Выбрать главу

— Rozumiem, sir. A skoro już mowa o kutrach, to co z naszymi?

— Mają kontynuować atak. Jeśli Incubus zostanie zniszczony, i tak nie zdołają uciec z systemu. I na wszelki wypadek wyślij do domu jeden niszczyciel. Jeśli Rontved się nie uda, to choć w ten sposób przekażemy ostrzeżenie.

* * *

Komandor porucznik Jeffers stał obok Henry’ego Stevensa — obaj obserwowali główny ekran taktyczny, podczas gdy HMS Starcrest gnał całą naprzód ku granicy przejścia w nadprzestrzeń. To, że kompensator bezwładnościowy mógł lada chwila nawalić, zmieniając całą załogę w krwawą maź rozsmarowaną po ścianach i podłodze, było zupełnie bez znaczenia — ta śmierć była tylko możliwa, śmierć czająca się za nimi była pewna.

Dwa superdreadnoughty kontradmirała Maitlanda już nie istniały, a jego flagowy był wrakiem. Incubus stracił ponad pięćdziesiąt procent węzłów napędu, a nie został całkowicie zniszczony tylko dlatego, że przeciwnik skoncentrował ogień na okrętach, które mogły odpowiadać ogniem. Lotniskowiec można było dobić później.

Salwa wystrzelona przez okręty RMN zmieniła jeden z superdreadnoughtów Marynarki Republiki we wrak, z którego już nawet przestało wyciekać powietrze, a dwa inne poważnie uszkodziła. Jeden został dobity przez wyrzutnie pokładowe, które skoncentrowały na nim ogień, i dryfował teraz bezwładnie jako podziurawiony wrak. Podobnie jak jeden krążownik liniowy. Inny trafiony rakietami pierwszej salwy eksplodował.

Kutry poważnie uszkodziły sześć pozostałych krążowników liniowych, ale było to wszystko, co osiągnęły. Przeciwnik tym razem przygotował się na ich przyjęcie i wykorzystał wszystkie słabe strony delikatnych maszyn. Załogi kutrów walczyły dzielnie i dobrze, ale dzioby superdreadnoughtów chronione były ekranami prawie tak dobrymi jak te posiadane przez okręty Królewskiej Marynarki, a artylerzyści tak obrony rakietowej, jak i dział energetycznych musieli naprawdę dużo ćwiczyć, gdyż wykazali się zadziwiającą celnością w trafianiu tak małych i zwrotnych celów. Wzmocniono też najwyraźniej osłony i pancerze burtowe, bo trafienia graserów pokładowych Shrike’ów nie powodowały takich zniszczeń, jak powinny.

Większość trafień zresztą była efektem pierwszego ataku kutrów, bo drugi zakończył się ich masakrą, a niedobitki potem bardziej służyły za ruchome cele, niż stanowiły zagrożenie.

Jeffers próbował nie okazać, jak bardzo jest zszokowany i jak trudno przychodzi mu uwierzyć w to, co widzi. Oczywiste było, że Marynarka Republiki nadal nie dysponuje tak dobrym sprzętem jak Royal Manticoran Navy, zwłaszcza jeśli chodzi o elektronikę. Jej zasobniki zawierały mniej rakiet, co sugerowała masywniejsza konstrukcja tych ostatnich. Salwy były więc słabsze. Skutkiem tego musiała być mniejsza liczba rakiet, jakie mógł pomieścić w magazynach okręt tej samej wielkości w stosunku do jednostki RMN, ale to mogło mieć znaczenie dopiero przy dłuższym pojedynku rakietowym. Ważniejsze było, że znacznie poprawiono zasięg rakiet i systemy samonaprowadzania. W tej kwestii również nie osiągnięto poziomu Królewskiej Marynarki, ale poważnie zmniejszono przewagę techniczną tej ostatniej. Lepsza celność, większy zasięg i mniejsze gabaryty rakiet nadal stanowiły atuty królewskich okrętów, co oznaczało, że wręcz niezastąpione staną się okręty nowej klasy Invictus.

Które już byłyby w użyciu, gdyby ten pieprzony idiota Janacek nie wstrzymał ich budowy!

