Выбрать главу

Przerażająca chwila — pomyślał Martinez. To tak jakby się obserwowało wypadek: nie możesz mu zapobiec, ale nie możesz także oderwać od niego wzroku.

— Więc prowincjusze nie powinni dążyć do lepszej pozycji? — pytała Chandra. — Prowincjusze powinni zostać w domu i niech rodziny z Górnego Miasta zajmują się wszystkimi sprawami? Te same rodziny, przez które omal nie przepadło imperium. — Zerknęła na Martineza. — Gdzie teraz byłaby Flota, gdyby kapitan Martinez zastosował się do tych wskazówek?

Choć Martinez uważał, że Flota zyskała na jego obecności, wolał, by nie stawiano go za przykład. Choć odniósł wiele sukcesów, kapitan uważał go za wybryk natury, coś w rodzaju kobiety z brodą czy gadającego psa.

Dlatego niezbyt mu się uśmiechało wałkowanie tej sprawy na urodzinowym przyjęciu Michi Chen, zwłaszcza że cokolwiek powie, nie zmieni to poglądów kapitana.

— Chciałabym wiedzieć, o ile gorsza byłaby nasza sytuacja, gdyby nie kapitan Martinez? — nie ustępowała Chandra.

— O ile wiem, kapitan Martinez nie jest postacią tragiczną — odparł spokojnie Fletcher. — My mówimy tu o teatrze, a nie o prawdziwym życiu. — Uprzejmie skłonił głowę ku Martinezowi. — Gdyby bohater wzorowany na kapitanie Martinezie pojawił się na scenie, mielibyśmy opowieść o wielkiej przygodzie, a nie o upadku wielkości.

Chandra spojrzała na Fletchera palącym wzrokiem.

— Wielcy porzucili Zanshaa i teraz zmiatają przed wrogiem. Czy kiedykolwiek powstanie na ten temat tragedia? — Wydęła usta. — A może farsa?

— Sądzę… — zaczęła Michi zdecydowanym tonem, ale w tym momencie przerwał jej sygnał z displeju mankietowego. Oficerowie natychmiast zamilkli. Wiedzieli, że nikt nie przerywałby jej obiadu bez ważnego powodu.

Ze swego miejsca Martinez widział, jak kameleonowa tkanina lewego rękawa zmienia się w obraz chorążej, która sterowała „Prześwietnym” z mostka.

— Milady, otrzymałam odpowiedź od gubernatora Termalne — powiedziała.

— Zobaczę ją — rzekła Michi.

— To tylko tekst. Brzmi: „Zważywszy na lokalną przewagę waszych pirackich statków i miliony zamordowane na Bai-do z waszego rozkazu, nie mam innego wyjścia, jak przyjąć wasze niesprawiedliwe, okrutne żądania”. Podpisano: dowódca Floty, Jakseth, gubernator wojskowy.

Michi słuchała tych obelg z ironicznym wyrazem twarzy, a gdy padło nazwisko gubernatora, wybuchła radosnym śmiechem.

— A więc Jakseth został dowódcą Floty? Był na liście kapitanów od czasu, gdy studiowałam w akademii.

Martinez poczuł, jak z gości opada napięcie, jak są zadowoleni, że wojna wyzwoliła ich z walki między Chandrą a kapitanem.

— Odpowiedz gubernatorowi — powiedziała Michi. — Tekstem, skoro chce w ten sposób. Gratulujemy mu awansu na dowódcę Floty. Niech odnosi takie same sukcesy, jakie osiągnął jako kapitan „Championa”.

Fletcher zaśmiał się. Martinez poczekał, aż Michi skończy dyktować wiadomość.

— Przepraszam, dowódco eskadry, ale nie zrozumiałem twojej odpowiedzi.

— Ostatnim statkiem, którym dowodził Jakseth, był „Champion” — wyjaśniła. — Spowodował kolizję podczas dokowania przy Comadorze. Straty były milionowe, wszystko z jego winy. Dzięki wpływom rodzinnym zdołał uniknąć sądu wojennego, ale od tamtego czasu nie pozwolono mu latać nawet szalupą. — Michi miała zadowoloną minę. — A teraz ma całą planetę! Tylko od rebeliantów mógł oczekiwać awansu.

Fletcher uniósł dłoń, dając sygnał stewardowi od wina.

— Powinniśmy chyba wznieść toast za powodzenie dowódcy Floty.

Ponownie napełnione winem kielichy uniosły się w żartobliwym toaście za kapitana „Championa”. Służący zebrali talerze i przynieśli następne danie rybne — karpieńca w słodkim jagodowym sosie w garnirunku z wodorostów.

