Выбрать главу

A matka byłaby jeszcze gorsza.

Na Beowulfie, gdzie urodziła się i wychowała Allison Chou Harrington, ludzie śmialiby się do łez na samą myśl o tym, że to, kto z kim śpi, może interesować kogokolwiek poza tymi konkretnymi osobami. Co prawda treść przysięgi małżeńskiej Alexandrów miałaby wpływ na ich opinię, ale uznaliby, jak zwykle kierując się zdrowym rozsądkiem, że jeśli zainteresowane osoby, wszystkie zainteresowane osoby, zdecydowały się zmodyfikować treść tej przysięgi, to jest to ich sprawa i tylko ich. Sam pomysł, by mogło mieć to jakikolwiek wpływ na kariery zawodowe czy publiczną wiarygodność tych osób, uznano by za niedorzeczny.

Allison Harrington, mimo że od prawie wieku standardowego była obywatelką Gwiezdnego Królestwa, pod tym względem pozostała wierna zasadom, w jakich wyrosła. I była jej matką. Biorąc pod uwagę treść i ton ostatnich wiadomości, jakie od niej dostała, Honor wolała nie myśleć, co by się stało, gdyby Allison wzięła na przykład udział w Into the Fire. Albo, co gorsza, znalazła się w tym samym pomieszczeniu co Regina Clausel.

Fakt, że Allison była drobnej budowy.

Treecaty także.

* * *

Honor spojrzała na Królową i westchnęła.

— Nie wiem — przyznała dziwnie drewnianym głosem i przetarła oczy zmęczonym gestem. — Nie mam pojęcia, co mogłoby pomóc. Może podróż na Grayson to błąd, ale na pewno moje codzienne wizyty w Izbie Lordów tylko pogarszają sprawę.

— To moja wina — przyznała Elżbieta z żalem. — Powinnam była to lepiej załatwić. Willie próbował mi to powiedzieć, ale byłam zbyt wściekła, by go słuchać. Potrzebowałam Allena, żeby mną potrząsnął i zmusił do rozsądnego myślenia, ale Allen już nie żył.

— Posłuchaj, Elżbieto… — zaczęła Honor, ale Królowa potrząsnęła głową.

— Powinnam była zapanować nad złością. Udawać spolegliwość, aż nie znajdę czegoś, co pozwoliłoby rozbić tę koalicję, zamiast deklarować wojnę i sprawić, by jeszcze bardziej się skonsolidowali.

— To bez znaczenia. — Głos Honor był łagodny, ale i stanowczy. — Osobiście uważam, że nie istniała możliwość rozsadzenia przez ciebie tego rządu. Nie przy zagrożeniu, jakie dla nich stanowią parowie z San Martin.

— W takim razie powinnam iść na całość i chrzanić kryzys konstytucyjny. Powinnam odmówić akceptacji rządu High Ridge’a. Niechby próbował porządzić bez poparcia Korony!

— Byłoby to wbrew wszystkim konstytucyjnym precedensom.

— I co z tego? Mielibyśmy nowy precedens.

— W środku wojny?!

— Wojny, którą wygrywaliśmy… dopóki ta banda bezmózgich skurwysynów nie przyjęła propozycji Saint-Justa!

— Przestań! Po fakcie łatwo jest oceniać, gdzie się popełniło błąd, a to i tak niczego nie zmieni. Znalazłaś się w sytuacji kapitana okrętu w samym środku bitwy. Musi on podjąć decyzję, gdy wokół aż się roi od rakiet, a nie za kwadrans, gdy się uspokoi, bo za kwadrans może już nie być okrętu i jego. Każdy może po fakcie wymądrzać się, jaką należało podjąć decyzję, i tenże kapitan może nawet przyznać mu rację. Ale on musiał ją podjąć wtedy, w oparciu o to, co wiedział i czuł. A wtedy nie miałaś pojęcia, jak wojna się skończy, a już nikt nie spodziewał się, że High Ridge użyje rozmów pokojowych jako pretekstu do uniknięcia wyborów powszechnych. Fakt, mogłaś doprowadzić do konfrontacji, ale nie byłaś w stanie przewidzieć przyszłości. Zdecydowałaś nie ryzykować kompletnego sparaliżowania rządu w czasie wojny i była to mądra decyzja. A potem znaleźliśmy się w pułapce przez te nie kończące się negocjacje. Po prostu nie doceniłaś jego i pozostałej dwójki. Na czym jak na czym, ale na polityce wewnętrznej, zwłaszcza w najparszywszej odmianie, znają się aż za dobrze.

