Выбрать главу

— Rzeczywiście — przyznała.

— Cóż, naprawdę nie wiem, czy to nie uprzedzenia doprowadziły mnie do tego wniosku. Z drugiej strony może doszedłem do tego przekonania, ponieważ istnieją ku temu poważne powody. Samo przyłączenie systemu, w którym jest terminal, byłoby niczym więcej jak kontynuacją zwyczajowej polityki bezpieczeństwa. Ale w grę wchodzi także Lynx, a być może cała Gromada Talbott. W sumie siedemnaście systemów skolonizowanych przez ludzi. To raczej duży postęp w stosunku do przyłączenia jednego systemu zamieszkanego przez prymitywnych obcych czy strategicznie ważnego, którego mieszkańcy poprosili o to — Giancola potrząsnął głową. — Nie, to nie uprzedzenia. Mamy do czynienia z objawem agresywnego, aroganckiego ekspansjonizmu. Sądzę, że przekonanie o ostatecznym pokonaniu Ludowej Republiki spowodowało gwałtowny wzrost imperialistycznych ciągot, od zawsze tkwiących u podstaw Polityki zagranicznej Królestwa. Innym objawem tego imperializmu i arogancji jest obecna konfrontacja z Imperium. Najwyraźniej Królestwo uważa Konfederację za swoje własne jezioro, w którym innym nie wolno łowić. A od tego już niewielki krok do przyłączenia siłą systemów zbyt słabych, by stawić opór.

— Zgodnie z raportem Wilhelma pomysł wyszedł od władz i mieszkańców Lynx, nie z Królestwa, coś więc się tu nie zgadza — zaprotestował Hanvist.

— A skąd ta pewność? — spytał niespodziewanie Walter Sanderson, sekretarz spraw wewnętrznych. — Jedyny kontakt nastąpił poprzez dowództwo jednostki zwiadowczej. Nie wiemy, co naprawdę powiedzieli obywatele Lynxa; znamy tylko streszczenie raportu kapitana tej jednostki Zwiadu Kartograficznego sporządzone przez rząd Królestwa.

Pritchart przyjrzała mu się z namysłem, starannie ukrywając zaskoczenie — dotąd była przekonana, że Sanderson jest w jej obozie.

— Sugerujesz, że skłamali? — spytał Theisman, obrzucając Sandersona nieżyczliwym spojrzeniem.

— Sugeruję tylko, że mogli. Nie wiem, czy skłamali czy nie, ale jeśli Arnold ma rację, takie uzasadnienie własnych poczynań byłoby logiczne. Prośba władz i mieszkańców Lynxa byłaby idealnym pretekstem.

— Tylko dlaczego mieliby uważać, że potrzebują pretekstu? — spytał ostro LePic.

— Przychodzi mi do głowy co najmniej jeden powód: jakkolwiek by Królestwo postąpiło, Liga Solarna nie będzie tym zachwycona. A Liga, przynajmniej oficjalnie, wyznaje zasadę samostanowienia i jest jej zagorzałą zwolenniczką.

— Jak długo sama nie przyłącza jakiegoś systemu wbrew woli jego mieszkańców! — prychnął Theisman.

— Prawda — zgodził się Giancola. — Ale siebie zawsze mierzy się inną marką. Natomiast w tej kwestii chodzi o to, że jeśli Królestwo przekonałoby opinię publiczną Ligi, że przyłącza Lynx zgodnie z wolą jego mieszkańców i władz, ba, wręcz na ich prośbę, poparcie tejże opinii publicznej bardzo utrudniłoby Lidze sprzeciwienie się czemuś takiemu.

— Jak dla mnie to zbyt pokręcone i makiaweliczne — ocenił LePic.

— Może i tak, ale High Ridge i Descroix raczej trudno scharakteryzować jako prostolinijnych i uczciwych, więc takie zachowanie do nich pasuje. A może sądzisz, że negocjacje z nami przeciągają tylko z głupoty i nieodpowiedzialności?

— Oczywiście że nie — obruszył się LePic.

— Skoro więc gotowi są wykorzystywać negocjacje do uzyskania prywatnych celów w polityce wewnętrznej, nie widzę powodu, dla którego nie mieliby zamiaru zaanektować całej Gromady Talbott, by osiągnąć podobne cele — ocenił Giancola. — Prawdę mówiąc, gdyby tylko o to chodziło, byłbym wręcz ucieszony, bo to kolejne położone z dala od nas miejsce, które pochłonie ich uwagę i siły. Niestety, jeśli mam rację i ich podejście do Gromady Talbott jest objawem zmiany nastawienia do ekspansji terytorialnej, nie sposób nie pomyśleć o naszych okupowanych przez nich systemach planetarnych.

* * *

— Cholera, cwane bydlę — ocenił z westchnieniem Theisman, siedząc wraz z Denisem LePikiem kilka godzin później w gabinecie Pritchart.

