– Heike i Vinga przeznaczyli wiele tygodni na przygotowania – wtrąciła Tova. – My nie mamy tyle czasu!
– To prawda, ale nie rozpatrujmy tego, co oni zrobili. Starajmy się skupić na najważniejszym.
W krypcie zaległa cisza. Zgasili latarki, żeby oszczędzać baterie. Aura Nataniela dostatecznie rozjaśniała mrok, chociaż wszyscy stawali się przez to niebieskosini.
– Nataniel, ja mówię poważnie – upierała się Tova. – Nie mam najmniejszej ochoty na spotkanie z szarym ludkiem. Nigdy Ludzie Lodu nie doznali od jego przedstawicieli niczego dobrego.
Zamiast Nataniela odpowiedział Marco:
– Przecież wcale nie wiemy, co się kryje za tą ścianą.
– Nie wiemy – potwierdził Nataniel. – I wcale nie jest powiedziane, że znajduje się tam szary ludek.
– No to dlaczego dostaliśmy te wszystkie rzeczy? – prychnęła Tova. – I dlaczego Heike przypominał ci o swoim eksperymencie?
– Nie wiem – odparł Nataniel zmęczony. – Wiem tylko, że nie mamy czasu na kłótnie. A zresztą, jak masz zamiar się wydostać z tej śmiertelnej pułapki, Tovo?
Dziewczyna rozejrzała się wokół.
– Masz rację – mruknęła.
Gabriel poczuł się w swoim kącie dość samotnie, podszedł więc bliżej reszty. Potknął się o coś i upadł na ziemię.
Natychmiast zapaliły się wszystkie latarki.
– Rogi – powiedział Ian. – Potknąłeś się o rogi, Gabrielu. Wszystko w porządku?
Chłopiec klęczał na jednym kolanie i rozcierał drugie.
– W porządku, dziękuję, nic się nie stało. Ale… jeden róg się chyba odłamał.
– Odłamał się? – zapytał Nataniel z żalem. – To musiało się chyba stać, kiedy rogi zostały zrzucone do krypty.
– Demony nie czynią takich szkód – oświadczył Marco, klękając przy rogach. – No tak, jest tak, jak myślałem! Róg nie jest złamany, on został oddzielony celowo.
– Dlaczego? – zapytała Tova niezbyt mądrze. – I przez kogo?
Ani Marco, ani Nataniel nie odpowiedzieli, interesował ich wyłącznie róg.
Ogromny róg jaka zajmował większą część kamiennej podłogi krypty. Drugi tkwił nadal na swoim miejscu w czaszce zwierzęcia.
– Tutaj jest otwór, do którego został niegdyś wsunięty flet – powiedział Marco. – I stąd też wypadł w Eldafjordzie.
– Zaraz, chwileczkę! – zawołał Nataniel. – Tu jest jeszcze jeden otwór, mógłbym przysiąc, że go nie było, kiedy widziałem te rogi po raz ostatni. Spójrzcie tutaj! Na samym czubku.
Ian aż gwizdnął z podziwu.
– Można by w ten róg zadąć – rzuciła Tova w zadumie. – Ale zdaje się, że z rogów jaka dosyć trudno wydobyć głos?
– Chyba nie, jeśli się to umie – rzekł Marco. – Ale ja, niestety, nie potrafię.
– Ani ja – dodał Nataniel. – W ogóle nigdy nie grałem na instrumentach dętych.
– Natomiast ja grałem kiedyś na trąbce – oświadczył Ian nieśmiało. – Chociaż to oczywiście nie to samo…
– Ejże, różnica nie jest chyba taka duża – zachęcał go Marco.
– No, samej techniki wdmuchiwania powietrza raczej się nie zapomina. Ale taki prymitywny instrument… Zresztą co tam! Mogę spróbować.
– Myślę, że powinieneś – powiedział Nataniel spokojnie.
– Zrób to – prosiła Tova. – Jeśli nie uzyskamy nic więcej, to przynajmniej wypłoszysz tych, którzy nas tu zamknęli.
Ian przyłożył róg do ust.
– Tak jest dobrze – uznał Nataniel. – Zwróć róg w stronę tej tajemniczej ściany.
Ian wciągnął powietrze głęboko do płuc, po czym przycisnął wargi do rogu.
Maleńką kryptę wypełnił ryk, od którego słuchającym omal nie popękały bębenki. Gabriel zakrył uszy rękami, Tova jęknęła boleśnie.
Ian dął długo, ciągnął swój ton, zdawało się, w nieskończoność.
Kiedy nareszcie ponure ryczenie ustało, zaległa grobowa cisza. Wszyscy bali się, że ogłuchli.
