Выбрать главу

David Weber

Wojna Honor

WSTĘP

Łączność potwierdza, sir — powiedział Korvetten Kapitan Engelmann takim tonem, jakby sam nie mógł uwierzyć w to, co mówi.

— Żartujesz?! — Kapitan der Sterne Huang Glockauer dowodzący ciężkim krążownikiem Imperialnej Marynarki Gangying, spojrzał z czystym niedowierzaniem na swego zastępcę. — Kod Siedemnaście Alfa?!

— Na pewno, sir. Ruihuan nie ma co do tego wątpliwości: od trzynastej sześć, czyli od ponad pięciu minut, nadają ten właśnie sygnał, więc to nie może być pomyłka.

— W takim razie to musi być uszkodzenie transpondera — mruknął Glockauer, odwracając się ku ekranowi taktycznemu.

Widać było na nim mający około czterech milionów ton frachtowiec zarejestrowany w Imperium, którego kilka minut temu jego oficer łącznościowy wezwał do dokonania identyfikacji.

— Przecież nikt nie może być tak głupi, by nadać ten kod w odpowiedzi na nasze wezwanie i lecieć dalej jakby nigdy nic! — warknął Glockauer.

— Trudno się z tym nie zgodzić — przyznał Engelmann.

Wiedział, że kapitan raczej myśli na głos, niż mówi do niego, ale jednym z obowiązków zastępcy dowódcy była rola alter ego kapitana. Oprócz pilnowania, by okręt i jego załoga sprawnie funkcjonowali, miał też obowiązek doradzać i oceniać różne pomysły dowódcy, gdy zachodziła taka konieczność. A sytuacja była na tyle nietypowa, że kapitan potrzebował właśnie takiej pomocy.

— Z drugiej strony — dodał Engelmann — przekonaliśmy się przez te wszystkie lata, że piraci potrafią zachowywać się naprawdę głupio.

— Fakt. Ale jak dotąd żaden nie wykazał się aż taką głupotą!

— Zawsze kiedyś jest ten pierwszy raz… ale jak się nad tym głębiej zastanowić, to może się okazać, że to wcale nie chodzi o głupotę piratów, sir. Tylko o przebiegłość zupełnie kogoś innego…

— Co masz na myśli?

— Każda firma przewozowa ma świadomość, że jeśli piraci zdobędą należący do niej frachtowiec, będą starali się oszukać ewentualny napotkany okręt wojenny, bo uciec mu nie zawsze zdołają. Większość flot zaś dysponuje aktualnymi wykazami frachtowców zarejestrowanych na swoim terenie, tak jak my spisem statków zarejestrowanych w Imperium. Jak pan wie, dane te obejmują kody emitowane przez transpondery i sygnatury napędu. Piraci wiedzą o tym i zdają sobie sprawę, że podanie fałszywej tożsamości po przeprogramowaniu transpondera bywa ryzykowne, dlatego wolą używać autentycznych kodów.

— O czym obaj dobrze wiemy — przypomniał mu Glockauer, gdy pierwszy oficer zrobił dłuższą przerwę.

Nie była to wymówka, bo znał swego podkomendnego na tyle dobrze, by wiedział, że jest to z pewnością niezbędny wstęp do przedstawienia pomysłu, który właśnie przyszedł mu do głowy, choć musiał przyznać, że nieco przydługi.

— Dlatego właśnie zastanawiam się, czy ktoś w firmie Reichenbach nie wpadł na pomysł, jak tę wiedzę, zarówno naszą, jak i pilotów, wykorzystać przeciwko tym ostatnim. Załóżmy, że zaprogramowali transpondery tak, by nadawały Kod Siedemnaście Alfa uruchomiony przez kogoś z załogi, jeśli piraci opanowaliby statek, ale żeby informacja o tym nie docierała na mostek. Byłoby to logiczne, bo frachtowiec nie ma szansy uciec piratowi, a załoga odeprzeć abordażu. Jeśli spróbują, zostaną zmasakrowani, więc lepiej nie stawiać oporu. Takie rozwiązanie byłoby kuszące, zwłaszcza że wiedziałoby o tym ledwie kilku oficerów.

— Hmm… — Glockauer potarł z namysłem dolną wargę. — Możesz mieć rację… zwłaszcza jeśli piraci zostawiliby oryginalną załogę na pokładzie i zmusili do współpracy. Wtedy zaalarmowanie napotkanego przypadkiem okrętu wojennego byłoby podwójnie nęcące.

