Выбрать главу

— Proszę zrekonfigurować napęd, panie Hooja.

— Aye, aye, ma’am… napęd zrekonfigurowany — zameldował Hooja.

Żagle zniknęły, ekran wrócił na miejsce i Harvest Joy Ponownie ruszył ze stałym przyspieszeniem dziesięciu g.

— Cóż, doktorze Kare — Zachary uniosła wzrok znad ekranów fotela. — Przybyliśmy. Gdziekolwiek by to nie było.

* * *

Owo „gdziekolwiek” okazało się punktem w przestrzeni odległym o około cztery i pół godziny świetlnej od pozbawionego planet czerwonego karła klasy M8. Najbliższa gwiazda klasy G2 oddalona była o nieco ponad cztery lata świetlne, czyli czternaście godzin lotu dla okrętu wojennego, co nie było aż tak wiele, natomiast brak planet w systemie, w którym znajdował się terminal, nie był korzystny. Pozbawiał go bowiem najwygodniejszego miejsca, wokół którego powstawała zwykle nieodzowna infrastruktura obronno-ekonomiczna.

Naukowcy nawet nie zauważyli rozczarowania Zachary — cała gromada okupująca okręt była tak radosna i tak zajęta pomiarami i obliczeniami, że w ogóle niczego więcej nie zauważała. Zarówno sensory pokładowe, jak i szybko rosnąca liczba sond skierowane były w miejsce, w którym opuścili wormhola. Pierwsze sondy zostały wstrzelone, nim jeszcze Harvest Joy wytracił prędkość do zera względem czerwonego karła, który zresztą nikogo nie zainteresował. Podobnie jak ustalenie, gdzie właściwie się znaleźli.

Było to całkowicie zrozumiałe i jak najbardziej godne pochwały. W końcu jeśli nie zdołają obliczyć dokładnego wektora wlotowego i progu terminala od tej strony, niemożliwe będzie dokonanie tranzytu powrotnego. A pamiętając, jak słaba była emisja terminala w systemie Manticore oraz jak długo i pracowicie go szukano, Josepha Zachary nie miała najmniejszego zamiaru ani ruszać się z miejsca, ani ponaglać naukowców, dopóki Kare nie oznajmi, że na pewno znaleźli wlot terminalu.

Zorientowanie się, gdzie właściwie się znaleźli, należało do załogi, a dokładniej do sekcji astronawigacyjnej, którą czekało niełatwe i bardziej nietypowe zadanie. W praktyce nie zdarzało się bowiem, by jakikolwiek okręt czy statek kosmiczny musiał od zera ustalać swoje położenie. Nawigacja przez nadprzestrzeń opierała się na starannie opracowanych przewodnikach dokładnie lokalizujących położenie jednostki w stosunku do miejsca jej wejścia w nadprzestrzeń, jako że z tej ostatniej nie sposób było dostrzec normalnej przestrzeni.

W tym przypadku metoda ta była całkowicie bezużyteczna, ponieważ nie istniała żadna możliwość stwierdzenia, jaką drogę przebyli, a teoretycznie rzecz biorąc, tranzyt mógł mieć dowolną długość. Najdłuższy poznany wormhol łączył systemy odległe o nieco ponad dziewięćset lat świetlnych, choć przeciętnie były to mniejsze odległości. Basilisk na przykład był od systemu Manticore oddalony o ledwie dwieście lat świetlnych, a Gregor i Trevor Star o jeszcze mniej. Natomiast Matapan i Sigma Draconis położone były o prawie pięćset lat świetlnych od Manticore.

Ponieważ nie sposób było ocenić, jaką drogę pokonali, porucznik Thatcher i jego ludzie musieli zacząć od odszukania i ustalenia klas najjaśniejszych gwiazd w okolicy. Następnie komputery miały porównać ich widma i inne dane z tymi posiadanymi w olbrzymiej bazie, specjalnie w tym celu założonej na pokładzie, i zidentyfikować je. Dopiero wtedy oficer astronawigacyjny będzie mógł obliczyć, gdzie konkretnie się znajdowali. Choć zadanie zespołu Kare’a było poważniejsze, na barkach Thatchera także spoczywała wielka odpowiedzialność, ponieważ jeśli naukowcom by się nie udało, jedynym sposobem powrotu był klasyczny lot przez nadprzestrzeń. Poza tym dla Gwiezdnego Królestwa jako całości znacznie istotniejsze było, dokąd prowadzi nowy terminal, od dokładnej lokalizacji wlotu do niego.

