— Rozumiem… — mruknęła Henke, przyglądając się Honor z namysłem.
Nadal zaskakiwało ją, że to właśnie Honor Harrington potrafi tak jasno i wnikliwie analizować problemy polityczne, choć nie powinno, bo zawsze potrafiła to robić z problemami militarnymi, ale przez prawie czterdzieści lat standardowych to Henke lepiej rozumiała kwestie polityki wewnętrznej Królestwa Manticore. Naturalnie zawdzięczała to pochodzeniu i ciągłej obecności tych tematów w rodzinnych rozmowach. Jako kuzynka Królowej rozumiała je prawie na drodze osmozy, nie musząc ich zbytnio analizować. I prawdopodobnie właśnie dlatego to Honor znacznie lepiej pojmowała obecną sytuację. Dla niej w polityce nie było nic naturalnego, więc analizowała wszystko obiektywnie i bez uprzedzeń, gdyż tylko w ten sposób mogła zrozumieć sytuację i spróbować podjąć jakieś działania.
Pochodzenie Honor, stanowiło w tym względzie jednak także i minus — nie zdawała sobie sprawy z istnienia pewnych zagrożeń czy też ze swojej na nie wrażliwości, podczas gdy ktoś urodzony w środowisku arystokracji był ich świadom i odruchowo się zabezpieczał. Mimo iż Honor była ważną personą i wpływowym politykiem w dwóch państwach, nadal myślała o sobie i o swoim życiu tak, jakby była tylko nic nie znaczącą córką wolnych posiadaczy ziemskich.
Przyglądając się Honor, Michelle Henke kolejny raz zastanawiała się, czy powinna jej przypomnieć, że prywatne życie może zostać skutecznie wykorzystane przez politycznych wrogów. I czy powinna ją spytać, czy w pewnych cichutko powtarzanych plotkach jest ziarno prawdy.
W obu kwestiach podjęła decyzję negatywną.
— Brzmi to sensowne — oceniła po chwili. — Nadal mnie co prawda dziwi, że to ty mi wytłumaczyłaś całą sytuację, ale to już inna sprawa. Jak sądzę, lord Alexander podziela twoje wnioski?
— Oczywiście. Nie sądzisz chyba, że o tym nie rozmawialiśmy., Biorąc pod uwagę moją pozycję w Izbie Lordów i fakt, że występuję na dworze jako osobisty przedstawiciel Benjamina, spędziłam znacznie więcej czasu na rozmowach z człowiekiem, który powinien być premierem, niż chciałabym pamiętać. Najgorsze jest to, że rozmowy niewiele dały w praktyce.
— Sądzę, że można to i tak ująć — zgodziła się Henke i przekrzywiła głowę. Earl White Haven także niczego rewelacyjnego nie wymyślił?
— Ano nie — przyznała Honor, odruchowo głaskając Nimitza po grzbiecie.
Henke zauważyła, że Honor spuściła wzrok, woląc nie patrzeć jej w oczy, co w połączeniu ze zwięzłością odpowiedzi było wysoce znaczące. Przez moment chciała ją bardziej nacisnąć, no bo w końcu jeśli nie ona, to kto mógłby to zrobić, ale problem polegał na tym, że nawet ona nie bardzo wiedziała, jak to uczynić. Zamiast spytać, powiedziała więc:
— To by się pokrywało z tym, co mówiła matka. A ja powinnam zwrócić większą uwagę na te sprawy, żeby nie musiała mi wszystkiego tłumaczyć przy użyciu łopatologii stosowanej, jak ty to właśnie zrobiłaś. Czasami wydaje mi się, że ona nie jest świadoma, jak dalece skupiłam się na kwestiach floty, zostawiając politykę Calowi. Zgadzam się z twoim imperatywem historycznym, ale nadal uważam, że temperament Beth nie pomógł w tej sytuacji.
