Выбрать главу

— Transportowców? — zdziwiła się Honor.

Jaruwalski wzruszyła ramionami.

— Najprawdopodobniej, bo jednoznaczna identyfikacja jest jeszcze niemożliwa. Są duże, ale mają słabe napędy jak na swoją masę, prawdopodobnie więc to jednostki pomocnicze. Zapewne transportowce.

— Rozumiem… — Honor podeszła do swego fotela i umieściła hełm na prowadnicach, a Nimitza na oparciu.

Treecat zaś swój hełm trzymał pod pachą i natychmiast zajął się przypinaniem uprzęży skafandra do specjalnych mocowań. W tym momencie ekran łącznościowy fotela ożył i pojawiła się na nim twarz Cardonesa.

— Dzień dobry, Rafę — powitała go, siadając.

— Dzień dobry, milady — odparł z lekko wymuszonym uśmiechem. — Wygląda na to, że mamy gości.

— Tak słyszałam; daj mi kilka minut na zorientowanie się w sytuacji, nim zdecyduję, jakie powitanie im zgotujemy.

— Oczywiście — zgodził się Cardones.

Honor uniosła głowę i przyjrzała się uważnie holoprojekcji taktycznej, od której dzieliły ją trzy długie kroki. Werewolf podobnie jak siostrzane jednostki został zaprojektowany jako okręt flagowy zespołu wydzielonego lub floty i jego holoprojekcja była naprawdę duża, a oprogramowanie tak ustawione, by nie pokazywać cywilnej infrastruktury, która skutecznie zaciemniała obraz. Można było to oczywiście zmienić jednym poleceniem, ale z zasady tego nie robiono. Honor także nie skorzystała z tej możliwości, koncentrując uwagę na zgrupowaniu okrętów zbliżających się od granicy przejścia w nadprzestrzeń.

— Kiedy osiągną orbitę Sidemore? — spytała.

— Tranzytu dokonali z bardzo małą prędkością, milady — odezwał się czarnoskóry oficer astronawigacyjny, porucznik Theophile Kgari, którego dziadkowie wyemigrowali do Królestwa prosto z Ziemi. — Około stu kilometrów na sekundę, ale skierowali się prosto w głąb systemu i lecą ze sporym przyspieszeniem, więc jeśli je utrzymają, za prawie dokładnie dwie godziny będą musieli zacząć wytracać prędkość. Będą wtedy siedem minut czterdzieści sześć sekund świetlnych od planety.

— Dzięki, Theo — powiedziała uprzejmie, choć niedokładnie odpowiedział na pytanie.

Potem wstała, podrapała za uszami Nimitza i długą chwilę wpatrywała się w holoprojekcję, nim odwróciła się do sztabowców.

— Dopóki nie okaże się inaczej, traktujemy je jak wrogie jednostki — oznajmiła. — Co prawda atak jedynie dwudziestoma dwoma okrętami liniowymi wymagałby dużej bezczelności, ale wariatów nie brakuje, nie będziemy więc ryzykować. Sądzę, że to doskonała okazja do odkurzenia planu „Buckler Bravo Trzy”. Co ty na to, Andrea?

— Sądzę, że to dobry pomysł, milady — zgodziła się Ja-ruwalski.

— Mercedes? — spytała Honor.

Brigham zmarszczyła lekko brwi.

— Atak siłami, które widzimy, rzeczywiście musiałby być dziełem szaleńca… Martwi mnie, że ten, kto dowodzi tymi siłami, też to wie. A to z kolei przywodzi na myśl zasadę, którą bardzo lubił admirał Courvoisier, a którą pani tak często cytuje, milady — oceniła w końcu.

— Dokładnie to samo sobie pomyślałam — uśmiechnęła się Honor. — Dlatego uważam, że to dobra okazja na ten akurat wariant planu. Jeśli okaże się, że poćwiczymy bez potrzeby, wyjdzie nam to tylko na dobre, natomiast jeśli to prawdziwe zagrożenie, wolę mieć i kutry, i zasobniki na miejscu, gotowe do użycia.

— Też tak uważam, milady. Jedyne, co niezbyt mi się podoba, to że „Bravo Trzy” oddala nas od planety, ale jeśli to wrogowie, a nie cierpiący na ciężki przypadek głupoty sojusznicy, uważający, że to zabawne nie odpowiedzieć na wezwanie, wolałabym nie oddalać się od planety bardziej niż to konieczne.

