Выбрать главу

Samantha spojrzała na nią z królewską wręcz dezaprobatą, ale Honor czuła jej rozbawienie. Czuła też, że mimo radości adopcji Sam prawie od samego początku była świadoma, jaką konsternację i zaniepokojenie wywołało to zarówno u Honor, jak i u jej nowego człowieka. Honor mogła wyczuć dzięki Nimitzowi, że Samantha nadal nie jest pewna, co spowodowało taką reakcję, i był to najlepszy dowód, iż mimo wieków współżycia z ludźmi treecaty pozostały dla nich częściowo obce i niezrozumiałe. Podobnie jak ludzie treecatów. Nawet Nimitz i Samantha nie potrafiły pojąć, dlaczego mają ukrywać swoje uczucia przed ludźmi. Nimitz nauczył się, że nie należy tego robić, zwłaszcza nie należy okazywać gniewu ważniejszym niż Honor w Królewskiej Marynarce, ale nie robił tego z uprzejmości wobec swojego człowieka, a nie dlatego że rozumiał powody takiego zachowania. Ani jemu, ani Sam przez myśl by nawet nie przeszło próbować ukryć przed sobą nawzajem uczucia wobec kogoś czy czegoś naprawdę ważnego.

Dlatego treecaty były coraz bardziej sfrustrowane, czując ból i rozterkę Honor spowodowane próbą stłamszenia i zaprzeczenia miłości do Hamisha, czego naturalnie nie omieszkały jej uświadomić. Wiedziały, jak bardzo go kocha, wiedziały, jak on kocha ją, toteż według ich standardów tak Honor, jak i Hamish byli niespełna rozumu, zadając sobie wzajemnie tyle bólu. I to dobrowolnie.

A na dodatek cierpiały także oba treecaty, bo nie miały innego wyjścia.

Nimitz i Samantha wiedziały, że ludzie mają, jak to się nazywa u treecatów, „ślepe umysły”. Honor stanowiła wyjątek, acz nie do końca. Rozumiały też, że z tego właśnie powodu ludzkie społeczeństwo ma inne imperatywy niż ich własne. Ale zrozumienie nie miało wpływu na to, co czuły, a czuły złość i frustrację z powodu niezrozumiałego Uporu uniemożliwiającego Honor i Hamishowi powiedzenie prawdy, która była oczywista dla każdego treecata.

Wtedy wszyscy mogliby znów żyć normalnie, zamiast się katować.

Teraz, kiedy euforia adopcji minęła, Samantha wróciła w pełni do realiów, w jakich żyli jej ludzie, a ponieważ była empatką, i to wysoce inteligentną, wiedziała, jak źle ta adopcja wpłynęła na te realia, choć nadal nie do końca rozumiała dlaczego.

— Skoro nie mogą strawić selera i zatyka on ich system pokarmowy, to dlaczego tak go uwielbiają? — zdziwiła się Emily.

— To od zawsze dziwiło ludzi, którzy mieli z nimi bliższy kontakt, więc kiedy opanowały język migowy, było to jedno z pierwszych pytań, jakie im zadałam — wyjaśniła Honor. — Powody są dwa: jeden, którego łatwo się domyślić — bo im bardzo smakuje. Wyobraź sobie najbardziej uzależnionego od czekolady człowieka, którego znasz, i podnieś jego uzależnienie do kwadratu — a zaczniesz zbliżać się do tego, jak bardzo treecaty uwielbiają seler naciowy… Drugim zaś jest to, że w selerze rosnącym na Sphinksie jest jakiś składnik, który bardzo im się przydaje.

— Dlaczego akurat na Sphinksie? — spytała Emily.

— Nie wiem. Lubią smak selera z każdej planety, ale przydatny jest tylko ten ze Sphinksa. Prawdopodobnie jest to efekt uboczny drobnych modyfikacji genetycznych, jakim poddano wszystkie rośliny, by zdołały przetrwać w tamtejszych warunkach klimatycznych. Poza tym wszystkie jadalne rośliny zostają poddane pewnym modyfikacjom w zależności od właściwości środowiska planety, na której mają rosnąć, by nie przyswajały szkodliwych dla nas elementów i by odstraszyć od nich lokalne pasożyty. To standardowa procedura i z tego co mi wiadomo, nigdy nie miała skutków ubocznych dla ludzi. Przynajmniej na większą skalę. Skuteczność, zwłaszcza odstraszania pasożytów, jest różna, choć zasada ta sama: roślina gromadzi jakiś lokalny komponent, dla nas obojętny, dla nich niemiły. Seler robi to najlepiej. Najprawdopodobniej dzięki połączeniu tych dwóch modyfikacji gromadzi akurat coś, co nader zwiększa zdolności empatyczne i telepatyczne treecatów.

