Выбрать главу

Jej słowa wywołały absolutną ciszę, a po chwili bezgłośną reakcję emocjonalną, która zalała ją niczym fala i rozgrzała ciepłem i radością. Tego jednak po jej zachowaniu czy wyrazie twarzy widać nie było.

— A teraz przejdźmy do rzeczy — oznajmiła energicznie. — Mamy masę materiału i dwie godziny, więc nie marnujmy czasu.

* * *

— Ona jest niczym jakiś cholerny wampir! — warknął baron High Ridge, odrzucając na biurko wyniki ostatnich sondaży.

— Kto? — spytała z niewinnym uśmiechem Elaine Descroix. — Emily Alexander czy Harrington?

— Obie! — warknął rozeźlony. — Cholerna baba! Już myślałem, że na długo będziemy mieli spokój z Harrington i White Havenem, kiedy ta cholerna kaleka, jego żona, wskrzesza ich oboje. Co mam zrobić, do kurwy nędzy?! Obciąć im głowy i przebić serca kołkiem?

— Koniecznie osikowym — mruknął Janacek.

Descroix zachichotała i nie był to przyjemny dźwięk.

— Nieźle też byłoby utopić ich w święconej wodzie i pochować przy świetle księżyca, tak na wszelki wypadek — dodała.

High Ridge zaklął pod nosem i spojrzał na pozostałe dwie osoby, które dotąd milczały.

— Pani plan poskutkował lepiej, niż się spodziewałem… na krótką metę — przyznał z lekkim ukłonem Georgii Young, przestając udawać, że jej mąż miał z tym cokolwiek wspólnego. — Usunął tych dwoje z walki o budżet, ale wygląda na to, że krótkoterminowe zwycięstwo może się zmienić w naszą długoterminową klęskę. Chyba że znalazła pani jakiś sposób na zmniejszenie ich błyskawicznie rosnącej popularności w pospólstwie.

Prawie wszyscy obecni spojrzeli na lady North Hollow, co nie zrobiło na niej najmniejszego wrażenia. Jedynym, który nie spoglądał na nią co najmniej nieżyczliwie, był Reginald Houseman, więc posłała mu uśmiech, nim odpowiedziała:

— Tak się składa, panie premierze, że wraz z Reginaldem wymyśliliśmy pewne rozwiązanie. Nie jest doskonałe, ale tę cechę posiada naprawdę niewiele rzeczy w tym wszechświecie.

— Jakie rozwiązanie? — spytał Janacek, wyprzedzając o włos pozostałych.

— Zebrałam dodatkowe informacje o obojgu — odparła spokojnie. — Choć nie było to łatwe. Nie udało mi się, prawdę mówiąc, umieszczenie człowieka czy podsłuchu u Harrington. Jej bezpieczeństwa strzegą gwardziści wsparci Królewską Strażą Pałacową i jest to ochrona prawie idealna. Dodatkowo cała służba jest jej nieprzyzwoicie oddana, a ten cholerny treecat jest empatą, ona zaś ma nieludzką intuicję. Czegoś tak hermetycznego nigdy w życiu nie widziałam! Na szczęście lepiej mi poszło w White Haven. Co prawda człowieka tam też nie zdołałam umieścić, bo ochrona bardzo szczegółowo prześwietla ewentualnych kandydatów i trudno o wakat bez wzbudzania podejrzeń, ale podrzuciłam pluskwę w jadalni służby. Swoją drogą to żałosne: uznać za sukces umieszczenie jednego podsłuchu w kwaterach służby, bo o dotarciu gdziekolwiek indziej nie było co marzyć. Na szczęście jego ochrona nie traktuje tych pomieszczeń jako równie istotnych co pozostałe, w przeciwieństwie do ochrony Harrington. I jak się należało spodziewać, służący we własnym gronie są znacznie bardziej gadatliwi, niż gdy ktoś obcy ciągnie ich za język, nawet jeśli jest to zawodowiec.

High Ridge i Janacek nie byli zachwyceni tymi szczegółami technicznymi, które celowo podała, by przypomnieć wszystkim, co dla nich zrobiła. Rzeczowy sposób omówienia szpiegowania przeciwników politycznych przypominał obu o konsekwencjach, jakie ponieśliby w przypadku wykrycia całej sprawy. I nie chodziło o kary więzienia czy grzywny nałożone przez sąd, ale o wizerunek w oczach wyborców. Każdy polityk złapany na szpiegowaniu i podsłuchiwaniu przeciwnika miałby olbrzymie kłopoty, natomiast gdyby wyszło na jaw, że robili to premier i członkowie gabinetu mający stać na straży praworządności, byłaby to dla nich jako polityków publiczna śmierć.

