Выбрать главу

— Chodzi panu o moje prywatne zdanie, sir? Czy pyta pan, jaka według mnie powinna być polityka rządu?

— O to i o to.

Foraker zamyśliła się i tym razem nawet nie próbowała się spieszyć. Natomiast gdy zaczęła mówić, na jej twarzy malowało się zaskoczenie.

— Wie pan, sir, że nigdy się nad tym poważnie nie zastanawiałam, ale gdy teraz to zrobiłam, myślę, że opowiadałabym się za podjęciem walki. Nigdy nie sądziłam, że tak będzie, ale to prawda. Może to patriotyzm… może chęć zemsty za skopanie nam tyłków… a może chęć przekonania się, jak dobrze spisze się sprzęt, który zaprojektowaliśmy i zbudowaliśmy… a może wszystko razem, nie wiem.

— Obawiam się, że nie jesteś w swym myśleniu osamotniona, niezależnie od pobudek — powiedział posępnie Theisman. — Prywatnie uważam, że szaleństwem byłoby wznawianie walki, wszystko jedno w jakich okolicznościach. Nawet jeśli dzięki Bolthole dorównaliśmy technicznie Królewskiej Marynarce, doświadczenia ostatnich piętnastu lat powinny każdemu, kto ma choć szczyptę wyobraźni i mózg większy od ameby, uzmysłowić, że koszty dla obu stron będą olbrzymie, by nie użyć słowa „potworne”. Natomiast tak Eloise, jak i ja zdajemy sobie sprawę, że tak we flocie, jak i w społeczeństwie żyje stary gniew do wroga, z którym od tylu lat walczymy. Dlatego niepokoi nas Giancola. Obawiamy się, że jego nawoływania do konfrontacji w polityce zagranicznej zgrają się z tym gniewem i nienawiścią. A to by oznaczało stworzenie świeżego społecznego poparcia dla podjęcia działań zbrojnych. A jeśli nie potrafimy zmusić tych nadętych durniów z Królestwa do przedstawienia jakichś sensownych propozycji pokojowych, będzie to woda na młyn naszych własnych kretynów chcących wznowienia wojny. Dlatego chciałem, byś w pełni zdawała sobie sprawę z okoliczności, w jakich ujawnimy istnienie stoczni i okrętów, które budujesz. Moment, w którym to zrobimy, musi zostać starannie wybrany, bo tak prezydent z jednej strony, jak Giancola z drugiej będą chcieli uczynić to wtedy, gdy każdy z nich uzna, że przyniesie mu to najwięcej korzyści. Eloise i ja natomiast planujemy to na moment, gdy będziemy pewni, że nie skłoni to Królestwa do prewencyjnego ataku, a więc gdy będziemy dysponować stosowną liczbą gotowych do walki nowych okrętów. Giancola będzie chciał to ujawnić w chwili, kiedy uzna, że zwiększy to szeregi zwolenników jego polityki. Ty naturalnie nie będziesz miała wpływu na podjęcie tej decyzji, ale istotne jest, byś była przygotowana i zdawała sobie sprawę, w centrum jakiej uwagi się znajdziesz, gdy to się wreszcie stanie. A najistotniejsze jest, byś nadal czyniła cuda i przekraczała nasze oczekiwania, bo kiedy reszta galaktyki dowie się o istnieniu Bolthole, będziemy potrzebowali każdego okrętu.

ROZDZIAŁ XI

Hamish Alexander wszedł za Jamesem MacGuinessem do prywatnej sali gimnastycznej znajdującej się pod posiadłością Honor nad Zatoką Jasona i stanął jak wryty.

Sala była duża, jasno oświetlona i dobrze wyposażona. A na jej środku, na macie, zobaczył Honor w białym gi przepasanym czarnym pasem, na którym zawiązano osiem węzłów. Nie to go zaskoczyło, bo wiedział, że prawie rok standardowy temu uzyskała ósmy stopień w coup de vitesse na dziewięć oficjalnie istniejących. Osobiście preferował szermierkę i soccer, ale wiedział dość o tej sztuce walki i o Honor, by wiedzieć, że ta dziewiąty też zdobędzie. Była to tylko kwestia czasu.

W posadzkę wmurował go widok partnera Honor, nie ćwiczyła bowiem jak zwykle kata, ale toczyła walkę. I to prawdziwą, bo przeciwnikiem nie był człowiek, tylko humanoidalny robot bojowo-treningowy zbudowany według jej wymagań.

I atakujący.

