Выбрать главу

Kobieta używająca nazwiska Georgia Young siedziała jak sparaliżowana, nie wierząc własnym uszom. Zatarła ślady doskonale i — jak przez tyle lat miała okazję się przekonywać — skutecznie. Policja wielokrotnie próbowała dojść do przeszłości Elaine Komandorski i nie udało się jej to w najmniejszym stopniu. Jakim więc cudem Zil-wickiemu się udało?!

— Naturalnie nie ma w tym nic nielegalnego, podobnie jak w operacji plastycznej czy chirurgicznej zmieniającej pewne parametry ciała — dodał miękko Zilwicki. — To, że usunięcie identyfikacji uważano za niemożliwe, dowodzi jedynie, że się mylono. Nie wątpię, że technik ten będzie miał masę klientów, gdy rzecz się w pewnych kręgach rozejdzie, ale to już jego sprawa, nie moja. Jest to człowiek zorganizowany i systematyczny, sądzę więc, że przyjmie opiekę Baletu, bo inaczej długo nie pożyje. Osiągnięciem nie chwalił się z obawy przed Manpower szczycącym się, że jest to nieusuwalne oznaczenie. Ponieważ byłaś dla niego specjalnym przypadkiem, zapisał sobie twoje dane, Elaine. I okazało się, że jest to identyfikacja zbiegłego niewolnika, którego Balet szuka od lat. Niewolnika, a raczej niewolnicy, która w zamian za wolność i pół miliona solarnych kredytów sprzedała Manpower informację, dzięki której złapano frachtowiec pełen zbiegłych niewolników. Wiesz, co Balet zamierza zrobić z tą niewolnicą, gdy ją w końcu znajdzie?

Elaine przyglądała mu się wytrzeszczonymi oczyma niezdolna wydać z siebie jakiegokolwiek dźwięku.

Zilwicki poczekał parę sekund, pokiwał głową i uśmiechnął się naprawdę paskudnie.

— Nigdy nie byłem niewolnikiem, nie będę więc udawał, że wiem czy rozumiem, do czego skłonny jest ktoś, kto nim był i zasmakował wolności, by tę wolność odzyskać. Ale z tego samego powodu nie będę próbował osądzać tych, którzy chcą ją ukarać za zgotowanie losu, którego tak bardzo pragnęła uniknąć, kilkuset innym zbiegłym niewolnikom. Balet jest w tych sprawach naprawdę pomysłowy i na jej miejscu bałbym się nieporównanie bardziej spotkania z jego członkami od wszystkiego, co mogą mi zrobić sądy Gwiezdnego Królestwa Manticore. A nawet od tego, co może mnie spotkać ze strony księżnej Harrington.

— Co… co pan proponuje? — spytała chrapliwie.

— Siedemdziesiąt dwie godziny standardowe bez pościgu. Balet dostanie pełne informacje, które posiadam, po upływie tego czasu. Isaac nie będzie tym zachwycony, ale zgodzi się na te trzy dni, podobnie jak Jeremy X. Obaj zdają sobie sprawę z realiów życia i z tego, że czasami trzeba się dogadać, i wiedzą, o jaką stawkę toczy się gra w Królestwie. Te trzy dni są pewne.

— A ja mam tylko zniknąć? — spytała i po paru sekundach sama sobie odpowiedziała: — Nie. Chce pan czegoś więcej, bo samo moje zniknięcie nie byłoby na tyle ważne, by zadrażniać stosunki z Baletem. Poza tym rząd ucierpiałby znacznie bardziej, gdyby pan po prostu powiedział o wszystkim Jeremy’emu, nie uprzedzając mnie. Pan chce Akt Dmitrija, prawda?

— Nie — odparła lodowatym tonem Montaigne zamiast Zilwickiego.

Elaine spojrzata na nią zdumiona.

— Nie będę udawała, że mnie to nie pociąga — Montaigne wzruszyła nieco bezradnie ramionami. — Ale te Akta wyrządziły już zbyt dużo szkód. Fakt ich posiadania doprowadziły do ukarania wielu winnych nie rozszyfrowanych dotąd przestępstw. Sporą satysfakcję sprawiłby mi zwłaszcza skazanie tych co bardziej świętoszkowatych gnojów. Oczyściłoby to arenę polityczną z całej masy śmie-ci. Ale boję się pokusy, która byłaby bardzo silna… pokusy, by tego nie robić, tylko przy ich pomocy stać się kolejną szarą eminencją. I hipokrytką taką jak New Kiev, przekonaną, że szlachetność celu uzasadnia użycie wszystkich możliwych metod, by go osiągnąć.

— Nie wspominając już o tym, że co najmniej połowa zawartości została sfałszowana — dodał Zilwicki.

