Wieczorem Honor znalazła się ponownie w jadalni posiadłości White Haven. Pod pewnymi względami ta wizyta była dla niej trudniejsza od pierwszej.
Teraz nie było udawania, za co była wdzięczna — bolesna prawda została już powiedziana, nie było więc potrzeby próbować się wzajemnie i samemu oszukiwać czy też odmawiać spojrzenu prawdzie w oczy. Nie było też już złości, bo zdążyła przeminąć. Natomiast nie zdążyła nawet zacząć badać tej nowej więzi czy też nowej świadomości istnienia Hamisha, ani też porozmawiać z nim o tym. Była cudowna, ale równocześnie mogła znacznie zwiększyć cierpienie. Znała samą siebie zbyt dobrze, by wiedzieć, że zdoła oprzeć się uczuciom. Na pewno nie długo, tym bardziej że teraz miała dodatkową pewność i zdolność zajrzenia jeszcze głębiej w jego duszę. I wiedziała, że on też tego nie potrafi. Gdyby była w stanie nie skorzystać z zaproszenia, zrobiłaby tak, ale nie było to możliwe bez głębokiego zranienia Emily, nie miała więc wyboru. Oboje z Hamishem robili, co mogli, by zachowywać się jak najbardziej normalnie, ale nie sądzia, by im się to udawało.
A co gorsza, pierwszy raz od chwili uzyskania pogłębionej więzi z Nimitzem, dzięki której była w stanie wyczuwać emocje innych, co szło jej coraz lepiej w miarę upływu czasu, zdolności empatyczne zawiodły ją. Nie była w stanie wyczuć emocji Emily. Powód był prosty — nowa więź z Hamishem byk tak silna, że jego emocje zaćmiewały emocje wszystkich innych poza Nimitzem. Wiedziała, że nauczy się to kmtrolować, podobnie jak nauczyła się filtrować natłok różnorodnych emocji w czasie większych spotkań, ale to wymagało czasu, a tego akurat nie miała. Siła więzi z Hamishem na dodatek jeszcze rosła, nawet więc gdyby miała czas i spokój potrzebny, by je zbadać, nie mogłaby jeszcze tego uczynić. Był niczym promieniowanie tła, ale tak silne, że zagłuszał wszystko inne, i czuła się w pewien sposób jak ślepiec, co dodatkowo ją deprymowało.
— …tak, Honor, Elżbieta jest w tej sprawie zdecydowana — dokończyła Emily, odpowiadając na ostatnią próbę czegoś, co miało przypominać normalną rozmowę przy stole.
— I raczej nie obwiniam jej o takie podejście.
— Willie w ogóle o nic jej nie obwinia — dodał Hamish, podając Sam kolejnego selera.
— Sama ją doskonale rozumiem — przyznała Honor. — Natomiast nie podoba mi się jej generalizacja: wrzuciła do jednego worka Sidneya Harrisa, Roba Pierre’a, Saint-Justa i Thomasa Theismana. A jestem przekonana, że Theisman w żaden sposób do tego towarzystwa nie pasuje.
— A co z tą całą Pritchart? — spytał nieco wyzywająco Hamish. — Nigdy jej nie spotkałaś, a to w końcu ona jest prezydentem. A przedtem była jakąś terrorystką. Jeśli to ona za tym stoi i wymyśliła całe to oszustwo, a Theisman po prostu nie miał wyjścia? Sama mówiłaś, że jest to człowiek poważnie traktujący obowiązki. Taki ktoś wykonałby polecenie konstytucyjnej władzy, nawet gdyby się z nim nie zgadzał.
— Hamish, to jest człowiek, który zniszczył Urząd Bezpieczeństwa i najprawdopodobniej osobiście zastrzelił Saint-Justa. Potem przekonał Flotę Systemową, żeby go poparła, zwołał konwencję konstytucyjną i oddał władzę pierwszemu prawnie wybranemu prezydentowi, a jeszcze po drodze wyjął ze śmietnika konstytucję, którą pomógł wcielić w życie. Potem przez prawie cztery standardowe lata toczył wojnę domową na sześciu czy siedmiu frontach, by tę konstytucję obronić. Tak nie postępuje słabeusz czy służbista wykonujący rozkazy. Zrobił to wszystko, ponieważ wierzył, i sądzę, że nadal wierzy w zasady konstytucyjne, na których opierała się stara Republika Haven z okresu poprzedzającego rządy Legislatorów. Taki człowiek nie będzie stał bezczynnie i obserwował, jak ktoś inny wypacza te zasady i nadużywa władzy. Zwłaszcza ktoś, komu on tę władzę dał w prezencie.
— Jeśli on rzeczywiście taki jest, to Honor ma rację — powiedziała Emily z namysłem.
— Zapewne jest, bo choć z tego co wiem, ze wszystkich zaufanych Elżbiety tylko Honor go spotkała, to dzięki tym, jak to określiła Królowa, specjalnym predyspozycjom na pewno wyrobiła sobie o nim słuszną opinię. Nie sprzeciwiam się tej ocenie, natomiast pozostaje niezbity fakt, że to się nie zgadza z tym, co zrobił. Nie wiem, dlaczego tak postąpił, ale publicznie poparł wersję Pritchart dotyczącą przebiegu negocjacji. Widziałem nagranie, wszyscy je widzieli, bo było to wjstąpienie publiczne. Nie oświadczył, że wykonuje rozkasy, nie powiedział, że wierzy Pritchart, bo mu tak powiedziała. On wyraźnie stwierdził, że widział korespondencję, co do której my wiemy, że nie istniała.