— W takim razie zanim pojawiliśmy się na Sphinksie, miały te zdolności znacznie słabsze — oceniła Emily.

— Nie aż tak bardzo, bo rośnie tam coś, czego jagody mają podobne działanie, o czym treecaty wiedzą, zdaje się, od zawsze. Ale roślina ta jest rzadka, a owoce nie aż tak dobre jak seler. I taki jest powód tajemniczych kradzieży selera, które doprowadziły do pierwszego spotkania przedstawicieli obu ras.

— Fascynujące. — Emily przyjrzała się z uwagą najpierw Nimitzowi, potem Samancie, po czym wzięła głęboki oddech i oświadczyła: — Zazdroszczę ci, Honor. Zazdrościłabym ci tego, że zostałaś adoptowana, ale znalezienie odpowiedzi na tak wiele pytań stawianych przez ludzi od tak dawna… to musi być cudowne.

— Jest — powiedziała cicho Honor i niespodziewanie zachichotała, zaskakując gospodarzy. — Ale rozmowa z nimi bywa naprawdę męcząca, zwłaszcza jeśli biorą w niej energiczny udział więcej niż trzy treecaty. Ma się wrażenie, że znalazło się w środku silnika albo turbiny.

— A! — roześmiała się Emily. — Tego nie wzięłam pod uwagę.

Nimitz przyjrzał się najpierw jednej, potem drugiej kobiecie i usiadł wyprostowany na barowym stołku, który Nico gdzieś dla niego i dla Samanthy znalazł. I zaczął sygnalizować.

— On mówi, że jeżeli dwunogi uważają, że ciężko jest śledzić te znaki, to powinny spróbować spojrzeć na to z naszej strony — tłumaczyła Honor. — Gdybyśmy jako rasa nie ograniczali naszego sposobu porozumiewania się do dziwacznych dźwięków, co jest naprawdę mizerną metodą, inne istoty inteligentne nie musiałyby machać rękoma i wykręcać sobie palców, żeby móc z nami porozmawiać.

Nimitz skończył i z wyraźnym niesmakiem obserwował, jak troje ludzi zwija się w napadzie wesołości. Fuknął nawet przez nos, który natychmiast dumnie zadarł, ale Honor wiedziała, że jest zachwycony, że ich rozweselił. Co też dała mu natychmiast psychicznie odczuć.

— To rzeczywiście fascynujące — przyznał Hamish, ocierając łzy. — I naturalnie oznacza, że będę musiał nauczyć się języka migowego. Ale poważnie: chciałbym wiedzieć, jak to się mogło zdarzyć. Chodzi mi o moją adopcję i dlaczego Samantha wybrała akurat ten moment.

— Musisz się jeszcze sporo nauczyć o treecatach — westchnęła Honor. — Podobnie zresztą jak my wszyscy. Pod pewnymi względami adoptowani mają przed sobą najtrudniejsze zadanie, bo muszą zapomnieć o wielu teoriach i przekonaniach, które istnieją od dość dawna. Na przykład o opinii, że treecat wybiera człowieka do adopcji świadomie.

— A jak jest naprawdę? — spytała Emily.

— Długo o tym z nimi rozmawiałam, ale nadal nie jestem pewna, czy wszystko dobrze zrozumiałam. Ujmując rzecz najprościej: wszystkie treecaty są empatami i telepatami, ale tylko niewielka ich część rodzi się z umiejętnościami odczytywania ludzkich emocji.

Gospodarze skinęli głowami na znak, że rozumieją, ale Honor zdecydowała, że przyda się im nieco więcej informacji ogólnej natury, nim przejdzie do pytania, na które sama chwilowo nie znała odpowiedzi.

— Wszystkie treecaty mogą odczytywać emocje i myśli innych treecatów. Pierwsze nazywają blaskiem umysłu, a raczej takich słów z naszego języka używają, próbując nam to wytłumaczyć. Największym problemem w porozumiewaniu się z nami było zrozumienie, że dźwięki wydawane przez nas oznaczają słowa. Dlatego szło im tak trudno i przez kilkaset lat poznały znaczenie ledwie kilkuset słów.

— A jak w ogóle na to wpadły? — spytał Hamish, delikatnie głaszcząc Samanthę.

— A tu wracamy do Samanthy i jej specjalnych uzdolnień — uśmiechnęła się Honor. — Wiele lat minie, nim się w pełni zrozumiemy, i długo jeszcze będą istnieć problemy z wyjaśnianiem sobie nawzajem bardziej skomplikowanych kwestii. Dotyczy to zwłaszcza telepatii i empatii, bo ludzie nie mają w tych sprawach żadnych podstaw doświadczalnych.