Выбрать главу

— Wygląda na to, że trochę mu się spieszy — oceniła.

— Można by to tak nazwać — zgodził się Bachfish. Wyprostował się i potarł podbródek, nie spuszczając wzroku z ekranu. Todfeind nie należał do najnowszych — jego klasa pojawiła się około dziesięciu standardowych lat temu, więc przy masie 400 000 ton jego maksymalne przyspieszenie winno wynosić około 500 g. Ponieważ Imperialna Marynarka podobnie jak wszystkie inne ograniczała dopuszczalne maksymalne przyspieszenie do około 80% teoretycznego, powinien rozwijać około 400g. A z odczytu sensorów wynikało, że leci z przyspieszeniem 475 g.

— Jest na granicy wydolności kompensatora — dodała Hairston.

Bachfish spojrzał na nią i już miał coś powiedzieć, ale rozmyślił się. Uśmiechnął się tylko, poklepał ją po ramieniu i spojrzał na pierwszego oficera.

— Wiem, że w umowie mamy standardową klauzulę zezwalającą na opóźnienie spowodowane aktywnością piratów na trasie, ale straciliśmy trochę więcej czasu, niż się spodziewałem. Sądzę, że uda nam się to nadrobić, jeśli przekonamy Santerro, by wpuścił nas poza kolejką do tranzytu w Broadhurst, ale chciałbym tam dotrzeć w miarę szybko, Jinchu.

— Rozumiem — odparł Gruber i wskazał głową astrogatora. — Larry obliczył nowy kurs, ledwie przekazaliśmy gości.

— To mi się podoba — uśmiechnął się Bachfish. — Posłuszni podwładni odgadujący intencje dowódcy! Doskonale, Jinchu. Ponieważ mamy przed sobą długą drogę, nie ma co marudzić. Ruszamy!

— Rozkaz, panie kapitanie — potwierdził Gruber. — Larry, słyszałeś polecenie. Schodzimy z orbity.

— Aye, aye, sir — potwierdził formalnie astronawigator.

Bachfish powoli podszedł do swego fotela i usiadł. Nikt, kto by go obserwował, nie domyśliłby się, że ledwie zwracał uwagę na aktywność, jaka zapanowała na mostku, pochłonięty analizą tego, co mogło oznaczać znacznie wyższe przyspieszenie Todfeinda.

Istniała możliwość, że Hairston miała rację — przyspieszenie było duże, ale nadal mieściło się w granicach bezpieczeństwa kompensatorów używanych przez Imperialną Marynarkę. Tyle że ledwo ledwo, a podobnie jak Royal Manticoran Navy Imperialna Marynarka była zagorzałym przeciwnikiem podejmowania niepotrzebnego ryzyka, jak też zbędnego obciążania kompensatorów i węzłów napędu. Skoro więc kapitan krążownika zdecydował się na takie przyspieszenie, czas musiał go naprawdę naglić.

Hairston nie wiedziała, iż zaprosił on Bachfisha i jego starszych oficerów na kolację. Imperialna Marynarka z zasady nie okazywała takiej uprzejmości kapitanom frachtowców, toteż Bachfish miał wielką ochotę skorzystać z zaproszenia, niestety to, co powiedział Gruberowi, było prawdą. Zwłoka wywołana zniszczeniem piratów i dostarczeniem więźniów na najbliższy imperialny okręt była zbyt duża, więc z żalem odmówił. Skoro jednak Kapitan der Sterne Schweikert je wystosował, musiał mieć dość czasu, by w razie akceptacji je zrealizować, a oficjalny posiłek trwał z zasady z dwie lub trzy godziny.

A to z kolei znaczyło, że nigdzie mu się specjalnie nie spieszy, czyli że odlatując, nie rozwinął granicznego przyspieszenia.

Imperialna Marynarka musiała więc w końcu odkryć sekret zmodyfikowanych kompensatorów bezwładnościowych nowej generacji, które od paru ładnych lat posiadała wyłącznie Royal Manticoran Navy.

Co prawda Thomas Bachfish Królestwo Manticore odwiedził przez te 40 lat standardowych ledwie z dziesięć razy i większość jego starych przyjaciół i współpracowników doszła do smutnego wniosku, że stał się w praktyce mieszkańcem Konfederacji jak już nie mógłby sobie wybrać lepszego miejsca, ale nie była to prawda. A raczej nie cała prawda. Zawsze był na bieżąco z tym, co dzieje się w Gwiezdnym Królestwie Manticore, wiedział, że RMN nie będzie zachwycona wieścią, że okręty imperialne są teraz równie szybkie jak jej własne.

Zakładając naturalnie, że ktokolwiek w obecnej Admiralicji zechce łaskawie uwierzyć w taką informację.

