Выбрать главу

— Nie jestem pewien, czy opinia publiczna, i to nie tylko nasza, pojmie subtelną różnicę między atakowaniem systemu Haven a floty, która w nim przebywa, Edwardzie. A poza tyn sądzę, że przeceniasz stopień zrozumienia realiów międzyplanetarnej dyplomacji przez przeciętnego obywatela. Dla nas jest oczywiste, że Pritchart chce zaprzestać negocjacji, jeśli nie zgodzimy się na jej kompletnie pozbawione podstaw żądania, ale przeciętnego obywatela może być raczej trudno o tym przekonać.

— To przyjrzyj się uważniej tej nocie, Michael. — Janacek sięgnął po wydruk, znalazł ostatnią stronę i przeczytał: — Cytuję: „Z racji uporczywej odmowy ze strony Gwiezdnego Królestwa Manticore zaakceptowania choćby jednej ze stanowiących podstawę porozumienia propozycji przedstawionych przez Republikę Haven i całkowitego odrzucania suwerennego prawa Republiki do jej okupowanego obszaru oraz obywateli na nim żyjących te tak zwane rozmowy pokojowe stały się nie tylko farsą, ale wręcz pośmiewiskiem dla całego wszechświata. W tych warunkach Republika Haven poważnie wątpi, czy pozostały jakiekolwiek możliwości reanimowania procesu pokojowego i czy próba dalszych negocjacji w ogóle ma sens, jako że Gwiezdne Królestwo Manticore od samego początku nie podchodzi do nich poważnie i robi, co może, by zdławić tę pokojową inicjatywę”. Koniec cytatu. Dla mnie to brzmi zupełnie jednoznacznie.

Janacek uniósł głowę i wzruszył ramionami.

— Wyrażanie wątpliwości co do naszej dobrej woli i sensu dalszych negocjacji to nie to samo co groźba wycofania się z nich — zaoponował High Ridge.

— A już zupełnie co innego niż grożenie wznowieniem walk. William Alexander natychmiast powie to głośno i będzie powtarzał do upojenia, a przeciętny wyborca zgodzi się z nim.

— W takim razie typowy wyborca nie będzie miał racji — ocenił Janacek.

— To nie ma żadnego znaczenia. Istotne jest odczucie opinii publicznej, a ono będzie właśnie takie — uparł się High Ridge. — Doceniam twoją odwagę, Edwardzie, że zaproponowałeś nam wyjście, ale nie możemy w tej chwili poważnie go rozważać.

Zapadła chwila ciężkiej ciszy.

— Ty jesteś premierem — przerwał ją Janacek. — Skoro podjąłeś taką decyzję, oczywiście nie mam wyjścia i podporządkuję się, ale chciałbym też jeszcze wyraźnie oświadczyć, że w mojej opinii strategia, którą właśnie zaproponowałem, jest najlepszą okazją, by stłumić tę wojnę w zarodku.

Był to wzorcowy wręcz przykład obicia sobie tyłka blachą, co wszyscy zebrani dobrze zrozumieli.

Było to też coś, czego High Ridge się po nim nie spodziewał, ale tego oczywiście głośno nie powiedział. Przyznał natomiast:

— Naturalnie masz do tego pełne prawo.

— W takim razie powinniśmy zdecydować, jakiej odpowiedzi udzielimy Pritchart — odezwała się New Kiev, nie kryjąc olbrzymiej ulgi.

— W pierwszym odruchu chciałam jej napisać, że „odmawiamy negocjowania, dopóki nie cofnie tej bezczelnej groźby” — warknęła Descroix.

— Wtedy potwierdzilibyśmy jej oskarżenia o sabotowanie rozmów! — oburzyła się New Kiev.

— A jeśli tego nie zrobimy, ugniemy się przed szantażem — odpaliła Descrobc. — Uważasz, że jeśli tak zrobimy, będziemy potem mogli wrócić do normalnych negocjacji?!

— Rozmowa zawsze jest lepsza od zabijania — oświadczyła New Kiev.

— To zależy, o zabiciu kogo się rozmawia — prychnęła Descroix.

Z jej spojrzenia jednoznacznie wynikało, kogo preferowałaby jako temat takiej pogawędki.

New Kiev poczerwieniała ze złości, ale kolejny raz High Ridge okazał się od niej szybszy.

— Niczego nie osiągniemy, kłócąc się! — oświadczył ostro.

Descroix i New Kiev umilkły i przestały mierzyć się wzrokiem prawie równocześnie. Napięcie w sali nieco osłabło, przestając grozić natychmiastowym wybuchem.