— Hm… — Honor potarła czubek nosa, analizując to, co usłyszała.

Wersja „Bravo Trzy” zakładała wyjście na spotkanie przeciwnika za osłoną kutrów. Wersja „Bravo Dwa” oznaczała pozostanie w bezpośrednim sąsiedztwie Sidemore, podczas gdy kutry miały dokonać dokładniejszej identyfikacji gości, a w razie konieczności przeprowadzić atak. Było to ostrożniejsze podejście przy równoczesnych większych stratach wśród kutrów, które miały atakować samotnie, gdyby goście okazali się wrogami. W pierwszym wariancie atak byłby kombinowany — z udziałem kutrów i rakiet systemu Ghost Rider. Ale w wariancie drugim kutry nie musiały atakować — mogły dokonać identyfikacji i zawrócić. Przy tych odległościach było jak najbardziej wykonalne, by okręty liniowe dotarły na odległość skutecznego ognia rakietowego do przeciwnika, nim ten będzie miał w zasięgu instalacje orbitalne Sidemore.

— Co prawda nie widzę logicznego powodu, dla którego chcieliby nas odciągnąć od planety, a przynajmniej nie widzę go w tej chwili, ale to nie znaczy, że takiego powodu nie ma — odezwała się wreszcie. — Masz rację: „Bravo Dwa” będzie lepszym rozwiązaniem. Słyszałeś, Rafę?

— Słyszałem, milady — potwierdził z ekranu łącznościowego fotela Cardones. — „Bravo Dwa” i zawiadomić admirał Truman, tak?

— Proszę, zrób to. I uprzedź, że za kwadrans odprawa elektroniczna.

— Aye, aye, milady.

— Dzięki. — Honor usiadła w fotelu i spojrzała na zebranych sztabowców. — A teraz, panie i panowie, głównodowodzący wysłucha teorii, kim też są nasi goście i co sobie wyobrażają, że robią.

* * *

Minęło dziewięćdziesiąt minut bez żadnego odzewu ze strony nadlatującej formacji. Transportowce zostały z tyłu w osłonie trzech lekkich krążowników, a reszta z równym przyspieszeniem leciała tym samym kursem. Napięcie na pomoście flagowym Werewolfa wzrastało, w miarę jak zmniejszała się odległość dzieląca obie formacje.

— Scotty za mniej więcej kwadrans powinien nawiązać kontakt, milady — zameldowała Jaruwalski.

— Ma już obraz?

— Nie, milady — przyznała Andrea. — Ten, kto nimi dowodzi, zna naszą doktrynę użycia sond i platform z nadajnikami grawitacyjnymi. Żadnej nie zniszczono, ale przy szyku, jaki przyjęli, byłoby to zbędną fatygą. Przynajmniej jak dotąd.

Honor skinęła głową. Formacja, jaką przyjęli intruzi, była, łagodnie ujmując, nieortodoksyjna. Okręty liniowe najpierw utworzyły sferę, a potem obróciły się lekko wzdłuż osi pionowej, w efekcie czego ekrany denne i górne znalazły się tam, gdzie normalnie byłyby niczym nie osłonięte rufy okrętów. Ekrany zaś nie przepuszczały żadnego promieniowania, w tym także widzianego przez człowieka. W ten sposób sondy zwiadowcze, standardowo umieszczane właśnie tak, by miały widok na rufy, były bezużyteczne.

— Czy Scotty rozważył przemieszczenie sond, tak by widziały ich dzioby? — spytała.

Różnica była taka, że ekrany przed dziobem sięgały nieco dalej, tworząc głębszą „studnię”, co dawało sondzie lepszy wgląd, ale o tym wszyscy wiedzieli. Dlatego sensory i uzbrojenie pościgowe na dziobach były znacznie lepsze niż na rufach. Skoro intruzi znali doktrynę wykorzystywania sond, można się było spodziewać, że każda, która znajdzie się bezpośrednio przed dziobem któregoś okrętu, zostanie zniszczona niezależnie od jakości systemów maskowania elektronicznego, w jakie byłaby wyposażona.

— Rozważył i za jakieś dziesięć minut powinny znaleźć się na miejscu — odparła Andrea.

— Doskonale — Honor oparła się wygodniej i rozejrzała po pomoście.