Potrząsnął głową, a Honor z ciężkim westchnieniem była zmuszona przyznać mu rację. Nadal nie mogła w to uwierzyć, bo takie zachwanie zupełnie nie pasowało do Thomasa Theismana, kórego poznała, ale faktem było, że właśnie tak a nie iniczej się zachował. Wiedziała, że ludzie się zmieniają, tyko że nie potrafiła sobie wyobrazić procesu, który w tak krótkim czasie zdołałby tak drastycznie zmienić tego akurat człowieka o wyjątkowo silnym charakterze.
— Cóż, nie dojdziemj do tego, jak to się stało, nie ma więc sensu dalej się nac tym zastanawiać — podsumowała. — Lepiej powiedz mi, jak naprawdę źle jest na froncie? I czy możemy pozwolić ci porządkować bajzel po Janaceku, zamiast dać ci doyództwo floty? Mam się jutro po południu zjawić w Admralicji na oficjalną naradę z Pat Givens, ale co nieco już słyszałam i nie były to krzepiące wieści.
— Krzepiące na pewio nie były — zgodził się posępnie White Haven i sięgnął po kielich z winem.
Opróżnił go prawie diszkiem, oparł się wygodniej i zaczął wyjaśniać:
— Jeśli chodzi o to, czy możemy pozwolić mi porządkować Admiralicję, to po prostu nie mamy wyboru. Nie odpowiada mi ta rola, ale ktoś to musi zrobić, a Willie i Elżbieta mają całkowiią rację co do tego, że Admiralicją musi kierować ktoś, komu ufają wszyscy członkowie Sojuszu i kto jest wojskowym. A ujmując rzecz brutalnie, takie osoby są tylko dwie: ty i ja. Logiczniejsze jest, żebym to był ja, choćby dlatego, że byłem na miejscu, ale nie tylko. Wychodzi więc na to, że to będzie twoja wojna, Honor. Natomiast nasza sytuacja militarna… High Ridge, Janacek i Houseman zdołali doprowadzić flotę do znacznie gorszego stanu, niż nawet my sądziliśmy. To, co zrobiła Marynarka Republiki, było jedynie ukoronowaniem ich dzieła, bo oni ją po prostu wystawili na cios. Gdyby nie tych trzech skurwieli, nie stalibyśmy pod ścianą, a tak… Straciliśmy ponad 2600 kutrów, 70 ciężkich i lekkich krążowników, 41 krążowników liniowych i 61 superdreadnoughtów. Nie licząc wszystkich nie dokończonych okrętów w Grendelsbane zniszczonych w czasie odwrotu. Że nie wspomnę o personelu stoczni, który trafił do niewoli, podobnie jak załogi kilku stoczni remontowych w innych systemach. No i straciliśmy wszystkie poza Trevor Star systemy zdobyte od początku wojny; jeśli nie liczyć tego, że kontrolujemy wszystkie terminale Manticore Junction, jesteśmy w takiej samej sytuacji strategicznej jak przed wybuchem wojny, tylko że mamy proporcjonalnie mniejsze siły, niż mieliśmy przed bitwą o Hancock.
Honor przyglądała mu się w milczeniu, zbyt zszokowana, by wydobyć z siebie słowo.
White Haven pokiwał głową, widząc jej reakcję, i powiedział:
— Jest źle, ale nie tragicznie. A to przede wszystkim dzięki Graysonowi. Nie dość, że uratowali ciebie, to także nas w Trevor Star, a poza tym Marynarka Graysona to jedyna rezerwa strategiczna, jaką ma Sojusz. Zwłaszcza teraz, gdy Erewhon przeszedł na stronę Republiki. Na szczęście Flota Erewhonu nie miała pełnego systemu Ghost Rider, kutrów nowej generacji i nowych węzłów beta. Ale resztę gnojki mieli, łącznie z najnowszymi kompensatorami i nadajnikami grawitacyjnymi. Jak Foraker to dostanie i zacznie kopiować, wylądujemy w jeszcze gorszym bagnie, niż jesteśmy w tej chwili. Aha, Pat poza porządkami personalnymi wzięła się też do porządków w posiadanych informacjach, ponownej ich oceny, uczciwej analizy i porównania z tym, co udostępnił jej Greg Paxton. I doszła do pewnych szacunkowych danych, czym też Marynarka Republiki może dysponować w niedługim czasie. Osobiście uważam, że trochę przeceniła możliwości Republiki jako takiej, co jest zupełnie naturalną reakcją po tym, jak poważnie nie docenialiśmy ich przez ostatnich parę lat i jaką przykrą niespodzianką się to dla nas skończyło. Z drugiej strony widziałem materiały, na których oparte są te analizy, a Pat nigdy nie była osobą skłonną do przesady, więc może i tym razem ma rację. Jeśli nie ma, to w Republice jest w tej chwili w budowie minimum trzysta okrętów liniowych. Minimum. Grayson ma obecnie mniej niż sto superdreadnoughtów rakietowych, a my siedemdziesiąt trzy. A w ataku wzięło udział prawie dwieście republikańskich, nie licząc tych, które ty zniszczyłaś. Daje to raczej niekorzystny układ.