Jeffers na myśl o tym czuł żądzę mordu. Zaciskając zęby, zmusił się do jako takiego panowania nad sobą i powoli odwrócił od ekranu taktycznego. Nadal był zdumiony, że Starcrest zdołał uciec nie uszkodzony po otrzymaniu rozkazów od admirała. Nie dlatego, by ktoś specjalnie do niego celował, ale z uwagi na liczbę rakiet, jaką przeciwnik wystrzelił. Na cud zakrawało, że żadna nie obrała go za cel.

Potem coś tak małego jak niszczyciel po prostu przestało interesować przeciwnika zajętego usuwaniem zniszczeń i dalszą walką tak z kutrami, jak i z superdreadnoughtami Royal Manticoran Navy.

Alan Jefferson nie ukrywał sam przed sobą, że był wdzięczny Maitlandowi za rozkaz odlotu z informacjami do systemu Manticore — jego załoga przeżyła, a okręt przetrwał. Ale czuł się winny zostawienia towarzyszy broni na pewną śmierć.

I wiedział, że to poczucie winy będzie mu długo towarzyszyło.

* * *

— Zastanawiam się, jak się powiodło admirałowi Kirkegardowi w systemie Maastricht, sir — powiedział cicho komandor Tibolt.

Stał z admirałem Chongiem na pomoście flagowym superdreadnoughta rakietowego New Republic zajmującego miejsce na orbicie parkingowej jedynej zamieszkanej planety systemu Thetis.

— Trudno powiedzieć — mruknął Chong i odwrócił wzrok od ekranu wizyjnego ukazującego błękitno-białą planetę.

Wyprostował się odruchowo i spojrzał na ekran, na którym wylistowano straty i uszkodzenia okrętów Zespołu Wydzielonego 11.

Tylko jedna nazwa podświetlona na czerwono oznaczała zniszczony okręt, ale kilka innych niewiele dzieliło od podobnego losu, a kilka następnych było poważnie uszkodzonych. Niemniej w porównaniu ze stratami ponoszonymi przez Ludową Republikę jeden ciężki krążownik i siedemdziesiąt kutrów były niewartymi wzmianki drobiazgami. Tym bardziej jako cena za odzyskanie systemu planetarnego i zniszczenie ponad dwustu kutrów, czterech ciężkich krążowników i dwóch superdreadnoughtów wroga.

— Prawdę mówiąc — odezwał się po chwili — znacznie bardziej interesuje mnie, jak poszło w Grendelsbane i Trevor Star.

ROZDZIAŁ LVII

— Mogę spytać, co pan sądzi o wiadomości od premiera High Ridge’a, milordzie? — spytał uprzejmie Niall MacDonnell.

— Mam nadzieję, że konieczność zachowania uprzejmości podniosła mu ciśnienie na tyle skutecznie, że skróci mu to żywot o dwa lub trzy dziesięciolecia — odparł radośnie Hamish Alexander. — Na więcej niestety nie można liczyć.

MacDonnell najpierw wytrzeszczył oczy, potem się uśmiechnął. Urodzonego i wychowanego na Graysonie, nadal często zaskakiwało lub rozbawiało zachowanie oficerów Royal Manticoran Navy służących w Marynarce Graysona. I to mimo że współpracował z nimi od lat. Earl White Haven, choć nie służył w Marynarce Graysona, tyle razy wraz z nią walczył, że został niejako uznany za swego. Jedną z rzeczy, które MacDonnella nadal zaskakiwały i bawiły równocześnie, była jednomyślna krytyka wyrażana przez wszystkich królewskich oficerów pod adresem rządu High Ridge’a jako całości oraz jej członków w szczególności. Oraz życzenia nader podobne do tych, jakie właśnie usłyszał. Obejmowało to także całą górę Admiralicji ze szczególnym uwzględnieniem Pierwszego Lorda. Dość trudno było mu wyobrazić sobie graysońskiego oficera tak pogardliwie wyrażającego się o kanclerzu czy równie źle mu życzącego.

Nie dotyczyło to naturalnie opinii o premierze Królestwa Manticore — jeśli nie były wyrażane tak entuzjastycznie w obecności oficerów RMN, to jedynie z uprzejmości.