Выбрать главу

— Aye, aye, sir!… Jest odpowiedzieć ogniem.

* * *

Wielostopniowe rakiety mknęły przez kosmiczną pustkę. Jak dotąd żadne floty w dziejach ludzkich konfliktów nie toczyły walki na taką odległość. Drugą Flotę i Zespół Wydzielony 34 dzieliły ponad dwie minuty świetlne, na pokonanie których nawet rakiety Royal Manticoran Navy potrzebowały prawie siedmiu minut. Republikańskie, rozwijające nieco mniejsze przyspieszenia, potrzebowały więcej czasu, a z kolei graysońskie niewiele ponad trzy minuty, gdyż miały do pokonania najkrótszą drogę.

I było ich naprawdę dużo.

Druga Flota składała się z 46 superdreadnoughtów (w tym 12 rakietowych), 8 lotniskowców i 24 krążowników liniowych. I była niewiele słabsza od połączonych sił Zespołu Wydzielonego 34 i Protector’s Own, które liczyły: 43 superdreadnoughty (w tym 18 rakietowych), 10 lotniskowców, 11 dreadnoughtów i 42 krążowniki liniowe (w tym 6 rakietowych). Mimo iż systemy uzbrojenia flot sojuszniczych były lepsze, margines tej przewagi był znacznie mniejszy niż kiedykolwiek dotąd.

Wszystkie okręty obu stron holowały zasobniki i opróżniły je w pierwszej salwie. Republikańskie zawierały mniejszą liczbę rakiet, ponieważ same rakiety były większe z uwagi na masę napędów. Shannon Foraker zdołała to jednak wykorzystać, wyposażając je w silniejsze głowice i lepsze systemy samonaprowadzające. W rezultacie Marynarka Republiki dysponowała rakietami o zasięgu 88%, prawie 80% celności i silniejszych głowicach niż te znajdujące się na wyposażeniu RMN.

Jednakże by dotrzeć do celu, rakiety te musiały przedrzeć się przez systemy obrony anytyrakietowej, a te bierne, czyli ECM-y Królewskiej Marynarki, były skuteczniejsze. Po obu stronach zresztą uaktywniono je natychmiast wszystkie. Pozorne cele, zagłuszacze, przeładowanie informatyczne — wszystko, co ludzie zdołali wymyślić, by ogłupić i oślepić sensory i komputery celownicze rakiet i odciągnąć je od prawdziwych celów. A im bliżej rakiety docierały do wyznaczonych celów, tym więcej na ich spotkanie wylatywało antyrakiet, zwiększając panujący tłok i zamieszanie. Na końcu dołączył do nich ogień sprzężonych działek laserowych.

Środki elektroniczne Królewskiej Marynarki były znacznie skuteczniejsze, zwłaszcza że użycie boi i sond systemu Ghost Rider pozwalało na utworzenie głębszego i szerszego obszaru ich skutecznego oddziaływania. A systemy samonaprowadzające pozostały w praktyce o ponad 50% skuteczniejsze od republikańskich z powodu dysproporcji w możliwościach elektroniki obu stron.

Ostatnia generacja antyrakiet znajdujących się na wyposażeniu Royal Manticoran Navy miała zasięg nieco ponad dwóch milionów kilometrów, choć ich celność drastycznie spadała powyżej półtora miliona kilometrów. Szczytem osiągnięć Shannon Foraker w tej dziedzinie, i to mimo użycia technicznych rozwiązań rodem z Ligi Solarnej, były antyrakiety o zasięgu nieco przekraczającym półtora miliona kilometrów. W praktyce różnica polegała na tym, że królewskie okręty mogły wystrzelić dwie antyrakiety przeciwko każdej rakiecie, która przedostała się przez bierne środki obrony przeciwrakietowej, nim dotarła ona w zaprogramowany zasięg detonacji głowicy, a republikańskie jedną. Foraker zrównoważyła to, jak mogła, zwiększając o ponad 20% liczbę wyrzutni antyrakiet na każdym okręcie. W ten sposób, choć każda z nich była mniej skuteczna w każdej salwie, było ich więcej i na drodze rakiet RMN wyrosła nagle ściana przeciwrakiet.

Ekrany zderzały się ze sobą, niszcząc w oślepiających eksplozjach generujące je rakiety i antyrakiety. Obie strony używały warstwowej obrony i zgranych fal antyrakiet oraz ostrzału z działek laserowych. Marynarka Republiki dodatkowo wykorzystała też kutry zgodnie z pomysłem komandora Clappa. Ich sprzężone działka laserowe były równie skuteczne co sprzężone działka superdreadnoughtów, a kutrów było dużo. A naprawdę niewiele rakiet wybierało za cel ataku coś tak pozbawionego znaczenia jak kuter rakietowy.

