Выбрать главу

To delikatne zadanie. Oby tylko wystarczyły zapasy amunicji.

Spojrzał uważnie na displej. Wszędzie skoordynowana obrona przeciwpociskowa niszczyła ostatnią wielką salwę przebudowanych transportowców. Michi i jej bezpośredni przeciwnik toczyli wściekły pojedynek i wyglądało na to, że Michi zdobywa przewagę.

Zobaczył, że eskadra Suli znajduję drogę przez plazmowe wybuchy, starając się przelatywać przez najstarsze, najchłodniejsze eksplozje, by uniknąć całkowitego oślepienia. Sula właśnie izolowała i niszczyła parę wrogich statków.

Zauważył, że eskadra walcząca z Sulą ustawiła się w niekorzystny dla siebie wzorzec. Gdyby Sula ruszyła natychmiast całą swą eskadrą, mogłaby rozdzielić następną parę wroga i utrzymać pierwszą parę w izolacji.

Martinez zastanawiał się, czy jej o tym nie powiadomić. Wyobrażał sobie, jak Sula odbiera jego wiadomość i wysyła pogardliwą odpowiedź, która przedziera się przez dzielącą ich statki przestrzeń.

Ale ona powinna to natychmiast zrobić. Tylko teraz ma to sens.

Zaczął układać wiadomość, którą zamierzał zilustrować trójwymiarowym wizerunkiem bitwy z ręcznie wyrysowanymi strzałkami, kiedy zobaczył, że Sula sama zaczyna zmieniać położenie.

— Skasuj wiadomość, poruczniku Falana — powiedział.

A więc Sula sama doskonale sobie radzi.

Jak zwykle.

Jego własne wbijanie klina okazało się skuteczne. Wyizolował jeden statek wroga i walił w niego tak długo, aż statek zniknął w błysku plazmowego ognia. Rozpoczął manewr, by wbić następny klin między parę wrogów a resztę naksydzkiej eskadry.

W tym momencie eskadra przebudowanych transportowców znów wystrzeliła. Dwóch Naksydów, których zalała burza plazmowa ze zniszczonego okrętu, nie strzelało, ale i tak zapora ogniowa była straszna i Martinez musiał się nią zajmować przez następnych kilka minut.

Kiedy znowu miał okazję oglądać bitwę, okazało się, że Sula i cała jej eskadra zniknęły w kolosalnej kuli ognia.

* * *

Przeliczyła się. Zniszczyła dwóch wrogów, a potem przesunęła środek masy eskadry ku tej części nadciągającej ściany plazmy, która do czasu jej przybycia powinna ostygnąć i przerzedzić się, dając im wszystkim lepszy widok na linie przeciwnika. Ale z gorętszej części plazmowej ściany wypadła salwa naksydzkich pocisków i dostała się w przeciwogień dokładnie na drodze Suli. Sula leciała ku rozpalonej, nieprzezroczystej, puchnącej kuli i wiedziała, że niedługo ona i reszta eskadry oślepnie.

Sensory eskadry pokazywały tylko płonący żar na ich drodze, ale „Zaufanie” nadal odbierało dane z czujników innych eskadr i szalup. Dane nie wskazywały na zagrożenie, ale każdy widok pola bitwy ma ślepe plamy, a ponadto sytuacja może się szybko zmienić.

Na wszelki wypadek Sula wysłała serię pocisków w gorącą plazmę; miała nadzieję, że pociski przelecą i zlokalizują wszystkie pociski wroga, które mogą znajdować się po drugiej stronie.

Właśnie. Jest spore prawdopodobieństwo, że będą takie pociski.

Przez chwilę zastanawiała się nad rozlotem — prawdziwym rozlotem, gdy każdy ze statków stara się osiągnąć jak największą odległość od innych statków. To zmniejszyłoby szanse, że wszyscy zostaną wybici, gdy zakryje ich sfera plazmy, ale po wynurzeniu się straciliby całą przewagę, jaką dawała im taktyka Ducha.

Nie — pomyślała. Po prostu trzeba jak najszybciej dostać się na drugą stronę.

Kazała wszystkim statkom popędzić przez plazmową kulę z przyśpieszeniem dziesięciu g. Zaczęli natychmiast przyśpieszać. „Zaufanie” jęknęło, gdy ciążenie gwałtownie skoczyło. Niewidzialna ręka zacisnęła się na gardle Suli. Obserwowała, jak wskaźniki promieniowania rosną, a wraz z nimi temperatura kadłuba.

