Выбрать главу

High Ridge uśmiechnął się w duchu. Przekładając bowiem tę perorę na ludzki język, znaczyło to: moja żona uważa, że musimy być ostrożni.

Stephen Young był znacznie sprytniejszy od zmarłego i nieopłakiwanego brata. Nie znaczy to, że był geniuszem, bo Pavel, prawdę mówiąc, był głupi i prymitywny. Stephen także nie dorastał jednak do pięt ojcu, za co High Ridge był losowi wdzięczny. Tym bardziej że starannie zbierane przez Dimitrija akta przetrwały.

Po jego śmierci Pavel, który jako starszy odziedziczył tytuł, zaczął przejawiać niepokojące ambicje. Nieuchronnie zagroziłby High Ridge’owi jako przywódcy Zjednoczenia Konserwatywnego. Na szczęście zaradziła temu Harrington, eliminując jego, a więc i zagrożenie. Stephen, choć równie ambitny, był jednakże na tyle rozsądny, by pozwolić w kwestiach kariery politycznej decydować żonie. A lady North Hollow, dawniej Georgia Sakristos, czyli szefowa bezpieczeństwa u Dimitrija i Pavela, była zbyt dobrym taktykiem i strategiem, by nie zorientować się, że ze Stephena nie da się zrobić charyzmatycznego przywódcy, bo nie jest ulepiony z właściwej gliny. Oficjalnie nikt o tym nie wspominał, ale wszyscy wiedzieli, że Di-mitrij wykorzystywał ją do różnych rzeczy określanych potocznie jako „brudna robota”. I że była w tym dobra — dlatego High Ridge mianował ją szefową Komitetu Koordynacyjnego Zjednoczenia Konserwatywnego. Miał też na uwadze to, że w ten sposób znacznie zwiększy jej lojalność wobec aktualnych władz partii, czyli przede wszystkim siebie. Był świadom, że Georgia jest niczym obosieczny miecz i że jest naprawdę niebezpieczna.

Dlatego ostrzeżenie od niej pochodzące należało potraktować poważnie.

— Edward? — spytał zwięźle.

— Zdaję sobie sprawę, że Admiralicja proponuje raczej poważne zmiany, ale obecna sytuacja wymaga systematycznego rozważenia naszej dotychczasowej strategii — oznajmił Janacek i nie wdając się w tłumaczenia, ciągnął spokojnie: — Rozlokowanie sił i układ tych sił odziedziczony po poprzednim rządzie były sensowne jako punkt wyjścia do podjęcia dalszych działań zbrojnych. Chciałem przy tej okazji przypomnieć, że od początku uważałem, że skład naszych sił był zły: zbyt dużo było starych, mniej skutecznych okrętów liniowych. Chciałem to zmienić, podobnie jak pewni oficerowie, już od lat, nawet jeszcze przed wybuchem wojny, ale prawdopodobnie zbyt dużym wymaganiem w stosunku do każdej Admiralicji jest oczekiwanie, by szybko zdała sobie sprawę z prawdziwej wartości nowatorskich i radykalnych pomysłów.

Przerwał i rozejrzał się.

Wszyscy wiedzieli, że miał na myśli admirał Sonję Hemphill i jej zwolenników, bo tylko dzięki nim, według Janaceka, w Royal Manticoran Navy zaszły tak olbrzymie zmiany techniczne, a poza tym była jego kuzynką, ale nikt się nie odezwał. Podobnie jak nikt go nie poprawił i nie stwierdził, że przynajmniej tyle samo zawdzięcza tym, którzy zdołali okiełznać entuzjazm Hemphill i odrzucić jej bardziej zwariowane projekty. Jak też nikt mu nigdy nie wypomniał, że admirał Hemphill odmówiła zdecydowanie objęcia posady w nowej Admiralicji oraz przydziału liniowego z uwagi na brak akceptacji podstawowych punktów polityki rządu. Na szczęście nie zrobiła tego publicznie. Tylko dlatego nie wymienił jej nazwiska. Choć może wziął również pod uwagę, że to jej głos przeważył na posiedzeniu sądu, który zakończył karierę oficerską Pavela Younga w Królewskiej Marynarce.

— To jednak, co było dobre w czasie wojny, a nawet jeszcze cztery standardowe lata temu, obecnie już nie jest, zarówno z uwagi na zmianę stosunku sił, jak i olbrzymie zmiany w technice — podjął Janacek. — Należy też pamiętać o zmianach w sytuacji astropolitycznej oraz o innych poważnych obciążeniach finansowych. Mimo to plan przewiduje utrzymanie około dziewięćdziesięciu procent istniejących eskadr liniowych.

Nie uznał za stosowne dodać, że każda zostanie zmniejszona z ośmiu do sześciu okrętów, co oznaczało, że dziesięcioprocentowa redukcja liczby eskadr oznacza w praktyce 33% redukcję liczby należących do nich okrętów.

