— Możesz mieć rację, ale weź pod uwagę coś jeszcze, Zhenting. Republika zachęciła nas do działań w Konfederacji. Fakt, ze wyłącznie w prywatnych rozmowach, ale czytałeś raport ambasadora Kaiserfesta ze spotkań z sekretarzem stanu Republiki. Nawet biorąc pod uwagę, że nie było to nagranie i że opinia ambasadora mogła mieć wpływ na to, co napisał, Giancola był nader konkretny. I bardzo nas zachęcał do działania — Rabenstrange umilkł na chwilę, jakby porządkując myśli, po czym mówił dalej: — Ale ani słowem nie wspomniał o możliwości operowania na obszarze Konfederacji okrętów Republiki. Ba, wręcz poinformował Kaiserfesta, że nie będzie możliwe, by Republika poparła nas w jakikolwiek sposób, choćby werbalnie, z uwagi na reakcje opinii publicznej tejże Republiki.
— Sądzi pan, że próbował nas w coś wmanewrować?
— Sądzę, że to możliwe, a przynajmniej miał nadzieję, że odciągniemy uwagę Królestwa, dając Marynarce Republiki czas na przygotowanie ataku. Podejrzewam, że nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych wzięło to pod uwagę, ale według mnie znacznie wymowniejsze jest to, że ani razu nawet się nie zająknął, że przygotowują się do wznowienia działań. A przynajmniej niczego na ten temat nie ma w raporcie Kaiserfesta. Nawet nie wspomniał, że rozważana jest taka możliwość. Naturalnie po części mogło to być spowodowane koniecznością zachowania tajemnicy, ale wysłanie większych sił do Konfederacji bez informowania nas o tym, za to w czasie, gdy zachęcili nas do podjęcia działań na obszarze tejże Konfederacji, jest, łagodnie mówiąc, podejrzane.
— Co według pana mogło nimi kierować?
— Jeden motyw jest jasny — odparł posępnie Rabenstrange. — Załóżmy, że ich zamiarem lub choćby nadzieją jest otwarta wojna między nami a Królestwem. Gdyby do tego doszło, któraś ze stron ją wygra, ale obie będą poważnie osłabione. Gdyby wówczas okazało się, że przypadkiem w okolicy znajdują się poważne siły Marynarki Republiki, świeże i w pełni gotowe do akcji…
Umilkł wymownie.
A mars na czole Isenhoffera wyraźnie się pogłębił.
— Naprawdę wierzy pan, że Republika Haven chciałaby równocześnie wszcząć wojnę z nami i Królestwem Manticore? — spytał z powątpiewaniem.
— Na pierwszy rzut oka wydaje się to rzeczywiście niedorzeczne — przyznał Herzog. — Ale miałeś dostęp do tych samych raportów wywiadu co ja. Co prawda nie udało się przeniknąć do serca Bolthole, ale z uzyskanych od agentów pracujących na peryferyjnych stanowiskach informacji wynika jednoznacznie, że Theisman ma do dyspozycji znacznie więcej okrętów i to nowocześniejszych, niż się przyznał. Być może osiągnęli jeszcze więcej, niż sądzi wywiad, a nie zapominaj, że od dziesięcioleci polityka zagraniczna Haven opierała się na koncepcji: najpierw Królestwo, potem Konfederacja, a na końcu Imperium. Jeśli Pritchart i Theisman uważają, że mają wystarczające siły, to kto zagwarantuje, że nie kusi ich powrót do tej idei?
— Nic w analizach żadnego z wywiadów nie sugeruje, by prezydent Pritchart miała podobne skłonności, sir — zaprotestował Isenhoffer.
— Analitycy mogą się mylić, a to jest coś, na co bardzo trudno uzyskać konkretne dowody. A co ważniejsze, Pritchart nie jest dyktatorką i nie działa w próżni. Przyznam się, że nigdy do końca nie zdołałem pojąć mechanizmów działających w jej rządzie. Nie znamy i nigdy nie poznamy wszystkich frakcji, ścierających się interesów i grup nacisku, z którymi ma do czynienia. Podam ci jedną oczywistą sprzeczność, która doskonale to ilustruje: zarówno nasze analizy, jak treść jej publicznych wystąpień zupełnie jednoznacznie wskazują, że jest niechętna wznowieniu działań wojennych z Królestwem, a nie ulega już wątpliwości, że się na to zdecydowała. Skoro jest gotowa do wojny, dlaczego miałaby nie skorzystać z okazji, by wreszcie osiągnąć tradycyjny cel polityki zagranicznej swej ojczyzny?
