Выбрать главу

— A jeśli te informacje są fałszywe? — spytał McClelland, i widząc spojrzenie Ferrero, wzruszył ramionami. — Nie jesteśmy w najlepszych stosunkach z Imperium. A jeśli ktoś chce je jeszcze pogorszyć i sprowokować incydent?

— Taka możliwość naturalnie istnieje — przyznała Ferrero. — Ale to byłby wybitnie głupi i skomplikowany sposób, James. Nie dość, że wybrał statek, którego dobrymi danymi dysponujemy, co oznacza, że prawdziwego Sitticha nie zatrzymamy, nawet gdyby jakimś cudem zjawił się w systemie Zoraster w tym akurat czasie, to na dodatek skąd miałby wiedzieć, że zdobędziemy Wayfarera, a to od członka jego załogi pochodzi ta informacja. Naturalnie mógł to wszystko sam wymyślić, by odwlec egzekucję, ale wtedy żadnego incydentu nie będzie, bo żaden podszywający się pod Sitticha statek się nie pojawi.

McClelland przetrawiał to przez chwilę, po czym kiwnął głową na znak zgody.

— Doskonale. James, ustal kurs do systemu Zoraster. Shawn, usiądź z pierwszym i opracujcie dokładny plan. Oczywiście Chalmers nie może wiedzieć o naszej obecności, bo ostrzeże wspólników, a nas każe śledzić jednostce policyjnej, cały czas będziemy więc działać zamaskowani.

— Aye, aye, ma’am — potwierdził Harris. — Czy mam ustawić sieć wczesnego ostrzegania, gdy wlecimy do systemu?

— Lepiej nie — zdecydowała Ferrero. — Nie wiem, jakie sensory ma nasz cel. Teoretycznie może zauważyć którąś z platform i uciec, a jeśli przypadkiem nie będziemy w pobliżu, nie złapiemy go. Mogą ją też namierzyć policjanci i zameldują Chalmersowi, a ten ostrzeże wspólników.

— To nam utrudni działanie — ocenił Llewellyn, wyręczając oficera taktycznego.

— Fakt — przyznała Ferrero — ale w systemie jest tylko jedna zamieszkana planeta, a wątpię, by Chalmers ryzykował trzymanie niewolników w orbitalnej rafinerii czy fabryce, nie wspominając już o normalnej stacji kosmicznej. A to oznacza, że poszukiwany przez nas statek musi przyjąć ładunek albo z powierzchni, albo z orbitalnego magazynu — i to w sposób nie rzucający się w oczy.

— Jeśli więc będziemy trzymali się blisko planety, zdołamy uzyskać dobry odczyt sensoryczny każdej jednostki zabierającej ładunek z któregoś z tych miejsc — dokończył Harris. — To się da zrobić, choć nawet przy ciągłym maskowaniu elektronicznym ukrycie naszej obecności nie będzie łatwe, i to mimo iż prawdopodobnie będą nas namierzać wyłącznie silesiańskie sensory. Jeśli odpowiednio zmniejszymy moc napędu, powinno się udać, ale nie gwarantuję tego.

— A jeśli złapiemy go głęboko w systemie, nie zdoła przed nami dotrzeć do granicy przejścia w nadprzestrzeń — dodał McClelland.

— Właśnie — zgodziła się Ferrero.

— Przykro mi to mówić, ale wolałbym, byśmy go przechwycili tak daleko od planety, jak to tylko możliwe — wtrącił Llewellyn, przyglądając się mapie systemu. — Co prawda Chalmers musiałby zwariować, każąc otworzyć do nas ogień, ale desperat różnych sposobów się chwyta, a Zoraster ma, jak widać, pewne orbitalne instalacje obronne. Lepiej nie kusić losu. Jedno pytanie, ma’am: będziemy go przechwytywać w drodze do planety czy w powrotnej?

— Hm… — Ferrero potarła w zamyśleniu podbródek. — Można i tak, i tak, skoro według komandora Reynoldsa będzie miał niewolników na pokładzie, już lecąc po ładunek Chalmersa. Ale zawsze to będzie o tylu uwolnionych więcej, a może przy okazji uda się dopaść samego Chalmersa, lepiej więc go przechwycić, gdy będzie wracał A co się tyczy twojego ostrożnego podejścia, to bardzo mnie ono cieszy, Bob. Choć z drugiej strony to tylko silesiańskie systemy uzbrojenia, więc może miło byłoby, gdyby spróbował ich użyć przeciwko nam. Obsługi wyrzutni miałyby okazję do ćwiczeń w warunkach bojowych.

* * *

— Został pan poinformowany o treści tej noty, panie ambasadorze? — spytała zimno Elaine Descroix.

— Jedynie ogólnie, madame — odparł Yves Grosclaude, ambasador Republiki Haven w Królestwie Manticore.

Fakt, iż jedno z państw oficjalnie pozostających ze sobą w stanie wojny miało ambasadę w tym drugim, stanowił ewenement, ale Giancola przekonał tak Pritchart, jak i High Ridge’a, że bezpośredni kontakt na wyższym od negocjatorów szczeblu powinien pomóc w przełamaniu impasu w rokowaniach. Descrobt nie była pewna, komu należy pomóc, ale High Ridge zgodził się, uznając to za niekłopotliwe ustępstwo, które zawsze da się publicznie wykorzystać. I tak Yves Grosclaude został oficjalnym akredytowanym specjalnym wysłannikiem Republiki Haven, któremu jedynie grzecznościowo przysługiwał tytuł ambasadora.