Rozległo się delikatne pukanie do drzwi. Martinez podniósł wzrok i zobaczył grupę stłoczonych przy wejściu starszych podoficerów.

— Proszę wybaczyć, lady dowódco eskadry — powiedział zbrojmistrz Gulik. — Z okazji pani urodzin chcielibyśmy coś zaprezentować, za pozwoleniem.

— Będę zaszczycona, panie zbrojmistrzu — odparła Michi.

Gulik, mężczyzna mały, posępny, o szczurzej twarzy, przecisnął się obok posągów kobiet i podszedł do krzesła Michi. Za nim postępował główny inżynier Thuc, postawny, muskularny Terranin; nosił kozią bródkę i podkręcone wąsy, tak jak wielu podoficerów. Za tymi dwoma tłoczyli się starszy mechanik, elektryk, sygnalista i inni podoficerowie odpowiedzialni za rozmaite sekcje statku.

— Milady, pragniemy podarować pani coś na pamiątkę służby na „Prześwietnym” — powiedział Gulik.

Wręczyli jej model „Prześwietnego” z wiernie oddanym — zaprojektowanym przez Fletchera — zielono-różowo-białym wzorem na kadłubie. Model zamocowany był na wykonanej w warsztacie mosiężnej podstawce.

Michi podziękowała delegacji i wraz z oficerami wzniosła toast na cześć szefów sekcji statku. Potem delegacja wyszła i obiad trwał dalej. Kolejne dania świadczyły o geniuszu kapitańskiego kucharza — witano je pochwałami i toastami.

Martinez cały czas czuł zaloty Chandry, jej noga niecierpliwie naciskała.

— Mogłeś sam wystąpić w swojej sprawie — powiedziała, gdy po przyjęciu szedł do swej kabiny.

— Nikt mnie nie atakował — odparł. — Najgorsze, co o mnie powiedziano, to, że nie jestem bohaterem tragicznym. Mam nadzieję, że to prawda.

— Fletcher mówił o tobie różne rzeczy.

— Możliwe. — Martinez otworzył drzwi kabiny i odwrócił się do Chandry. — Ale to chyba nie było przeznaczone dla mnie, bo przecież nie powinienem utrzymywać intymnych stosunków z dziewczyną kapitana, prawda? — I zamknął drzwi przed nosem wściekłej Chandry.

Podszedł do biurka i usiadł w fotelu, postawił Złoty Glob na czarnym blacie i rozpiął guziki galowej bluzy.

Po czterogodzinnym uroczystym obiedzie czuł się jak nadziany i zaszyty do pieczenia ptak.

Skrzydlate dzieciaki ze ścian pożerały go wzrokiem.

* * *

Następnego dnia, gdy Martinez dotarł na mostek oficera flagowego, „Prześwietny” wystrzelił dwie szalupy; jedną z nich kierował jedyny Daimong, który przeżył katastrofę „Światła”. Szalupy miały przelecieć w pobliżu Termaine, wycelować silne kamery i czujniki na pierścień planety, by się przekonać, czy żądania lady Michi zostały spełnione, czy wszystkie komory dokowania i doki zostały otwarte i czy wszystkie statki, również te w budowie, uwolniono w kosmos. „Prześwietny” miał przejąć szalupy na drugim końcu układu.

Przy Bai-do Naksydzi ostrzelali przelatujące szalupy i zabili pilotów. Za ten akt nieposłuszeństwa lady Michi kazała zniszczyć pierścień. Za śmierć dwóch kadetów zginęły miliardy — żeby wysokie dowództwo Naksydów potraktowało sprawę poważnie.

Tym razem szalupy miały eskortę — każda z nich leciała w chmurze dwudziestu czterech pocisków antymaterii, sterowanych przez pilota szalupy. Pociski mogły albo same zaatakować, albo odeprzeć atak z pierścienia. Po zakończonej misji zarówno szalupa, jak i pociski będą odzyskane przez statek albo przekierowane na inne cele, na przykład na komercyjne transportowce, które wściekle przyśpieszały, usiłując opuścić układ w obawie przed atakiem ze strony sił Chen.

Martinez obserwował, jak pociski zostały wystrzelone z wyrzutni i jak włączyły się rakiety chemiczne, by zanieść je na bezpieczną odległość od statku, zanim zadziałają silniki antywodorowe. Za chwilę w ich ślad wyleciały szalupy; miały dotrzeć po długich trajektoriach w pobliże Termaine.