Выбрать главу

— Emily — głos Hamisha był głębszy niż zwykle. — Pozwól przedstawić sobie księżnę Harrington.

— Witamy w White Haven, księżno — głos był gardłowym cieniem ciepłego kontraltu, który urzekał tylu widzów, ale dźwięczała w nim dawna siła.

Siedząca uniosła delikatnie dłoń — jedyną, którą mogła poruszać, i Honor ujęła ją ostrożnie.

— Dziękuję, lady White Haven — powiedziała miękko.

I było to szczere podziękowanie, bo w uczuciach lady Emily nie było złości czy nienawiści, tylko smutek, żal i zmęczenie prawie równe jej własnemu. I był gniew: głęboki gniew graniczący z wściekłością, ale skierowany przeciwko tym, którzy wykorzystali ją, męża i Honor do osiągnięcia swoich egoistycznych politycznych celów.

— Nie jest pani aż tak wysoka, jak sądziłam po obejrzeniu paru pani wystąpień w wiadomościach i innych programach — oceniła gospodyni z lekkim uśmiechem. — Spodziewałam się co najmniej trzech metrów wzrostu, a tu zaledwie ze dwa i pół.

— Ten środek przekazu wszystko wyolbrzymia — Honor także się lekko uśmiechnęła.

— Święta prawda — lady Emily uśmiechnęła się szerzej. — Byłam tego najlepszym przykładem.

Ani w jej głosie, ani w uczuciach nie było śladu tęsknoty za minionymi dniami czy rozczulania się nad sobą. Przekrzywiła głowę — jedyną część ciała poza prawą ręką, w której zachowała władzę, i przyjrzała się Honor z namysłem.

— Wygląda pani tak, jakby było to jeszcze wstrętniejsze, niż się obawiałam — oceniła spokojnie. — Żałuję, że tak się stało, podobnie jak żałuję, że poznajemy się w takich okolicznościach. Ale im dłużej się nad tym zastanawiałam, tym oczywistsze stawało się dla mnie, że musimy się spotkać, by we troje zdecydować, jak zareagujemy na zachowanie tych… kreatur.

Honor spojrzała zaskoczona w jej pełne zrozumienia oczy i wyczuła u rozmówczyni autentyczne współczucie. Niechęć też; trudno, by jej nie było. Lady Emily pozostała człowiekiem, a żaden człowiek przykuty do fotela i zależny od aparatury medycznej nie mógł patrzeć na innego będącego okazem zdrowia i mu nie zazdrościć. Natomiast nie była to niechęć czy uprzedzenie skierowane konkretnie przeciw Honor. I to było najbardziej zaskakujące i naprawdę miłe.

Lady Emily zmrużyła oczy, wydęła usta i spojrzała na męża. Po czym uniosła pytająco brew, widząc nadal w jego objęciach treecata. Otworzyła usta, zawahała się i najwyraźniej powiedziała coś innego, niż zamierzała.

— Widzę, że mamy do omówienia więcej tematów, niż się spodziewałam. Ale ten może poczekać. Hamish, sądzę, że powinnyśmy z księżną nieco lepiej się poznać. Znajdź sobie jakieś zajęcie.

Uśmiech towarzyszący tym słowom pozbawił je złośliwości i Honor odruchowo się uśmiechnęła. Był to słaby uśmiech, ale szczery.

— Od razu widać, kto tu rządzi, prawda? — spytał Hamish z wyraźną ulgą. — Tylko nie poznawajcie się zbyt długo, bo kazałem już Nico dopilnować przygotowania obiadu.

— Jeśli nam się przeciągnie, nie będzie to pierwszy zimny obiad w tym domu. Teraz znikaj.

— Według rozkazu. — Hamish skłonił się głęboko i zostały same.

— Proszę usiąść — zaprosiła Honor lady Emily, wskazując kamienną ławkę wykutą w głazie stojącym obok fontanny.

Na siedzisku leżała wygodna poduszka, a rosnąca obok miniaturowa ziemska wierzba otaczała ją z dwóch stron gałęziami. Całości dopełniały rosnące na Manticore chmurzynki zasadzone po obu stronach tak, że ich kwiaty i gałęzie wierzby prawie się stykały. Gospodyni obracała fotel, aż znalazła się twarzą do ławki, nie poruszając rękoma, i dopiero to uświadomiło Honor, że zdołali uratować drobną część jej centrów motorycznych, dzięki czemu mogli zainstalować interface umożliwiający sterowanie fotelem.

— Dziękuję, lady White Haven — powiedziała i podeszła do ławki.

Usiadła i posadziła Nimitza na kolanach. Treecat pozostał czujny i rozglądał, się uważnie, ale nie było w nim śladu nerwowego napięcia czy innego zaniepokojenia, których się spodziewała.