— Dziękuję! — oznajmił High Ridge, ignorując nagłą ciszę dzwoniącą w uszach. — Zgadzam się z Elaine, że nie można zignorować prowokacyjnego języka tej noty, ale Marisa także ma rację, gdyż nie do przyjęcia jest, abyśmy to my zrywali negocjacje. Nie chodzi tylko o to, że każde rozmowy są lepsze od zabijania, ale też o to, że nie możemy dać sobie przylepić etykietki tych, którzy są odpowiedzialni za przerwanie procesu pokojowego, obojętnie jak prowokacyjnie by się nie zachowywała druga strona rozmów. Ponieważ nie widzę możliwości zgodzenia się na wszystkie żądania Pritchart, a zwłaszcza na bezczelne i bezprawne upieranie się teraz, że Republika ma jakiekolwiek prawa do Trevor Star, a równocześnie nie możemy wycofać się z rozmów, proponuję, by upomnieć ją za niestosowny styl i odmówić negocjacji pod presją, ale równocześnie zasugerować, że najwyraźniej czas na nową inicjatywę, która przełamałaby impas. Sądzę też, że lepiej nie określać konkretnie, jaka to miałaby być inicjatywa, żeby nie przekreślać w ten sposób żadnej możliwości.

Widać było, że New Kiev jest niezadowolona z braku konkretów, ale była w zbyt ponurym nastroju, by zauważyć, że Descroix jest jeszcze bardziej niezadowolona, choć nie wiadomo było z czego.

— Nie podoba mi się to — przyznała w końcu New Kiev. — Nadal uważam, że jesteśmy zbyt agresywni i zbyt bardzo dążymy do konfrontacji. Od początku mówiłam, że za szybko odrzuciliśmy propozycję, żeby… Przepraszam, nie chciałam powtarzać starych argumentów. Chciałam powiedzieć, że nie podoba mi się to rozwiązanie, ale nie widzę innej możliwości. Jak powiedziałeś, nie wolno nam zgadzać się na wszystko, przy czym Pritchart się upiera, i uważam, że powinniśmy jasno to napisać. Równocześnie jednak nie możemy zaprzepaścić szansy na dalsze rozmowy; to powinno skłonić ją do przyjęcia rozsądniejszego stanowiska. Jeśli tego nie zrobi, wina spadnie na tego, na kogo powinna, czyli na Republikę.

Mimo ponurego nastroju i przeczucia, że sytuacja coraz bardziej wymyka się spod kontroli, High Ridge z rozbawieniem stwierdzał, że New Kiev ma rzadki talent, by nie nazywać rzeczy po imieniu, jeśli nie ma na to ochoty. W jego opinii to spotkanie za bardzo przypominało spotkanie desperatów szukających ostatniej deski ratunku. Wątpił co prawda, by Pritchart była gotowa do jeszcze ostrzejszego postawienia sprawy, ale nie miał pewności. A okręty, które Theisman zdołał zbudować bez wiedzy tego cymbała Jurgensena, dawały jej inną możliwość niż tylko tańczenie, jak oni jej zagrają. Nawet jeśli Janacek miał rację i założenia, na których Pritchart oparła swoje kalkulacje, były fałszywe, to ona o tym nie wiedziała, będzie to więc miało wpływ na jej decyzje.

Niezależnie od tego, jakich kto użył słów na użytek pozostałych, High Ridge wiedział, że zaproponowana właśnie odpowiedź jest przyznaniem się do słabości. Wszystko, na co mógł liczyć, to odwleczenie nieuniknionego. Bo sytuację mogło zmienić jedynie zwiększenie liczby okrętów. A jeśliby zabrakło na to czasu, doprowadzenie do sytuacji, w której Pritchart jednoznacznie stanie się agresorem po jego „rozsądnych” próbach kompromisu.

A żadna z tych możliwości nie była zbyt prawdopodobna, co uczciwie sam przed sobą przyznawał. Tylko że alternatywą zaproponowanego rozwiązania było poddanie się i rezygnacja ze wszystkiego, czemu poświecił życie i co konsekwentnie realizował przez ostatnich czterdzieści sześć standardowych miesięcy.

Tego nie chciał i nie mógł zrobić. Nawet realna perspektywa krókiego, krwawego starcia z Republiką była lepsza. To zaś oznaczało, że wszystko musi zostać podporządkowane zbliżającej się konfrontacji — zarówno uwaga, jak i środki. Wobec tego inne problemy łącznie z wydarzeniami w Konfederacji spadały na drugi, a może i trzeci plan. Harringon będzie musiała sobie radzić przy użyciu tego, co już miała, ponieważ Michael Janvier, baron High Ridge i premier Gwiezdnego Królestwa Manticore, nie zamierzał oddać władzy bez walki.