Za oknami Nouveau Paris lśnił w mroku nocy niczym podświetlona wystawa jubilerska, ale żadne z obecnych nie zwracało uwagi na piękno tego widoku.

— Ano cwane — zgodziła się Pritchart rozparta wygodnie w fotelu i przymknęła oczy. — I robi się coraz cwańszy.

— Wiem — warknął LePic. — Wiem, że jest cwany, i dużo z tego, co mówi, ma sens. Za dużo, zwłaszcza jeśli chodzi o Królestwo. Ale on mówi tylko to, co uważa za dobre dla poparcia swoich racji, a przez cały czas prowadzi jakąś zakulisową grę. O ile tylko jedną… Przypomina mi Saint-Justa.

— Rzeczywiście posuwa się znacznie dalej, niż ja bym się posunął — przyznał Theisman.

— I nie ma skrupułów, by osiągnąć to, co zamierzył, ale do Saint-Justa naprawdę wiele mu brakuje. Zaczynając od bezwzględności, a kończąc na wszechobecnej manii prześladowczej.

— Ale na pewno nie brak mu ambicji — wtrącił LePic.

— W żadnym razie — poparła go Pritchart. — Ale Tom ma rację: on jest gotów na wiele, by osiągnąć cel, ale nie na wszystko. Jakoś nie mogę go sobie wyobrazić odpalającego ładunek nuklearny w sercu stolicy, żeby się nas pozbyć.

— Mam nadzieję, że to ty masz rację, a ja się mylę — powiedział LePic bez przekonania. — A zmieniając temat, to co sądzicie o Sandersonie?

— Będziemy mieli kolejnego zdrajcę — skrzywił się Theisman.

— I nie tylko — westchnęła Pritchart. — Giancola odzyskuje poparcie w Kongresie. Co prawda żądania wobec High Ridge’ a nadal działają na naszą korzyść, ale nasz drogi Arnold jest bardziej uparty, niż podejrzewałam. I trudniejszy do wykończenia. Z jego punktu widzenia ukradłam mu pomysł na sukces w negocjacjach, odwzajemnia się więc, reagując na wszystko, co związane z Królestwem, coraz gwałtowniej. A wiecie, co jest w tym wszystkim najgorsze?

Spojrzała na nich pytająco, potrząsnęli więc przecząco głowami.

— To, że jest tak cholernie przekonujący, że czasami prawie się z nim zgadzam — powiedziała miękko.

* * *

— Dziękuje za zaproszenie, panie sekretarzu. Obiad jak zwykle był wyśmienity.

— Podobnie jak towarzystwo, panie ambasadorze — odwzajemnił komplement Giancola.

Yinsheng Reinshagen, graf von Kaiserfest i ambasador Imperium Andermańskiego, uśmiechnął się, doceniaiąc uprzejmość gospodarza. To nie było pierwsze tego typu spotkanie na koszt sekretarza stanu i nie sądził, by miało być ostatnie. Oficjalnie celem było przedyskutowanie zacieśnienia stosunków handlowych między nowo powstałą Republiką Haven a Imperium, co grafowi wielce się podobało. Fakt, że Giancola miał stosowne doświadczenie po pracy w ministerstwie skarbu uprawdopodobniło tematy i wyjaśniało, dlaczego udziału w spotkaniach nie brali przedstawiciele skarbu i handlu. Aby zachować tę doskonałą przykrywkę, Kaiserfest zgodził się nawet na kilka ustępstw handlowych, dzięki czemu kolejne rozmowy mogły mieć miejsce bez wzbudzania podejrzeń. Nie wiedział natomiast o jednym — o tym, że tylko ten powód oficjalny znała Eloise Pritchart.

— Cóż, posiłek był doskonały, ale obawiam się, że za dwie godziny muszę być w operze — przyznał.

— Oczywiście. — Giancola uniósł puchar z koniakiem i upił mały łyczek. — W zasadzie chciałem jedynie potwierdzić pozycję rządu dotyczącą wspólnych interesów z Imperium. Oczywiście jak długo trwają nasze negocjacje z Królestwem, nie jesteśmy w stanie udzielić publicznego poparcia waszym wysiłkom zmierzającym do rozwiązania problemu, jakim stała się Konfederacja. Prawdę mówiąc, dopóki nie zakończymy swoich problemów z Królestwem, takie oficjalne poparcie z naszej strony mogłoby przynieść przeciwny skutek do zamierzonego. Mój rząd wychodzi jednak z założenia, że stare powiedzenie „wróg mojego wroga jest moim przyjacielem” jest prawdziwe. Tym bardziej że tak Republika, jak i Imperium skorzystałyby na… zmniejszeniu możliwości Królestwa Manticore wtrącania się w wewnętrzne sprawy naszych państw. Mając to na uwadze, wydaje nam się, że rozsądne byłoby skoordynowanie wysiłków mających do tego doprowadzić. Naturalnie dyskretnie.