Выбрать главу

— Żadne nie przychodzi mi w tej chwili do głowy. Najpierw muszę przetrawić to, co usłyszałem. Potem zapewne będę miał nawet parę. Javier?

— Podobnie, ale chciałbym powiedzieć, komandorze Clapp, że jestem pod wrażeniem. Prawdę mówiąc, wolałbym, byśmy nigdy nie musieli sprawdzać tej doktryny w praktyce, ale ogromną ulgę sprawia mi świadomość, że ją mamy.

— Jestem zaszczycony, że pan tak uważa, sir — powiedział po chwili Clapp. — Ale jak już mówiłem, nawet najlepsza symulacja to tylko teoria, a prawdziwą ocenę można wydać dopiero po próbach w realnym świecie. Te zaś nigdy nie zostały przeprowadzone.

— Zdaję sobie z tego sprawę — odparł Giscard. — Niestety, jedyny sposób, by ją wypróbować w praktyce, to podjęcie walki z Królestwem, co może się zdarzyć niezależnie od tego, czy tego chcemy czy nie. Ale tak między nami mówiąc, zadowolę się nie sprawdzonymi w praktyce rezultatami najdłużej, jak to tylko będzie możliwe, i naprawdę nie będzie mnie korciło, by je przetestować w realnych warunkach.

— Wszyscy się pod tym podpisujemy, sir. — Shannon spojrzała na swój chronometr i dodała: — Obawiam się, że musimy już iść do windy.

* * *

Thomas Theisman nie potrzebował zdolności telepatycznych ani nawet empatycznych, by wiedzieć, że całą trojkę admirałów zebranych we flagowej sali odpraw Souereign of Space dosłownie zżera ciekawość, choć po żadnym nie było tego widać. Pozostałych dwóch, czyli jego i admirała Arnauda Marquette’a, szefa sztabu, nie zżerała, bo doskonale się orientowali, po co przybyli. Poza nimi obecni byli szefowie ich sztabów oraz jego osobisty adiutant, kapitan Alenka Borderwijk. Wiedział, że Lester i Javier byli zaskoczeni jego decyzją wykluczającą wszystkich innych, ale nie skomentowali jej. Foraker nie była, ale rozmawiała z nim, gdy Sovereign of Space przybył do systemu Haven, toteż z grubsza pojmowała powody, które skłoniły go do odejścia od tej niepisanej zasady.

— Po pierwsze — zaczął Theisman, gdy wszyscy już usiedli — chciałbym przeprosić za nieco niezwykłe warunki tej odprawy. Zapewniam, że nie chodzi mi o efekt melodramatyczny, i mam przynajmniej taką nadzieję, że nie są to objawy megalomanii czy paranoi, z których nie zdaję sobie sprawy. Ale mogę się w tej kwestii mylić.

— Cóż, Tom — Lester Tourville uśmiechnął się leniwie, na co jako trzeci najwyższy stopniem oficer Marynarki Republiki mógł sobie pozwolić — jeśli dobrze pamiętam, ktoś kiedyś powiedział, że czasami i paranoicy mają prawdziwych wrogów. O megalomanii pozwolisz, że nie będę się wypowiadał.

— Cóż za niezwykła uprzejmość — docenił Theisman.

Zebrani uśmiechnęli się, ale ich oczy pozostały poważne.

Theisman pochylił się do przodu i powiedział cicho:

— Teraz poważnie: jeden z powodów, dla których wolałem rozmawiać z wami wszystkimi równocześnie i osobiście tutaj, zamiast zapraszać was do New Octagon, jest taki, że nie chcę, by dziennikarze dowiedzieli się o tym.

Drugim jest przekonanie, że to miejsce gwarantuje zarówno dyskrecję, jak i kontrolę przepływu informacji.

A także uniemożliwia podsłuch. I nie martwi mnie wywiad Królewskiej Marynarki, żeby nie było nieporozumień.

W sali zrobiło się jakby chłodniej.

Theisman zaś pokazał zęby w grymasie, którego w żaden sposób nie dało się pomylić z uśmiechem; doskonale wiedział, jakie skojarzenie wzbudziła przynajmniej u części obecnych jego wypowiedź.

— Bez obaw, prezydent dokładnie wie, gdzie jestem i o czym będziemy rozmawiali, bo sama mnie tu wysłała. I nie planuje zostać dyktatorką, choć to w tej chwili miałoby swoje zalety. Nie mamy jednakże, ani ona, ani ja, zamiaru wylewać dziecka z kąpielą.

— Miło słyszeć — skomentował Giscard. — Ale wolałbym wreszcie się dowiedzieć, na czym polega problem; mam już dość półsłówek, aluzji i czarnowidztwa bez uzasadniania, od których aż się roiło w ostatnich wieściach od Eloise.

