Выбрать главу

— Doceniam to, Tom — powiedziała cicho, ani przez chwilę nie wątpiąc w jego szczerość. — A to, że wiem, iż naprawdę tak uważasz, jest jednym z wielu powodów, dla których nie przyszłoby mi nawet do głowy chcieć zastąpić cię kimś innym.

— Moim obowiązkiem jest przedstawić ci wszystkie powody, dla których nie należy doprowadzać do wojny, podobnie jak jest nim opracowanie planu toczenia tej cholernej wojny i wygrania jej, jeśli już się zacznie. A skoro już mowa o powodach, dla których nie należy tego robić, trzeba pamiętać o potencjalnych kosztach w stosunkach międzynarodowych.

— Pamiętam o tym — zapewniła go Pritchart. — Jeszcze nie odrobiliśmy strat wywołanych zeznaniami Parnella w Lidze Solarnej. Co prawda ich dziennikarze szeroko omawiali nasze reformy, a ja wymieniłam kilka naprawdę przyjacielskich not z prezydentem Ligi, ale opinia publiczna to inna sprawa. Powoli poprawiają się też stosunki z sąsiadami, bo nie są ślepi i widzą, z czyjej winy negocjacje pokojowe tak się ciągną. Fakt, że nadal chcemy rozmawiać, działa bardzo silnie na naszą korzyść i nie zamierzam tego przekreślać. Ale musimy ruszyć w końcu te negocjacje z martwego punktu, i to nie tylko z powodu Arnolda. Mamy moralny obowiązek w stosunku do ludzi pragnących wrócić do Republiki, jak też i tych, którzy tego nie chcą. Wobec tych ostatnich polega on na tym, by przerwać ich niepewność jak najszybciej i na stałe.

— Rozumiem to, ale Plan Czerwony dający nam największe szanse powodzenia to ofensywa na wszystkich frontach, która nie zatrzyma się na naszych dawnych granicach, Eloise. Przewiduje atak na Trevor Star siłami odpowiednimi, by zniszczyć całą Trzecią Flotę Królewskiej Marynarki. W ten sposób RMN straci ponad połowę superdreadnoughtów rakietowych i trzecią część lotniskowców. Równocześnie zacznie się seria ataków na okupowane systemy tak zaplanowana, by siły atakujące miały wystarczającą przewagę, żeby rozstrzygnąć walkę w pierwszym starcu. W tym samym czasie zaatakujemy ważniejsze bazy sojuszu wzdłuż starej granicy, a szczególnie Grendelsbane. Ku mojemu szczeremu zaskoczeniu po dokładniejszym sprawdzeniu okazało się, że baza jest tak słabo chroniona, iż do jej zdobycia wystarczą znacznie mniejsze siły niż zakładałem. A istnieje też realna możliwość zaskoczenia stacji Sidemore w systemie Marsh i zniszczenia wszystkich stacjonujących tam okrętów liniowych. Jeśli to się nam powiedzie, Królestwu pozostanie jedynie Home Fleet, której nie da się użyć do działań ofensywnych, bo to pozostawiłoby system Manticore bez żadnej obrony. A to, przynajmniej w teorii, powinno zmusić rząd Królestwa do negocjowania pokoju na naszych warunkach. Mamy dość okrętów, by to wykonać, ale przy bardzo niewielkim marginesie bezpieczeństwa. Zbyt małym jak na mój gust. I żeby to się powiodło, musimy przeprowadzić atak szybko, nim się zorientują, co im grozi, i zmienią rozmieszczenie sił.

— Na jakie?