Lady Emily uśmiechnęła się z lekką złośliwością i stwierdziła:

— Wydaje mi się, że jak by się to nie skończyło, będziemy widywać się raczej często i poznamy się aż za dobrze, by było sensowne bawienie się w formalności. Jeśli nie masz nic przeciwko, proponuję, żebyśmy przeszły na ty.

— Naturalnie, Emily — zgodziła się Honor, choć nie bez zdziwienia.

Gospodyni była starsza od jej własnej matki, a Honor instynktownie szanowała osoby znacznie od siebie starsze, co objawiało się używaniem stosownych form grzecznościowych. Natomiast w emocjach gospodyni nie wyczuwała śladu wyższości z tego powodu — Emily Alexander była świadoma swego wieku i przewagi doświadczenia, ale nie znaczyło to, że uważa się za lepszą od gościa.

— W porządku — ucieszyła się teraz, odchylając lekko fotel i przyglądając się Honor z namysłem. — Wiesz, że Hamish zaprosił cię, bo ja tego chciałam?

Honor skinęła potakująco głową.

— To dobrze. Miałam nadzieję, że tak będzie, i jeszcze większą, że się zjawisz. Jak powiedziałam, żałuję, że spotykamy się w tych okolicznościach, bo od lat chciałam cię poznać, więc w sumie cieszę się, że to nastąpiło.

Przechodząc do rzeczy: ty, Hamish i ja także staliśmy się ofiarami skoncentrowanego i wrednego, ale dobrze zaplanowanego ataku. Jego skuteczność zależy od dalszego wykorzystania pomówień i hipokryzji oraz założenia, że cel uświęca środki. Wszystkie środki. I muszę przyznać, że ten, kto wymyślił te założenia, dobrze znał nasze społeczeństwo, bo kampania okazała się niezwykle skuteczna, co jest typowe dla każdego ciosu w plecy, w przeciwieństwie do otwartej konfrontacji. Nie wspomnę już o tym drobiazgu, że nawet gdybyście byli kochankami, w co nie wierzę, jest to wyłącznie wasza sprawa i ewentualnie moja. Nikomu innemu nic do tego. Problem w tym, że choć prawie każdy mieszkaniec Królestwa abstrakcyjnie zgadza się z tym twierdzeniem, jest ono w obecnej sytuacji bezużyteczne jako obrona. Zdajesz sobie z tego sprawę?

— Tak.

— Prawdę mówiąc, nie wiem, czy istnieje skuteczna obrona. Zawsze trudniej udowodnić swoją niewinność, niż oskarżać kogokolwiek o cokolwiek. W tej sytuacji im bardziej byście zaprzeczali kłamstwu, tym więcej ludzi by w nie uwierzyło. Teraz sytuacja stała się o tyle gorsza, że wszystkie propagandowe tuby rządu zaczynają przyjmować za dowiedzione, iż jesteście winni. Wkrótce przyjmą to za pewnik i wszystko, co napiszą lub powiedzą, będzie w ludziach pogłębiało to przekonanie. Najskuteczniejszym ich argumentem i tym, który osobiście doprowadza mnie do szewskiej pasji, jest ten, że ty i Hamish zdradziliście mnie i że jestem pokrzywdzoną ofiarą.

W głosie Emily pojawił się gniew, który Honor doskonale rozumiała. Był to gniew kogoś, kto wiedział, że został cynicznie wykorzystany w ataku na kogoś mu bliskiego. Oraz przeciwko temu, w co wierzy. I może się temu tylko bezsilnie przyglądać.

— Skoro uznali, że mogą mnie wplątać w swoje machinacje i gierki, uważam, że jedynie słuszne jest, abym zareagowała na to tak, jak uważam za stosowne — dodała Emily. — Wiem, że ani ty, ani Hamish nie chcieliście mnie w to mieszać. I nawet rozumiem dlaczego. Umilkła na chwilę, spoglądając Honor prosto w oczy, i gniew zmienił się w tłumioną furię.

— Do pewnego stopnia odpowiadało mi to, skoro tak zdecydowaliście — podjęła gospodyni. — Złożyło się na to kilka powodów. Ze wstydem przyznaję, że jednym był strach, a innym zmęczenie. W ostatnim roku z moim zdrowiem nie było najlepiej i bez wątpienia to także miało wpływ na decyzję Hamisha, by trzymać mnie z dala od tego wszystkiego. Zdrowie z kolei skutecznie mnie samą zniechęcało. Były też inne powody… ale to było z mojej strony tchórzostwo. Powinnam była zrozumieć wcześniej, że moim obowiązkiem jest walczyć z każdym, kto chce zniszczyć i moje życie. A już bez żadnej wątpliwości jest nim uniemożliwienie moralnym zerom o etyce i ideologii rodem z rynsztoka gwałcenia, zasad politycznych kraju, w którym żyję.