mają te same ponure skojarzenia.

– Musimy to podnieść – powiedział Marco z westchnieniem.

– Owszem, nie ma innej rady – potwierdził Nataniel.

Przykucnęli wszyscy i uważnie badali palcami krawędź płyty.

To Ian pierwszy dokonał odkrycia.

– Tutaj! – zawołał. – Tutaj coś jest!

Nataniel wsunął rękę pod krawędź.

– Rzeczywiście. To wygląda na jakiś mechanizm. Prymitywny, ale… Tova, sprawdź, czy coś podobnego znajduje się też z twojej strony.

Dziewczyna ostrożnie przesuwała dłoń po lodowato zimnym kamieniu.

– Tak. Płyta się na czymś opiera.

Marco stanął obok Tovy. Jego delikatne, wrażliwe palce badały poszczególne detale.

– Wygląda to tak, jakby płyta była połączona z tym, na czym się opiera, czymś w rodzaju zawiasu. To bardzo proste urządzenie. Natanielu, gdybyś ty z Ianem podniósł płytę z tamtej strony, to my z Tovą postaramy się poruszyć ją od tej.