Honor gwałtownie odwróciła głowę. A Hamish Alexander uśmiechnął się niepewnie, co idealnie odzwierciedlało jego uczucia żywione w tej sprawie.
— Prawdę mówiąc, była to trudna decyzja — dodała zupełnie poważnie Elżbieta. — Hamish bardzo by się przydał jako dowódca floty, zwłaszcza w takiej jak obecna sytuacji, ale to, co udało się Janacekowi, było tak tragiczne, że okazało się ważniejsze. Ten skurwysyn wiedział, co robi, strzelając sobie w łeb, bo wyłgał się tanim kosztem. I proszę mi nie zwracać uwagi, że Królowa nie używa takiego języka! Oskarżyłabym go o zdradę stanu, a tak mu się upiekło. Ale Jurgensenowi się nie upiekło i nie upiecze. W najlepszym razie zostanie zdegradowany i wyrzucony ze służby jako niegodny noszenia królewskiego munduru, a jeśli potwierdzą się inne podejrzenia, to być może czeka go jeszcze proces karny albo i zarzut zdrady stanu, choć to ostatnie niestety jest mało prawdopodobne. Natomiast wszyscy chcemy uniknąć polowania na czarownice, bo miałoby to katastrofalny wpływ na morale floty. Natomiast winnych stanu Królewskiej Marynarki zamierzam ukarać z całą bezwzględnością, tyle że chwilowo jedynie w pełnym majestacie prawa. Justin, Willie i ciotka Caitrin przekonali mnie, że w tej sytuacji sądy kapturowe byłyby jeszcze gorsze od polowania na czarownice. Ale co się odwlecze, to nie uciecze, gwarantuję ci! Wytrzymam nawet to, że sąd uzna któregoś za niewinnego z braku wystarczających dowodów.
I uśmiechnęła się naprawdę paskudnie.
— A wracając do rządu, to kwestią podstawową przy ministrze skarbu było zaufanie nasze, a przy ministrze spraw zagranicznych zaufanie sojuszników. Jeśli chodziło o Pierwszego Lorda Admiralicji, sprawa była gorsza, bo musiał to być ktoś nie tylko znający się dokładnie na sprawach floty, ale na dodatek cieszący się zaufaniem tak personelu i kadry RMN, jak i zaufaniem rządów oraz flot sojuszniczych. Jest to tym ważniejsze, że jeszcze nie w pełni znamy rozmiar zniszczeń spowodowanych przez High Ridge’a i Janaceka. Co chwilę coś nowego wychodzi na jaw i jeszcze długo będzie wychodzić. Na pewno znajdą się tak poważne kwestie, że dowie się o nich opinia publiczna, a to nie wzmocni zaufania tejże opinii publicznej do floty i jej zdolności bojowych. Wybór był więc bardzo ograniczony, a ponieważ ty nie byłaś dostępna, wrobiliśmy Hamisha.
Królowa uśmiechnęła się niewinnie, widząc minę Honor, gdy dotarł do niej sens ostatniego zdania.
— A wychodząc z podobnych założeń, czyli troski o profesjonalną wiedzę i odbudowanie zaufania do Admiralicji — dodał White Haven — ściągnąłem na Pierwszego Lorda Przestrzeni Toma Caparelliego, a na Drugiego Lorda Przestrzeni Pat Givens. Mogę ci powiedzieć, że entuzjazm, z jakim zabrała się za porządki w wywiadzie floty, nawet na mnie zrobił wrażenie. No a trzecim Lordem Przestrzeni została Sonja Hemphill. Z mojej rekomendacji.
I uśmiechnął się, widząc, jak Honor traci mowę i wybałusza na niego oczy.
— Spodziewam się, że będzie między nimi dochodziło do starć — przyznał spokojnie. — Być może ostrych, ale jak mi kiedyś słusznie zwróciłaś uwagę, fakt, że to ona jest autorką jakiegoś pomysłu, nie oznacza, że musi to być zły pomysł. Naturalnie trzeba pilnować, by jej entuzjazm nie poniósł, ale w obecnej sytuacji i najbliższej przyszłości zresztą też będziemy potrzebowali wszystkich dobrych po mysłów. Choćby nieortodoksyjnych.
— Obawiam się, że masz rację — przyznała z westchnieniem Honor. — I przyznaję, że nadal próbuję dojść z tym wszystkim do ładu. Bo to brzmi jak stara bajka dla dzieci: przyjmuje się ją do wiadomości, ale uwierzyć w to wszystko… Pół biedy jeszcze z tym, co się pozmieniało u nas, ale reszta… Spotkałam Thomasa Theismana i miałam okazję poznać go nieco bliżej. I nie mogę zrozumieć, jak do tego wszystkiego doszło.
— Doszło do tego dlatego, że u nich nic się nie zmieniło poza szyldem — odparła Elżbieta z bezbrzeżną, lodowatą nienawiścią tak w głosie, jak i w uczuciach.