ROZDZIAŁ V

Admirał sir Edward Janacek (emerytowany) uniósł głowę znad czytanego raportu i omal się nie skrzywił, widząc, jak adiutant wprowadza do gabinetu Reginalda House-mana. Nie skrzywił się jedynie dlatego, że nie uchodziło, by Pierwszy Lord Admiralicji Royal Manticoran Navy witał Drugiego Lorda Admiralicji z takim wyrazem twarzy. Janacek mimo ponad trzydziestu lat standardowych pozostawania w cywilu nadal uważał się za oficera floty, a oficer floty mógł Housemana potraktować jedynie z niechęcią. I to nie tylko dlatego, że Reginald Houseman traktował oficerów i siły zbrojne Gwiezdnego Królestwa z pogardą, której nawet nie próbował ukryć. A gdy próbował nie udawało mu się to. Przede wszystkim dlatego, że tak on, jak i cała jego rodzina byli laikami tak w kwestiach polityki, jak i wojskowości, ujmując rzecz łagodnie. Fakt, że należeli dokładnie do tego typu liberalnych idiotów, którzy spowodowali odejście admirała Janaceka z Królewskiej Marynarki, bo tylko w ten sposób mógł się im skuteczniej sprzeciwiać przez wszystkie te lata, zakrawał na złośliwą ironię losu. Chwilowo Houseman i jego sojusznicy byli niezbędni rządowi, toteż Janacek nie mógł mu okazać tego, co faktycznie czuł. — Przybył Drugi Lord Admiralicji, sir — oznajmił niepotrzebnie adiutant drewnianym tonem zarezerwowanym wyłącznie na takie okazje.

Houseman uwielbiał bowiem, gdy ktoś, a zwłaszcza wojskowy, zmuszony był wyrażać się o nim z szacunkiem. Adiutant Pierwszego Lorda miał na tyle silną pozycję, że nie musiał.

— Dziękuję, Christopher. — Janacek kiwnął mu głową, wstał i wyciągnął do Housemana dłoń na powitanie. — Miło cię widzieć, Reginald. Jak sądzę, masz już te szacunki, o które cię prosiłem?

— Edwardzie. — Houseman uścisnął jego dłoń z równie fałszywym uśmiechem co jego własny i usiadł w jednym ze stojących przed biurkiem foteli. — W rzeczy samej mam je i przyznam, że całkiem dobrze zgadzają się z twoimi założeniami.

I położył na blacie cienką teczkę.

— To dobrze. — Janacek zdołał ukryć irytację, słysząc ten pełen wyższości, protekcjonalny ton, co nie było łatwe nawet po latach doświadczeń z politykami.

Dla Housemana samo to, że Janacek był kiedyś oficerem, wystarczało, by odruchowo uznał go za zarażonego głupotą i niekompetencją, czyli nieodłącznymi cechami każdego oficera, zwłaszcza floty. Dlatego też każdy przejaw wyobraźni czy fachowości ze strony Pierwszego Lorda stanowił dlań zaskoczenie.

Jeśli chodzi o opinię gospodarza na temat gościa, to była to jedna z bardzo niewielu spraw, w której całkowicie zgadzał się z Honor Harrington. Ba, choć nigdy tego głośno nie powiedział, olbrzymią satysfakcję sprawiało mu przypominanie sobie, co i jak powiedziała Housemanowi wówczas w systemie Yeltsin.

— Zakładając, że przerwiemy budowę wszystkich jednostek, które nie są gotowe przynajmniej w sześćdziesięciu pięciu procentach, złomujemy około dwunastu procent starych okrętów liniowych i przeniesiemy do rezerwy kolejnych szesnaście oraz unieruchomimy stocznie, których nie potrzebujemy, będziemy mogli zrealizować twój plan i zredukować wydatki o około czternaście procent w stosunku do obecnych — wyjaśnił Houseman, nie kryjąc aprobaty. — To dałoby całkiem ładną sumę, którą można przeznaczyć na znacznie użyteczniejsze cele.

— Miło słyszeć — odparł Janacek.

I mówił prawdę, choć cieszył się z innych powodów niż Houseman. Dawno temu nauczył się współżycia z politykami, bo nie miał innego wyjścia. I to z różnymi politykami, czego najlepszym przykładem była jak dotąd bezkonfliktowa relacja z Housemanem — Drugim Lordem Admiralicji, któremu podlegał nadzór nad finansami floty. Rozumiał logikę stojącą za posunięciami rządu i intelektualnie zgadzał się z nią, natomiast nie aprobował celów, na jakie w pierwszej kolejności miały pójść zaoszczędzone na flocie pieniądze.