Na Housemanie natomiast nie zdawało się to wywierać żadnego wrażenia. Zupełnie jakby nie widział w tym nic niestosownego. High Ridge podejrzewał, że tak właśnie jest, jako że Houseman wychodził z założenia, że jeśli szlachetnie urodzony pragnie coś zrobić, jest to wystarczające uzasadnienie. Naturalnie powinien wziąć pod uwagę opinię innych urodzonych, ale nie motłochu, bo temu nic do tego. Descroix zaś miała taką minę, jakby traktowała całą sprawę jak nieco nieprzyzwoity, ale dobry dowcip.

Lady North Hollow milczała jeszcze przez chwilę, by do wszystkich dotarło, że dobrze wykonała za nich brudną robotę, po czym zaczęła mówić dalej:

— Szczytem ironii losu w całej tej sprawie jest to, jak blisko prawdy byliśmy w swoich oskarżeniach.

High Ridge i Janacek spojrzeli na siebie z osłupieniem. Na twarzy lady North Hollow pojawił się pełen zadowolenia uśmiech. Dodała:

— Nie chodzi mi o to, że są kochankami, ale że chcieliby nimi być. Według części służby robią do siebie słodkie oczy niczym para zakochanych nastolatków. Dobrze to ukrywają, zwłaszcza publicznie, ale służba zawsze jest wyczulona na podobne rzeczy. Najprościej można to ująć tak, że cierpią ie szlachetnym poświęceniem. Oboje.

— Doprawdy? — spytała z błyskiem w oku Descroix. — Jesteś tego pewna? Bo wszyscy wiemy, że spędzają ze sobą masę czasu, to właśnie umożliwiło zadziałanie oryginalnego planu. Poważnie sugerujesz, że są zakochani?

— Tak przynajmniej uważa część służby i wcale im się to nie podoba. Są, łagodnie mówiąc, zirytowani tym, że Harrington robi coś przeciwko lady Emily, wobec której są niezwykle lojalni. Pojawiają się nawet głosy, że chce ją zastąpić. W znacznej części to wynik naszej kampanii propagandowej, bo niezadowolenie w ostatnich tygodniach znacznie osłabło, ale prawdopodobieństwa całej sprawie nadaje to, że o ciężkim zakochaniu White Havena służba wiedziała od miesięcy, jeśli nie od lat. Wiem, że to nie dowód, i wiem, że żaden ze służących nie potwierdzi tego, ale służba zawsze najlepiej się orientuje, co się dzieje w domu.

— No, no, no… — mruknęła Descroix. — I kto by pomyślał, że taki stary piernik po takim czasie tak wpadnie? Jego psie oddanie świętej Emily zawsze uważałam za zboczenie. Teraz znów zaczynam wierzyć, że mimo wszystko natura ludzka jest niezmienna, nieprawdaż?

— Na to wygląda — przyznał High Ridge, spoglądając na nią z niesmakiem.

Nie zrobiło to na niej wrażenia.

— No dobrze — High Ridge zwrócił się do Georgii. — To oczywiście interesujące, ale nie bardzo widzę, jak może nam pomóc w obecnej sytuacji.

— Bezpośrednio nie może — przyznała uczciwie. — Ale należy o tym pamiętać, rozpatrując inne możliwości. Na przykład to, że Harrington jest zaniepokojona reakcją mieszkańców Graysona na całą sprawę, czy to, że ten jej drugi treecat naprawdę zaadoptował White Havena, co do tego służba jest pewna. A z tego, co dowiedziałam się o tree-catach, wynika, że fakt, iż stanowią one parę, zmusza adoptowanych, czyli Harrington i White Havena, do częstszego przebywania razem. To im nie ułatwi życia, skoro sami przed sobą udają, że są tylko przyjaciółmi, dodatkowe napięcie tym spowodowane może wpłynąć na sytuację. Mówiąc krótko, oboje, a zwłaszcza Harrington, żyją w olbrzymim emocjonalnym stresie. Polityczna presja, pod jaką się znajdują, także jest duża, bo wyniki sondaży tylko chwilowo są dla nich korzystne. Zdają sobie sprawę, że przyczynili się do poważnego osłabienia pozycji swojej partii. Przeanalizowałam to, co wiadomo o obojgu, i jestem pewna, że nie da się stworzyć warunków, w których Harrington nie wykonałaby tego, co uważa za swój obowiązek, obojętnie jak by się nie zwiększyło tej presji. Można jej grozić, naisłać zabójców albo udowadniać do upadłego, że trzymanie się zasad oznacza polityczne samobójstwo, i będzie to walenie grochem o ścianę. Ale jeśli uda się ją przekonać,, że coś, czego naprawdę pragnie czy potrzebuje, zagrozi wypełnieniu tego, co uważa za swój obowiązek, sytuacja ulega drastycznej zmianie. Wycofa się albo i wręcz zrezygnuje z „samolubnego” osiągnięcia celu. A wtedy sprawa staje się osobista, górę biorą emocje i znika całe zdecydowanie i profesjonalizm Salamandry.