— A znają: metoda i charakter zawsze do siebie pasują — westchnęła Elżbieta. — Gdybym tylko mogła rozwiązać parlament i ogłosić nowe wybory! Cholerna konstytucja!

— Miło by było, ale nie możesz. Wróćmy do tematu podstawowego, czyli do mnie. High Ridge w przeciwieństwie do ciebie może ogłosić wybory, kiedy zechce, a jeśli będzie dalej tak skutecznie manipulował wyborcami, używając Hamisha i mnie jak dotąd, wynik może być dla nas bardzo przykrym zaskoczeniem.

— Może masz rację — widać było, że Elżbieta przyznała to wbrew sobie. — Ale nawet jeśli tak jest, nie sądzę, by podróż na Grayson była rozwiązaniem. Nie dość, że będzie wyglądało na to, że cię wygnali z miasta, to wewnętrzne problemy nie są naszym jedynym powodem do zmartwień, zgadza się?

— Zgadza — przyznała Honor.

Obowiązujące w Królestwie zasady moralne były zasadniczo liberalne. Problemem była treść przysięgi małżeńskiej, a raczej złamanie danego słowa. Gdyby ślub zawarto według kanonów innej religii i przysięga miała mniej restrykcyjny charakter, problemu nie dałoby się stworzyć, gdyż nawet gdyby byli kochankami, opinia publiczna uznałaby to za moralne i legalne. Winę Hamisha powiększał fakt, że dobrowolnie złożył taką a nie inną przysięgę małżeńską, nie musząc tego robić, a więc jeśli teraz pokochał inną kobietę, złamał dane słowo i unikał odpowiedzialności, którą dobrowolnie na siebie wziął. Na Graysonie zaś istniała jedna religia i obowiązywał jeden system zasad moralnych, toteż reakcja na oskarżenie była znacznie silniejsza.

Natomiast rodzaj tej reakcji zaskoczył Honor całkowicie, jedynie bowiem drobny procent obywateli Graysona w ogóle potraktował wieści poważnie, a mało kto w nie uwierzył. Po doświadczeniach z Paulem była przekonana, że generalnie odsądzają od czci i wiary, toteż sporo czasu zajęło jej wydedukowanie, dlaczego tak się nie stało.

White Haven cieszył się na Graysonie dużym szacunkiem, ale nie to było istotne. Istotna była ona i jej zachowanie w przeszłości. To było tak proste, że aż niewiarygodne: pamiętali, że nigdy nie zaprzeczyła, że z Paulem są kochankami i parą, i że nigdy nie próbowała udawać kogoś, kim nie jest. Nawet ci, którzy darzyli ją serdeczną nienawiścią, nigdy nie mogli zarzucić jej kłamstwa. Skoro więc oświadczyła, że oskarżenie jest fałszywe, znaczyło to, że było kłamstwem i koniec.

I właśnie dlatego skutki tych oszczerstw były jeszcze gorsze. Grayson nie był wściekły na nią, Grayson był wściekły na Królestwo, że pozwoliło, by kłamstwo się szerzyło. Dla mieszkańców Graysona był to długi i upokarzający proces publicznego lżenia kobiety, która dwa razy uratowała ich planetę, a przynajmniej raz przed nuklearnym bombardowaniem. Dla nich od dawna była bohaterką, czego nie kryli i czego nikt nie podawał w wątpliwość. Honor zawsze to deprymowało i zawstydzało, ale w najgorszych koszmarach nie przewidziała takiej właśnie reakcji.

Stosunek mieszkańców, patronów, floty i w ogóle całego Graysona do Gwiezdnego Królestwa zmienił się niebezpiecznie w ciągu ostatnich trzech lat standardowych. Pozostała oczywiście wdzięczność, podziw i szacunek dla Royal Manticoran Navy, centrystów i szczególnie dla Królowej Elżbiety, ale pojawiła się też głęboka i serdeczna wściekłość na obecny rząd i jego arogancką głupotę — przyjęcie propozycji Saint-Justa, gdy zwycięstwo było dosłownie o krok. Decyzję tę powszechnie uważano za zdradę wszystkich sojuszników, a zwłaszcza Graysona, który po Królestwie wniósł największy wkład i poniósł największe straty w tej wojnie.