Nagle uświadomili sobie, że nie cały świat zastygł w śmiertelnej ciszy. Potworny ryk, od którego ściany drżały, ucichł, lecz w ich uszach nadal dzwoniły, wibrując, piskliwe tony tak wysokie i ostre, że początkowo w ogóle ich nie zauważali. A kiedy się w nie teraz wsłuchiwali, stawały się głębsze i jakby dźwięczniejsze, mieszały się z echem tamtego ryku, coraz słabszym, oczywiście, ale wszystko to razem zlewało się w jedno i brzmiało, jakby ktoś bębnił na wielkich organach.
Ściany ponownie zaczęły drgać. Najpierw lekko, prawie niedostrzegalnie, potem coraz bardziej, aż w końcu musieli się trzymać siebie nawzajem, żeby nie stracić równowagi.
Jedna z krótszych ścian usunęła się z hukiem i oczom zdumionych ludzi ukazała się brama.
Później zrozumieli, że łoskot nie pochodził tylko od przesuwającej się ściany. Mieszał się z nim także ten do niedawna taki daleki szum, który im był bliżej, tym bardziej narastał, aż w końcu zmieniał się w grzmot.
Po tamtej stronie świeżo otwartej bramy, która w gruncie rzeczy była niezmiernie wąska, panowały nieprzeniknione ciemności.
Cała piątka spoglądała po sobie niepewnie.
– Czyżby Tengel Zły to przewidział? – zastanawiał się Nataniel.
– To z rogiem? – zapytał Marco. – Co prawda on bardzo pilnie strzegł rogów w Dolinie Ludzi Lodu i wpadł we wściekłość, kiedy Jolin ukradł mu je razem ze skarbem, ale nie sądzę, by posłużył się nimi tak, jak my to zrobiliśmy. Nie zapominajcie, że on się świetnie zna na czarach, miał wiele innych sposobów, by tędy przejść. A to, że nam się powiodło, jest zasługą naszych przyjaciół, którzy się pewnie teraz zebrali w Górze Demonów i którzy wiedzieli, że w razie czego skarb nam pomoże. No i pomógł.
– Zapalcie latarki – polecił Nataniel krótko. – Wchodzimy do środka.
On sam poszedł pierwszy. Marco poklepał Iana z wdzięcznością po ramieniu. To była pochwała, którą i Ian, i Tova wysoko sobie cenili.
Każde wzięło jakąś część skarbu Ludzi Lodu i ruszyli w ciemność. Gdy tylko cała piątka przeszła na drugą stronę, natychmiast skalne drzwi zatrzasnęły się znowu z wielkim hukiem.
– No to droga powrotna została odcięta – stwierdziła Tova. – Myślę, że nasza sytuacja jest bardzo podobna do tego, co Shira przeżywała w grotach.
– Masz rację – potwierdził Marco.
– Rogi! – jęknął Gabriel. – Nie zabraliśmy stamtąd rogów!
Wszyscy stali, jakby im powietrze uszło z płuc. Czy to możliwe? Jak mogli zostawić rogi? I jak kiedykolwiek zdołają wytłumaczyć reszcie rodziny tę stratę?
Ian rzucił się do zamkniętych skalnych drzwi, ale, rzecz jasna, na próżno.
– Przeklęta sprawa! – krzyknęła Tova, wyrażając słowami to, co wszyscy myśleli.
Nataniel starał się panować nad sobą.
– Powinniśmy się skupić na zadaniu, jakie nas czeka – rzekł stanowczo.
– Nie, nie, chwileczkę! – powstrzymał ich Marco. – Jak to się mogło stać, że żadne z nas pięciorga nie zwróciło uwagi na coś tak widocznego i tak wielkiego jak te rogi?
– Masz rację – przyznała Tova po zastanowieniu. – Żadne nie pomyślało o rogach. Żadne nie zwróciło na nie uwagi!
– Ja myślę, że nasi pomocnicy tego właśnie chcieli. Rogi odegrały już swoją rolę, więc po co mieliśmy je za sobą taszczyć?
Te słowa wyciszyły nieco wyrzuty sumienia i wszyscy zaczęli się rozglądać po nowym otoczeniu.
W przeciwieństwie do prymitywnej krypty, którą właśnie opuścili, to pomieszczenie było ładnie uporządkowane. Chociaż to może zbyt wielkie słowo, w każdym razie ściany były gładkie, sprawiały wrażenie oszlifowanych. Wkrótce na jednej z nich odkryli jakieś zarysowania.
– Kolejna brama – powiedział Gabriel.
– Tak. Tym razem bardzo wyraźnie widoczna. Tengel Zły dużo zdążył zrobić przez te trzydzieści dni, kiedy przebywał w górach – powiedział Nataniel.