— Względy bezpieczeństwa, przepraszam, ale niezbędne — powiedział szczerze Theisman. — Alenka ma dla każdego pełen zestaw materiałów i nim wrócimy do stolicy, chcę przeprowadzić przynajmniej jedną pełną odprawę z kompletnymi waszymi sztabami, ale postanowiłem najpierw spotkać się w tym gronie. Jest niezwykle ważne, byście dokładnie rozumieli sytuację, tak jak pojmujemy ją my, zanim zaczniemy wprowadzać w nią sztabowców.

Urwał, odchylił głowę na oparcie fotela i splótł dłonie na brzuchu. Na moment z jego twarzy opadła maska i wszyscy mogli zobaczyć jego zmęczenie i zaniepokojenie. Potem odetchnął głęboko i znów był energicznym admirałem Theismanem.

— Wszyscy wiecie, że gdyby to ode mnie zależało, projekt „Bolthole” nadal pozostałby tajemnicą. Shannon dokonała cudów, a kapitan Anders i komandor Clapp, że wymienię tylko najważniejszych, wydatnie jej w tym pomogli. Pomimo to sądzę, że wszyscy zdajecie sobie sprawę, że możliwości naszych okrętów nadal pozostają daleko w tyle za tym, czym dysponuje Royal Manticoran Navy. Niestety to, czego bym chciał, przestało mieć znaczenie dzięki pewnemu szuszwolowi, niejakiemu Arnoldowi Giancoli, będącemu sekretarzem stanu, któremu zachciało się zostać następnym prezydentem. Zaczął tworzyć frakcje w rządzie oraz w Kongresie i przez jego ambicje, tudzież przeciek informacji, nie mieliśmy innego wyjścia, jak poinformować o istnieniu nowych okrętów. Eloise nie ogłosiła jeszcze usztywnienia pozycji w negocjacjach, ale sądzę, że zrobi to w dzisiejszym orędziu. Nie do końca zgadzam się z jej argumentami, ale ponieważ nie potrafiłem wymyślić lepszego planu, będziemy realizować ten. Poza tym to ona jest wybranym prezydentem, ostateczna decyzja należy więc do niej, nie do mnie. I nawet gdybym się z nią nie zgadzał, to jeśli podejmie decyzję, zamknę się i będę ją realizował. W tym konkretnym wypadku chodziło o to, by ogłosić nasze sukcesy w taki sposób, by zwróciły uwagę nie tylko władz, ale także mieszkańców Korony oraz naszych obywateli. Teraz otrzymaliśmy polecenie: opracować plan, o ile się da dyskretnie, którego celem byłoby przechwycenie i zniszczenie prewencyjnego uderzenia, do którego może być skłonny Janacek. Oraz przygotowanie najlepszego możliwego planu wznowienia działań wojennych z Gwiezdnym Królestwem Manticore i resztą Sojuszu.

W sali powiało chłodem. Wszyscy siedzieli bez ruchu i wpatrywali się w Theismana. Jedynie Foraker, Anders, Marąuette i Borderwijk wiedzieli, co zamierzał powiedzieć. Pozostali wyglądali tak, jakby woleli tego nigdy nie usłyszeć.

— Musicie zrozumieć, że ani prezydent, ani ja nie chcemy podjęcia działań wojennych i nie rozważamy takiej możliwości — dodał spokojnym, zdecydowanym tonem Theisman. — Nie chcielibyśmy również rozważać jej w przyszłości, ale naszym obowiązkiem jest być przygotowanym na każdą ewentualność. Jeśli nastąpi najgorsze, flota musi być gotowa bronić Republiki.

— Jestem pewien, że wszyscy z ulgą przyjęli wiadomość, że nie chcemy nikogo atakować — odezwał się Tourville. — Ale jestem też pewien, że wszyscy zdajemy sobie sprawę, iż choć obecnie RMN nadal ma przewagę techniczną, pod względem ogólnego potencjału militarnego przewagę mamy my, i to taką, jakiej nigdy dotąd nie mieliśmy.

— Zgadzam się z tobą. To jest zresztą jeden z głównych powodów, dla których nie wspomniałem o istnieniu lotniskowców i podałem niższą od rzeczywistej liczbę okrętów liniowych. Nie chcę, by spanikowany Janacek doradził równie spanikowanemu High Ridge’owi coś nieprzemyślanego i głupiego. Im dłużej nie będą znali naszych prawdziwych możliwości, tym mniej jest prawdopodobne, by podjęli jakieś zdecydowane przeciwdziałanie. Być może, taką mam przynajmniej nadzieję, uda się to wykorzystać na tyle, byśmy zdołali zachować tę ogólną przewagę, jaką mamy obecnie przez dłuższy czas.