— Najlogiczniej byłoby wycofać się ze wszystkich okupowanych systemów i skoncentrować siły w Trevor Star, bo to najistotniejszy system poza układem Manticore. I naturalnie bardzo wzmocnić obronę Grendelsbane, bo tam w stoczniach czeka najwięcej okrętów na dokończenie. No i pozostaje kwestia Graysona… Prawdę mówiąc, Marynarka Graysona niepokoi mnie prawie tak samo jak Rogal Manticoran Navy. Wszystkie dane wywiadu wskazują, że High Ridge zdołał naprawdę wkurzyć tak władze, jak i mieszkańców Graysona, ale nie sądzę, by doszli do etapu, w którym odmówią pomocy Królestwu. Część moich ludzi tak właśnie uważa, ale są w błędzie. A to niestety kolejny argument za uderzeniem szybkim, silnym i tak zaskakującym, jak tylko nam się uda. Biorąc pod uwagę, jak napięte są obecnie stosunki między Graysonem a Królestwem, Mayhew będzie miał problem. Będzie musiał bowiem nie tylko zatroszczyć się o bezpieczeństwo systemu Yeltsin. Poza tym naprawdę szczerze wątpię, by Janarek czy Chakrabarti zadali sobie trud choćby wstępnego zaplanowania czegokolwiek, co byłoby niezbędne, by Marynarka Graysona mogła się szybko rozwinąć i wpłynąć na przebieg naszych operacji. Naturalnie jeśli te ostatnie będzie można przeprowadzić zgodnie z przewidywanym rozkładem czasowym.

— A będzie można?

— Gdybym sądził że nie, nie zakładałbym tego, prawda? — uśmiechnął się Theisman. — Teraz próbujemy wypośrodkować między wzięciem pod uwagę nieprzewidywalnych drobiazgów, które spowolnią w pewnym stopniu nasze działania, a uniknięciem paraliżu wynikającego z nadmiernego brania ich pod uwagę. Wszystko to jednak oparte jest na założeniu, że to my zadamy pierwszy, potężny a niespodziewany cios, i to właśnie najbardziej mnie martwi.

Pritchart uniosła pytająco brwi, lecz nie odezwała się słowem.

Theisman zaś potarł podbródek, najwyraźniej zastanawiając się, jak jej to najprościej powiedzieć.

— Mogę zagwarantować, że zaskoczenie się uda, jeśli zaatakujemy w trakcie rozmów pokojowych — wyjaśnił w końcu. — Tylko że to może oznaczać wygranie wszystkich bitew, a przegranie wojny z powodu konsekwencji tak dyplomatycznych, jak i militarnych. Bo od momentu, w którym to zrobimy, wszyscy, ale to dosłownie wszyscy uznają, że wróciła Ludowa Republika Legislatorów pod nowym szyldem. A to oznacza problemy nie tylko międzynarodowe, ale i wewnętrzne, bo ludzie, których od czterech lat próbujemy przekonać, że odtwarzamy starą, demokratyczną Republikę, przestaną w to wierzyć. A to byłaby cholernie wysoka cena za pokonanie Królestwa Manticore.

— Cholernie wysoka — powtórzyła cicho.

I przez prawie minutę nie odzywała się, wpatrując się w niego niewidzącym spojrzeniem.

— Co próbujesz mi powiedzieć? — spytała w końcu. — Bo wiem, że nie dajesz popisu elokwencji dla przyjemności usłyszenia własnego głosu.

— Chodzi mi o to, byśmy oboje wiedzieli, że musimy zrobić naprawdę wszystko co w ludzkiej mocy, by znaleźć rozwiązanie bez uciekania się do wojny. Natomiast jeśli już będziemy zmuszeni użyć siły, to Plan Czerwony daje nam największe szanse zwycięstwa, tylko wykonać go musimy inaczej, niż wykonano plan DuQuesne. Nasza dyplomacja musi dowieść, że naprawdę zrobiliśmy wszystko i jeszcze trochę, by uzyskać pokojowe rozwiązanie. Żeby plan się powiódł, musimy z dużym wyprzedzeniem rozmieścić w odpowiednich miejscach nasze siły, ale nie możemy zacząć ataku, dopóki Royal Manticoran Navy nie odda pierwszego strzału lub dopóki rząd Królestwa nie zerwie negocjacji. My tego nie możemy zrobić! Nie po tym, ile oboje uczyniliśmy, by udowodnić, że to już nie jest Ludowa Republika Haven.

— A kiedy choćby zasugerowałam, abyśmy to zrobili? — spytała ostro Pritchart.

— Nie… — zaczął i urwał.

A potem wzruszył bezradnie ramionami, odetchnął głęboko i potrząsnął głową.

— Przepraszam — powiedział cicho. — Wiem, że niczego podobnego nie sugerowałaś. Tylko… tylko że zaszliśmy już tak daleko i tak wiele osiągnęliśmy, a jeśli wznowimy działania wojenne, nawet jeśli wygramy, i tak to wszystko stracimy. To mnie… przeraża… nie boję się o siebie, boję się o Republikę.