Skupili się i próbowali przemieścić kamień.
– Nie, starajcie się przesunąć blok do tyłu – podpowiedział Gabriel, który leżąc na brzuchu przyglądał się całości od dołu. – Trzeba przesunąć płytę w dokładnie odwrotnym kierunku, niż myślicie!
Zrobili, jak radził. Wszyscy jednocześnie pchnęli i kamień powoli zsunął się na bok.
– Ach, to aż takie proste – rzekł Ian cierpko. – Trzeba tylko znać sposób.
Ich oczom ukazała się czarna dziura. Jak na komendę wszyscy wyjęli swoje latarki. Gabriel z zadowoleniem stwierdził, że wszyscy mają prawdziwe reflektory. „Tysiącmetrowce”, jak on je nazywał.
Teraz zrobiło się już tak ciemno, że również podczas marszu potrzebowaliby latarek.
Jednocześnie skierowali wszystkie strumienie światła w otwór.
Schodów do wnętrza nie było, ale umocowane jeden pod drugim w ziemnej ścianie kamienie pozwalały, z pewnymi trudnościami, zejść na dół, do pomieszczenia na tyle głębokiego, że mógłby w nim stanąć nawet rosły mężczyzna.
– Co widzicie? – spytała Tova.
– Nic – odpowiedział Marco. – W każdym razie nie jest to krypta grobowa.
– Zejdźmy w dół – zaproponował Nataniel jakoś nerwowo. – Coś mi mówi, że tu, na tej polance, nie jesteśmy już bezpieczni.
Gabriel rzucił przez ramię pospieszne, spłoszone spojrzenie. Może to wyobraźnia, ale zdawało mu się, że widzi jakieś wysokie, czarne cienie złych istot zapełniających polankę.
– Tak, zejdźmy – szepnął gorączkowo.
Wszystko wydawało im się lepsze niż polana ze swoją czającą się niepojętą grozą.
Bardzo szybko cała piątka znalazła się w ciemnym pomieszczeniu.
– Czy zamkniemy wejście płytą? – zapytał Ian.
– Nie. Myślę, że powinniśmy zostawić je otwarte – odpowiedział Nataniel. – A poza tym nie wydaje mi się, byśmy mogli poruszyć ją od tej strony.
Właściwie tu, w dole, nie potrzebowali światła, bowiem Nataniel lśnił takim intensywnym niebieskim blaskiem, że było wokół niego wystarczająco widno.
Muszę to chyba dziedziczyć od czarnych aniołów, pomyślał. W naszych kronikach jest przecież taka informacja, że któregoś razu Imre ukazał się otoczony niebieskim blaskiem.
Imre… Przecież Imre to Marco!
Nataniel był w dalszym ciągu zafascynowany tymi niebieskimi, pełgającymi po jego ciele płomieniami. Ubranie też świeciło jak ognie świętego Elma lub morskie ogniki.
W krypcie panował taki tłok, że właściwie trudno było się po niej dokładniej rozejrzeć.
– Prostokątne, puste wnętrze – mruknął Marco. – To przecież nie może być wszystko!
– Może ten, kto tu kiedyś spoczywał, uległ rozkładowi, stał się ziemią – rzekła Tova cicho.
Posłali jej wszyscy spojrzenia, które świadczyły, że rozumieją, co ma na myśli.
W takim razie cały wysiłek musiałby pójść na marne. Jeśli to tylko jest pusty grób, to…
Nie mogli się jednak tak łatwo poddać.
– Poświećcie tutaj! – poprosił nagle Nataniel. – Tu, na ścianę!
Wszystkie latarki skierowały się na jedną z krótszych ścian. Marco badał palcami wąską szczelinę w skale.
– Coś tutaj jest – oświadczył. – I jeśli się nie mylę, mogłyby to być drzwi albo jakaś brama.
– Mnie się też tak zdaje – potwierdził Nataniel, przyświecając sobie swym niebieskim blaskiem. – Ale żadnych zawiasów nie widzę.
– Tu w ogóle nic nie ma – rzekł Marco. – Kompletnie nic.
Twarz Tovy przybrała niemal wizjonerski wyraz.
– Jakieś wejście… Ale do czego?
– O ile dobrze rozumiem, to wejście prowadzi do wnętrza góry – powiedział Nataniel.
– Rzeczywiście – zgodził się Ian. – Przed sobą mamy górę.
– W takim razie powinniśmy tam wejść – zdecydowała Tova. – Nawet gdyby nas to miało drogo kosztować.
– Ostrożnie z obietnicami – upomniał ją Nataniel.