Grzeczności, a raczej oficjalnej uprzejmości zawsze też tak on, jak i Descrobc nienagannie przestrzegali.

— Został pan poinformowany, kiedy sekretarz stanu spodziewa się odpowiedzi?

— Nie, madame. Polecono mi jedynie prosić o odpowiedź nąjszybciej, jak będzie to dogodne.

— Rozumiem — Descroix uśmiechnęła się zimno. — Cóż, Upewniam, że odpowiemy najwcześniej, jak to tylko będzie… dogodne.

— Niczego więcej się nie spodziewamy — Grosclaude Uśmiechnął się równie chłodno. — A teraz, skoro wypełniam już swoją misję, nie będę zabierał pani cennego czasu.

Wstał i skłonił się lekko.

Descroix także wstała, ale nie wyszła zza biurka, niemając najmniejszego zamiaru odprowadzać go do drzwi gabinetu.

Grosclaude uśmiechnął się, nie kryjąc złośliwej satysfakcji.

Descrobc poczekała, aż za niespodziewanym gościem zamkną się drzwi, a potem usiadła i spojrzała ponownie na tekst widoczny na ekranie. Wyglądał równie niesympatycznie co na pierwszy rzut oka, teraz jednak mogła okazać złość, jako że była sama.

Przeczytała notę powoli i starannie, a z każdym zdaniem jej wzrok stawał się twardszy, a grymas ukazujący zęby szerszy.

* * *

— Nie sądzę, by podobał mi się ton Pritchart — ocenił chłodno High Ridge.

— A myślisz, że mnie się podobał? — warknęła Descroix. — Przynajmniej nie musiałeś przyjmować noty od tego całego Grosclaude’a. Ambasador z awansu społecznego!

— Musiałem znieść trzy spotkania z nim i uważam, że to zupełnie wystarczy, wiem więc, co czujesz.

— Chciałabym, żeby na trzech się skończyło — westchnęła Descroix. — Bezczelny parweniusz i tyle! Ale on jest mało ważny. Ważna jest nota. Znacznie ostrzejsza od poprzedniej.

— Wiem — przyznał kwaśno High Ridge. — I wiem, że Pritchart wycofała propozycję plebiscytu w Trevor Star.

— To akurat mnie nie dziwi. Tyle się u nas mówi o przyłączeniu systemu, w którym jest nowy terminal, Lynxa i reszty Gromady Talbott, że uznała to za zły znak, jeśli chodzi o przyszłość okupowanych systemów. Zdaje sobie także sprawę, że propagandowo skupiliśmy się na Gromadzie Talbott, by odwrócić uwagę ludzi od napięcia, jakie pojawiło się między nami a Republiką, szukała więc sposobu, by dać nam prztyczka na tyle silnego, byśmy musieli to zmienić. Uznała, że Trevor Star doskonale nadaje się do tego celu i rezygnacja z rozmów na temat, który jest tak ważny, przynajmniej z punktu widzenia Republiki, unaoczni nam, że jest na nas wkurzona.

— To mogę zrozumieć, ale chyba nie jest aż tak głupia, by sądzić, że to, czy zechce rozmawiać o Trevor Star czy nie, będzie miało jakikolwiek wpływ na losy tego systemu? Oficjalnie przyłączyliśmy go do Królestwa i cokolwiek ci idioci w Nouveau Paris sobie wyobrażają, cały system jest i pozostanie w naszych rękach.

— Oczywiście nie jest tak głupia, by sądzić inaczej, ale widziała analizy publicznych dyskusji w Republice na ten temat. Co najmniej spora część społeczeństwa, o ile nie większość, uznaje Trevor Star za symbol wszystkiego co złe w naszym postępowaniu. A to automatycznie zwiększa ważność rozmów na jego temat. Ona o tym wie, dlatego przydaje to jej groźbie — przynajmniej pozornie — prawdopodobieństwa. A to, że może być przekonana, że w końcu będzie musiała się zgodzić z faktem dokonanym, nie oznacza, by zrezygnowała już w tej chwili z wartości przetargowej tej zgody. Z pewnością ma nadzieję, że w zamian uzyska od nas ustępstwa w innych sprawach. Zgoda Republiki ucięłaby wszystkie przyszłe dyskusje na ten temat i uniemożliwiłaby jakiekolwiek posunięcie w celu odzyskania tego systemu jej przyszłym rządom. I co może być nawet bardziej istotne, formalne przyznanie Republiki, że legalny rząd na San Martin poprosił o wejście w skład Królestwa Manticore, powinno rozwiać obawy tak wśród naszych sojuszników, jak i w Lidze Solarnej, że planujemy zbrojne podboje wzorem Ludowej Republiki Haven. Pritchart dobrze wie, że to dla nas istotne, wycofanie propozycji plebiscytu jest więc dobrym sposobem ostrzeżenia, że ma sposoby, by nas ukarać, jeśli nie spełnimy jej żądań. A równocześnie otwiera furtkę do nowych ustępstw.