Jedynym bowiem zastosowaniem terminala była możliwość natychmiastowego przemieszczania się z jednego miejsca w drugie — bez sensu, jak długo nie wiadomo było, gdzie znajduje się to drugie. Poza tym choć teoretycznie było możliwe, że znaleźli się tak daleko od systemu Manticore, że w klasyczny sposób nie uda się tam wrócić, było to wysoce nieprawdopodobne. Harvest Joy miał paliwa na ponad cztery miesiące lotu przy ekonomicznej prędkości, co dawało mu zasięg nieco ponad ośmiuset lat świetlnych przy użyciu wyłącznie napędu typu impeller, a to powinno aż nadto wystarczyć, by wrócić jeśli nie do systemu macierzystego, to gdzieś do cywilizacji.

Zakładając naturalnie, że będzie wiadomo, gdzie ta cywilizacja się znajduje.

Dlatego gdy na pokładzie trwała gorączkowa praca, sama Zachary jako kierowca taksówki nie miała absolutnie nic do roboty. Musiała czekać, aż któryś z zespołów, a najlepiej oba, zakończy poszukiwania sukcesem.

* * *

— A więc co wiemy? — spytała Zachary dziewiętnaście standardowych godzin później.

Po czym rozejrzała się po zgromadzonych w kapitańskiej sali odpraw. Było ich pięcioro: pierwszy oficer, komandor porucznik Wilson Jefferson, porucznik Thatcher, Jordin Kare, Richard Wix i dama Melina Makris. Z tej piątki Zachary lubiła zdecydowaną większość, czyli pierwszych czworo. Jak na nią było to znacznie powyżej przeciętnej. Niestety niechęć, jaką darzyła tę piątą osobę, była tak silna, że skutecznie równoważyła ten miły stan rzeczy. Prawdę mówiąc, Zachary miała ochotę wykluczyć Makris ze spotkania, a jeszcze bardziej ze wszystkiego, co działo się na pokładzie, i wypchnięcie jej bez skafandra w przestrzeń wcale nie wydawało jej się takim drastycznym posunięciem. Im dłużej miała nieprzyjemność znać nienagannie ufryzowaną blond przedstawicielkę rządu, tym większą stawała się zwolenniczką tego rozwiązania. Nie zrobiła tego jednak przez uprzejmość, a Makris najwyraźniej uważała się za prawdziwego dowódcę ekspedycji, radośnie ignorując jej oficjalną strukturę organizacyjną. W końcu ustalił ją Reynaud, a przecież to ona była najważniejsza.

To przekonanie manifestowała od chwili pojawienia się na okręcie, i to coraz wyraźniej w miarę upływu czasu.

Równie oczywiste było, że wszystkich członków załogi traktuje jak pracowników fizycznych niezdolnych do znalezienia sobie jakiegokolwiek lepszego zajęcia.

Teraz zabrała się do udowadniania po raz kolejny, że ma naprawdę olbrzymi wrodzony talent do robienia sobie wrogów ze wszystkich królewskich oficerów, z którymi się styka. Odchrząknęła ostentacyjnie i spojrzała z naganą na Zachary, która bezczelnie próbowała zawłaszczyć sobie należną jej pozycję. Po czym uznając, że kapitan została spacyfikowana, starannie i głośno wyrównała kilka leżących przed nią kartek na wypadek, gdyby któryś z obecnych był na tyle tępy, że nie zrozumiał wymowy jej spojrzenia, i zwróciła się do Kare’a:

— Tak — głos miała ostry i nosowy; świetnie pasował do twarzy o jędzowatych rysach. — To co wiemy, doktorze?

Zachary doszła do zaskakującego wniosku: Makris najwyraźniej posiadała listę Rzeczy, Które Należało Zrobić, Żeby Wkurzyć Każdego Kapitana — i realizowała ją punkt po punkcie. Zachary nie była tylko pewna, co wkurzyło ją bardziej: bezczelność, z jaką Makris prawem kaduka przejęła jej rolę, czy też sposób, w jaki zwróciła się do astrofizyka, zupełnie jakby ten był jej służącym.

— Przepraszam, damo Melino — odezwała się Zachary.

I spokojnie poczekała, aż ta spojrzy na nią z wyrzutem i zdumieniem.

— Co? — spytała ostro.

— Jeśli się nie mylę, to ja prowadzę tę odprawę — powiedziała uprzejmie Zachary.