Выбрать главу

Ponownie umilkła — tym razem opanowując wściekłość, w którą przerodził się gniew. Honor wyczuła też jej złość na samą siebie za zbyt długą bezczynność. Zdała sobie sprawę, że niezależnie od stanu zdrowia Emily pozostała kobietą, która sama radzi sobie ze swymi problemami — łącznie z uprzedzeniami, jakie początkowo żywiła wobec niej. I że ma do siebie pretensję, że zajęło jej to tyle czasu.

— Jedną z rzeczy, która uznałam, że muszę ci powiedzieć — podjęła Emily — jest to, że niezależnie co ty lub Hamish uważacie, to nie jest jedynie wasza walka. Jest także moja i zamierzam wziąć w niej aktywny udział.

Skoro te… indywidua uznały za stosowne obrzucić łajnem mnie i osoby mi bliskie, to sami proszą się o rewanż.

W spokojnym tonie, z jakim to powiedziała, było coś przerażającego.

— Uważam, że należy im odpłacić pięknym za nadobne — dodała Emily. — Nie bronić się, lecz atakować. Nie będę grała fałszywej skromności, bo byłaby to hipokryzja, której nie znoszę, i głupota. Podobnie jak ty i Hamish cieszę się wyjątkową pozycją w oczach opinii publicznej, choć z zupełnie innych powodów. Wiem, że ciebie to męczy, denerwuje i czasem zawstydza. Mnie podobnie, choć rzadziej. Pozycja ta jest faktem i dlatego właśnie ta banda była w stanie zaatakować nas tak skutecznie. Kluczem do ich sukcesu jest przedstawienie mnie jako osoby skrzywdzonej przez was. Gniew opinii publicznej wywołało nie to, że macie romans, ale to, że ja i Hamish złożyliśmy w kościele taką a nie inną przysięgę małżeńską, której nie odwołaliśmy ani nie zmieniliśmy: że będziemy sobie wierni w monogamicznym związku. Przysięga nie obejmuje oczywiście stosunków z zarejestrowanymi kurtyzanami, bo nikt nie uważa tego za zdradę czy to idei związku małżeńskiego, czy współmałżonka. Ale ty nie jesteś kurtyzaną, tylko oficerem Królewskiej Marynarki, i dlatego wasz romans mogą przedstawiać jako atak na wszystko co najświętsze i na mnie. Oboje wydaliście oświadczenia i mądrze postąpiliście, nie robiąc tego ponownie i nie zaprzeczając nie wiadomo ile razy wszystkiemu. Takie bowiem zachowanie przez wielu zostałoby uznane za najlepszy dowód winy. Równie mądrze postąpiliście, nie twierdząc, że nawet jeśli jesteście winni tego, co wam zarzucają, to nie stanowicie przecież wyjątku. Sądzę, że doradzano ci takie rozwiązanie jako sposób na zmniejszenie wagi oskarżeń, bo wiem, że Hamishowi to radzono. Byłoby to jednak uznane za przyznanie się do winy. Nawet gdyby wygłoszone zostało spokojnie i dostojnie. Dlatego uważam, że nadszedł czas na kontratak.

— Kontratak? — powtórzyła oszołomiona Honor.

— Kontratak — powtórzyła Emily zdecydowanie. — Jak zapewne wiesz, prawie nie opuszczam posiadłości. Wątpię, bym w ciągu ostatniego roku zrobiła to częściej niż trzy razy. Po pierwsze dlatego, że tu jest cudownie, po drugie dlatego, że reszta świata jest zbyt męcząca. Ale to się teraz zmieni. Już poinformowałam Williego, że w przyszłym tygodniu zjawię się w Landing, przez miesiąc lub dwa będę mieszkać w naszym miejskim domu i przyjmować gości, choć na małą skalę. I dopilnuję, żeby nawet najgłupszy i najbardziej przekupny pismak nie tylko zrozumiał, że wiem, iż w oskarżeniach, jakobyście z Hamishem sypiali ze sobą, nie ma ani krzty prawdy, jak również że uważam cię za przyjaciółkę i bliską współpracownicę polityczną męża. A jeśli to nie pomoże i dalej będą ujadać, przejdziemy do ostrzejszych metod, ale o tym potem. Wiesz, kalectwo i popularność to naprawdę zabójcza mieszanka, jeśli się wie, jak wykorzystać media…

I uśmiechnęła się zimno.

Honor przyglądała się jej, nie mogąc wykrztusić słowa, bo po raz pierwszy od wielu tygodni czuła prawdziwą nadzieję. Nie była aż tak naiwna, by liczyć, że Emily w dwa dni załatwi cały problem, ale to, co powiedziała, miało sens. Wylewano nad nią krokodyle łzy, rozwodząc się nad tym, jak to została zdradzona i jak strasznie musi cierpieć. Jeśli oznajmi, iż nic podobnego nie miało miejsca, pozbawi oszczerców najważniejszego argumentu.