— Rozumiem, co czujesz, ale… — zaczęła Honor.
— Nie rozumiesz, bo nie wiesz, o czym mówię, nie gadaj więc bzdur! — przerwała jej gwałtownie Królowa, po czym z widocznym wysiłkiem zapanowała nad sobą i dodała znacznie spokojniej: — Wiem, że podziwiasz Theismana, i mogę to zrozumieć. Wiem, że masz pewne… predyspozycje, jeśli chodzi o ocenę czyichś motywacji i uczciwości, ale w tym przypadku niestety się pomyliłaś.
Spojrzała Honor prosto w oczy, i dopiero widząc wyraz jej oczu i czując uczucia wypełniające Elżbietę III, Honor zrozumiała, jak trafne było imię nadane jej przez treecaty. A brzmiało ono „Stalowy Duch”.
— Mogę nawet zgodzić się, że Thomas Theisman jest uczciwym człowiekiem. Z pewnością jest odważny i oddany swemu państwu. To nie ulega wątpliwości. Ale nie ulega jej także to, że Republika Haven jest tak samo fałszywa i zakłamana jak Ludowa Republika Haven zarówno pod rządami Komitetu, jak i Legislatorów. Można nawet powiedzieć, że w tej dziedzinie jej obecne władze pobiły Oscara Saint-Justa. Zaczynając od Pritchart, a kończąc na najmniej ważnym członku rządu, w skład którego także wchodzi twój przyjaciel. Theisman spreparował z zimną krwią starannie przemyślane kłamstwo, które systematycznie wprowadzali w życie. Wszyscy. Nikt nie zdobył się na odwagę, by zaprotestować. Okłamali nas, swoich obywateli i resztę galaktyki. Bóg mi świadkiem, że zrozumiałabym każdego, kto został potraktowany tak jak oni przez rząd High Ridge’a w tej żałosnej farsie zwanej negocjacjami pokojowymi. Nie winiłabym ich, gdyby stracili cierpliwość i chcieli zemsty. I nie winię ich floty ani ich obywateli, bo to właśnie nastąpiło, ale zupełnie inna sprawa jest z rządem, który znał prawdę i ją sfałszował. Ta korespondencja dyplomatyczna, którą opublikowali, to stek kłamstw i fałszerstw! Mamy oryginały wszystkich ich not dyplomatycznych w archiwum, Honor. Mogę ci pokazać dokładnie, gdzie i co usunęli, dopisali lub zmienili. Nie tylko zresztą we własnych pismach. W naszych także. Wszystko za bardzo do siebie pasuje, jest zbyt spójne i przemyślane, by mogło być dziełem przypadku lub działaniem pod wpływem impulsu. To celowe, zaplanowane i przeprowadzane miesiącami działanie mające usprawiedliwić w oczach opinii publicznej tak własnej, jak i reszty galaktyki ich podstępny atak. Teraz opowiadają na prawo i lewo, że zmusiliśmy ich do tego. Ze nie mieli zamiaru użyć w ten sposób nowych okrętów, dopóki nie pozostawiliśmy im wyboru. A na dowód pokazują sfałszowaną korespondencję. Tymczasem prawda jest taka, że High Ridge, gdy zaczęli go cisnąć, chciał się dogadać, co jasno wynika z naszych oryginalnych not. To oni wymyślili i sprokurowali cały kryzys, fałszując wszystko, by pasowało jako uzasadnienie agresji. A to całkowicie jednoznacznie świadczy, że tak jak powiedziałam: zmienił się tylko szyld, reszta pozostała taka sama.
Królowa umilkła, ale widać było, że nie skończyła, toteż nikt się nie odezwał. Wszyscy czekali. Po chwili Elżbieta dodała rzeczowo:
— Zamordowali mi ojca i próbowali zabić męża. Potem zabili mojego wuja, kuzyna, premiera i próbowali zabić mnie, moją ciotkę i Benjamina Mayhewa. W tamtej wojnie, którą wywołali, zabili kilkaset tysięcy ludzi należących do mojej floty, a w tej zabili już kilkanaście tysięcy, a Bóg raczy wiedzieć, ilu jeszcze zabiją. Wychodzi na to, że to, jak uczciwy czy pełen dobrych intencji jest ktoś, kto obejmuje rządy w tym kurwidołku, nie ma najmniejszego znaczenia, bo kiedy już ma tę władzę, zmienia się w takiego samego pozbawionego skrupułów i zasad przestępcę jak poprzednicy. Nie wiem, jak to działa, ale widać, że działa, i to skutecznie. Mogą się nazywać, jak chcą, i udawać, kogo chcą, ale cały czas pozostają sobą: bandą załganych skurwieli zagrażających wszystkim w okolicy. I dlatego jest tylko jeden sposób doprowadzenia do trwałego pokoju między nimi a Gwiezdnym Królestwem Manticore.