Выбрать главу

— Chyba nas nie lubi. Jaka szkoda.

* * *

— Cóż… — mruknął komandor Lampert, spoglądając na chronometr. — To by było już.

— Co by było? — zdziwił się kapitan Reumann, unosząc głowę znad czytanej wiadomości i równocześnie obracając się wraz z fotelem twarzą do swego zastępcy.

Lampert machnął ręką, wskazując wiszący na ścianie chronometr.

Reumann spojrzał na niego, przypomniał sobie, o co chodzi podkomendnemu, i uśmiechnął się bez cienia wesołości:

— Jak to dawniej mawiano, Doug, kości zostały rzucone. Zresztą teraz nawet gdybyśmy bardzo chcieli, już nic nie możemy zrobić: nie da się odwołać jednostki, która weszła w nadprzestrzeń.

— Wiem, sir. Można powiedzieć, że zabijam czas, kibicując.

— Jeśli aż tak ci się nudzi, zaraz znajdę ci jakieś zajęcie. Co prawda całkiem dobrze zorganizowałeś funkcjonowanie Souereign of Space, ale jak się postaram, to coś wymyślę, a admirał na pewno nie będzie miał nic przeciwko temu.

— Taka już rola pierwszego oficera — westchnął Lampert. — Czy pan mi znajdzie zajęcie czy nie, lepiej się poczuję dopiero pojutrze, sir.

— Poczujesz się lepiej pojutrze, jeśli plan się powiedzie — poprawił go Reumann.

— No proszę, a gdzieś czytałem, że do obowiązków oficera należy przejawianie radosnej pewności siebie, sir.

— Bo tak jest. Podobnie jak nieustanna świadomość potencjalnych problemów mogących przeszkodzić w udanym wykonywaniu zleconych mu zadań… w tym wypadku mogą to być różności, poczynając od Królewskiej Marynarki — uśmiechnął się Reumann, po czym widząc minę pierwszego oficera, dodał: — Przepraszam, Doug. To taki mój spaczony sposób na rozładowanie napięcia.

— Po to są pierwsi oficerowie — Lampert wzruszył ramionami. — Jeśli pierwszemu po Bogu poprawi się dzięki temu nastrój, wykorzystany w roli bezbronnego celu zastępca może jedynie być wdzięczny i cierpieć dalej dla dobra służby.

— Tak jak na ten przykład biedna ofiara, czyli ty — dodał Reumann ze śmiertelną powagą.

— Amen — zgodził się równie poważnie Lampert.

I obaj uśmiechnęli się do siebie z pełnym zrozumieniem. A potem prawie równocześnie spojrzeli na chronometr. I przestali się uśmiechać. W sumie Lampert miał rację, wybierając ten konkretny moment, bo choć tak naprawdę odwrotu nie było już od chwili, w której admirał Giscard otrzymał od prezydent Pritchart rozkaz wykonania operacji „Thunderbolt” zgodnie z wolą Kongresu, było coś bardziej symbolicznego w opuszczeniu przez Starlight systemu Trevor Star. A to właśnie nastąpiło, gdy Lampert się odezwał.

Grupy wydzielone i eskadry opuszczały miejsce wyczekiwania Pierwszej Floty już od paru dni, by równocześnie dotrzeć do położonych w rozmaitych odległościach celów, i już nie sposób było ich ani zawrócić, ani powstrzymać. Tak więc Rubikon został przekroczony znacznie wcześniej, ale odlot jednostki kurierskiej z rozkazem ataku dla Drugiej Floty był czymś, co także Reumannowi kojarzyło się ze spaleniem za sobą ostatniego mostu, choć nie potrafił podać logicznego wytłumaczenia.

Może powodem była skala operacji. A może świadomość, ile okrętów i ile tysięcy ludzi czekało w Konfederacji na rozkaz, który wiózł ten mały stateczek. A może był to strach, że załoga silesiańskiej jednostki dyplomatycznej spieprzy coś tak prostego albo i wręcz zdradzi mimo imponującej łapówki, jaką dostał ambasador. Jak dotąd wywiązywał się z umowy i kurier cały czas był do dyspozycji, ale prawa Murphy’ego wszyscy znali aż za dobrze. Jak długo operacja „Thunderbolt” była jedynie teorią, nic z tych rzeczy nie przyszło mu na myśl, teraz zaś martwił się zupełnie bez sensu.