— Myślę… myślę, że to powinno wystarczyć — powiedziała, gdy mogła już wydobyć z siebie głos, i nie zdziwiło jej, że lekko drżał.

— Powinno — zgodziła się Emily. — A jeśli nie… Natomiast jest jeszcze coś, o czym sądzę, że musimy porozmawiać.

— Tak?

— Tak. Powiedziałam, że wiem, iż ty i Hamish nie jesteście kochankami, bo tak jest naprawdę. Bo wiem, że miał kochanki, niewiele, ale miał, i zawsze o tym wiedziałam.

Odwróciła wzrok od Honor i wpatrzyła się w coś, co tylko ona mogła zobaczyć, jej uczucia zaś zdominował gorzki żal. Nie było w nim złości czy poczucia zdrady. Było natomiast potężne uczucie straty i beznadziejności. Wynikało ze świadomości, iż fizyczna miłość jest czymś, czego oboje już nie doświadczą, mimo że kochają się tak jak w czasach, gdy było to możliwe. I dlatego nie obwiniała go o to, że szukał jej u innych, ale czuła żal, że sama nie może mu tego dać.

— Poza jednym wypadkiem, którego zresztą Hamish żałuje, wszystkie te kobiety były zarejestrowanymi kurtyzanami — podjęła cicho Emily. — Co nie zmieniało faktu, że je lubił i szanował. Gdyby tak nie było, nie sypiałby z nimi, bo nie jest człowiekiem, który łapie, co podleci, byle sobie ulżyć. Jest na to zbyt uczciwy; zdaję sobie sprawę, że musi to brzmieć dziwnie, gdy żona mówi o uczciwości męża w wyborze kochanek, tym niemniej jest to jedyne słowo, które pasuje. Gdyby mnie spytał, powiedziałabym mu prawdę: to boli. Ale nie dlatego, że uważam to za niewierność, tylko dlatego, że nie mogę już mu dać tego, co inne mogą… I on mnie także. Zresztą zawsze był bardzo dyskretny, choć wiedział, że nikt z naszego kręgu towarzyskiego nie miałby mu za złe posiadania legalnej kochanki w jakichkolwiek okolicznościach. A inni by zrozumieli. Nie chciał jednakże tego próbować, i to nie tyle z uwagi na swoją reputację, ile by mnie chronić i by nie podkreślać faktu, że nigdy nie opuszczę fotela. Nie chciał obrażać mnie i poniżać, sugerując, że jestem… gorsza… czy niekompletna. Jakby nie było widać, że jestem kaleką. Postępował tak z miłości do mnie, bo jestem przekonana, że kocha mnie dziś tak samo jak w dniu, w którym mi się oświadczył. I jak wtedy, gdy mu powiedzieli, że nigdy już nie będę chodzić i oddychać samodzielnie. Wzięła głęboki, wspomagany przez system podtrzymywania życia oddech i dodała:

— I to była podstawowa różnica między nimi a mną, Honor. Szanował je, ale nie kochał. Nie w sposób, w jaki kochał mnie. Albo kocha ciebie.

Honor podskoczyła, jakby ktoś właśnie trafił ją w słaby punkt z kompletnego zaskoczenia. Odruchowo spojrzała w oczy gospodyni… i zobaczyła w nich łzy, pewność i… współczucie.

— Nie powiedział mi o tym — wyjaśniła cicho lady Emily. — Nie musiał, bo znam go zbyt dobrze. Szereg drobiazgów pozornie bez związku dowodzi, że tak właśnie jest. Na przykład biorąc pod uwagę, jak blisko współpracujecie w Izbie Lordów, już dawno powinien był cię tu zaprosić. Ledwie zaczął się ten skandal, powinien przyjść do mnie po pomoc, zamiast desperacko próbować trzymać mnie z dala. Jestem jego głównym analitykiem i doradcą w sprawach politycznych, choć mało kto o tym wie. W normalnej sytuacji poznałby nas ze sobą, ledwie dowiedział się, co planuje to ścierwo High Ridge. Skoro tego nie zrobił, sytuacja widać nie była normalna. Godził się na szarganie swej reputacji i osłabienie opozycji, bo bał się, że gdy się poznamy, dostrzegę prawdę, która mnie zrani jeszcze coś: właśnie dlatego, że cię kocha, chce pozostać tylko twoim przyjacielem. Nie jesteś kurtyzaną, a nawet gdybyś była, ma świadomość, że ten związek nie byłby przelotny. I boi się, że pierwszy raz mógłby naprawdę mnie zdradzić.