Jedyne, co w tym wszystkim było miłe, to że dowódca tej eskadry najwyraźniej miał podobne braki w znajomości taktyki co obaj dowodzący w systemie oficerowie RMN. Przyjął bowiem szyk jakby specjalnie przemyślany tak, by plan Delta 3 mógł wykazać pełną skuteczność. Nie próbował utworzyć z jednostek osłony żadnej formacji obronnej przeciwko atakowi kutrów, trzymając krążowniki bezsensownie blisko okrętów liniowych. Owszem, pozwalało to na zmasowany ogień artyleryjski, który z pewnością spowoduje spre straty wśród Shirke’ów, gdy te będą chciały użyć graserów, ale tak ciasny szyk powodował zakłócenia odczytów sensorów pokładowych, a poza tym stanowił wręcz cel dla rakiet, które lada chwila zaczną odpalalć Ferrety.
Okręty na ekranie taktycznym kolejno zaczęły zmieniać barwę, w miarę jak oficer taktyczny al.-Salila nadawał priorytety celom. Wybrane zostaly wszystkie krążowniki eskorty, co było przyznaniem się do porażki jeszcze przed rozpoczęciem bitwy, bo w ten sposób dowódca przyznawał, że są to jedyne okręty, które może zniszczyć, choć wątpiła, by al-Salil przyznał się do tego nawet sam przed sobą. Wymówkę miał idealną: założeniem planu Delta 3 było zlikwidowanie w pierwszej kolejności osłony, by umożliwić Shrike’om użycie graserów z minimalnej odległości przeciwko okrętom stanowiącym główny cel ataku. Gdyby mieli do czynienia z krążownikami liniowymi czy nawet z pancernikami, byłoby to sensowne założenie. Przeciwko superdreadnoughtom przygotowanym na atak, czyli mającym uaktywnione osłony burtowe i obsadzone stanowiska artyleryjskie, było to samobójstwo, a zniszczenia, jakie powstaną w wyniku trafień tych nielicznych szczęśliwców, którzy dotrą wystarczająco blisko, będą w najlepszym razie drobne i powierzchowne.
W tym układzie wybór krążowników był nawet sensowny — dzięki temu napastnicy poniosą choć jakieś zauważalne straty. Flanagan uśmiechnęła się ponuro — skoro mieli zginąć, to przynajmniej zabiorą ze sobą tylu wrogów, ilu tylko się da. Postanowiła sprzedać życie swoich załóg najdrożej, jak potrafiła, z nadzieją że…
Obraz na ekranie taktycznym ponownie uległ zmianie.
I Sarah Flanagan musiała przyznać, że dowodzący okrętami Marynarki Republiki wcale nie był takim nieukiem, jak sądziła.
Agnes de Groot uśmiechnęła się drapieżnie, obserwując zmiany w holoprojekcji taktycznej.
Nadlatujące kutry nadal były obłokiem czerwonych punktów dzięki niesamowicie skutecznym systemom elektronicznym tak pokładowym, jak i posiadanym przez boje oraz sondy. Mimo to komputery były w stanie przeprowadzić lepszą identyfikację celów, niż miała wcześniej nadzieję. Naturalnie mógł to być specjalny manewr przeciwnika, co przy skuteczności jego ECM-ów zdawało się wykonalne, ale nie sądziła, by tak właśnie było. Wszystko wskazywało na to, że zaskoczyła obrońców kompletnie nie przygotowanych i działali odruchowo, nie bardzo wiedząc, jak zareagować na to nieoczekiwane zagrożenie.
Które właśnie stało się znacznie poważniejsze, niż dotąd myśleli.
Trzy symbole jej okrętów, niczym dotąd nie różniące się od pozostałyd superdreadnoughtów, teraz zostały otoczone przez roje zielonych punkcików oddalające się z dużym przyspieszeniem. Były to dywizjony kutrów rakietowych klasy Cimeterre, a trzy okręty były lotniskowcami. Ponieważ wywiał potwierdził, że Royal Manticoran Navy pozostała przy lotniskowcach wielkości dreadnoughta, Shannon Foraker przejęła odmienne założenie. Wielkość przyjęta przez RMN w połączeniu ze skuteczniejszymi kompensatorami bezwładnościowymi dawała najlepsze możliwe połączenie przywieszenia i manewrowości niezbędnych do ataku. Maryrarka Republiki zdecydowała się na inną doktrynę użycia kutrów — stanowiły głównie obronę okrętów liniowych przed atakiem kutrów przeciwnika. Dlatego też lotniskowce nie musiały być szybsze od superdreadnoughtów, których miały bronić. Mogły więc być większe, co pozwalało na zabranie większej liczby kutrów. Shannon zdecydowała że najrozsądniej będzie utrzymać taką samą wielkość jak superdreadnoughtów, bo pozwalało to na wykorzystanie tych samych komponentów do budowy i napraw, jak choćby węzły napędu.