— Taka możliwość bez wątpienia istnieje… — przyznał z namysłem Isenhoffer. — Tylko jest to znacznie bardziej przewrotne postępowanie, niżbym się po niej spodziewał.
— Ja też, i prawdę mówiąc, trudno mi w to uwierzyć, nawet teraz, ale nie da się wykluczyć, że jej skoncentrowanie na problemach wewnętrznych było od samego początku maską. Wtedy wszystkie analizy i treść jej wystąpień byłyby nic niewarte. Natomiast wracając do tematu: jej sekretarz stanu zwrócił się do nas z propozycją nieformalnego i utrzymanego w tajemnicy porozumienia będącego w praktyce przymierzem przeciwko Królestwu. To on wykazał inicjatywę w tej kwestii, nie Kaiserfest. I przez cały czas trwania tych rozmów, a z zasady byli wtedy sami, nie wspomniał naszemu ambasadorowi choćby o ewentualności pojawienia się w Konfederacji okrętów Marynarki Republiki. Ani razu, Zhenting. Nie ulega wątpliwości, że Pritchart realizuje jakiś starannie opracowany plan. Podobnie oczywiste jest, że Imperium musi w końcu dowiedzieć się o obecności tych okrętów w Konfederacji i Pritchart doskonale o tym wie. Ona nie jest głupia, bo dureń nie osiągnąłby tego, co ona osiągnęła. Dlaczego więc z jednej strony proponuje nam nieformalne przymierze, a z drugiej potajemnie wysyła silny związek taktyczny do obszaru, do którego zajęcia zachęca nas jej sekretarz stanu? Jedyna sensowna odpowiedź jest taka, że pragnie utrzymać obecność tego związku taktycznego w tajemnicy przed nami tak długo, jak tylko zdoła, czyli dopóki nie będzie za późno, byśmy mogli w jakikolwiek sposób zareagować.
— To brzmi… sensownie — przyznał Isenhoffer po namyśle. — Obłędnie ryzykowne, ale możliwe. Chyba że rozbudowała flotę znacznie bardziej, niż sądzi nasz wywiad. Ale mimo wszystko, sir, to jedna wielka spekulacja. W tej chwili nie mamy żadnego dowodu nawet na to, że Republika rozważa w ogóle zaatakowanie Królestwa. Hipoteza księżnej Harrington jest jedyną wskazówką, że tak być może, a niezależnie od pańskich podejrzeń rozkazy Jego Wysokości są jednoznaczne.
— Wiem o tym, Zhenting. Ale ostateczna odpowiedzialność spoczywa na mnie jako na dowódcy stacji Sachsen, a dla realizacji naszego planu czas nie jest aż tak istotny. Nawet jeśli moje podejrzenia okazałyby się całkowicie nieuzasadnione, niewiele stracimy, czekając kilka tygodni czy nawet miesięcy. Jeśli natomiast są uzasadnione, to działając już, doprowadzimy do poważnych problemów.
Symbol oznaczający Troubadoura dotarł do granicy przejścia w nadprzestrseń i zniknął z głównej holoprojekcji taktycznej.
Chien-lu von Rabenstrange odetchnął głęboko i polecił cicho:
— Poinformuj sekcję łączności, że będę potrzebował jednostki kurierskiej.
— Sądzi pani, że to odniesie jakiś skutek, milady? — spytała Mercedes Brigham.
— Nie wiem — przyznała uczciwie Honor. — Mogę ci powiedzieć, że Herzog uwierzył, że mówię prawdę, albo raczej że nic, co mu powiedziałam, nie jest kłamstwem, ale jak zareaguje…
Zamiast kończyć, wzruszyła wymownie ramionami.
— Cóż, nawet jeśli nic z tego nie wyjdzie, przynajmniej znamy liczebność jego sił i wiemy co nieco więcej o możliwościach jego okrętów — oceniła Brigham. — Niestety.
— Tak? — spytała zachęcająco Honor.
Mercedes pokiwała głową.
— Nie sądzę, by się zorientowali, że użyliśmy sond, a to by znaczyło, że nie znają możliwości naszych środków wojny radioelektroniczaej nowej generacji.
— To miło — zgodziła się Honor. — Choć prawie żałuję, że dałam się namówić na ich użycie. Gdyby nas na tym nakryli, przekonałoby to Rabenstrange’a, że celem tej wizyty była wyłącznie misja szpiegowska.