— Nie wspominając — zgodziła się gospodyni.

— Czego więc chcecie? — spytała Elaine.

— Chcemy, by zostały zniszczone — odparł rzeczowo Zilwicki. — I to w taki sposób, by nie ulegało wątpliwości dla nikogo, że przestały istnieć.

— A niby jak miałabym to zrobić?!

— A to już nie mój problem, Elaine — stwierdziła Montaigne. — Udowodniłaś, że jesteś zdolna i pomysłowa, coś więc wymyśl. Wszyscy wiedzą, że akta znajdują się w podziemnym skarbcu pod waszym domem w Landing. Zorganizuj coś, by ten skarbiec razem z resztą domu spotkało coś spektakularnie nieszczęśliwego. Tylko się nie rozpędzaj i nie zaścielaj okolicy trupami.

— I spodziewacie się, że zdołam tego dokonać i zniknąć w trzy standardowe dni?! Nawet gdybym chciała, jest to niemożliwe. Zostawiłabym tak wyraźny ślad, że ucieczka nie miałaby najmniejszego sensu. Prościej byłoby się zastrzelić.

— Te trzy dni zaczną się liczyć od momentu zniszczenia Akt Dmitrija — wyjaśnił Zilwicki. — O ile naturalnie nie spróbujesz zniknąć wcześniej.

— A jeśli odmówię, przekażesz mnie Baletowi? Mimo świadomości, co ze mną zrobią?

— Przekażę. I nie stracę z tego powodu jednej sekundy snu — zapewnił ją Zilwicki.

— Nie wierzę — oceniła i dodała, spoglądając na Montaigne. — Pomimo wszystkiego, co słyszałam o pani związkach z Baletem, nie sądzę, by mu pani pozwoliła. Nie chciałaby pani żyć ze świadomością tego, na co mnie pani skazała.

— Nie chciałabym z nią żyć — zgodziła się Montaigne. — Ale nie łudź się, że to mnie powstrzyma choć na minutę. W przeciwieństwie do Antona wiele lat spędziłam wśród zbiegłych niewolników i wśród członków Baletu. Podobnie jak on nie potrafię postawić się na ich miejscu, bo piekła, które przeżyli, naprawdę nie sposób sobie wyobrazić. Ale widziałam, do czego są zdolni, by odzyskać wolność, i słyszałam jaką cenę, wielu zapłaciło za pomoc przy ucieczce towarzyszy. Nie uważam, że każdy niewolnik musi być bohaterem gotowym do poświęcenia. Ale wiem, że wielu tak właśnie postępowało i nadal inni tak postępują. A ty, suko, jesteś odpowiedzialna za odesłanie prawie pięciuset zbiegłych niewolników do jeszcze gorszego piekła niż to, z którego uciekli. Więc ani przez sekundę nie miej złudzeń, że nie wdam cię Baletowi. Choć w przeciwieństwie do Antona nogę mieć przez to koszmary.

Elaine poczuła jak coś się w niej załamuje pod wpływem lodowatego yyrazu zielonych oczu gospodyni.

— A gdybyś uvażała nadal, że to tylko pozory, bo nie jesteśmy tak bezwzględni, jakich udajemy, to powiem ci jeszcze coś — doda niespodziewanie Zilwicki. — Zakładając teoretycznie, że masz rację i nie poinformuję Baletu. Mam inną możliwść, by być pewnym twojej śmierci: znalazłem pośrednika którego użyłaś, by wynająć Denvera Summervale’a. Mam jego zeznanie. Wystarczy, że prześlę je księżnej Harington. I nie licz na to, że ona pójdzie z tym do sądu.

Georgia Young Lady North Hollow albo Elaine Komandorski zrozumiała w tym momencie, że przegrała. I że gospodarze zrobią dokładnie to, co obiecali.

— To jak będzie Elaine? — spytała miękko Catherine Montaigne.

I nawet nie uśmiechnęła się tryumfująco. Nie musiała.

ROZDZIAŁ LI

— Chciałbym choć mieć pojęcie, dokąd mogli się przebazować — westchnął Alistair McKeon rozwalony w zdecydowanie niewojskowy sposób w fotelu i opierający obcas buta o miedziany stolik do kawy z herbem domeny Harrington. Kurtkę mundurową przewiesił przez oparcie fotela, a fakt, że nadal tam wisiała, stanowił znaczące ustępstwo ze strony Jamesa MacGuinessa będącego zdecydowanym przeciwnikiem zaśmiecania admiralskiej kabiny.

W fotelu stojącym po prawej stronie stolika siedziała schludnie i porządnie, czyli tak jak zwykle, Alice Truman trzymająca filiżankę dymiącej kawy i talerz z rogalikami.