Przestrzeń wokół okrętów Drugiej Floty zagotowała się od wybuchów, krzyżujących się promieni laserowych i rakiet. Przynajmniej sześćdziesiąt procent nadlatujących pocisków zostało odciągniętych i zneutralizowanych przez ECM-y lub zniszczonych przez aktywne środki obrony antyrakietowej. Ale czterdzieści procent pozostało i okręty Lestera Tourville’a zaczęły kręcić się jak opętane, by ustawić się ekranem przeciwko lawinie promieni laserowych, gdy rakiety osiągnęły wyznaczoną odległość od celu i kolejno detonowały.

Co najmniej połowa promieni trafiła w ekrany, marnując jedynie energię, lub też została odchylona i osłabiona przez osłony burtowe i dziobowe. Pozostałe pięćdziesiąt procent dotarło jednak do celu.

* * *

Lester Tourville odruchowo złapał się poręczy fotela mimo zamkniętej uprzęży antyurazowej, gdy Majestikiem wstrząsnęły kolejne trafienia. Nikt nie wysyłał meldunków o zniszczeniach na pomost flagowy — to było zmartwienie kapitan Hughes znajdującej się na mostku, ale Tourville wiedział, że trafień musi być dużo, i to o poważnych skutkach, czyli powodujących silne eksplozje wewnątrz okrętu, bo inaczej coś tak wielkiego jak superdreadnought nie reagowałoby tak gwałtownie. W praktyce oznaczało to prucie masywnego pancerza i niszczenie wszystkiego, co stanęło na drodze potężnym wiązkom energii: sensorów, dział, wyrzutni rakiet… i ludzi je obsługujących.

Tę falę zniszczenia zarejestrował, ale zmusił się, by nie zaprzątać sobie nią głowy. Zadaniem Hughes było ratowanie okrętu, jego zadaniem było ratowanie Drugiej Floty.

Choć nie wyglądało na to, by udało mu się uratować wiele.

Przeciwnik skoncentrował ogień na nowych superdreadnoughtach, przez co pod ostrzałem znalazły się wszystkie superdreadnoughty rakietowe, i na lotniskowcach. Sporo rakiet, jak choćby te, których skutki czuł, straciło namiary i wybrało cele zastępcze, ale z ilości trafień wynikało, że celem głównym są okręty nowej generacji. W pierwszej chwili zaskoczyło go to, że przeciwnik zdołał je zidentyfikować, potem zdał sobie sprawę, jak absurdalnie proste to było. Zamiast próbować je znaleźć wśród innych i zaprogramować na nie komputery celownicze rakiet, zrobiono na odwrót. Zaprogramowano je, by ignorowały wszystkie okręty, które zdołano zidentyfikować, z okresu przedrozejmowego, bo były to bez żadnych wątpliwości klasyczne okręty liniowe. To, co zostało, było prawie wyłącznie jednostkami nowej generacji.

Superdreadnoughty były niewiarygodnie wytrzymałe na trafienia. Były to największe i najlepiej chronione ruchome obiekty, jakie człowiek zbudował, i mogły przetrwać naprawdę duże uszkodzenia, nie tracąc przy tym zdolności do walki. Ale wszystko ma swoje granice, nawet najwyższej klasy odporność. Dobitnie o tym świadczył rosnący wykaz strat i zniszczeń na jednym z bocznych ekranów fotela.

Dopiero po chwili Tourville zorientował się, że przeciwnik w zasadzie ignoruje jego okręt flagowy. Majestic został zaprojektowany jako okręt dowodzenia floty i miał najlepsze systemy łączności i przetwarzania danych — dlatego Tourville wybrał go na swoją jednostkę flagową. Ale był też klasycznym superdreadnoughtem i właśnie dlatego nie wybrano go jako celu pierwszej, najgroźniejszej salwy, która zmasakrowała cztery, a poważnie uszkodziła dwa inne z jego superdreadnoughtów rakietowych. Siódmy stracił dwa węzły alfa, a tylko jeden nie odniósł żadnych uszkodzeń.

A w drodze były już następne salwy…

* * *

Honor z kamienną twarzą obserwowała, jak przestrzeń wokół jej okrętów kipi od nieprzyjacielskiego ognia. Jej jednostki znajdowały się zbyt daleko od jednostek przeciwnika, by sensory pokładowe mogły wykryć, co dzieje się z poszczególnymi okrętami Drugiej Floty, ale system wczesnego ostrzegania rozstawiony na prawie samej granicy przejścia w nadprzestrzeń mógł. Jak dotąd nawet Królestwo nie zdołało opracować metody pozwalającej sondom czy rakietom systemu Ghost Rider przesyłać informacje bezpośrednio do komputerów artyleryjskich rakiet bojowych, co wręcz niewiarygodnie zwiększyłoby ich celność. Rakiety także, nawet te wielostopniowe, były zbyt małe, by można było w nich zamontować odbiorniki grawitacyjne umożliwiające przesyłanie uaktualnionych namiarów celu w czasie rzeczywistym przez okręty, które je wystrzeliły. Była jednakże w stanie ocenić skutki własnego ognia i musiała przyznać, że niemile zaskoczyła ją skuteczność tej wielowarstwowej i dokładnie skoordynowanej obrony przeciwrakietowej.