W jej pole widzenia wdarła się ciemność. Poczuła przyciśniętą do twarzy poduszkę. Może nawet wrzasnęła.

Chwilę później ciemność zaczęła znikać. Sula unosiła się w uprzęży. Jakiś natrętny, irytujący dźwięk brzmiał w jej słuchawkach. Na języku miała smak żelaza.

— Dowodzę okrętem — powiedział głos. Sula rozpoznała głos pierwszego porucznika Haza.

Ktoś dotknął jej ramienia, jej gardła. Odpędziła go, młócąc rękami.

— Czy dobrze się pani czuje, milady? — W głosie Ikuhary brzmiało przerażenie.

Sula odepchnęła go, obijając się o pręty swej klatki akceleracyjnej.

— Displej! — zawołała. — Skasować wirtual.

Ciasne pomieszczenie sterowni zastąpiło nieograniczoną przestrzeń displeju wirtualnego. Ikuhara, w niezgrabnym skafandrze, unosił się nad jej fotelem. Na jego twarzy widać było zatroskanie.

Między nimi w powietrzu unosiło się coś ciemnego, okrągłego i błyszczącego jak małe szklane kulki do gry.

— Co się, do cholery, dzieje? — spytała ostro Sula.

— Przyśpieszenie skasowane — odpowiedział Ikuhara. — Zagrożenie zdrowia oficera.

Zdrowie załogi było stale monitorowane przez detektory w czapkach czujnikowych. Jakiekolwiek zagrożenie — krwotok, skok ciśnienia krwi, nieprawidłowa praca serca — powodowała, zgodnie z założonym wcześniej programem, że statek wykonywał taką lub inną operację. Jeśli zwykły załogant dostał ataku w czasie bitwy czy nawet podczas ćwiczeń — cóż, to zwyczajny pech. Ale zagrożenie zdrowia oficera mogło spowodować wyłączenie silników.

— Kto to taki? — spytała Sula.

Zdejmę go z okrętu w sekundę, jak tylko będzie można go odesłać na bezpieczne stanowisko za biurkiem, najlepiej na oddaloną planetę — pomyślała.

Mina Ikuhary wskazywała, że ma dolegliwości gastryczne.

— Pani, milady. Pani ciśnienie krwi było skrajnie wysokie i…

— Jasne — powiedziała Sula. — Wracaj na fotel, teraz czuję się świetnie.

— Ma pani krwotok z nosa, milady.

Przyłożyła dłoń do nosa i poczuła wilgoć. Bańka krwi oddzieliła się od nosa i dołączyła do zawieszonych w powietrzu idealnych kul. Czuła smak krwi w głębi gardła.

— Załatwię to — powiedziała i spojrzała na displeje. — Haz! — zawołała.

— Tak, milady.

— Włącz silniki! Rany, co to za głupie gaszenie silników podczas bitwy?!

Macała w przypiętym do fotela niezbędniku, chcąc znaleźć chusteczkę.

— Tak było zaprogramowane, milady.

— Start silników, milady — powiedział inżynier pierwszej klasy, Markios.

— Przyśpieszyć do trzech g. — Sula przycisnęła do nosa chusteczkę.

— To ja dowodzę statkiem, milady — powiedział w jej uchu Haz. — Pani ciśnienie krwi jest nadal…

— Nie jest i pan nie dowodzi — przerwała mu. — Silniki, trzy g.

— Tak, milady — odparł Markios.

Powiększyła displej swego biomonitora i zobaczyła, że jej ciśnienie krwi szybko wraca do normy. Serce jeszcze waliło ze strachu, ale przynajmniej nie szykowało jej zawału.

Już raz to mi się przydarzyło, w czasie pierwszej bitwy przy Magarii. Może moje serce albo jego osprzęt szwankują i nie będę mogła znosić wysokich przeciążeń — pomyślała ze złością.

Uniemożliwią mi wykonywanie pracy.

Silniki zaskoczyły i warknęły. Kropelki krwi unoszące się w powietrzu spadły jak grad i spryskały jej skafander.

Ciążenie zakołysało fotelem Suli. Ciśnienie krwi podniosło się nieco, lecz w dopuszczalnych granicach.

Na displeju zamigotały inne światła. Powiększyła je i zobaczyła duży skok wartości promieniowania, potem drugi.

Gdzieś w ciemności plazmowej bańki pociski docierały do celów.