Выбрать главу

Brigham ugryzła się w język, uznając, że powtarzanie tłumaczeń nie ma sensu. A cały czas była przekonana, że ani Herzog, ani którykolwiek z oficerów Imperialnej Marynarki jako zatwardziali pragmatycy nie zdziwiliby się, że goście skorzystali z okazji. Po prostu takie były reguły gry. Zresztą była pewna, że Honor też o tym wie, a cały problem był jakby lekarstwem na niepewność, która ją cały czas gryzła.

— W każdym razie mamy całkiem wyraźne nagrania kilku ich okrętów — podjęła Brigham. — Kapitan Bachfish miał rację co do ich krążowników liniowych. Przynajmniej jedna klasa ma zamontowane na kadłubach zasobniki, bo znaleźliśmy trzy takie okręty.

— Jakoś mnie to nie dziwi — skomentowała Honor. — A szkoda.

— Też chciałabym, żeby to była jedyna rzecz, jaką potwierdziły sondy — przyznała Brigham.

Honor spojrzała na nią pytająco.

— Mają przynajmniej jedną klasę superdreadnoughtów rakietowych w linii — wyjaśniła Mercedes. — Nie wiemy, ile ich było w Sachsen. Prawdę mówiąc, ani pokładowa sekcja taktyczna, ani George i ja nie potrafimy dokładnie powiedzieć, ile okrętów znajdowało się w systemie. Zanim dotarliśmy do centralnej części systemu, rozśrodkowali jednostki, a część z nich zamaskowali z włączonymi napędami. Wykryliśmy dwadzieścia superdreadnoughtów, z czego pięć to rakietowe. To jedyne potwierdzone liczby.

— Cholera! — Honor przyjęła to zadziwiająco spokojnie, ale nie oszukała ani siebie, ani Brigham.

— O zamaskowaniu świadczy choćby to, że nie znaleźliśmy ani jednego lotniskowca, za to masę sygnatur napędów kutrów rozsianych po całym systemie. Może to paranoja, ale uważam, że jeśli mają okręty rakietowe, to zbudowanie lotniskowca nie powinno być dla nich problemem. To okręt o znacznie prostszej konstrukcji.

— Zgadza się. A to znaczy, że są znacznie groźniejszym przeciwnikiem, niż sądziliśmy. Zresztą wcale nie jestem taka pewna, czy nie zauważyli naszych sond…

— Sądzi pani, że mogli chcieć pokazać nam nowe okręty? — spytała szef sztabu, nie kryjąc sceptycyzmu.

Tym razem to Honor wzruszyła ramionami:

— Uważam, że to możliwe, ale nie twierdzę, że tak być musiało. Pomyśclass="underline" jeśli nadal chcą nas przekonać, żebyśmy ustąpili bez walki, najprościej jest nam zademonstrować, jak groźnym są przeciwnikiem. Idealnie byłoby, gdybyśmy doszli do wniosku, że groźniejszym, niż dotąd sądziliśmy. A jeśli celowo zignorowali nasze sondy, to mogli próbować osiągnąć dwa cele równocześnie: przekonać nas o tym, pozwalając na sukces misji szpiegowskiej, oraz utwierdzić w przekonaniu, że mają znacznie słabsze wyposażenie elektroniczne, niż jest w rzeczywistości. Co może im się przydać później, jeśli nie wycofamy się z Konfederacji, bo będzie to dla nas stanowiło niemiłą niespodziankę.

— Naprawdę nie cierpię takich rozważań — przyznała Mercedes.

— A myślisz, że ja je lubię? — spytała uprzejmie Honor. — Ale rzeczywiście wiemy więcej, niż wiedzieliśmy, za ich zgodą czy nie. A oni dzięki nam wiedzą nieco więcej o tym, co się w okolicy dzieje. Jestem co prawda pewna, że ktoś w Admiralicji oskarży mnie o zadawanie się z nieprzyjacielem, ale to już jego zmartwienie, a ja nadal jestem przekonana, że taki otwarty kontakt wyjdzie obu stronom na dobre. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, do jakiego etapu doszła eskalacja napięcia.

— Z tym zgadzam się całkowicie, ale mimo to chciałabym znać odpowiedź na podstawowe pytanie: czy to coś dało?

ROZDZIAŁ LIII

— Starlight jesteś pierwszy w kolejce do tranzytu.

— Kontrola Astro, tu Starlight, rozumiem. Rozpoczynam podejście i tranzyt.

— Starlight, tu Kontrola Astro, masz wektor podejścia.

Miłej podróży i bez odbioru.

— Dziękuję, Starlight bez odbioru.

