Выбрать главу

— Który zginął w Konfederacji niedługo po tym, jak ona i Nimitz zostali partnerami — dodał earl White Haven.

— Tylko istnienie Nimitza powstrzymało ją przed popełnieniem samobójstwa po śmierci Harolda — dodała Honor, i czując niedowierzanie gospodarza, dodała spokojnie: — Tak postępują treecaty, gdy stracą adoptowanego lub partnera. Zamykają się w sobie, odcinając wszelkie impulsy telepatyczne i empatyczne, i umierają z odwodnienia lub z głodu. Przez prawie trzysta lat standardowych była to największa tragedia związana z adopcjami: ludzie przed prolongiem żyli znacznie krócej od nich, toteż adoptując człowieka, treecat wiedział, że rezygnuje z co najmniej połowy swego życia. Ale do adopcji dochodziło, bo nie mogły się oprzeć blaskowi ludzkiego umysłu.

Hamish skinął głową, nie próbując już wątpić w jej słowa.

— Adopcja tworzy więź tak kompletną i tak głęboką, przynajmniej z ich strony, że utrata adoptowanego powoduje powstanie olbrzymiej pustki. Jest to dosłownie utrata połowy siebie. Monroe też by tak skończył, gdyby nie przypadek…

Nie dokończyła, ponieważ prawdziwe okoliczności śmierci Króla Rogera pozostawały tajemnicą znaną bardzo niewielu osobom. Komu konkretnie, decydowała Elżbieta.

Honor należała do tego grona i wiedziała, że William Alexander także zna prawdę, bo poznali ją równocześnie. I przysięgli, że dotrzymają tajemnicy. A adopcja Justina przez Monroe stanowiła część tej prawdy.

— Justin został zaatakowany przez szaleńca w jego obecności, i to wybiło go z letargu — podjęła, trzymając się wersji oficjalnej. — W trakcie walki nastąpiła adopcja i tylko dlatego Monroe żyje do dziś. Podobnie rzecz się miała z Samanthą — przeżyła tylko dzięki związkowi z Nimitzem. Z tego co wiem, są jedyną parą, w której oboje partnerów dokonało wcześniej adopcji.

— Rozumiem — powiedział po raz kolejny gospodarz i pogładził Samanthę: — Byłaś samotna? To był powód?

Treecat spojrzał na niego przepastnymi, zielonymi ślepiami, po czym przeniósł wzrok na Honor, usiadł prosto i zaczął sygnalizować. Uniesionym kciukiem prawej chwytnej łapy dotknął podbródka i wykonał nim lekki łuk do przodu, potem wyprostował obie łapy z uniesionymi i oddalonymi o pół centymetra kciukami. Następnie klasnął i powoli rozsunął dłonie. Powtórzył to trzy lub cztery razy, po czym prawa dłoń z zaciśniętymi palcami znalazła się pod lewą i każda chwytna łapa wykonała kolisty ruch w przeciwną stronę.

— Mówi, że była ogłupiała, nie samotna — przetłumaczyła Honor.

Samantha znów zaczęła sygnalizować. „Posłuchaj i nie tłumacz tego! Ty cierpisz i on cierpi. Ja i Nimitz czujemy to i cierpimy tak jak wy, ale rozumiemy. To wasz ból, bo macie ślepe umysły i nie czujecie tego co my, a z jakichś powodów nie chcecie być parą. Ale to nie zmienia tego, co powinnaś zrobić, a jeśli nie zrobisz, cierpienie stanie się większe. Kiedy on przybył, cierpiałaś tak bardzo, że nawet jego ślepy umysł to wyczuł i jego cierpienie stało się jeszcze większe. Cierpienie to straszna rzecz, ale dzięki niemu blask umysłu staje się silniejszy. Tak stało się z jego blaskiem i pierwszy raz mogłam go naprawdę poczuć. I samego, i przez ciebie. I blask jego umysłu urzekł mnie. Nie planowałam tego i nie chciałam, ale to cudowne, przyznaję. I przykro mi, że to komplikuje sytuację, ale nie mogę i nie chcę tego zmieniać”.

Jej chwytne łapy znieruchomiały i spojrzała wyczekująco na Honor.

Dla której było oczywiste, dlaczego Samantha nie chciała tego wszystkiego ze szczegółami wyjaśniać Hamishowi. Powód był prosty — Honor sama nie wiedziała, jak się sprawy potoczą i czy niemożliwe stanie się realne, ale jeśli nie, niepotrzebnym okrucieństwem byłoby mówienie mu, że to dzięki cierpieniu z miłości do niej adopcja stała się możliwa. Z tego co czuła z emocji Samanthy dzięki więzi z Nimitzem, wiedziała, że powód był nieważny. Cierpienie Hamisha spowodowało wzrost blasku jego umysłu, ale on sam nie mógł tego wyczuć; a gdyby o tym usłyszał, prawdopodobnie by nie uwierzył, z czego Samantha zdawała sobie sprawę. Czegoś podobnego należało się spodziewać po śpiewającej wspomnienia, ale Honor i tak była zaskoczona zarówno jej przenikliwością, jak i delikatnością w korzystaniu z obcych, bo ludzkich koncepcji i zasad moralnych.