Z trudem, ale spróbował wziąć się w garść, świadom, że tak naprawdę to tylko wykręty, którymi jego umysł zabija strach. Bo mimo wszystkich unowocześnień, mimo nowych okrętów, systemów broni, doktryny i wszystkiego wymyślonego przez Shannon Foraker i jej zespół oraz mimo wszystkich ćwiczeń w symulatorach tudzież manewrów zarządzonych przez Giscarda strach pozostał. Strach przed wyzywaniem losu przez atakowanie wroga, który rozbił Ludową Marynarkę jak szklany garnek w ostatnich miesiącach poprzedzających rozejm. Reumann dobrze rozumiał, że Royal Manticoran Navy składała się z ludzi dysponujących po prostu trochę lepszą techniką, nie z półbogów mających superbronie, ale jego uczuć to nie zmieniło. I wiedział, że nie jest w tym strachu osamotniony. Świadomość, że dzięki niewiarygodnie głupim posunięciom High Ridge’a i Janaceka nie jest to już ten sam przeciwnik, także niewiele pomagała. I teraz patrząc na wiszący na ścianie chronometr wskazujący, że do wznowienia działań wojennych z Gwiezdnym Królestwem Manticore pozostały ledwie trzydzieści dwie godziny standardowe, czuł, jak coś lodowatego sunie mu po kręgosłupie.

ROZDZIAŁ LIV

— A można wiedzieć, dlaczego nie ma tu jaśnie wielmożnego ministra handlu? — spytał sir Edward Janacek głosem, w którym wręcz gotowała się wściekłość.

— Bądź rozsądny, Edwardzie — odparł ze śladami zniecierpliwienia Michael Janvier, baron High Ridge. — Jego żona zniknęła, jego dom wyleciał w powietrze, być może z nią wewnątrz, a na dodatek Akta Dmitrija zostały zniszczone wraz z domem, choć tego naturalnie głośno nie powiedział. A jeśli wierzysz, że spowodował to „wyciek wodoru jednego z pojazdów parkujących w podziemnym garażu”, to znaczy, że w krasnoludki także uwierzysz.

Janacek miał już na końcu języka ciętą ripostę, ale się opanował. Eksplozja była zaiste imponująca, i to nie dlatego, że wstrząsnęła całą luksusową dzielnicą miasta, ale dlatego, że po domu North Hollowa pozostał jedynie głęboki imponujący krater. Janacek nie wiedział, ile budowla miała podziemnych kondygnacji, ale wiedział, że kilka, i to naprawdę solidnej konstrukcji. Szok w środowisku polityków był prawie równie silny, choć bowiem istnienie Akt Dmitrija, jak po jego śmierci nazwano Akta North Hollowa, nigdy nie zostało potwierdzone, stanowiło publiczną tajemnicę od dziesięcioleci. I nawet ci, którzy gardzili stosowaniem takich metod, byli w tej chwili ogłupieni. Stefan Young naturalnie nie mógł ogłosić zniszczenia czegoś, co oficjalnie nigdy nie istniało, ale było oczywiste, że jego rządy szarej eminencji dobiegły końca. Naturalnie nie stanie się to natychmiast, gdyż do tego potrzebna była seria testów i prób, nim politycy uwierzą we własne szczęście, ale nie ulegało wątpliwości, że zaczną się one naprawdę szybko, bo w ofiarach obudził się cień nadziei. Janacek zdawał sobie sprawę, że polityczne skutki wybuchu dopiero zaczną być odczuwalne i że im bardziej wyraźne zaczną się stawać, tym gorsza będzie sytuacja rządu High Ridge’a. Janacek co prawda nie był pewien, ilu sojuszników High Ridge’a zostało nimi pod przymusem, ale wiedział, że jest ich sporo, a niektórzy, jak choćby Macintosh, są nader istotni, by nie rzec niezbędni. Co zrobią, gdy w pełni do nich dotrze, że już nie muszą popierać rządu, nikt nie był w stanie przewidzieć, ale nie spodziewał się, by był zachwycony ich reakcjami. Najwyraźniej High Ridge podzielał jego opinię, sądząc po tonie i zachowaniu.

Choć naturalnie były także inne czynniki mające wpływ na to ostatnie.

— No dobrze — odezwał się spokojniej Janacek. — Podejrzewam, że zniknięcie żony i domu są bezpośrednio połączone i nie chodzi mi o to, że zginęła w wybuchu. I nie sądzę, by spowodował to pęknięty zbiornik, nawet gdyby parkowała tam ciężarówka. No, może pełna cysterna by wystarczyła. Policja zresztą nie znalazła jak dotąd żadnych szczątków ludzkich, co samo w sobie jest ciekawostką… Wracając do North Hollowa, rozumiem, że teraz jest bardzo zajęty, ale to nie zmienia faktu, że jego pupilek pozwolił tym zasrańcom z Graysona zrobić z nas pośmiewisko!