Выбрать главу

Rabenstrange przez naprawdę długą chwilę przyglądał mu się w całkowitym milczeniu…

— Grafie von Sternhafen — odezwał się wreszcie, wymawiając każde słowo niezwykle starannie — chciałem się zwrócić do pana z całą uprzejmością należną dowódcy stacji, o której był pan łaskaw mi przypomnieć, ale utrudnia mi pan to w sposób wybitny. Interesuje mnie dojście tak blisko prawdy, jak jest to tylko możliwe, a pan jest zainteresowany jedynie całkowitym usprawiedliwieniem poczynań kapitana Gortza. I nie zrobił pan absolutnie nic, by sprawdzić, czy oświadczenia księżnej Harrington są prawdziwe czy nie. Nie zadał pan sobie nawet trudu, by zastanowić się, czy Kapitan der Sterne Gortz mimo patriotycznych i szlachetnych pobudek nie mógł popełnić błędu. Nie powiedziałem, że go popełnił, powiedziałem: mógł popełnić. — Błędy zostały popełnione z całą pewnością, ale nie przez Kapitana der Sterne Gortza.

Rabenstrange zdołał się opanować na tyle, że nie strzelił go w pysk. Nawet nie podniósł głosu, choć było to naprawdę trudne. Powodów było kilka, ale najważniejszy stanowiło to, że zupełnie nie zgadzał się z polityką przyjętą przez swego kuzyna w stosunku do Konfederacji. Mimo swego urodzenia i osiągnięć Chien-lu nie był specjalnie próżny. Nie udawał skromności, ale też nie należał do osób, które przykładałyby przesadną wagę do reputacji czy utraty twarzy.

Zdawał sobie też sprawę, że Imperator traktuje go bardziej jako ukochanego brata niż zwykłego kuzyna i że naprawdę niewiele osób w całym Imperium ma taki wpływ na Gustawa jak on. Wszystko jednakże miało swoje granice i choć naprawdę próbował, nie był w stanie odwieść Gustawa od tej wielkiej przygody w Konfederacji.

A właściwie nie tyle od tego, co kuzyn chciał osiągnąć, ale jak chciał to zrobić, bo jego chęć zapewnienia bezpieczeństwa granicom Imperium i przesunięcia ich aprobował całkowicie. Imperium Andermańskie bowiem w przeciwieństwie do Gwiezdnego Królestwa Manticore fizycznie sąsiadowało z Konfederacją i jego granice wielokrotnie naruszali piraci czy korsarze. Sytuacja uległa pogorszeniu ostatnimi laty z uwagi na stały dopływ na obszar Konfederacji okrętów i załóg należących dawniej do Urzędu Bezpieczeństwa czy Ludowej Marynarki. Gdyby się uprzeć, można by uznać, że była to przynajmniej w części wina Królestwa, bo napływ ten wywołała wygrana przez nie wojna z Ludową Republiką Haven. Byli zresztą w Imperium ludzie, którzy tak właśnie uważali. Dodatkowo destabilizacja Konfederacji Silesiańskiej stanowiła zagrożenie dla interesów, czyli handlu i statków Królestwa, ale nie stanowiła bezpośredniego zagrożenia dla samego Królestwa lub zamieszkujących je ludzi. A dla obywateli i obszaru Imperium jak najbardziej. To że Królestwo od tak dawna dyktowało Imperium, jak ma się zachowywać w Konfederacji, aż za dokładnie wyjaśniało zakorzenione uprzedzenia mieszkańców tegoż Imperium względem Royal Manticoran Navy i całego Królestwa. A zwłaszcza niechęć oficerów Imperialnej Marynarki, czego von Sternhafen był idealnym wręcz przykładem. Samego Herzoga, choć tego podejścia nie podzielał, ogarniała wściekłość, gdy dowiadywał się o świeżym przejawie arogancji czy głupoty rządu Królestwa Manticore.

Natomiast sposób, w jaki Gustaw zabrał się do poprawy tej sytuacji, był całkowicie zły — i temu właśnie stanowczo i długo Rabenstrange się sprzeciwiał. Nie dlatego, że nie zgadzał się z oceną imperialnego wywiadu, iż obecny rząd Królestwa stanowią tchórzliwe i pozbawione czci indywidua, ale z powodu niebezpieczeństwa, jakie niosło ze sobą stopniowe zwiększanie nacisku, czyli eskalacja prowokacji wobec Królewskiej Marynarki. Istniała realna groźba, że wymknie się to spod kontroli i doprowadzi do prawdziwej wojny. Wojny, której Gustaw nie chciał.