— Co się zaś tyczy okrętów, które proponujemy złomować lub przenieść do rezerwy, to prawda jest taka, że byłyby niczym więcej jak ruchomymi celami, gdyby przyszło im zmierzyć się z superdreadnoughtami rakietowymi lub kutrami nowej generacji — kontynuował spokojnym, miarowym tonem Pierwszy Lord Admiralicji. — Każdy dolar wydany na nie to dolar zmarnowany, bo powinien zostać przeznaczony na budowę nowych, sprawdzonych w boju i znacznie lepszych okrętów. Tak więc pod każdym względem redukcja przestarzałych jednostek jest logiczna.

— Dobrze, ale na rzecz czego? — spytał North Hollow, doskonale udając szczere zaciekawienie.

— Królewska Marynarka od lat cierpiała na poważny niedobór lżejszych okrętów — odparł Janacek. — W początkowym okresie wojny zmniejszenie liczby budowanych jednostek tych klas na rzecz zwiększenia liczby okrętów liniowych było konieczne, bo to nie krążowniki wygrywają starcia flot. Natomiast są one niezbędne do służby patrolowej i ochrony konwojów. A nigdy dotąd nie udało nam się zbudować ich tylu, ilu potrzebujemy. W konsekwencji aktywność piratów na całym obszarze Konfederacji poza bezpośrednim sąsiedztwem Sidemore wymknęła się zupełnie spod kontroli.

— A więc mamy skoncentrować się na budowie okrętów niezbędnych do ochrony floty handlowej. Jako minister handlu mogę to jedynie pochwalać, ale obawiam się, że część tak zwanych ekspertów opłacanych przez opozycję będzie innego zdania, zwłaszcza że chcemy też zawiesić budowę superdreadnoughtów rakietowych, które są już w stoczniach. — North Hollow przekrzywił głowę i spojrzał pytająco na Janaceka.

Ten chrząknął z irytacją.

— Jak dotąd żadna inna flota nie posiada ani jednego takiego okrętu — oświadczył Janacek w odpowiedzi z niezachwianą pewnością siebie. — Admirał Jurgensen potwierdził to niedawno na moją prośbę. Mamy ich ponad sześćdziesiąt. To aż za dużo, by pokonać każdą konwencjonalnie uzbrojoną flotę, tym bardziej że jako jedyni posiadamy też lotniskowce.

— Żadna inna flota — powtórzył North Hollow, nie kryjąc ironii. — A Marynarka Graysona?

Janacek prawie podskoczył.

— Miałem na myśli potencjalnie wrogą flotę — wyjaśnił zimno. — Poza tym jedynie kupa religijnych fanatyków może zgłupieć do tego stopnia, by w obecnej sytuacji przeznaczać tak wielką część produktu planetarnego na zbrojenia. Ale przynajmniej to są nasi fanatycy. Dlaczego uważają, że jest im potrzebna tak przerośnięta flota, nie mam pojęcia, natomiast nie wierzę, że oficjalne wyjaśnienie to cała prawda.

Prawda była taka, o czym wiedzieli jedynie najbliżsi współpracownicy, że Janacek żywił poważne podejrzenia co do mieszkańców i władz Graysona. Już sama religijność była podejrzana, a zupełnie nie trafiał doń argument, że brak traktatu pokojowego wymagał, by kontynuowali przygotowania do obrony na wypadek wznowienia działań. To był zbyt wygodny pretekst do robienia różnych rzeczy, co odkrył wraz z resztą rządu. Poza tym fanatycy byli bezczelni i nie okazywali należytego szacunku najstarszej i najlepszej flocie Sojuszu. Miał już za sobą trzy nienagannie uprzejme i niesamowicie jadowite rozmowy z tym całym admirałem Matthewsem, który był komodorem w chwili wstąpienia Graysona do Sojuszu! Wszystkie dobitnie udowadniały, że tak władze, jak i Marynarka Graysona cierpią na przerost ambicji i uważają się za ważniejsze, niż są w rzeczywistości.

Jedna konfrontacja dotyczyła od dawna opóźnionych ograniczeń w dostępie do informacji, które wprowadził, ledwie pozbył się Givens. Ta kretynka, dowodząc wywiadem, prowadziła politykę „otwartych drzwi” wobec drugorzędnych flot należących do Sojuszu, takich jak graysońska, całkowicie ignorując podstawowe procedury bezpieczeństwa! Było to zaproszenie do przecieku tajnych informacji, zwłaszcza w przypadku Graysona, bo Benjamin Mayhew radośnie ufał zdrajcom takim jak Alfredo Yu, a Drugi Lord Przestrzeni nie była łaskawa wziąć tego pod uwagę. Yu w każdej chwili mógł zdradzić ponownie, a przywrócenie w Republice Haven starej konstytucji stanowiło tego idealny przykład. A Mayhew nadal nie chciał wykluczyć go z grona osób mających dostęp do najtajniejszych informacji. Ba, był na tyle bezczelny, że uznał całą tę troskę o bezpieczeństwo za nieistotną, bo, jak powiedział, oficerowie ci udowodnili swoją lojalność. Oczywiście, że udowodnili — każdy zdrajca musiał się najpierw zasłużyć dla wroga, by móc działać skutecznie, i wysoce prawdopodobne było, że właśnie ci najbardziej zasłużeni jako pierwsi prysną z powrotem do Republiki. I jeszcze wytłumaczą swoje postępowanie patriotyzmem!