Teraz do niej należało dokończenie tego, co Samanta zaczęła.

— Powiedziała, że napięcie, w jakim ty i ja się znajdujemy, spowodowało wzrost blasku twego umysłu — powiedziała, patrząc mu w oczy. — Najwyraźniej od chwili ostatniego spotkania musiałeś przekroczyć jakąś granicę, z czego nawet nie zdałeś sobie sprawy, ale ów blask umysłu stał się na tyle silny, że „zobaczyła” go dopiero dziś.

— Mhm… — White Haven wpierw był zaskoczony, a potem uśmiechnął się powoli. — Rozumiem. Cóż, skoro tak, to niezależnie od tego, czy stało się to w dobrym czy w złym momencie, cieszę się tym.

Jego oczy były pełne miłości do Honor. I ona, i Emily zauważyły to. On sam nie miał o tym pojęcia.

ROZDZIAŁ XIV

— Kurwa! — Dwunasty earl North Hollow wypowiedział to słowo cichutko, prawie spokojnie, ale wyraz jego oczu przeczył temu zdecydowanie.

Mógł sobie pozwolić na wściekłe spojrzenie, bo wszyscy obecni w przestronnym Queen Caitrin’s Hall przyglądali się albo drzwiom, albo szambelanowi, który właśnie oznajmił:

— Admirał lady Honor Harrington, księżna i patronka Harrington, oraz Nimitz!

Doskonały system nagłośnienia powodował, że jego głos był wszędzie wyraźnie słyszalny, bez potrzeby nadwerężania strun głosowych lub słuchu, i to pomimo iż sala mogła pomieścić tylu ludzi co spory stadion, choć bez trybun. Głos szambelana nie zagłuszał jednocześnie rozmów, choć te i tak przycichały stopniowo i od wejścia przetoczyła się fala ciszy. Dotarła do połowy sali, gdy weszła do niej wysoka kobieta.

Jak zwykle ubrana była w charakterystyczną dla niej odmianę tradycyjnego graysońskiego stroju kobiecego, ale tym razem suknię miała głęboko niebieską, a nie białą, a zielony stan miał znacznie głębszy odcień niż typowy kolor znany już w Królestwie Manticore jako „zieleń Harrington”. Obie barwy doskonale się uzupełniały, ale znacznie bardziej rzucały się w oczy niż dotychczasowa kombinacja i o wiele bardziej podkreślały złoty Klucz Patrona i Star of Grayson, jakie kobieta miała na szyi. Prosto opadające włosy związała na karku z lewej strony zieloną jedwabną wstążką, co tworzyło fryzurę pozornie prostą i naturalną, a równocześnie elegancką.

I nie przeszkadzającą treecatowi siedzącemu na jej prawym ramieniu.

Była najprawdopodobniej najwyższą kobietą wśród zebranych, a jeśli nie najwyższą, to z pewnością jedną z najwyższych. Poruszała się z naturalną gracją mistrzyni sztuk walki i całkowicie ignorowała ciszę, jaka ją powitała. Krok za nią i krok z boku szli Andrew LaFollet i Spencer Hawke w zielonkawo-zielonych uniformach Gwardii Harrington, wyglądających jakby właśnie zostały dostarczone od krawca. Szambelan nie anonsował ich obecności, ale nie znaczyło to, że nie została zauważona — wręcz przeciwnie: tu i ówdzie widać było pełne dezaprobaty miny, gdyż obaj mieli broń boczną. Był to wyjątek jedyny w swoim rodzaju, gdyż nikt inny nie miał prawa noszenia broni w obecności Królowej Gwiezdnego Królestwa Manticore.

Nikt jednakże nie był na tyle głupi, by to skomentować.

Nie tu i nie w obecności Elżbiety III.

Słysząc szambelana, Królowa przerwała rozmowę z lordem Alexandrem i planetarnym księciem Manticore Theodorem Harperem, a teraz na widok gościa zignorowała liczący ładnych parę wieków protokół i energicznie podeszła do niej z szerokim uśmiechem, wyciągając na powitanie ramiona. Honor uśmiechnęła się i wykonała pełen, głęboki ukłon w stylu graysońskim, a dopiero potem ujęła królewską dłoń i potrząsnęła nią.