Herzog von Rabenstrange uważał, że po wstępnej serii incydentów należało oficjalnie zawiadomić władze Królestwa, że Imperator ma zamiar zabezpieczyć granice i interesy państwa w Konfederacji. Dokładnie powiedzieć, co chce osiągnąć, i zapytać, jakie w związku z tym Królestwo widzi opcje, oraz zażądać spłaty długu za przyjazną neutralność w czasie konfliktu z Ludową Republiką. Jeżeli rząd High Ridge’a odmawiałby uparcie uznania słusznych roszczeń Imperium, użyć środka czysto militarnego. Ale dopiero wówczas i otwarcie, bez żadnych niedomówień.

Przeważyła jednak opinia innych dowódców, że wystarczy wywarcie odpowiednio silnej presji, by ktoś tak tchórzliwy i pozbawiony moralnego kręgosłupa jak High Ridge wycofał się z Konfederacji całkowicie. Rozwiązanie to według nich miało też dodatkową zaletę — uświadamiało rządowi Konfederacji, że opór wobec żądań Imperium może okazać się wysoce nierozsądny. Poza tym jeśli nie będzie konkretnych żądań, nie istnieje ryzyko, że zapędzi się High Ridge’a w kozi róg i że będzie musiał on zająć pod presją opinii publicznej znacznie bardziej stanowcze stanowisko, niżby się można spodziewać. Ostatecznym argumentem, który przeważył, była propozycja potajemnego wsparcia złożona ambasadorowi Kaiserfestowi przez sekretarza stanu Republiki Giancolę. Argument von Rabenstrange’a, że takie postępowanie wręcz prowokuje nieporozumienia i incydenty, został odrzucony.

I dzięki temu zdarzyło się to, czego Herzog obawiał się od samego początku. A jego obowiązkiem było doprowadzenie do szczęśliwego końca polityki, której był zdecydowanym przeciwnikiem. Oczywiście miał zamiar to zrobić, ponieważ jego prywatny punkt widzenia nie był już istotny w całej tej sytuacji. Ale nie oznaczało to, że miał zamiar dalej na oślep dążyć do wojny z Gwiezdnym Królestwem Manticore, zamiast szukać sposobu, by jej uniknąć. Niestety im bardziej poznawał szczegóły, tym bardziej wyglądało na to, że może już takiego sposobu nie znaleźć, i to głównie dzięki Gortzowi, a jeszcze bardziej von Sternhafenowi.

— Pozwoli pan, że wyjaśnię kilka kwestii prosto i dosadnie, Herr Graf von Sternhafen — oznajmił opanowanym i lodowatym tonem Herzog von Rabenstrange. — Kapitan der Sterne Gortz spierdolił sprawę, wykazując się naprawdę ponadprzeciętną głupotą. W przeciwieństwie do pana zadałem sobie trud sprawdzenia kilku rzeczy. I trywialnie proste okazało się potwierdzenie, że statek używający kodu identyfikacyjnego andermańskiego frachtowca Sittich w rzeczywistości nim nie był. Opieram to twierdzenie nie tylko na danych dostarczonych panu przez księżną Harrington, ale przede wszystkim na danych uzyskanych przez pańskich ludzi z policyjnych patrolowców silesiańskich, które były na tyle blisko miejsca walki, by móc dokonać dokładnego odczytu sygnatury jego napędu i innych danych. Porównanie choćby masy jest zupełnie jednoznaczne: Jessica Epps nie ścigała andermańskiego frachtowca. A przynajmniej na pewno nie tego, za który się podawał. A ponieważ zakładam, że jako myślący sługa Jego Imperialnej Mości dopilnował pan, by wszystkie znajdujące się pod pana rozkazami okręty posiadały w bazach danych aktualny spis naszej floty handlowej, mogę także założyć, że sensory Hellbarde bez trudu wykryły, że statek ten używał fałszywego kodu identyfikacyjnego, naruszając w ten sposób suwerenność naszej bandery handlowej, o międzyplanetarnym prawie nie wspominając. Biorąc pod uwagę te fakty i wnioski, nie widzę powodu, dla którego reszta analiz i wyjaśnień księżnej Harrington miałaby być fałszywa. Ujmując rzecz krótko, Herr Graf, pański bohater Gortz zdołał zabić prawie całą swoją załogę i zniszczyć okręt Royal Manticoran Navy wraz z całą załogą jedynie dlatego, że był niekompetentnym durniem. Na dodatek pozwolił uciec statkowi niewolniczemu, co zakrawałoby na farsę, gdyby nie było tragedią!