Выбрать главу

Nawet gdy już wiedział, udawało mu się unikać stawienia czoła nieuniknionym konsekwencjom. Teraz był świadom, że Honor od samego początku wiedziała o jego uczuciu i ta właśnie wiedza pchnęła ją do wcześniejszego objęcia eskadry, co skończyło się niewolą i omal jej nie zabiło. A postąpiła tak dlatego, że nie tylko odkryła jego miłość, ale także ją podzielała i podczas gdy on cierpiał w szlachetnej izolacji, ukrywając to, ona dźwigała ciężar podwójny, bo wiedziała, co czują oboje.

Nim się uśmiechnęła, jej twarz na moment stężała i Hamish zaklął w duchu. Obwinianie się za to, że czuje to, co czuje, i zmusza ją w ten sposób, by też to czuła, nie polepszało stanu żadnego z nich. Nie była to jego wina, ale nawet wiedząc to, nie mógł zmienić ani tego, że ją kochał, ani tego, że miał poczucie winy…

— Hamish — powiedziała stłumionym głosem.

Na jej prawym policzku wykwitał solidny siniak, górna warga puchła w oczach, a sądząc z pozycji, w jakiej stała, dokuczał jej też prawy bok. Podała mu jednak prawą dłoń, więc ucałował ją jak zwykle. Nie miał pojęcia, co z tym wszystkim poczną…

— Honor — odparł, puszczając jej dłoń.

Nimitz i Samantha zeskoczyły na podłogę i podeszły do nich, ale ledwie zwrócił na nie uwagę, skupiając ją na Honor.

— Czemu zawdzięczam niespodziewaną przyjemność odwiedzin? — spytała Honor zupełnie normalnym głosem.

Uśmiechnął się też jak zwykle, ale wiedział, że nie oszuka w ten sposób ani jej, ani siebie. I mimo wszystko, mimo że było to bolesne, świadomość, że ona wie, jak bardzo ją kocha, była wspaniała. I nieważne, ile to kosztowało ich oboje. I ile kosztowało Emily.

Myśl o żonie przypomniała mu o powodzie wizyty. To musiało zostać załatwione osobiście i dobrze się złożyło, że znała jego emocje. Ale jeszcze lepiej, że nie znała myśli.

— Przyszedłem przekazać ci zaproszenie — powiedział, siląc się na lekki ton.

Nie odrywając od niego oczu, Honor schyliła się i wzięła w objęcia Nimitza.

— Zaproszenie? — powtórzyła, prostując się.

— To nie ja chcę cię zaprosić, bo ostatnią rzeczą, jakiej oboje potrzebujemy, jest dawanie nowych pretekstów tej bandzie pismaków.

— Zgadza się — potwierdziła z uśmiechem, który natychmiast zniknął. — W takim razie kto?

— Moja żona — powiedział bardzo, bardzo cicho.

Honor nawet nie drgnęła, ale przez moment wydało mu się, że czuje jej emocje — wstrząsnęła się wewnętrznie niczym od niewidzialnego uderzenia. Popatrzyła na niego tak, że chciał ją wziąć w ramiona, ale to było niemożliwe…

Zamiast tego powiedział:

— Wiem, że brzmi to zgoła niesamowicie, ale naprawdę nie postradałem zmysłów, a zaproszenie jest pomysłem Emily. Niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę, ale Emily jest lepsza w rozbieraniu problemów politycznych na elementy składowe i znajdowaniu odpowiedzi niż Willie.

A w tej chwili, Honor, ty i ja potrzebujemy wszelkiej pomocy. Ona o tym wie… i chce pomóc.

Honor nie mogła się ruszyć, choć czuła się tak, jakby robot właśnie rąbnął ją w splot słoneczny.

Zaproszenie było całkowitym zaskoczeniem, ale oprócz szoku czuła też strach. A raczej nie strach, ale panikę. To nie mogła być prawda, a on nie mógł mówić poważnie! Przecież nie był aż tak tępy, by nie zdawać sobie sprawy, dlaczego tak uporczywie unika spotkania z jego żoną, i to zanim jeszcze zaczęli ich oczerniać. Więc jak mógł prosić ją teraz, by stanęła z nią twarzą w twarz?! Kiedy jego uczucia wręcz krzyczały, że wie, co ona do niego czuje, i że ona wie, co on czuje do niej… A mimo to pod tym całym mętlikiem emocji, splątanych miłości, świadomości, bólu i winy czuła, że on chce, by przyjęła to zaproszenie.