White Haven zbyt słabo znał coup de vitesse, by rozpoznać poszczególne postawy czy ciosy, tym bardziej że następowały zbyt szybko po sobie i płynnie przechodziły jedna w drugą, by niewprawne oko było w stanie je śledzić ze wszystkimi niuansami. Zobaczył jednak, że robot zaczął błyskawicznie machać rękoma i w efekcie jedną złapał Honor za prawą rękę, którą uniósł wysoko, a drugą rąbnął ją w bark i natychmiast obrócił się, wykręcając trzymaną rękę, i gwałtownym wypchnięciem bioder oraz ramion posłał ją w krótki lot zakończony głuchym łupnięciem o matę.

Jego zaskoczenie zmieniło się w zaniepokojenie, gdy robot ruszył za nią. Honor jednak zaraz po zetknięciu się z matą przetoczyła się i płynnym ruchem uklęknęła. Nim robot do niej dotarł, była gotowa na jego przyjęcie — oburącz złapała go z przodu za gi i zrobiła pad w tył. Ledwie jej ramiona dotknęły maty, wyprostowała nogi, których kolana dotykały brzucha robota, i teraz on zatoczył zgrabny łuk i wylądował na macie z łomotem, aż echo poszło. Natychmiast zaczął wstawać, ale Honor była szybsza — dokończyła przewrót i dopadła go od tyłu, nim odzyskał równowagę. Prawą ręką objęła go za szyję, a kantem lewej uderzyła w podstawę czaszki.

White Haven skrzywił się, słysząc towarzyszący temu odgłos. Cios był subtelny i precyzyjny, tym bardziej godny uwagi, że zadany protezą. Podejrzewał, że nikt poza lekarzem, LaFolletem i Nimitzem nie wiedział, ile czasu i wysiłku Honor włożyła w nauczenie się takiego posługiwania nią, by różnica była naprawdę niewidoczna, toteż zaklął pod nosem, patrząc, jak Honor z trudem klęka, a potem ostrożnie prostuje się.

Znał ją od lat i wiedział, że w gniewie jest śmiertelnie niebezpieczna. Mało kto zdawał sobie z tego sprawę, bo doskonale nad sobą panowała, ale czasami wściekłość okazywała się silniejsza… sam nigdy nie był tego świadkiem, ale słyszał opowieści stanowiące część legendy otaczającej Salamandrę.

Teraz pierwszy raz widział, jak świadomie pozwoliła wściekłości kierować sobą — dlatego robot został zaprogramowany na tak wysoki poziom reakcji przy zachowaniu pełnego kontaktu. I dlatego został „zabity”, a nie tylko pokonany. Wolał nie myśleć, ile bólu i upokorzenia doprowadziło ją do stanu, w którym tylko w ten sposób mogła się rozładować…

Przez kilka sekund po prostu stała, przyglądając się leżącemu robotowi, nim wzięła głęboki oddech, wyprostowała ramiona i spojrzała na LaFolleta. Potem zdjęła rękawicę, wyjęła z ust ochraniacz i dopiero kiwnęła mu lekko głową. Odwzajemnił ten gest, nie kryjąc ulgi, i nacisnął kombinację przycisków na klawiaturze trzymanego w ręku pilota. Robot drgnął, wstał i zszedł z maty z mechaniczną precyzją. Honor obserwowała go, dopóki nie zniknął za drzwiami magazynu. Potem odwróciła się i spojrzała na White Havena.

Nie była zaskoczona jego widokiem — najwidoczniej Nimitz obserwujący wraz z Samanthą walkę z wygodnej grzędy poinformował ją o jego obecności. Earl White Haven uśmiechnął się krzywo, nie kryjąc goryczy wynikającej ze świadomości, jak bardzo się wzajemnie skrzywdzili, nie mając najmniejszego zamiaru tego robić.

Długo nie wiedział, że mogła dzięki więzi łączącej ją z Nimitzem wyczuwać emocje znajdujących się w pobliżu ludzi. Nie mógł wiedzieć, bo żaden inny adoptowany przez treecata człowiek tego nie potrafił. Natomiast kiedy już poznał prawdę, dziwił się, że wcześniej tego nie zauważył. Tu właśnie kryło się wytłumaczenie jej niezwykłej wręcz przenikliwości w ocenie ludzi, jak też skuteczności i naturalności w nawiązywaniu kontaktów łagodzeniu urażonych uczuć czy pomaganiu zranionym psychicznie. Po prostu wiedziała, co komu jest potrzebne i jak do niego podejść.

Ale nikt nie potrafił pomóc w ten sposób jej. A już zwłaszcza on, mający świadomość, że samą swą obecnością rani ją, ponieważ nie może stłumić miłości, którą do niej czuje, a którą ona odbiera.