Potarł wargę silniej i zamyślił się. Kod Siedemnaście był standardowym sygnałem oznaczającym: „Atakują mnie piraci”. Był on wprogramowany w każdy transponder, choć używano go częściej w powieściach niż w życiu, bo nie było sensu go nadawać, jeśli w pobliżu nie pojawił się jakiś okręt wojenny, gdy atak następował. A piraci z zasady w takim sąsiedztwie nie atakowali. Samo nadanie sygnału mogło odstraszyć pirata, ale tylko w sytuacji, w której istniała realna szansa, że usłyszy go ktoś, kto zdoła zareagować. Zdarzało się to na tyle rzadko, iż naprawdę niewielu kapitanów odważało się nadać Kod Siedemnaście. Powód był prosty — piraci mścili się tak na załogach, które stawiały opór, jak i na tych, które próbowały wezwać pomoc.

Kod siedemnaście Alfa nadawano jeszcze rzadziej, gdyż znaczył: „Zostałem zdobyty abordażem przez piratów”. Prawdę mówiąc, Glockauer nie potrafił przypomnieć sobie ani jednego wypadku, by ktoś go nadał. Ćwiczeń floty naturalnie nie licząc.

— I tak byłoby to ryzykowne, bo uruchomienie transpondera, gdy w pobliżu jest jeszcze statek piracki, oznacza, że sprawa wyda się natychmiast — odezwał się Glockauer. — A nawet jeśli takie coś się nie zdarzy, zdobyty frachtowiec musi zawinąć do jakiegoś portu, a kiedy się doń zbliży, sygnał zostanie odebrany i piracka załoga pryzowa też się o nim dowie. A to będzie prawie na pewno oznaczało przykre konsekwencje, jeśli nie dla całej załogi, to dla kapitana i oficerów na pewno.

— To nie ulega wątpliwości — zgodził się Engelmann. — Należy jednak brać pod uwagę, że autor pomysłu założył, iż załoga zostanie zmasakrowana w czasie zdobywania statku lub zaraz po zacumowaniu w miejscu przeznaczenia, więc opłaca się podjąć każde ryzyko, by uratować statek i jakichś szczęściarzy z załogi.

— I można było w to hipotetyczne oprogramowanie wprowadzić na przykład blokadę uaktywniającą Kod Siedemnaście Alfa po, powiedzmy, dwudziestu czterech godzinach. Wcześniej transponder nadawał czysty sygnał. W takim wypadku jednostka piracka raczej nie byłaby w stanie go odebrać. Może też przestawać działać po określonym czasie albo, powiedzmy, po pierwszym wyjściu z nadprzestrzeni.

— Albo jeszcze prościej: może reagować tylko na wezwanie do identyfikacji nadane przez okręt wojenny, sir — dodał z błyskiem w oku Engelmann. — My, podobnie jak inne okręty, w takich okolicznościach przedstawiamy się…

— A to jest w rzeczy samej doskonały pomysł, Binyan — pochwalił Glockauer. — To dawałoby gwarancję, że piraci nie wykryją sygnału…

— Tylko miło byłoby gdyby firma Reichenbach uznała za stosowne poinformować nas, że mają zamiar zrobić coś podobnego.

— Firma jako taka może nic o tym nie wiedzieć. — Glockauer uśmiechnął się złośliwie. — Stary Reichenbach to despota i choleryk, kieruje firmą, jak uważa za stosowne, jeśli więc to wymyślił albo, jeśli ktoś podsunął mu ten pomysł, mógł kazać zainstalować takie zmodernizowane transpondery, nie informując o tym nikogo w firmie ani nawet kapitanów statków. Może też być to genialny pomysł tego konkretnego kapitana i stary nie ma o tym pojęcia.

— Albo obaj dorabiamy właśnie teorię do zwykłego błędu jakiegoś łącznościowca z tego frachtowca, który nadał kod alarmowy, nawet sobie z tego sprawy nie zdając.

— Możliwe, ale mało prawdopodobne, bo jak sam powiedziałeś, ich własny sprzęt powinien odebrać tę transmisję, więc należałoby spodziewać się, że zaraz przestaną i przeproszą. Skoro tak się nie stało, nie mamy wyjścia: musimy działać w oparciu o założenie, że sygnał nadano celowo.

— Zgadzam się, sir.

Obaj spojrzeli na główny ekran taktyczny, na którym zielony symbol zidentyfikowany jako frachtowiec Karawanę i otoczony czerwonym kręgiem oznaczającym zdobytą przez wroga jednostkę leciał sobie spokojnie starym kursem.