Komandor porucznik Sybil Dalipagic poczekała, aż symbol przedstawiający dyplomatyczną jednostkę kurierską Konfederacji Silesiańskiej zniknie z ekranu ukazującego ruch przy terminalu wlotowym do systemu Basilisk. Co prawda tranzyt był rutynowy, ale bardziej denerwujący od przeciętnego, ponieważ jednostki mające immunitet dyplomatyczny nie były bezpośrednio połączone telemetrycznie z kontrolą ruchu. Już sama propozycja takiego połączenia naruszałaby z pół tuzina międzyplanetarnych umów, choć w opinii nie tylko Dalipagic było to głupie. Bo telemetryczne połączenie z komputerem manewrowym jednostki umożliwiające w razie potrzeby zdalne sterowanie nim w żaden sposób nie mogło zwiększyć ryzyka naruszenia nietykalności dyplomatycznej. O ile naturalnie właściciele jednostek mieli iloraz inteligencji podawany liczbą dwucyfrową.

Jej brat przez ponad czterdzieści lat był pracownikiem Royal Manticoran Mail Service i choć Królewska Poczta nigdy nie przewoziła dyplomatycznych przesyłek, środki zabezpieczające tajemnice korespondencji stosowane przez nią w zupełności wystarczały. Środek tak na dobrą sprawę był jeden — wiadomości znajdowały się w komputerze w żaden sposób nie połączonym z systemem komputerowym statku pocztowego. Fizyczne ich rozdzielenie powodowało, że nawet opanowanie całej sieci komputerowej jednostki nie dawało doń dostępu. W tym układzie elektroniczne zabezpieczenia były zbędne, a i tak je dla świętego spokoju stosowano. Skoro poczta dyplomatyczna była zawsze lepiej chroniona, prawdopodobnie bardziej się zabezpieczano, ale nawet gdyby tego nie robiono, wystarczyłoby to rozwiązanie, aby telemetryczne połączenie z kontrolą lotów było wykonalne i niegroźne, a znacznie zwiększyło bezpieczeństwo tranzytu. Nawet tak doskonały haker jak sir Horace Harkness nie zdołałby się do niej włamać, mając dostęp jedynie do komputera astronawigacyjnego.

Ale to były tylko gorzkie żale komandor porucznik Dalipagic, gdyż nawet królewskie jednostki kurierskie nie godziły się często na standardową procedurę towarzyszącą tranzytowi normalnych statków w…

Dalsze rozmyślania przerwał jej nagły pisk alarmu, któremu towarzyszyła drastyczna wręcz zmiana obrazu na głównym ekranie nawigacyjnym. Na granicy przejścia w nadprzestrzeń pojawiło się nagle kilkadziesiąt sygnatur napędów. Wszystkie były niezapowiedziane i kierowały się prosto ku nexusowi. Po paru sekundach na ekranie pojawiła się jeszcze jedna informacja — wszystkie należały do okrętów wojennych.

Przez moment na stanowisku kontrolnym zapanowała cisza, przerywana tylko dźwiękiem alarmu, gdyż wszyscy obecni w osłupieniu wpatrywali się w prawie pół setki czerwonych symboli oznaczających potencjalnie wrogie okręty liniowe wraz z osłoną zmierzające prosto ku Manticore Junction. W ciągu następnych sekund symbole fortów jej broniących zmieniły barwę z żółtej na zieloną, przechodząc ze stanu pogotowia w stan gotowości bojowej. Równie błyskawicznie zmieniły barwę symbole jednostek dwóch eskadr liniowych przydzielonych im jako wsparcie.

Dalipagic nie mogła uwierzyć, że jest to atak, bo nie mieściło jej się w głowie, by ktoś był tak głupi, by spróbować czegoś podobnego. Ale równocześnie inna część jej umysłu powtarzała z uporem, że tego dnia nie był zapowiedziany żaden tranzyt większej formacji okrętów wojennych.

Cisza skończyła się, gdy dyżurna wachta ocknęła się z szoku. Co prawda nigdy dotąd nie zaszła konieczność stosowania tego w praktyce, ale ćwiczono to tyle razy, że zadziałały odruchy. Jednostki, które w ciągu dwudziestu minut mogły dokonać tranzytu, pozostały na miejscach, następne w kolejce dostały polecenie przelotu na wyznaczone rejony parkingowe, co naturalnie spowodowało lawinę protestów i ogólne zamieszanie wśród oczekujących. Protesty były całkowicie zrozumiałe: ostatnią rzeczą, jakiej mógł sobie życzyć kapitan frachtowca, było znalezienie się w samym środku niespodziewanej konfrontacji między tak liczną flotą a fortami broniącymi nexusa. Najlepszym sposobem uniknięcia tego był tranzyt, bo choć ucieczka w nadprzestrzeń także gwarantowała bezpieczeństwo, to mogło się okazać, że korzystanie z nexusa zostanie wstrzymane, a to z kolei przedłuży podróż o tygodnie lub nawet miesiące — z katastrofalnym skutkiem dla terminów dostaw.