W ten sposób, podczas gdy standardowy lotniskowiec Królewskiej Marynarki przenosił 112 kutrów, jednostka klasy Aviary miaa ich na pokładzie 245, z czego pięć zapasowych.
I teraz 720 kutrów klasy Cimeterre ruszyło z maksymalnym przyspieszeniem na spotkanie mającej mniej niż jedną trzecią tej liczby formacji kutrów Royal Manticoran Navy. Formacji na dodatek zbyt ciasnej i poruszającej się ze zbyt dużą prędkością, by miała szansę uniknąć spotkania.
Sarah Flanagan wiedziała, że wszyscy zginą.
I to na próżno.
Dopiero w tym momencie zrozumiała, jak bardzo cała Royal Manticoran Navy zawiodła swoją Królową i mieszkańców Gwiezdnego Królestwa. Od wywiadu floty i Admiralicji zaczynając, a na niej samej kończąc. I poczuła taki wstyd, jakiego nie zaznała nigdy w życiu.
Marynarka Republiki dysponowała lotniskowcami wbrew temu, co twierdził wywiad, któremu wszyscy uwierzyli. Nikt nie podejrzewał prawdy, bo nikt nie zadał sobie trudu, by myśleć. A jeśli nawet coś podejrzewał, zachował to dla siebie.
A teraz przyszedł czas, by zapłacić za tę głupotę.
I nie chodziło tu tylko o los obrońców systemu Teąui-la — wiedziała, że podobnie będzie we wszystkich okupowanych systemach, które zaatakuje Republika. Co prawda w większości stacjonowały oprócz kutrów normalne okręty — eskadra krążowników czy kilka flotylli niszczycieli — a zdarzały się takie, w których można było znaleźć nawet okręty liniowe, ale to było w tej sytuacji bez znaczenia. Bo jeżeli Marynarka Republiki do ataku na tak słabo broniony system jak Teąuila przydzieliła trzy lotniskowce, znaczyło to, że ma ich dość, by tam, gdzie spodziewa się sensowniejszego oporu, wysłać ich odpowiednio więcej.
A w żadnym z tych systemów nie spodziewano się starcia z republikańskimi kutrami rakietowymi.
Oczyma wyobraźni zobaczyła lawinę rakiet i falę za falą kutrów oraz ogień dział laserowych zmiatających przed sobą wszystko, co mogła im przeciwstawić kompletnie zaskoczona Royal Manticoran Navy. I nic nie było w stanie jej zatrzymać — ogarniała system za systemem. Usłyszała swój własny głos zmieniający priorytet celów i zobaczyła, że oficerowie taktyczni jej dywizjonu reagują błyskawicznie, zupełnie jakby to były ćwiczenia, a nie ostatnia walka. Zarejestrowała rozpaczliwe rozkazy al-Salila, ale nawet nie próbowała ich słuchać. Nie dość, że były przerażonym bełkotem, to i tak nastąpiły za późno.
Jej dywizjon otworzył ogień na jej rozkaz, ignorując al-Salila. Celem były nadlatujące kutry, nie okręty, bo wiedziała, że do tych nie dotrą.
A potem mogła już tylko czekać, aż pochłonie ją lawina ognia.
De Groot skrzywiła się, widząc, jak jeden dywizjon kutrów Royal Manticoran Navy odpalił salwę i przeszedł natychmiast na ogień ciągły. Wyrzutni rewolwerowych nie można było opróżnić jednorazowo tak jak zasobników holowanych, ale przy ogniu ciągłym na maksymalnej szybkostrzelności wyczerpanie zapasu rakiet nie trwało długo. Ten dywizjon zdołał wystrzelić wszystkie rakiety, nim jej własne kutry dotarły na odległość umożliwiającą im odpalenie pocisków.
Skutek był imponujący — dwadzieścia osiem kutrów zostało zniszczonych, siedemnaście poważnie uszkodzonych, z czego pięć tak, że nie było sensu ich naprawiać. A osiemnaście uszkodzonych lżej.