Twarz dziewczyny jednak nadal płonęła wizjonerskim niemal rozgorączkowaniem, które zdawało się wypływać z jej podświadomości. Wszyscy spoglądali na Tovę pytająco, domyślali się, że doświadcza czegoś niezwykłego.
Ciszę przerwał niepewny głos Gabriela:
– Czy wy nic nie słyszycie?
Zaczęli nasłuchiwać.
– Owszem – szepnął Marco. – Coś jakby szum, to miałeś na myśli?
– Tak.
– To pochodzi z wnętrza góry – stwierdził Nataniel. – Jakby zza tej ściany.
– Czy to strumyk? – zapytał Ian rozczarowany.
– Nie, nie sądzę – odparł Marco z wahaniem. – To brzmi… jak bardzo daleki grzmot. Tak odległy, że słychać jedynie ten właśnie szum.
Po chwili ciszy znowu odezwał się Natanieclass="underline"
– No i jak tam, Tova?
– Coś do mnie dociera. Czy nie moglibyście mi pomóc? Ktoś czegoś od nas chce!
– Ian i Gabriel, musicie teraz być cicho – rozkazał Nataniel.
On i Marco ujęli Tovę za ręce i wszyscy troje koncentrowali się, żeby przyjąć posłanie, które Tova przeczuwała.
Kiedy tak stali w kompletnym milczeniu, szum zza ściany stawał się wyraźniejszy. Ponadto dał się słyszeć jeszcze inny, budzący grozę dźwięk. Słyszeli go wszyscy, cała piątka, i wszyscy zrozumieli, co się stało: polanka na górze zaroiła się od jakichś istot. Szepczące stworzenia podchodziły coraz bliżej.
Gabriel domyślał się, kto to, i absolutnie mu się to nie podobało. Spłoszony wzrok Iana świadczył, że on ma podobne wrażenia. Chłopiec nie był w stanie spojrzeć w górę. Wyobrażał sobie, że wysokie, blade, ubrane na czarno postaci pochylają się nad otworem krypty…
Nagle dał się słyszeć głos Nataniela:
– Heike idzie!
– Heike? – zapytał Gabriel zdumiony. Zapomniał, że miał się nie odzywać.
– I Targenor – dodał Marco. – Oni czegoś od nas chcą.
– A ja widzę Tulę! – zawołała Tova. – Wygląda na to, że wszyscy troje czegoś od nas oczekują.
– To prawda – potwierdził Nataniel, który miał teraz bardzo wyraźną wizję. – To jest wciąż jeszcze niezbyt jasne, ale Heike pokazuje mi wzgórza ponad starym dworem Grastensholm. Widzę polankę w lesie na wzgórzu.
– A ja widzę miecz Targenora – rzekł Marco.
– A ja… Ja nie mogę zobaczyć wyraźnie – mówiła Tova niecierpliwie.
– Z Targenorem idzie Sigleik – dodał Marco.
– Sigleik? – przerwał znowu Gabriel. – Przecież on nie miał żadnych wyjątkowych zdolności!
– Z pewnością ma! Ale milcz teraz, chłopcze! – syknął Marco, nie odwracając głowy.
Gabriel, zawstydzony, odsunął się w kąt.
– Teraz! – zawołała Tova. – Teraz odbieram wyraźnie przesłanie Tuli! Ona kieruje do nas swoich czterech przyjaciół, nie mogę w tym miejscu głośno wymawiać ich imion. Mamy na nich czekać. Mamy zostać tu, gdzie jesteśmy. Stanąć blisko ścian. I nie wychodzić na górę. Żeby nie wiem co się stało, nie wolno nam wychodzić!
– To prawda! Dla mnie jest to również oczywiste – powiedział Marco.
– Dla mnie też – zgodził się Nataniel. – Ian i Gabriel, nie spoglądajcie w górę. To by się mogło okazać dla was niezdrowe!
Troje wybranych opuściło ręce.
– To dziwne – rzekł Marco. – Wygląda na to, że te istoty nie mogą nas zaatakować.
– Nie, one czekają – wyjaśnił Nataniel. – Myślę, że pora jeszcze nie nadeszła.
Dla pewności Gabriel zasłonił oczy rękami. Wzrok tak łatwo mógł przesunąć się tam, gdzie nie powinien.
Szczerze mówiąc chłopiec nie czuł się tu najlepiej.
– Przyjaciele Tuli chcą wykorzystać szansę – powiedziała Tova po chwili milczenia.
– Zawsze tak postępują – wtrącił Marco. – To nasi najlepsi pomocnicy.