Poczuła się przytłoczona tą falą emocji jego i odbitych w nim swoich — zamknęła oczy i próbowała odzyskać choć namiastkę spokoju, ale się nie udało. Nie mogła się cofnąć ani odciąć tej umiejętności. Nimitz najwyraźniej też nie — być może uczucia były zbyt intensywne, a być może efekt sprzężenia zwrotnego, który zdawał sieje zwielokrotniać, Uniemożliwiał mu to.

Byli bezradni, a najbardziej Hamish, który w pogodził się ze świadomością, że ona czuje to co on i wie dobrze, jak głęboko ją kocha. I że wie także, jak głęboko kocha żonę i jak męczy go świadomość, że zdradził je obie, ponieważ obie darzy uczuciem. I jak desperacko chce, by ta druga przyjęła tę niemożliwą propozycję.

I w tym momencie poczuła coś jeszcze. Coś, czego nie czuła nigdy dotąd.

Otworzyła oczy i spojrzała zdumiona na Samanthę, której emocje właśnie przelatywały przez jej umysł na podobieństwo huraganu. Wielokrotnie czuła jej obecność — treecaty nazywały to „blaskiem umysłu”, ale nigdy nie tak jak teraz. Nie tak silnie i wyraźnie. A jeszcze bardziej zaskakujące było to, co nagle odkryła Samantha i co wywołało u niej równocześnie radość i szok…

Zbyt wiele się działo, by Honor zdołała w pełni to pojąć, ale poczuła nagle, jak Samantha sięga… wyciąga się… robi coś, na co w ludzkim języku nie ma właściwego słowa i czego nawet ona nie potrafiła sobie wyjaśnić, choć znała treecaty lepiej niż ktokolwiek inny. Zrozumiała, co się dzieje, ułamek sekundy przed pozostałymi i krzyknęła, sama nie wiedząc dlaczego.

W następnym momencie zobaczyła obraz jakby z trzech punktów widzenia równocześnie: swojego, Nimitza i Samanthy. Hamish odwrócił głowę ku Samancie, a na jego twarzy widać było zaskoczenie i niedowierzanie. Wyciągnął ręce, a Samantha skoczyła prosto w jego objęcia z donośnym bleeknięciem, w którym brzmiała czysta radość.

ROZDZIAŁ XII

Jak to się mogło stać?!

Było to pierwsze sensowne zdanie, jakie zdołał wyartykułować Hamish Alexander w ciągu dobrych dziesięciu minut. W objęciach trzymał dziko mruczącą Samanthę, jakby to była najcenniejsza rzecz we wszechświecie, a w oczach miał nadal niebotyczne zdumienie, ale już zmieszane z coraz większą radością.

Wiedział, co się stało, choć nie mógł tego zrozumieć, bo nikt, kto spędził tyle czasu z Honor i Nimitzem czy z Elżbietą i Arielem, nie mógł nie rozpoznać adopcji, gdy do niej doszło. Ale wiedzieć to jedno, a zrozumieć i uwierzyć to coś zupełnie innego.

Tym bardziej że Honor sama ledwie mogła w to uwierzyć, a o zrozumieniu nawet nie marzyła. Choć mało kto o tym wiedział, miała naprawdę rozległą wiedzę o treecatach, tak dzięki doświadczeniom własnym, jak i studiowaniu dzienników innych członków swej rodziny adoptowanych wcześniej, bo członkowie rodziny Harrington adoptowani byli częściej niż jakiejkolwiek innej żyjącej na Sphinksie. Dzienniki te oprócz olbrzymiej liczby obserwacji zawierały też spekulacje i teorie nigdy nie omawiane z innymi przedstawicielami rasy ludzkiej. Drugim źródłem informacji były Nimitz i Samantha, które jako pierwsze opanowały język migowy. Honor wiele godzin spędziła na słuchaniu ich wyjaśnień dotyczących społeczności, historii i zwyczajów treecatów, o których jej przodkowie mieli jedynie mgliste albo i zgoła żadne pojęcie. I to między innymi był jeden z powodów szoku, jakiego doznała. Nie słyszała bowiem, by cokolwiek podobnego kiedyś miało miejsce. Poza niezwykle rzadkimi przypadkami, jak adopcja księcia Justina przez Monroe, który poprzednio adoptował ojca królowej Elżbiety, treecaty „swojego” człowieka rozpoznawały w ciągu paru sekund pierwszego spotkania. Monroe był po śmierci Króla Rogera półprzytomny i praktycznie nie zwracał uwagi na to, co się wokół dzieje. Z tego stuporu wybiło go dopiero zjawienie się w pobliżu zdrajcy odpowiedzialnego za śmierć Króla, a chcącego także zabić Justina. Szok emocjonalny obu i wspólna walka połączyły ich, wytrącając treecata z apatii na dobre.