— Oczywiście, że nie pomógł — potwierdziła Honor, podnosząc głowę prawie z ulgą. — Choćby dlatego, że dla High Ridge’a, New Kiev i Descroix sprawa nabrała osobistego aspektu. Poza tym od momentu śmierci księcia Cromartjego i twojego ojca było prawie pewne, że skończymy z takim właśnie rządem. Tyle że nikt nie był w stanie przewidzieć, co wydarzy się w Ludowej Republice, gdy my będziemy zajęci domowymi waśniami.
— Myślisz, że Theisman i Pritchart rozumieją, co się dzieje, lepiej niż ja?
— Mam szczerą nadzieję, że tak! — odparła Honor z uczuciem.
ROZDZIAŁ II
— Co oni, do cholery, sobie wyobrażają, że robię? — warknęła Eloise Pritchart.
Prezydent Republiki Haven złapała teczkę z dokumentami i potrząsnęła nią przed nosem admirała Thomasa Theismana, który właśnie wszedł do jej prywatnego gabinetu. Minę miała tak wściekłą, że sekretarz wojny spojrzał na nią zaskoczony. Pritchart o platynowych włosach i topazowych oczach była jedną z najpiękniejszych kobiet, jakie w życiu spotkał, i nawet wściekły grymas nie szpecił jej rysów, tyle że naprawdę rzadko gościł na jej twarzy. Jedną bowiem z jej zalet, a główną, dzięki której przeżyła pod rządami terroru Urzędu Bezpieczeństwa, była zdolność zachowywania spokoju i nieprzeniknionego wyrazu twarzy w najdramatyczniejszej nawet sytuacji.
— Kto sobie wyobraża i co niby robi? — spytał uprzejmie, siadając w wygodnym fotelu.
Fotel stał przed biurkiem i umożliwiał siedzącemu w nim obserwowanie zapierającego dech w piersiach widoku na centrum Nouveau Paris. Prawie zakończono już odbudowę zniszczeń po eksplozji nuklearnej, która zniszczyła Octagon. Na jego miejscu stał jeszcze wspanialszy budynek dowództwa floty zwany New Octagon. Theisman przyjrzał mu się, nie kryjąc zadowolenia.
— Cholerny rząd cholernego Królestwa, oto kto! — prychnęła jadowicie Pritchart i rzuciła teczkę na blat biurka.
Dopiero w tym momencie Theisman dojrzał nalepkę identyfikującą zawartość jako oficjalne dokumenty departamentu stanu i skrzywił się odruchowo.
— Wnoszę, że nasze najnowsze propozycje nie spotkały się z przychylnym przyjęciem — zauważył nadal tym samym tonem.
— Nie spotkały się z żadnym przyjęciem! Głucha cisza, jakbyśmy ich w ogóle nie wysłali!
— Nie pierwszy raz stosują tę metodę, by przeciągać negocjacje, Eloise. I bądźmy szczerzy: do niedawna nie mieliśmy nic przeciwko temu.
— Wiem.
Odchyliła się na oparcie fotela, odetchnęła głęboko i uśmiechnęła się przepraszająco — nie za to, że czuła złość, ale że ją w ten sposób okazała. Bo jeśli ktokolwiek w galaktyce zasłużył sobie na to, by nie miała prawa okazywać złego humoru, był to właśnie Thomas Theisman. To on bowiem wraz z towarzyszem komisarzem Urzędu Bezpieczeństwa Dennisem LePikiem przeprowadził udany zamach stanu, pozbawiając władzy i życia ostatniego ocalałego członka Komitetu Bezpieczeństwa Publicznego — Oscara Saint-Justa. Jak zginął ten ostatni, nigdy oficjalnie nie podano, natomiast wieść niosła, że Theisman zastrzelił go własnoręcznie zaraz po ujęciu. Co było najrozsądniejszym możliwym rozwiązaniem, bo ostatnie, czego potrzebowała Ludowa Republika Haven, to pokazowy proces i nieuchronne czystki wśród najfanatyczniejszych zwolenników dyktatora.